Poprzedniego wieczoru Askari przesłuchał Kishindo. Jego zeznania pokrywały się z zeznaniami Sherii, więc nie miał wyjścia i musiał wypuścić nastolatkę.
Lwica opuściła areszt dopiero następnego dnia rano. Nie chciała natknąć się na rodziców czy rodzeństwo, więc od razu pobiegła w kierunku boiska, by rozmówić się z Kishindo. Spotkała nastolatka po drodze.
— Widzę Mała, że już cię wypuścili — zaśmiał się lew, głaszcząc Sherie po głowie jak małą lwiczkę.
— Zabieraj łapy! Nie jestem słodką Shani! — warknęła nastolatka. — Przyszłam tylko spytać, jak ci poszło z przesłuchaniem.
— Powiedziałem, że gadaliśmy cały wieczór. Łyknął to — odparł biały lew. — Poza tym, nie pchaj się do Klanu Węża. To nie miejsce dla takich księżniczek jak ty... Tu gra nie toczy się tylko o schwytanie przez strażników, ale o życie...
— Słuchaj, każdy robi swoje i nie wchodzi sobie w drogę, ok? Jeśli ktoś się o mnie dowie, to będę wiedziała z czyich ust, więc uważaj na siebie — warknęła lwica i w pośpiechu odeszła.
Nastał
wieczór. Furaha prowadził lekko poirytowaną Laari w kierunku małego wodopoju.
Nastolatka nie była świadoma tego, że książę wie o jej urodzinach. Jego
zachowanie jednak było na tyle dziwne, że była coraz pewniejsza, że Lia nie
wytrzymała z językiem za zębami.
— A więc to
jest to, co chciałeś mi pokazać? — Laari westchnęła z poirytowaniem, kiedy
zatrzymali się obok wodopoju.
— Sto lat!
Sto lat! — zza głazów nagle wybiegli znajomi nastolatków.
Ktoś
rozpalił jedną latarnię, a od niej zapaliła się reszta, rozświetlając okolicę.
Dopiero teraz można było dostrzec dekoracje rozciągające się między drzewami i
specjalnie przygotowanymi palikami.
—
Najlepszego kochana! — pisnęła Lia, rzucając się na szyje Laari.
—
Najlepszego — przyłączyła się Shani, uśmiechając się słabo. Czuła, że złota
lwica jest na nią wkurzona.
Po złożeniu
życzeń jubilatce wszyscy zajęli się sobą. Laari nadal stała na środku nie za
bardzo wiedząc, co ma robić. Spojrzała pytająco na Furahę
— Jak ty to
tak szybko zorganizowałeś? — spytała lwica, nie mogąc wyjść z podziwu. Owszem
była zła, ale widząc, że impreza jest bardzo spokojna, zorganizowana i nikt za
przeproszeniem nie drze mordy non stop, uspokoiła się.
— Ma się
swoje sposoby... — zaśmiał się, puszczając jej oczko. — Mogę prosić panią do
tańca?
Laari
zachichotała i wystawiła łapę, a Furaha ujął ją swoją łapą. Wyszli na środek i
zaczęli tańczyć w rytm spokojnej muzyki. Oprócz nich tańczyły tylko dwie pary i
kilka pojedynczych lwic i lwów, więc szybko zwrócili na siebie uwagę. Wszyscy
zaczęli się dyskretnie uśmiechać i szeptać do siebie. Para była tak zajęta
sobą, że nawet tego nie dostrzegła.
—
Przepraszamy za spóźnienie! Wszystkiego najlepszego Laari! — nagle na przyjęcie
wkroczył Kishindo ze swoją bandą i kilkoma nastoletnimi lwicami, które w
środowisku królewskich potomków uchodziły za plotkary.
Nowi goście
nie tracąc czasu, zaczęli się bawić, robiąc przy tym niesamowity hałas.
Laari
westchnęła głęboko, jej oczy zaszkliły się, myślała, że Furaha ją rozumie...
Zaczęła przedzierać się przez tłum. Chciała jak najszybciej opuścić to miejsce.
Po chwili biegu usiadła pod drzewem.
— Laari?
Dlaczego uciekłaś? — książę, który cały czas biegł za lwicą, usiadł obok niej.
— Wiesz,
dlaczego nie mówiłam ci o swoich urodzinach? Bo wiedziałam, że będziesz chciał
zorganizować jakąś durną imprezę... — fuknęła Laari, nagle się podnosząc.
— Przecież
zaprosiłem tylko najbliższych przyjaciół... — odparł książę.
— Kesho,
Karim, Kishindo i inni to według ciebie moi przyjaciele?
— Sami się
wprosili!... Serio Laari, wściekasz się o głupią imprezę? — Furaha nie wierzył,
że lwice wyprowadziła z równowagi taka błahostka.
— Nie o
imprezę, a o to, że masz gdzieś moje zdanie... Nie wiesz, a może nie chcesz
wiedzieć, że nie lubię tego typu uroczystości. Nie lubię być w centrum uwagi,
nie lubię bezmyślnego darcia się i skakania jak małpa... Myślałam, że
zauważyłeś.
— Zrobiłem
to, żeby udowodnić ci, że cię kocham — odparł Furaha, trochę zbity z tropu.
— Udowodnić
mi czy sobie?... A może wszystkim? Żeby się popisać... Pokazać jakim super
chłopakiem jesteś... Nie dostrzegasz tego, jak się różnimy?... Ty jesteś
perfekcyjnym księciem, którego wszyscy uwielbiają, który może mieć każdą, a ja
jestem przybłędą, z którą nikt się nie liczy...
Po
policzkach lwicy spłynęły łzy. Odwróciła się i chciała odejść, ale Furaha
złapał ją za łapę.
— To nie
mogło się udać... przykro mi — szepnęła lwica, odchodząc.
Poranek... Nad
ziemią wisiała gęsta mgła utrudniająca widoczność. Wśród niej krążyła Laari.
Nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić. Nie mogła przecież tak po prostu wrócić
na Cudowną Skałę. Nie żałowała wczorajszych słów, żałowała, że zrozumiała
wszystko tak późno.
— Shani?... Nie
śpisz? — złota lwica, dostrzegła księżniczkę, która tak jak ona snuła się po
Cudownej Ziemi.
— Jakoś nie mogę...
Cały czas myślę i... sama wiesz — odparła Shani, uśmiechając się słabo. — Ty i
Furaha... zerwaliście?
— Tak szczerze to
nie wiem... nie wiem, jak on to odebrał — Laari pochyliła głowę.
— A ty? Jak ty to
odebrałaś? — drążyła księżniczka.
— Ale chyba tym nie
jesteś taka przybita... Co się dzieje? — nastolatka szybko zmieniła temat.
— Jeśli... jeśli
miałabyś zrobić coś, co zraniłoby bardzo bliską ci osobę, ale tobie dałoby
szczęście... zrobiłabyś to? — spytała Shani, przypominając sobie wczorajszy
wieczór.
Laari spojrzała na
księżniczkę i zastanowiła się dłuższą chwilę.
— Zależy, jak
bardzo by ją to zraniło... Shani?... Czy coś się dzieje? — odparła lwica,
patrząc pytająco na przyjaciółkę.
— Nie, nie... tak w
ogóle to muszę już iść... mam lekcję z dziadkiem — wyjąkała Shani, nie mogła
znaleźć lepszej wymówki.
— Ściemniasz... —
ucięła Laari. Księżniczka wzruszyła bezradnie ramionami i szybko odeszła,
udając, że się spieszy.
Jeszcze pół godziny
powłóczyła się po okolicy i udała się na miejsce lekcji. Anga stał już na
jednej z wyższych wydm i wypatrywał księżniczki. Po woli wątpił, czy w ogóle
się zjawi.
— Dziadku...
najmocniej przepraszam! — sapnęła Shani, wdrapując się na wzniesienie.
— No dobrze... domyślasz się, co będziemy dzisiaj robić? — spytał Anga.
Księżniczka rozejrzała się po pustej okolicy i wbiła wzrok w dziadka. Po chwili pomachała przecząco głową.
— Ryk Przodków... Jest to dar od dawnych władców. Podczas gdy jego właściciel ryczy, oni ryczą z nim. Zazwyczaj posiada go drugie dziecko władców, od wielu pokoleń jest to...
— Lew... ale tym razem coś się popsuło — ucięła opryskliwie Shani.
— Dzisiaj się popiszesz — zaśmiał się Anga, widząc niechęć nastolatki. — Idź na ten głaz między tymi wydmami i ryknij.
— To tak można?... Nadużywać ryku? — zdziwiła się księżniczka.
— To tylko w celach ćwiczebnych — odparł były król
Shani wzruszyła ramionami i skoczyła z wydmy. Piasek, na który wylądowała, osunął się i poniósł ją pod sam głaz. Wskoczyła na niego i spojrzała niepewnie na dziadka. Lew skinął głową.
Księżniczka zamknęła oczy i skupiła się maksymalnie, nie czuła jednak nic. Po chwili zakręciło jej się w głowie. Zachwiała się, ale w ostatniej chwili złapała równowagę i nie spadła. Usiadła zrezygnowana i wbiła wzrok w ziemię.
Anga podszedł do niej i położył jej łapę na ramieniu. Zaczął cicho śpiewać.
(Niedosłowne tłumaczenie piosenki Hawk Nelson - Drops In the Ocean. Słowa są także w rytm tej piosenki. Wersja o zmienionej tonacji przerobiona jest przeze mnie)— No dobrze... domyślasz się, co będziemy dzisiaj robić? — spytał Anga.
Księżniczka rozejrzała się po pustej okolicy i wbiła wzrok w dziadka. Po chwili pomachała przecząco głową.
— Ryk Przodków... Jest to dar od dawnych władców. Podczas gdy jego właściciel ryczy, oni ryczą z nim. Zazwyczaj posiada go drugie dziecko władców, od wielu pokoleń jest to...
— Lew... ale tym razem coś się popsuło — ucięła opryskliwie Shani.
— Dzisiaj się popiszesz — zaśmiał się Anga, widząc niechęć nastolatki. — Idź na ten głaz między tymi wydmami i ryknij.
— To tak można?... Nadużywać ryku? — zdziwiła się księżniczka.
— To tylko w celach ćwiczebnych — odparł były król
Shani wzruszyła ramionami i skoczyła z wydmy. Piasek, na który wylądowała, osunął się i poniósł ją pod sam głaz. Wskoczyła na niego i spojrzała niepewnie na dziadka. Lew skinął głową.
Księżniczka zamknęła oczy i skupiła się maksymalnie, nie czuła jednak nic. Po chwili zakręciło jej się w głowie. Zachwiała się, ale w ostatniej chwili złapała równowagę i nie spadła. Usiadła zrezygnowana i wbiła wzrok w ziemię.
Anga podszedł do niej i położył jej łapę na ramieniu. Zaczął cicho śpiewać.
Kocham Cię taką jaką jesteś, nie jaką musisz być
Proszę, podnieś swoją głowę i uwierz mi
Wstyd, który ogarnia Cię teraz, paraliżuje
Widok tego jak cierpisz, łamie mi serce
Jestem po Twojej stronie
Nie jestem przeciwko Tobie
Jeśli chcesz wiedzieć
Jak daleko sięga moja miłość
Jak głęboko, jak szeroko
Jeśli chcesz zobaczyć
Jak dużo dla mnie znaczysz
Kiedy odejdę, spójrz na jedną z gwiazd
Gdybyś mogła policzyć, ile razy powiedziałbym, że cię kocham
To więcej niż kropel w oceanie
Nie myśl, że mówię Ci, to co chcesz usłyszeć
Mimo że tego nie dostrzegasz, doceniam cię
Jestem po Twojej stronie
Nie jestem przeciwko Tobie
Jestem po Twojej stronie
Nie jestem przeciwko Tobie
Jeśli chcesz wiedzieć
Jak daleko sięga moja miłość
Jak głęboko, jak szeroko
Jeśli chcesz zobaczyć
Jak dużo dla mnie znaczysz
Kiedy odejdę, spójrz na jedną z gwiazd
Gdybyś mogła policzyć, ile razy powiedziałbym, że cię kocham
To więcej niż kropel w oceanie
Uwierz w siebie
To już czas, abyśmy zaczęli od nowa
Uwierz w siebie
To już czas, abyśmy zaczęli od nowa
Jeśli chcesz wiedzieć
Jak daleko sięga moja miłość
Jak głęboko, jak szeroko
Jeśli chcesz zobaczyć
Jak dużo dla mnie znaczysz
Kiedy odejdę, spójrz na jedną z gwizd
Gdybyś mogła policzyć, ile razy powiedziałbym, że cię kocham
To więcej niż kropel w oceanie
Nie jestem przeciwko Tobie
Bo jestem po Twojej stronie
Nie jestem przeciwko Tobie
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemanko!
Cóż... rozdział miał być o wiele wcześniej, ale... w tygodniu nie mam czasu pisać, a w weekendy rządzą psy... -.-
Cóż... rozdział miał być o wiele wcześniej, ale... w tygodniu nie mam czasu pisać, a w weekendy rządzą psy... -.-
Nie będę się rozpisywać... Wszelkie sprawy blogowe ogarnę jutro (odpiszę na komy itp.) a tymczasem pytania:
1.Co tak ciągnie Sherie do Klanu Węża?
2.Czy Laari i Furaha wciąż będą razem?
W wyniku wypadku młoda border collie Maya traci to co dla psa najważniejsze - węch. Na domiar złego znajduje się setki kilometrów od swojego domu. Jest zdana tylko na siebie. Na jej drodze staje stary, opryskliwy owczarek belgijski imieniem Logan. Czy psy dadzą rade odnaleźć drogę powrotną, czy zdecydują się prowadzić życie włóczęg i cieszyć się wieczną wolnością?
Pozdrawiam!
~Shani
PS. Tak, scenka zarypana z Riverdale :P