poniedziałek, 21 stycznia 2019

#84.Nauczmy się kochać jeszcze raz

Shani uśmiechnęła się lekko do Angi i odwróciła głowę. Nadal była nieco skołowana i zażenowana nieudanymi próbami wymuszenia ryku. Po kilku minutach zebrała się w sobie i podniosła wzrok. Spojrzała na zamyślonego dziadka.
— Dlaczego Ryk przychodzi, kiedy zupełnie o nim nie myślę, a kiedy się skupiam, zupełnie nic nie czuję? — spytała, wlepiając w niego smutne spojrzenie.
— Na razie używałaś ryku, na żywych istotach i żeby kogoś uratować. Nie jest to duży wysiłek, ponieważ w takich sytuacjach działa się instynktownie. Czasem ciężej jest powstrzymać Ryk i przeanalizować sytuację. Dlatego musisz nauczyć się go kontrolować, nim on zacznie kontrolować cię — odparł Anga. — Wstań — polecił księżniczce i sam też wstał. Lew zeskoczył z kamienia i oddalił się trochę. Shani zrozumiała co się święci. Poczuła, jak wiotczeją jej łapy.
— Zamknij oczy — powiedział spokojnym tonem, próbując nim wpłynąć na psychikę Shani. — Wyobraź sobie, że tracić coś, co kochasz... i tylko ty możesz to ocalić.
Przed oczami Shani stanął obraz rodziców leżących w kałuży krwi, katowanych przez grupę ciemnych lwów. Obraz był tak rzeczywisty, że księżniczka przez chwilę nie rozróżniała jawy od jej własnej wyobraźni. Chciała otworzyć oczy, by pozbyć się tego widoku, ale wiedziała, że musi osiągnąć cel. Czuła pod powiekami cisnące się łzy. Z jej gardła wydobył się krótki, ale potężny ryk. Lwica od razu padła na głaz, tracąc przytomność.

Kira czuła się dzisiaj zupełnie samotna. Shani, Laari, a nawet Lia gdzieś zniknęły. Czarna lwica nie znosiła samotności, ale nie miała zamiaru rozmawiać z innymi nastolatkami ze stada, których delikatnie mówiąc, nie trawiła. Zresztą z wzajemnością. Postanowiła udać się nad mały wodopój. Nie był on tak oblegany, jak ten główny, więc był idealnym miejscem na drzemkę.
Lwica wzięła kilka łyków zimnej wody i położyła się na pobliskim głazie. Opuściła głowę na łapy i zamruczała cicho, zamykając oczy.
— Kira? — powiedział nieśmiało Hofu, stając przed lwicą.
— Zasłaniasz mi słońce — rzuciła pogardliwie Kira. Otworzyła oczy od niechcenia i widząc lwa, w pośpiechu wstała. — Ach Hofu, to ty... przepraszam, nie poznałam cię po głosie. Co chciałeś?
— Chciałem tylko spytać... znaczy... Moja ciocia ma... ślub pojutrze, więc... chciałem cię zaprosić, bo Kesho mówił, że kogoś zaprosi... i pomyślałem, że ja ciebie mógłbym — powiedział Hofu, a sprawiło mu to taki trud, jakby co najmniej się oświadczał.
— Chcesz mnie zaprosić na ślub swojej ciotki, tak? — Kira spytała dla pewności, bo nie wiedziała, czy dobrze wywnioskowała. Hofu z uśmiechem pokiwał głową. — No jasne, że się zgadzam! — zaśmiała się, przytulając przyjaciela.
Po chwili lwy odkleiły się od siebie. Hofu chrząknął nerwowo, rozglądając się, by nie zetknąć się ze wzrokiem lwicy. Oboje spojrzeli na siebie trochę zażenowani. Nagle na pysku Kiry pojawił się uśmiech.
— Masz ochotę się przejść? — spytała lwica. Lew nieśmiało skinął głową i odwzajemnił uśmiech.

Shani ocknęła się w jaskini medyków. Do jej uszu od razu dobiegły dźwięki kłótni. Kłótni między Angą i Matu. Lwica podniosła głowę i od razu zwróciła na siebie uwagę.
— I jak się czujesz? — spytała z przejęciem medyczka, dobiegła do księżniczki, jakby ta obudziła się z kilkumiesięcznej śpiączki.
— Dobrze... chyba. Dlaczego się kłócicie? — odparła skołowana Shani.
— Matu jest taką histeryczką, że chce donieść o twoim omdleniu twoim rodzicom i zakazać mi nauczania ciebie — westchnął Anga, ale nie był tym mocno przejęty.
— Nie zachowuje się histerycznie tylko odpowiedzialnie, w przeciwności do niektórych... — burknęła Matu.
— Hamuj się, rozmawiasz z byłym królem. Dobrze wiesz, że na początku zdarzają się omdlenia. Jej organizm musi się przystosować do takiego obciążenia... Boli cię to, że moja córka i wnuczka bardziej zaufały mi niż tobie? — odparł Anga, uderzając w czuły punkt Matu.
— Idę do Chaki i Val — ucięła medyczka. — Ona nie powinna używać Ryku!
— To jak poradzi sobie w nagłym wypadku? Cholera Matu, chyba sama wiesz, jak się kończy nieumiejętne używanie ryku! — odparł Anga, kierując się do wyjścia i gestem łapy karząc iść Shani za sobą. Wnuczka i dziadek w ciszy wyszli z jaskini i spojrzeli na siebie.
— Ani słowa rodzicom — szepnęła konspiracyjnie Shani, uśmiechając się lekko.
— Ani słowa — przytaknął Anga, odwzajemniając uśmiech. — Leć już, zmarnowałem ci pół dnia.
Shani skinęła głową i przytuliła dziadka na pożegnanie. Ruszyła w stronę Cudownej Skały. Gdy na horyzoncie ujrzała Kesho, natychmiast skręciła, udając, że go nie widzi. Lew przyspieszył i zaczął krzyczeć za księżniczką.
— Cześć Kesho, nie zauważyłam cię — Shani zaśmiała się zakłopotana.
— Pół sawanny za tobą biegnę — wysapał lew, siadając i próbując wyrównać oddech.
— Chciałeś coś czy... mogę już iść, bo wiesz... troszkę się spieszę — odparła lwica, cofając się kilka kroków.
— Chciałem cię tylko zaprosić na ślub mojej ciotki... Pójdziesz ze mną? — spytał Kesho. — Nie, to nie jest tak, jak myślisz. Po prostu palnąłem, że z kimś przyjdę, a żadna lwica nie ma czasu... — sprostował widząc dziwny wzrok Shani.
— No... no dobrze. Niech ci będzie, ale...
— Odbiorę cię spod samej Królewskiej Jaskini i odstawie przed północą pod samą Jaskinię, przez cały wieczór będę zachowywał się jak dżentelmen, nie będę nachalny — przerwał jej nagle.
Shani przekręciła oczami i uśmiechnęła się od niechcenia. Nie chciała iść na ten ślub, ale wiedziała, że Kesho tak łatwo się nie poddaje. Czuła, że to nie może skończyć się dobrze.

Był już wieczór, ściemniało się. Furaha wciąż krążył po królestwie. Był przybity wczorajszą sytuacją. Chciał odnaleźć Laari. Przeprosić ją, wyjaśnić wszystko. Lwica skutecznie unikała go cały dzień. Tak jak on włóczyła się po Cudownej Ziemi, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Brakowała jej Furahy, ale duma nie pozwalała jej wrócić. Chciała za wszelką cenę mu dopiec, żeby zrozumiał, co stracił
— Laari? — pysk księcia od razu się rozchmurzył. Złota lwica odwróciła głowę i zaczęła się wycofywać. — Nie uciekaj!
— Furaha daj mi spokój — wycedziła Laari, próbując powstrzymać łzy.
— Przepraszam cię... wiem, że nie powinienem tak postąpić. Zrozumiałem swój błąd, odbyłem karę, a teraz proszę, wróć do mnie — błagał książę, jednak lwica w ogóle nie reagowała.
— Dajmy sobie trochę czasu... Daj mi czas na podjęcie decyzji, proszę... — wyszeptała lwica, odwracając się od księcia.
— Nie rozumiem... Chcesz to wszystko skreślić przez tę głupią imprezę? — odparł lekko zbity z tropu Furaha.
— Nie przez imprezę. Ech... Czy mężczyźni zawsze muszą tak płytko rozumieć? — warknęła zirytowana Laari. — Wydaje mi się, że jestem... jestem pie***oną egoistką, a wszystko, czego się dotknę psuje, bo nie potrafię się poświęcić... nie potrafię dać nic od siebie. Nie chcę cię zranić, kiedy wszystko zajdzie za daleko...
Lwica spojrzała na Furahę oczami pełnymi żalu. Odwróciła się i zaczęła odchodzić. Zatrzymała się nagle i zaczęła cicho śpiewać. Po chwili dołączył do niej Furaha

(Słowa ułożone pod Just give me a reason. Większość pisałam sama, ale niektóre zdania są żywcem wzięte z piosenki)

Odkąd cię zobaczyłam
Wiedziałam, że tak łatwo nie wymarzę cię z pamięci
Po prostu skradłeś moje serce
Twoja beznadziejność wciąż rozbawiała mnie do łez
Twój uśmiech zatrzymywał czas
Wiem jak teraz ranię cię och och
Chcę cię pocałować, ale muszę zrozumieć och och
Że muszę walczyć o naszą miłość
O naszą miłość, o naszą miłość

Powiedz tylko słowo
Nawet nic nie znaczące słowo
Sekunda wystarczy by nas złączyć
Sekunda wystarczy by skłócić nas 
To jest zapisane w gwiazdach
To jest zakodowane w naszych kochliwych sercach
Które są już złamane
Musimy nauczyć się kochać jeszcze raz

Przepraszam, że nie rozumiem 
Tego co siedzi w twojej głowie
Myślałem, że robię dobrze (Och domyślam się)
Zapłaciłem karę, tyle godzin bez ciebie
Twój uśmiech wynagradzam mi to (Och właśnie widzę)
Kiedy jesteś obok mnie och och
Czuję jak świat przestaje istnieć och och
Kiedy wreszcie zrozumiemy, że
Nie powstrzymamy naszej miłości, naszej miłość
Och, naszej miłości, naszej miłości

Powiedz tylko słowo
Nawet nic nie znaczące słowo
Sekunda wystarczy by nas złączyć
Sekunda wystarczy by skłócić nas 
To jest zapisane w gwiazdach
To jest zakodowane w naszych kochliwych sercach
Które są już złamane
Musimy nauczyć się kochać jeszcze raz

Och nie straćmy tej szansy
Będę się starać z całych sił
Popełniamy błędy
Ale nasza miłość to przetrwa!
Dlaczego wciąż się opierasz?
Czuję, że cię zawiodę
To jest zakodowane w naszych złamanych sercach
Spróbujmy je uleczyć!

Powiedz tylko słowo
Nawet nic nie znaczące słowo
Sekunda wystarczy by nas złączyć
Sekunda wystarczy by skłócić nas 
To jest zapisane w gwiazdach
To jest zakodowane w naszych kochliwych sercach
Które są już złamane
Musimy nauczyć się kochać jeszcze raz

Powiedz tylko słowo
Nawet nic nie znaczące słowo
Sekunda wystarczy by nas złączyć
Sekunda wystarczy by skłócić nas 
To jest zapisane w gwiazdach
To jest zakodowane w naszych kochliwych sercach
Które są już złamane
Musimy nauczyć się kochać jeszcze raz

Och, musimy nauczyć się kochać jeszcze raz
Och, musimy nauczyć się kochać jeszcze raz
Och, musimy nauczyć się kochać jeszcze raz
Nie wszystko stracone och yeah...
Och, musimy nauczyć się kochać jeszcze raz...

Oboje patrzyli sobie głęboko w oczy. Lwica czuła jak przechodzą ją przyjemne ciarki. Nie mogła się oprzeć księciu. Gdy tylko przestali śpiewać ich usta złączyły się w pocałunku. Laari czuła wewnętrzne rozdarcie, ale poddała się instynktowi.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka!
Szczerze mówiąc czytając ten rozdział czuje niewyobrażalny cringe. Nie wiem, dlaczego mam manie siekania rozdziału na milion nie związanych ze sobą fragmentów przerywając je bez żadnego wyjaśnienia i jeszcze ta piosenka, której wersy mają taki sens, że idę sobie strzelić w łeb.
Za niedługo powinien się pojawić kolejny rozdział, który jest już prawie skończony, więc nie ma sensu się rozpisywać i zadawać pytań.
Pozdrawiam ♥

PS.Byłam proszona o cenzurowanie przekleństw, ale nie wiem, co mam robić w przypadku ,,ostrzejszych'' fragmentów, więc uznajmy, że HV jest +13. 
PS2.Życie na krawędzi, opublikowałam rozdział nie czytając go drugi raz.

7 komentarzy:

  1. HURRA! Nowy rozdział! Nareszcie! Cały czas żyłam w strachu, że oznajmisz, że zamykasz/zawieszasz bloga przez to, że fandom zasypia... nie zniosłabym tego. Tak się cieszę, że coś nowego się tu pojawiło i mam nadzieję, że będziesz kontynuować bloga aż do końca historii.
    Sam rozdział uważam za udany, chociaż nie wiele się działo; widać jednak rodzące się uczucie między Hofu i Kirą, ciekawa jestem, ile czasu minie, aż zostaną parą.
    Jeszcze raz gratuluję rozdziału i pozdrawiam,
    Mfal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już kiedyś wspomniałam, przysięgłam sobie ze zakończę HV nawet jakbym miała pisać sama dla siebie. Ta historia mimo że jest strasznie płytka i poplątana jest dla mnie bardzo ważna.
      Pozdrawiam ♥

      Usuń
  2. Co potrzebne żeby ten dzień był udany? Kanapki, herbatka i rozdziałek prosto z pieca!
    Strasznie się cieszę, że coś wrzuciłaś. Możesz mi wierzyć, że rozdział naprawdę przyjemnie się czyta i wyszedł dość długi! :)
    Bardzo podobała mi się piosenka Furahy i Laari, oraz "romantyczna" scena między moją ulubienicą i Hofu.
    Co więcej dodać? Piękny tytuł, nagłówek bloga i ogółem wszystko! Czekam na kolejny rozdział i pamiętaj, żeby się nie poddawać!
    Mam jeszcze pytanko, czy już zaczęłaś ferię czy jeszcze czekasz?
    Pozdrawiam
    ~Emilka Uru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz <3 Przyznam, że jak na mnie rozdział wyszedł dosyć długi, a poruszyłam w nim na prawdę mało xd
      Niestety ferie mi się kończą ;-;
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Rozdział jest świetny! :D

    Ps. To przed publikacją trzeba czytać ponownie cały rozdział? O.o Ja tego nigdy nie robię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz <3
      Nie wiem jak inni, ale ja mimo że piszę fragmentami i wszystko sprawdzam na bieżąco to przed publikacją czytam cały rozdział ponownie, dla pewności xd
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ja bodajże raz tylko przeczytałam rozdział przed publikacją i także piszę fragmentami lub zaczynam na lekcji na kartce pisać jakiś rozdział wybiegający w przyszłość. I nie raz zapominam, gdzie mam te kartki :)
      Ale moim zdaniem najgorsze są dni, kiedy nie mogę choć odrobinę ruszyć z pisaniem, bo albo nie mam czasu, albo weny, lub jestem zbyt zmęczona szkołą.
      Także pozdrawiam! :D

      Usuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony