piątek, 17 lutego 2023

Spojler alert

UWAGA. Post zawiera przekleństwa, spojlery i sporą dawkę cringu. 
Damn. Ile to już minęło?
Czeeeeść! Tu wasz ulubiony dinozaur Doma! Korzystając z okazji, że dzisiaj pokonałam ostatni egzamin w sesji (dziwnie się czuje, bo zaczynając tego bloga, byłam dumna z napisania egzaminu szóstoklasisty, jak ten czas szybko leci)(o ironio pisałam to cztery dni temu i zdążyłam już rzucić te studia XD) i nie radze sobie z nagłym przypływem wolnego czasu, więc... postanowiłam o sobie przypomnieć. 
Jak dobrze pamiętacie, zakończyłam tą historię w nienajlepszym momencie. Tak trochę Polsatowo... XD Szperając po wersjach roboczych, odnalazłam stronę o uroczym tytule SPOJLER ALERT. Znajdują się tam wszelkie moje zapiski, pomysły, fragmenty przyszłych rozdziałów, wszystko, czego ktoś wierzący, że skończę tego bloga nie powinien wiedzieć. Tak więc...

Jeśli wierzysz, że kiedyś napisze ciąg dalszy tego bloga, skończ czytać tu. Poniżej same spojlery. 

Sezon IV był już podzielony na rozdziały, więc po porostu pokrótce przedstawię co miało się dziać i powklejam fragmenty już napisane jeśli takowe mam. Nie spodziewajcie się jakiejś epopei czy innego cudu nad Wisłą, ponieważ po tych parunastu miesiącach nie za dużo z tego pamiętam i nie wiem kiedy ostatni raz pisałam coś, co nie jest naukowym pitoleniem. Nadmienię też, że nie zmieniam nic w przedstawionych fragmentach. Ograniczam się tylko do poprawy formatowania i ewentualnych błędów.

Rozdział 91 - Sen na jawie
W tym rozdziale przede wszystkim miało się wyjaśnić na jaw, że UWAGA UWAGA Sawa jest zaginionym księciem z Lwiej Ziemi. No kto by się spodziewał? Przecież to było totalnie nie do przewidzenia.
Sawę od kilku tygodni męczą koszmary, silne bóle głowy i wizje. Lew w końcu udaje się do medyczki, jednak ta stwierdza, że to po prostu skutek nadmiernego stresu spowodowanego obecną sytuacją w królestwie. (Tu mam fragment, ale nie dam, bo cringowo napisane XD) Sawę jednak taka diagnoza nie uspokaja ani trochę. Po kolejnym napadzie dziwnych wizji młody lew wpada do medyczki, twierdząc, że albo staje się medium, albo pradawni bogowie robią sobie z niego żarty. Błaga ją, aby użyła swoich wtyk u bogów, żeby zabrać od niego tę klątwę. Matu w kontrolowanych warunkach wywołuje u Sawy wizje i z przerażeniem odkrywa, że są to wspomnienia z czasów niemowlęctwa, a lew tak naprawdę jest zaginionym księciem Kharim.


Rozdział 92 - Rozstanie 
Jeszcze tego samego dnia wiadomość o odnalezieniu zaginionego księcia dociera na Lwią Ziemię. Para królewska niezwłocznie udaje się do Cudownego Królestwa. Sawa z początku bardzo entuzjastycznie przyjmuje informacje, że jest księciem i w końcu pozna swoją biologiczną rodzinę. Jego entuzjazm szybko opada, gdy dowiaduje się, że musi wrócić z rodzicami i siostrą na Lwią Ziemię. Jest wszak oficjalnym spadkobiercą tronu. Sawa tłumaczy rodzinie, że bardzo cieszy się, że ich poznał, ale jego życie jest tutaj i tutaj chce zostać. Mimo to podróż na Lwią Ziemię jest konieczna, ponieważ książę oficjalnie musi zrzec się tytułu podczas ceremonii i przekazać go siostrze. Shani jest pełna obaw, ale przyjmuje wiadomość o podróży Sawy ze spokojem. Wie, że jest to konieczne i jej kochany wróci jak najszybciej może. Furaha podburza siostrę (przypominam, że Laari buja się po sawannie od X czasu, nie dając znaku życia XD) a ona chwilę przed wymarszem Sawy zrywa z nim.

               — Schematycznie się zrobiło... Najpierw moja nagle odnajduje rodzinę i odchodzi, teraz twój... Zbieram głosy, kto będzie następny. Lia? Hakimu? A może Hofu?... A nie czekaj, oni mają rodziny... No cóż sieroty nam się skończyły...
               — Furu, on przecież wróci! Obiecał mi, że to kwestia maksymalnie dwóch czy trzech tygodni... No może miesiąca... — Shani im bardziej próbowała tłumaczyć Sawę, tym bardziej uświadamiała sobie jak to brzmi.
               — A to zabawne, bo od Larii usłyszałem dokładnie to samo i wiesz co? Chyba biedna zgubiła drogę... Z resztą rób co chcesz siostra, ale ja bym nie liczył, że jeszcze go zobaczysz — odparł książę, oddalając się i zostawiają Shani samą ze swoimi myślami.


Rozdział 93 - FINAŁ CZ. I
W Klanie Węża gdzie została wygnana Sheria, panuje największa klęska głodu od lat. Młoda lwica próbuje podburzyć społeczeństwo przeciwko swojej dawnej ojczyźnie. Opowiada o tym, jak cudownoziemcy marnotrawią jedzenie, bawią się i śmieją się z osobników pokroju wygnańców. Stado z początku jej nie ufa, nie widzą żadnego sensu w tym, że była księżniczka chce pogrążyć swoje królestwo. Jednak z upływem czasu Sheria zaczyna zyskiwać na autorytecie. Zdradza coraz więcej sekretów cudownoziemców, które mogą pomóc uskutecznić atak. Zostaje znaleźć podobnych sobie sojuszników. Sherii jednak nie zależy na podbiciu ziemi i zdobyciu władzy, napędza ją jedynie chęć zemsty i zburzenia harmonii w ojczyźnie osób, które ją najbardziej zraniły.
Na Cudownej Ziemi także gęstnieje atmosfera. Valentine zaleca wzmożoną ostrożność. Między szamanami wybucha kłótnia czy przepowiednia odnośnie Sherii jest prawdziwa i co należy robić. Matu jest zdania, że należy jak najszybciej dopuścić do pojedynku między Shanii a Sherią, w wyniku którego ta druga musi stracić życie. Kweli twierdzi, że to zupełnie niemoralne i należy czekać na rozwój sytuacji, a przede wszystkim nie słuchać tych bredni na temat rzekomej klątwy. Na Cudownej Ziemii zjawia się Laari wraz ze swoim stadem.


Rozdział 94 - FINAŁ CZ. II
W nocy wybucha olbrzymi pożar na Cudownej Ziemi. Nie ma żadnych ofiar śmiertelnych, jednak jest dużo rannych. W stadzie wybucha kompletna panika, wszyscy wiedzą, kto jest za to odpowiedzialny. Matu dostaje zadanie zabrać wszystkie lwiątka, rannych i królewskich wychowanków na północną część królestwa, gdzie jest bezpieczniej. Valentine rozsyła także wiadomości do sojuszniczych królestw o ewentualnej gotowości do walki. Szamanka opowiada królewskim dzieciom o pewnej legendzie, która może być związana z Sherią. 

            — Tak po prostu musi być... Trójka zawsze jest przeklęta. Wasz brat umarł przy narodzinach, ale kiedy wasza matka i ojciec uznali Sherię za córkę, klątwa wróciła.
            — Ja to chyba nie za bardzo uważałem na historii pradawnych... nie rozumiem nic z tego pitolenia — Furaha nawet nie próbował udawać mądrego.
            — Eh no dobra... Dziesiątki lat temu, jeszcze przed Trzema Władcami, ród Muhimu został przeklęty. Legenda głosiła, że pradziad Muhimu przewodzący niewielkim stadem, nie chciał oddać wędrownej szamance jednego ze swoich trzech nowo narodzonych synów. Zdenerwowana szamanka przeklęła jedno z lwiątek, mówiąc, że już zawsze każde pokolenie liczące trzy lwiątka będzie przeklęte. Nikt nie wiedział jednak, którego z synów dotknie klątwa. Chodziło o najmłodszego. Nie mógł pogodzić się z tym, że nie przejmie władzy. Zabił swego najstarszego brata, a niewiele później sam poniósł śmierć na wygnaniu. Dwa następne pokolenia obyły się bez trojaczków, a wszyscy zapomnieli o klątwie... Legendę założenia Cudownej Ziemii, Muhimu i jego braci już znacie. Mówi się, że brat waszego dziadka także był przeklęty, dlatego przedwcześnie poniósł śmierć.
            — No dobra, ale czym się objawia to... przeklęcie? — spytała Shani, chociaż chyba powoli rozumiała, co ma na myśli Matu.
            — Nie skumałaś? Typ ma z góry przegwizdane, nieważne co zrobi, kończy się tragedią. Nawet jak nie jest złolem to i tak skończy marnie — Furaha wypowiedział to z pełnym uśmiechem i dumą w głosie, dopiero po chwili zdał sobie sprawę z istoty swych słów. Zdał sobie sprawę, że mówi o realnych sprawach, a nie już tylko historyjkach dla lwiątek.
            — W rzecz samej Furaha... Niestety z moich wszelkich analiz historii wynika, że falę zła spowodowaną tą klątwą może powstrzymać tylko jedno... — Matu westchnęła i zawiesiła wzrok w pustej przestrzeni. Shani i Furaha byli w nią wpatrzeni i ani śnili odezwać się nawet słowem. — Klątwa traci swoją moc tylko wtedy, jeśli przeklęty osobnik zginie przed swoim rodzeństwem... Jeśli zaś jedno z jego rodzeństwa poniesie śmierć przed nim, klątwa nadal będzie wisieć nad pozostałą dwójką.
            — Czyli... Sheria musi zginąć? — zapytał Furaha bez zastanowienia.
            — Furaha zwolnij! Równie dobrze to ja mogę być przeklęta, przecież mam Ryk, co już jest wystarczającym powodem — oburzyła się Shani. Nie mogła znieść myśli, że jej siostra, którą poniekąd nadal kochała, musi stracić życie. — Prawda Matu?
            — Nie do końca... Dobrze, że wspominasz o Ryku, ale... Shani, obiecaj mi, że nie będziesz zła i spokojnie mnie posłuchasz... To właśnie ty musisz zgładzić Sherię za pomocą Ryku Pradawnych.

Shani wpada w histerię i zaręcza, że nie zrobi tego, choćby sama miała stracić życie. Rankiem do Matu i części stada, które zbiegło przybywa majordomus Amare, z informacjami z Cudownej Skały. Od kilku dni trwają pojedyncze utarczki w okolicach granicy, które coraz bardziej przesuwają się w głąb królestwa, w części wodopojów pływają jadowite węże, uniemożliwiające ugaszenie pragnienia mieszkańców i zwierzynie, a na terenach zielonych notorycznie podkładany jest ogień. Najważniejszą informacją jest jednak wiadomość od samej Sherii, że do jutra do południa czeka na swoją siostrę w miejscu, w którym zginął Anga. Będzie sama i tego samego oczekuje. Jeśli księżniczka się nie zjawi, Cudownoziemcy będą tego żałować.
Matu zabrania Shani opuszczania bezpiecznej strefy, każe jej czekać na odpowiedni moment. Księżniczka jednak pod osłoną nocy wymyka się i udaje w kierunku granicy, dołączają do niej jej przyjaciele i brat. Im bliżej są granicy, tym więcej martwych ciał mijają. Nagle Shani uznaje, że jeśli nie ma pewności czy wróci, to chce ostatni raz uścisnąć matkę. W drodze na Cudowną Skałę grupa spotyka Sawę. Wrócił on do królestwa, jak tylko dowiedział się o panującej w nim sytuacji. Informuje grupę, że Sheria od kilku dni skutecznie podburza cudownoziemców przeciwko Shani, dlatego też jej matka nie chciała mu zdradzić jej lokalizacji. Młode lwy odpuszczają sobie więc wizytę na Cudownej Skale i w powiększonym składzie ruszają ponownie w stronę granicy. Zostają napadnięci przez bliżej im niezidentyfikowane wrogie lwy. Podczas utarczki Sawa odnosi poważne obrażenia, zostaje zabrany do medyka. Furaha i Shani zostają sami. Księżniczka wpada w skrajną histerię, jest przekonana, że jej kochany nie żyje. W końcu zbiera się w sobie i rusza w stronę miejsca wyznaczonego przez Sherię. Obiecuje bratu, że jak tylko zobaczy, lwicę to użyje ryku, jednak sama wie, że tego nie zrobi. W momencie konfrontacji księżniczka próbuje wpłynąć na Sherię. Lwica oznajmia jej, że przyniosła zgubę sobie i swojemu królestwu, łamiąc jedyną regułę tego spotkania, jaką ustaliła.


Rozdział 95 - FINAŁ CZ. III
            Na grzbiecie Furahy spoczywało ciało martwej Shani. Lew nadal nie mógł uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Po jego policzkach spływały łzy. Najpierw najlepszy przyjaciel, teraz siostra. To koniec Cudownej Ziemi... Ostatnia nadzieja umarła. Przepowiednia się spełni.
            — Furaha, bracie... Troszkę szybciej, nie mam całego dni! — zaśmiała się Sheria. — To trochę urocze, że wierzyliście, że też będę sama...
            — Ja ci nigdy nie wierzyłem! Ale Shani miała nadzieje, że jeszcze nie za późno... Nie mogę zrozumieć, czemu do samego końca się broniła...
            — No i tak właśnie kończy się ta wasza nadzieja... pięć metrów pod ziemią, ale spokojnie, niedługo dołączycie do swojej dzielnej gwardzistki — odparła Sheria i pognała przed siebie, zmuszając grupę do przyspieszenia kroku.
Po chwili dotarli przed Cudowną Skałę. Wszystkie lwy zaprzestały tego, co robiły i skierowały wzrok na Furahę. Valentine przebiła się przez tłum i po chwili rozpłakała. Jej córka nie żyła! Beżowa lwica przewieszona była przez grzbiet brata. Jej łapy i głowa z każdym ruchem białego, bezładnie się poruszały.
            — Moi drodzy, mam dobrą wiadomość. Mój cel został osiągnięty i już niedługo będziecie mogli wrócić do swojego uroczego, nudnego życia. Mam też jeszcze lepszą wiadomość... Shani nie żyje! — krzyknęła lwica, a wśród cudownoziemców rozległo się przeraźliwe westchnienie i fala szeptów. Sawa wyrwał się medyczce i wybiegł przed tłum. W jego oczach pojawiły się łzy.
            — Ona ci ufała... kochała cię do końca. Matu miała rację... jesteś potworem! — krzyknął, zbliżając się do brązowej. Przez obrażenia upadł na ziemię. Wrogie lwy zaczęły się śmiać w tym sama Sheria.
            — Ale to jeszcze nie koniec... będziemy walczyć do ostatniej kropli krwi! - Sawa spuścił wzrok na ziemię. Parę sekund próbował zebrać wszystkie skrawki energii porozrzucanie po jego ciele. W końcu skoczył na lwicę. W tym momencie nagle Shani poderwała się na łapy i zaczęła biec w kierunku Cudownej Skały.
            — Ona żyje! — Sawa zaprzestał ataku i pognał w ślad za księżniczką. 
            — Żyje?... Jak to w ogóle... No co tak stoicie?! Za nią! 

Sawie i Shani udaje się zbiec w bezpieczne miejsce. Sawa jest w szoku, że Shani żyje, Shani jest w szoku, że Sawa żyje. Ogólnie wszyscy są w szoku. Shani podczas starcia z Sherią nie zginęła, a jedynie straciła przytomność, a jej puls zwolnił na tyle, że stał się niewyczuwalny (fuck logic). Księżniczka akceptuje w końcu to, że musi zabić swoją siostrę. W tak zwanym międzyczasie okazuje się, że w końcu przybyły posiłki i wrogowie zaczynają się wycofywać, w tym Sheria. Shani wraz z Sawą udają się w stronę granicy z Klanem Węża, aby odciąć drogę siostrze księżniczki. Okazuje się jednak, że w miejscu przejścia przez kanion rozdzielający królestwa toczy się kłótnia. Królewska córka z ukrycia widzi, jak jeden z pobratymców Sherii spycha ją do kanionu. Shani i Sawa zbiegają do niej. Lwica wyszeptuje tylko Przepraszam i umiera.
Wszyscy są happy. Znaczy nie wszyscy. Wskutek wojny ginie Moto, Zuberi, Kesho (można płakać). Z dalszych spojlerów... Shani oczywiście wiąże się z Sawą, Furaha wstępuje na tron z Laari, Kira jest z Hofu... a reszta nie była jeszcze po parowana. Przepraszam XD
 
Jakie jest kolejne pokolenie?
Laari i Furaha mają starszą córkę Falani oraz trzech synów: Sorina, Kenaia i Variana. Falani ma przejąć tron jednak nie za bardzo się do tego pali. Jest bardzo spokojną i wyważoną lwicą (w przeciwieństwie do jej rozkapryszonych braci, Sorina i Kenaia). Odpala się jedynie przy swoim przyjacielu, a jednocześnie kuzynie. Sangha jest jedynym synem Shani i Sawy, jest lwim gwardzistą i tak jak matka posiada Ryk Pradawnych. Co ciekawe relacja Falani i Sanghi, mimo że miała być głęboka, nigdy nie stałaby się romantyczna. 

Moje (un)popular opinion 

  • Nie za bardzo jarzę sens tej klątwy trzech braci. Chyba się wtedy Edypa naczytałam i mnie wzięło na jakieś fatum/klątwę. Ogólnie zauważyłam, że miałam zwyczaj tłumaczyć nielogiczne kwestie jakimiś przepowiedniami. 
  • Shani to momentami pustak. Powiedzmy szczerze, jest wkurwiająca. Jedna z bardziej mdłych postaci. Yes, kocham ją, ale jest napisana taaak słabo. Emocjonalna manipulatorka, z problemami psychicznymi i kompleksem ofiary. Przez trzy sezony wmawiam czytelnikowi jej wyjątkowość, ale wyjątkowe w niej jest tylko to, że potrafi się popłakać, bo ktoś jej nie lubi. 
  • Można tłumaczyć to klątwą, ale Sheria stająca się antagonistką to najbardziej absurdalna rzecz w tym uniwersum. Typiara dosłownie nie ma żadnych podstaw, żeby mieć ochotę się na kimkolwiek mścić, a już na pewno nie w takim stopniu.
  • Ta cała bitwa pod koniec jest totalnie bez sensu. Niby jaką motywacje miałoby mieć stado podążające na wojnę za jakąś gówniarą? Spytajcie 13 letniej mnie.
  • Ostatnie sceny to normalnie kopiuj wklej finału Harrego Pottera. Co ciekawe zauważyłam to dopiero jakiś rok temu, ale nie miałam już za bardzo pomysłu na inny finał.
  • Większość wątków w całym HV jest totalnie niepotrzebne i teraz prawdopodobnie całą historię zamknęłabym w 20 rozdziałach. Spowodowane jest to tym, że do pewnego momentu narzucałam sobie, że musze publikować co tydzień i choćby skały srały to rozdział, co sobotę musi być. Wynikiem tego było pisanie głupot byle by cokolwiek opublikować.
  • Kradnięcie obrazków to była u mnie norma XD Obiecuje, że kiedyś przysiądę i pousuwam te wszystkie dzieła z rozdziałów.
  • Postacie drugoplanowe nie istnieją. Albo pisze o tobie jedno zdanie na pięć rozdziałów, albo... jesteś główną bohaterką XD
Nie wiem, co jeszcze dodać... Pewnie potem mi coś przyjdzie do głowy, więc może spodziewajcie się kolejnego posta w tym stylu... To ja będę już kończyć... Chce zaznaczyć, że starałam się opisać wszystko tak jak miało być, a nie tak jak w tym momencie bym to napisała. Jestem świadoma wszelkich nielogiczności, jednak taki był cel tego posta, chciałam pokazać jak młodsza ja by to rozegrała.

Zostało mi podziękować za te cudowne prawie 8 lat czytania moich wypocin. Oficjalnie zamykam ten etap mojego życia. Stara Freya przechodzi na emeryturę i obiecuje światu już więcej nie popełniać takich dzieł. Kocham was wszystkich, trzymajcie się <3
~Freya

PS.Na co dzień można mnie spotkać na Twitterze (@bajpolarexpress) oraz na instagramie (@butterside.down) Buziaki!

niedziela, 27 marca 2022

koniec.

 Hej...

Przyznam szczerze, że jestem ogromnie wzruszona i balansuje na granicy płaczu. Nie potrafię dokładnie opisać, uczuć jakie mi teraz towarzyszą... Czuję, jakbym żegnała się na zawsze z jakimś starym przyjacielem. Nie jest to smutne pożegnanie, ale z pewnością bardzo trudne i wprawiające w nostalgię.

Minęło tyle lat. Uśmiech wchodzi mi na usta (co troszkę gryzie się ze łzami w oczach), gdy tylko pomyślę o tej małej dziewczynce, która potrafiła w jeden wieczór napisać dziesięć rozdziałów na pięć różnych blogów. Może nie były to twory wysokich lotów, ale ta mała dziewczynka wreszcie znalazła coś, co sprawiało jej radość i pozwalało puścić wodze fantazji. To był jej mały świat. Tylko jej.

Dorastałam z tą historią, w pewnym momencie była dla mnie wszystkim... I mimo że w tej chwili jest niczym, a nawet jestem lekko zażenowana, przypominając sobie jej treść, nie zmieniłabym w niej nic, nawet przecinka. Kocham ją i nienawidzę jednocześnie taką, jaka jest.

Niestety wszystko, co ma swój początek, ma także swój koniec. Kres naszej wspólnej przygody dobiega właśnie w tym momencie. Nie przychodzi mi to łatwo. Zostawiam za sobą mnóstwo cudownych wspomnień, przekochanych ludzi, zostawiam cząstkę siebie. Zostawiam tę małą dziewczynkę.
Mówiąc wprost, odchodzę. Zostawiam sobie otwartą furtkę, ale wiem, że już raczej nie ma szans, że coś wyjdzie spod mojej ręki. Wyjaśnijmy sobie też, że nie znikam całkiem. Daje po prostu deklaracje, że nie ma żadnych szans na doprowadzenie historii do końca. Starałam się, na prawdę się starałam. Jednak ta historia pisana była przez tę małą dziewczynkę i prawdopodobnie tylko ona potrafiłaby ją skończyć. Ja nie potrafię. Niestety też ciocia Freya jest śmiertelnikiem, który nie ma już jedenastu lat, co więcej, za tydzień kończy dwadzieścia, toczy bój o prawo jazdy, ma na głowie maturę i dorosłe życie. Może to jeszcze nie czas płacenia rachunków za prąd, lecz to nie znaczy, że jest łatwo.

Moi kochani już kończę. Nie pozostaje mi nic, jak przeprosić za chaotyczność tego posta, życzyć wam wszystkiego dobrego w życiu i mieć nadzieję, że nasze drogi jeszcze kiedyś się skrzyżują. Kocham was wszystkich ❤️

So long, goodbye
I'll see you when I see you
You can pick the street
I'll meet you on the other side


Update.Pierwszy sezon będzie prywatny, bo nie mogę żyć z myślą, że to jest w internecie. Jak komuś zależy na przeczytaniu, niech pisze priv to wyślę pdf XD

piątek, 3 grudnia 2021

#90.Jedna z gwiazd - 3 sezon ost.

Śmierć Angi bardzo zjednoczyła zrozpaczonych, ale i przestraszonych cudownoziemców. Sprawca zbiegł, a wojnę było czuć w powietrzu. Sheria nie była już postrzegana jako niegroźna nastolatka, a wyrachowana manipulantka. Pozostawało pytanie Kiedy? a nie Czy? znajdzie podobnych do siebie i wróci, dokończyć to co zaczęła. Nikt jednak nie znał prawdziwej wersji zdarzeń, a Shani bała się, że na jaw mogą wyjść jej decyzje popełnione w emocjach. Cały ten strach i napięcie nie przeszkodziło jednak w uczczeniu pamięci byłego króla. Na jego pogrzeb przybyli wszyscy mieszkańcy Cudownej Ziemi, a także władcy innych królestw, będący dobrymi przyjaciółmi króla. 
Shani patrzyła, jak ciało jej dziadka przysypuje ziemia. Wszyscy wokół płakali. Ona nie potrafiła już uronić nawet łzy. Przez ostatnie godziny tylko płakała i płakała, teraz nie miała już siły. Czuła ogromną pustkę. Tak jakby wszystkie emocje ją opuściły. 
Kiedy ciało króla zostało całkowicie zakryte, a zgromadzeni zaczęli rzucać na grób kwiaty, Shani odeszła. Szła przed siebie ze wzrokiem wbitym w ziemie. Zmierzała w miejsce, w którym zakończył się żywot jej dziadka. W myślach cały czas przewijały jej się wspomnienia. Pierwsza lekcja, ten niesamowity moment na szczycie góry, jego ostatnie spojrzenie... To wszystko teraz ogromnie bolało.
Księżniczka podeszła do krawędzi wąwozu. Ziemia przed nią lekko się osunęła, a kilka kamyczków spadło na dno wąwozu. Oddech Shani nagle przyspieszył, a do oczu ponownie napłynęły łzy. Jej wzrok skierowany był teraz dokładnie w miejsce, w którym jeszcze kilka godzin temu leżało ciało króla. Miała teraz w głowie wiele myśli, w tym tą jedną. Najgłośniejszą.
— Chyba nie chcesz tego zrobić? — lwica usłyszała za sobą znajomy głos. Odwróciła się i padła w ramiona Angi, płacząc. 

(Przetłumaczony tekst Truce z drobnymi zmianami)

Teraz gdy dzień chyli się ku końcowi
Słońce zajdzie i zabierze twój żal 

Żyj dalej, żyj dalej dla mnie
Ja odszedłem, ale twoje życie trwa
Więc proszę walcz dalej

Wiem, że teraz jest ci źle
Mam nadzieje, że posłuchasz mnie

Żyj dalej, żyj dalej dla mnie
Ja odszedłem, ale twoje życie jeszcze trwa
Więc proszę walcz dalej...

Anga otarł łzy z policzka księżniczki, okrążył wnuczkę i znikną w mroku. Shani czuła jeszcze większe rozdarcie niż wcześniej. Spojrzała na nocne niebo. Przypomniały jej się słowa dziadka Kiedy odejdę, spójrz na jedną z gwiazd. Na samo wspomnienie w jej oczach ponownie pojawiły się łzy. Anga mówił, że będzie z księżniczką zawsze i wszędzie. 
Wierzyła mu na słowo. 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Za kilka dni wyjaśnię, co dalej z blogiem c;

#89.Twój duch jest ze mną

Większość z was na pewno wpadła w ekscytację, widząc nowy rozdział. No trochę się rozczarujecie :')

Wstawianie o świcie. Shani kochała to, a jednocześnie nienawidziła. Kochała widok wschodzącego słońca i zimne poranne powietrze, ale była strasznym śpiochem. Dzisiaj jednak nie miała wyboru. Razem z dziadkiem wyruszała w podróż. Nie znała żadnych szczegółów, wiedziała jedynie, że idą daleko. 
Oboje po cichu wykradli się z jaskini. Wszystkie potrzebne rzeczy były uszykowane już wczoraj, tak więc posilili się, wrzucili tobołki na grzbiety i ruszyli w drogę. 
— Powiesz wreszcie, gdzie idziemy? — spytała zniecierpliwiona Shani, kiedy przekraczali granicę.
— Wysoko — odparł lew, uśmiechając się tajemniczo. 
Shani pokiwała głową z dezaprobatą. Anga jedynie zaśmiał się i gwałtownie przyspieszył. Księżniczka prychnęła wyraźnie zdenerwowana i dogoniła dziadka.
Droga mijała bardzo szybko. Krok za krokiem, godzina za godziną, kilometr za kilometrem. Anga i Shani dyskutowali na wszystkie możliwe tematy. Lwica nie chciała robić żadnych postojów, była zbyt ciekawa tego, co chciał jej pokazać dziadek i chciała tam dotrzeć jak najszybciej. 
— Za tą górką jest nasz cel — oznajmił Anga. Shani niewiele myśląc, zaczęła pędzić przed siebie.
Po chwili oczom księżniczki ukazały się imponujące góry. Shani pierwszy raz w życiu miała przed sobą taki widok. Była nim tak zauroczona, że chciałaby tu zostać na zawsze.
— Czasem przychodziłem tu z ojcem i bratem. Zawsze prześcigaliśmy się na tamten mały szczyt. Oczywiście Hasira zawsze wygrywał. Raz udało mi się go dogonić... To był ostatni raz, kiedy byłem tu z nim — Anga zawiesił wzrok na jednym ze szczytów. W głowie słyszał śmiech dwóch małych lwiątek sprzed lat.
— Hasira... znaczy wujek ukazał mi się w dzieciństwie... Ale już nigdy więcej... Czy to znaczy, że jest moim duchowym przewodnikiem?
— A jak ty uważasz? — król odpowiedział pytaniem na pytanie.
— Szczerze mówiąc... Wole żywych niż duchy — zaśmiała się Shani.
— Pradawni są nam bardzo potrzebni. Pomagają nam, podnoszą na duchu, a czasem potrafią wpłynąć na nas do takiego stopnia, że czujemy się niezwyciężeni.
— W takim razie ty jesteś moim duchowym przewodnikiem — odparła Shani, posyłając dziadkowi uśmiech.
— A ty chyba moim — zaśmiał się Anga.

Następnie Anga i Shani odśpiewują piosenkę napisaną pod melodie Skillet-Brave, ale mam tylko jedną zwrotkę, która jakby to ująć dupy nie urywa. Księżniczka dowiaduje się dużo o istocie Duchowych Przewodników, a Anga obiecuje jej wsparcie, nawet kiedy go zabraknie. Wracają na Cudowną Ziemię.
W nocy Anga zostaje obudzony przez wykradającą się z jaskini Sherię. Odczekuje chwilę i udaje się za nią. Lwica zmierza w kierunku granicy Klanu Węża, kiedy przechodzi przez usyp z kamieni na drugą stronę kanionu, były król postanawia wyjść z ukrycia. Między bohaterami dochodzi do kłótni. Sheria znając przepowiednie o tym, że pogrąży rodzinę królewską woli odejść sama. Zapewnia, że nie ma złych zamiarów, mimo że rozważała takie opcje. Anga gwarantuje jej, że póki on żyje, nikomu nie stanie się żadna krzywda i będzie ją chronił. Lwica ze złości uderza łapą o podłożę. Kamienie zaczynają się staczać. Sheria zdąża wskoczyć na stabilny grunt, Anga zawiesza się łapami o krawędź kanionu. Lwica rzuca się do pomocy, jednak nie jest w stanie wciągnąć byłego króla, który po chwili spada na kamienie na dnie kanionu. Sheria sparaliżowana strachem chwilę patrzy na leżące ciało i przerażona zaczyna biec w stronę Klanu Węża. Przytomnieje, postanawia zawrócić i wezwać pomoc.
Shani jakieś dziwne przeczucie nie pozwala spać. Dostrzega brak dziadka w jaskini i natychmiast ją opuszcza. Już prawie świta, więc postanawia go poszukać. Zderza się z roztrzęsioną Sherią, która opowiada jej wszystko. Shani każe jej biec po medyka, a sama bez zastanowienia pędzi w stronę granicy.

Shani zbiegła w dół klifu. Ciało Angi było zupełnie bezwładne i zakrwawione. Lwica przewróciła go na bok. Żył.
— Spokojnie zaraz będzie pomoc... Ratunku! Tutaj! — księżniczka poderwała się, chcąc pobiec na górę, wskazać miejsce pomocy. 
— Nie odchodź — Anga ostatkiem sił chwycił wnuczkę za łapę. Shani chwilę nie wiedziała co robić, ale posłusznie usiadła koło lwa i objęła go łapami. — To wszystko już na nic, zostań tu ze mną.
— Nie mów tak! Zaraz ktoś przyjdzie, pomoże ci...
Shani zaczęła płakać, nie była w stanie wydusić z siebie już żadnego słowa. Cała dygotała i ledwie oddychała z przerażenia. 
— Znienawidzisz mnie, za to co teraz powiem, ale... może dzięki temu to wszystko nie będzie dla ciebie aż tak bolesne... wiedząc jakim dupkiem bylem. W dniu, w którym się narodziłaś, pradawni wyszeptali twoje imię... Shani, czyli niezwykła. Długo nie mogłem cię rozgryźć. Nie widziałem niezwykłości, tylko słabą, niepewną siebie lwiczkę... Lwiczkę, która niedługo później zawstydziła mnie. Dojrzałaś, zmieniłaś się... Lekcje z tobą... Rozświetliłaś życie głupiego starca i pokazałaś mi, jak bardzo się co do ciebie myli. Przepraszam cię za wszystko... 
— Dziadku przestań, to nie koniec, pomoc już idzie — gdy to mówiła, uścisk łapy Angi na jej łapie nagle zaczął się rozluźniać. Księżniczka wiedziała, co to znaczy. Wtuliła się mocniej w ciało dziadka i zaczęła jeszcze mocniej płakać. 
— Shani?! Matu jest już na górze, jeszcze chwila — Sheria niepewnie zbliżyła się do siostry. 
Shani siedziała chwilę w ciszy z pochyloną głową, przełykając łzy.
— Ty to zrobiłaś... To twoja wina — szepnęła, wypuszczając z objęcia ciało króla. Głowę miała nadal opuszczoną. 

Shani podrywa się nagle i uderza Sherię w pysk. Brązowa lwica przyjmuje to z godnością i próbuje się wytłumaczyć, jednak ponownie dostaje cios od siostry. W tym czasie Matu i strażnicy zabierają ciało króla na górę, zostawiając lwice same. Shani w imieniu swoich rodziców skazuje Sherie na wygnanie. 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na usprawiedliwienie powiem, że ja też jestem zawiedziona. 

poniedziałek, 28 czerwca 2021

Żyję!...Chyba

 Zauważyłam, że w ostatnim czasie, mimo że jest tu pusto i cicho blog ma całkiem sporo wyświetleń, a więc witam cię nowy/stary czytelniku/osobo, która trafiła tu przypadkiem.

Wszyscy pewnie czekają na odpowiedź na kluczowe pytanie Czy cokolwiek się tu jeszcze pojawi?
Nie...wiem. Trudno mi powiedzieć, bardzo bym chciała, ale aktualnie wszystko jest przeciwko mnie. Pisanie wydaje mi się mega pożeraczem czasu, którego ostatnio u mnie brak (to ten moment, kiedy atencjuję się tym, że kilka dni temu miałam egzaminy, za tydzień zaczynam prawie miesięczne praktyki, po których w końcu biorę się za prawko, żeby rozjeżdżać stare baby na pasach). Moje skille w pisaniu są na takim poziomie, że potrafię dwie godziny siedzieć i napisać trzy zdania :') Męczy mnie to strasznie i czuję, że już nie zależy mi tak na tej historii, jak kilka lat temu, nie potrafię ponownie wbić się w fandom.

Daje sobie czas na napisanie nowego rozdziału do końca wakacji, jeśli nie dam rady, opublikuję post ze streszczeniem końcówki bloga i moimi wszystkimi zapiskami.

Chciałam tu dać fragment #89, ale początek jest nudny, końcówka ma spojlery, a środek jest nienapisany.
Pozdrawiam moi czytacze! Miłych wakacji!
~Frytka

PS.Prawdopodobnie wrócę do NOTESU, ale będzie to raczej lekko ironiczny one shot pisany dla żartu dla moich znajomych.

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony