niedziela, 25 września 2016

#45.,,Nie jesteś wiarygodna''

Młody król stał na czubku Cudownej Skały. Wokół niego szalała burza. Wiatr smagał jego grzywę, a deszcz sprawiał wrażenie tysiąca igiełek wbijających się w skórę. Ale to nic w porównaniu z tym co się działo w jego sercu. Jeszcze kilka godzin temu był najszczęśliwszym lwem na świecie...teraz nie wiedział czy chce w ogóle istnieć. Czekał na jakąś wiadomość od medyków. Głucha cisza, którą zapełniała tylko natura. Błyskawica przecięła niebo. Chaka nawet się nie wzdrygnął. Stał jak posąg patrząc gdzieś w dal i co chwilę zamykał lekko oczy by upewnić się, że to nie sen...zły sen. W jaskini rodziły dwie lwice...jedna z komplikacjami. Na samą myśl młody król przed oczami miał tysiąc czarnych scenariuszy, w tym śmierć swojej kochanej.
-Chaka-z rozmyśleń wyrwał go głos przyjaciela-Nie przejmuj się-brązowooki położył mu łapę na ramieniu
-Jak mam się nie przejmować?-zacisnął zęby i z trudem hamował łzy-Jak?...-szepnął
Asante chciał coś jeszcze powiedzieć, ale wiedział, że żadne słowa nie pomogą, a głupie ''będzie dobrze'' może nawet pogorszyć sprawę. Bo przecież nie będzie dobrze...wszyscy wiedzieli w jakim stanie jest Val. Milczenie w tej chwili było najlepszym wyjściem.
-''Przecież jeszcze nic nie jest pewne, nic!''-Chaka próbował uwierzyć tym myślś
Na linii horyzontu leniwie pokazywało się słońce. Jest nadzieja? Jednak ciemne chmury i deszcz tak łatwo nie odpuszczały.
-Wasza Wysokość!-zawołała Matu
Król zerwał się i pobiegł w stronę jaskini gdzie rodziły Salti i Valentine. Przy wyjściu zwolnił kroku i powolutku przekroczył próg. Rzucił obojętne spojrzenie na Moto i Salti którzy zachwycali się już swoimi maluchami. Ciemna lwica uśmiechnęła się do niego i wskazała łbem w kąt jaskini, brązowogrzywy odwzajemnił gest i skierował się w wyznaczonym kierunku. Jego oczom ukazała się leżąca biała lwica-Valentine. Przy jej brzuchu jedno białe maleństwo piło mleko. Lwica jakby nie oddychała, do tego jej głowa leżała na ziemi, a łapy były bezwładne. Chace stanęło serce. Wszystko straciło sens...ale przecież to nie możliwe...to nie może być prawda! W jednej chwili życie runęło w gruzach...Chaka chciał już bez słowa wybiec z jaskini, by z furią wymierzyć sprawiedliwość mordercy jego żony.
-Chaka-szepnęła Valentine otwierając lekko oczy

Valentine
-Jeszcze nie wybieram się na tamten świat!-zaśmiałam się, ale szybko spoważniałam
Byłam tak zmęczona, że nie miałam siły nawet podnieść głowy. Gdy tylko skończyłam mówić Chaka podbiegł do mnie i bez słowa przytulił. Właśnie zrozumiałam. On myślał, że ja nie żyje. Z trudem wstałam i ulokowałam nowo narodzonego malca w łapach. Oboje spojrzeliśmy na maleństwo z troską.
-Tylko jeden?...To chłopiec?
-Tak...ale...
Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ podszedł do nas Kweli oraz Matu. Medyczka włożyła mi w łapy kremową kuleczkę, maleństwo bardzo wolno oddychało. Spojrzałam z nadzieją na dłonie Kweliego. Wiedział o co chodzi.
-Niestety-objął mnie jedną ręką w drugiej trzymając martwe ciało lwiątka
-To przeze mnie...jestem głupia, po co ja tam polazłam...
-Spokojnie Valentine, ta dwójka żyje-próbował opanować mnie Chaka
-No właśnie...-zmieszała się Matu-Nie wiadomo czy dziewczynka przeżyje do następnego ranka, lub nawet do popołudnia...jest bardzo słaba. Przykro mi, mogę ją zabrać już teraz.-pochyliła głowę

-Nie, jeśli nawet ma umrzeć to chce by była ze mną-spojrzałam na malutką która wciąż nie otwierała oczu

-To dziewczynka? Jest jak odbicie mojego ojca, tylko on miał grzywę-zaśmiał się Chaka
-Jest niezwykła, prawda?
Salti podeszła do mnie i ułożyła się obok kładąc sobie w łapy jedno lwiatko, a Moto włożył drugie.
-Było ciężko kochana, co?-zagaiła 
Wtedy do jaskini wdarła się Iris...tak to odpowiednie słowo, bo strażnicy mieli nie wpuszczać nikogo ze względu na mój ''stan''. Zaraz po niej w jaskini pojawili się rodzice i znajomi. Wszyscy nas okrążyli i zaczęli pytać o płeć lwiątek. Kremowa lwiczka wzbudziła zachwyt, ale też zdziwienie. W końcu padło najważniejsze pytanie ''Macie już imiona?''
-Val, Chaka wy pierwsi-postanowiła Salti
-Mam odpowiednie imię dla tego zgrywusa-uśmiechnęłam się patrząc jak biały gryzie ucho siostry-Furaha, oznacza zabawę.Co ty na to?
-Ślicznie. A ona jest taka niezwykła...zupełnie jak Shani, to idealnie imię dla niej!-zatriumfował
-Myślałam nad Lily, albo Laari....ale dobrze to będzie nasza mała Shani-uśmiechnęłam się do małej, która wreszcie otworzyła swoje turkusowe oczy-Teraz wy!-zwróciłam się do Salti i Moto

Zapomniałam wspomnieć, Salti i Moto zostali rodzicami bliźniaków. Maluchy były trochę ciemniejsze od matki, a ich podbrzusza były jasne. Praktycznie chłopiec i dziewczynka różnili się tylko oczami i noskami. Dziewczynka miała niebieskie oczęta i różowy nosek, a chłopczyk nosek czarny i ślepka po mamie.

-Skoro to bliźniaki myśleliśmy o takich...podobnych imionach-zaczęła ciemna
-Chłopiec oczywiście będzie Karim. Bez gadania mi tu-zaśmiał się Moto
-To skoro on ma być Karim....to dziewczynka może Kira?-zaproponowała Salti
-Kweli zaczekaj!-zerwałam się-Tego malucha też chcemy nazwać.
Medyk podszedł do nas z nieżyjącym lwiątkiem w dłoniach. W myślach miałam wiele imion...ale jedno najodpowiedniejsze.
-Niech on będzie Hasira-trąciłam małego nosem-Zgadzasz się tato?
-Tak, mój brat na pewno czuje się zaszczycony-przytuliłam się do ojca-Dziękuje-szepnął mi na ucho
-Sani-zasepleniła Lia włażąc mi w łapy
Shani przerażona schowała się za bratem i zaczęła leciutko wystawiać głowę, by zlokalizować obiekt, który przerwał jej spokój. Po chwili jednak wyszła i zaczęła się bawić z siwą. Patrzyłam z rozczuleniem na ich igraszki, ale nagle kremowa zaczęła się dusić. Matu od razu zabrała mi ją. Shani udało się uratować, przeżyła. Lecz nie będzie sprawna jak inne lwiątka. Kiedy się zdenerwuje lub za bardzo zmęczy może odstać napadu duszności...Przez tydzień, może kilka dni więcej byłam bardzo słaba. Kiedy Salti i Moto wychodzili ze swoimi maluchami na krótkie spacery, ja mogłam odprowadzić ich tylko wzrokiem. Mimo, że Chaka siedział ze mną godzinami czułam pustkę. Starałam się zapomnieć o wszystkim co się stało. Nikt nie wspominał o ataku. Może to dobrze. Sama też wolałam nie rozgrzebywać tego tematu. Dni miały, następnego dnia miała odbyć się prezentacja Furahy i Shani.


Był już wieczór. Wszyscy wracali już do domów. Leżałam czekając na męża i dzieci którzy poszli na wieczorny spacer.

-Mamo, tato. Zaopiekujecie się małymi?-skierował się moich rodziców Chaka
Dawni władcy zabrali nasze i przyjaciół potomstwo. Wszyscy weszli do jaskini w której leżałam. Poczułam dziwny dreszcz. Dziwne tajemnicze spojrzenia oblały moje ciało.
-Co do cholery?-warknęłam z frustracją, kiedy minęła już 9 minuta takiej ciszy
-Nie chcieliśmy tego poruszać ze względu na twój stan...ale musimy wiedzieć. Co się wtedy stało...w dzień ataku>
-Chcecie znać moją wersje? Ja po prostu usłyszałam krzyki, pobiegłam w tamtą stronę. Chciałam pomóc Lunarowi. Kiedy zrzucił Shetana...
-Shetana?-Moto powiedział to takim tonem jakbym kłamała
-Tak, to najpewniej on zaplanował atak...więc kiedy go zrzucił nie zauważył, że jeszcze jeden żyje...dalej możecie sobie dopowiedzieć. Myślałam, że on jeszcze żyje, że go uratuje. Dlatego miałam krew na łapach, dlatego leżałam obok-tłumaczyłam się
-To twoje zdanie przeciw wiarygodnemu światkowi!-rzucił Moto na co Salti z oburzeniem go szturchnęła
-Twierdzisz, że kłamie?
-Val, może ktoś udowodnić twoją wersje? Stał tam ktoś? Przypomnij sobie, to ważne-przerwał milczenie Chaka
-Po za tym, który mnie oskarżył...jeszcze jeden uciekł!-przypomniałam sobie
-Nie znajdziemy go, a jeśli nawet to wszystkiego się wyprze-odparła smutno Iris
-Mamy w ogóle jakiś punkt zaczepienia?
-Czyli wszyscy zapłacimy winę, za ciebie?-odezwał się Moto
-Nie przesadzaj!-warknął Asante
-Wam to obojętne...ale wiecie jak już na nas patrzą inni...przecież Salti jest ciotką Kibura, co on zrobi to odbija się na niej i na Karimie i Kirze!
-A odkąd ty się tak opinią innych przejmujesz?-rzuciła Sal
-Teraz tego tak nie widać, ale kiedy zacznie się zimna wojna
-Sugerujesz, że to moja wina? Ja nic nie zrobiłam 
-Wybacz skarbie, ale jak to się mówi?...Nie jesteś wiarygodna-odparł z obojętnością
-Jak masz do mnie jakiś problem to dawaj, a nie grasz w jakieś głupie podchody!
-Jesteś za...
-Ciii!!!-warknęłam i zaczęłam nasłuchiwać
Wybiegłam z jaskini, a reszta za mną. Stałam nasłuchując. Słyszałam dziwne piszczenie.
-Co znowu?
-Cicho!Słyszycie?...
Zrobiłam kilka kroków po schodkach. Teraz słyszałam dokładnie, cichy pisk dochodzący gdzieś spod Cudownej Skały.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Ta dam!Już pośpieszam ile mogę, bo nie mam pomysłów!Mam nadzieje że, aż tak to nie jest odczuwalne.Ostatnio jest tak nudno...myślałam o jakimś konkursie.Na przykład na wygląd jednej z pobocznych postaci.Bo nie mam pomysłu...znaczy niby mam, ale nie dokładny.Co wy na to?
1.Czy zarzuty Moto są słuszne?
2.Co było źródłem dźwięku na końcu rozdziału?

sobota, 10 września 2016

#43.Spisek

Zaczęliśmy iść za podekscytowanym Asante.Zaprowadził nas do wejścia Jaskini Królewskiej i zniknął w jej wnętrzu.Niepewnie weszliśmy do środka, a raczej cała reszta nas przepchała.Nie rozumiałam o co chodzi, puki nie zobaczyłam leżącej pod ścianą Iris.Podeszłam trochę bliżej…Ir miała coś w łapach,ale...nie!To nie może być to o czym myślę...Chyba.
-Czy ty…-zbliżyłam się
-Tak, urodziłam-odpowiedziała intuicyjnie siostra szturchając głową szarą kuleczkę
-On jest szary?-zdziwiłam się
-Ona Val, to dziewczynka!-zaśmiała się

Spojrzałam dziwnie na Asa, potem jeszcze raz na młodą i na lwa.Nie zdążyłam nic powiedziec, bo młoda matka mnie uprzedziła.
-Po naszej mamie matole, o co tym mnie posądzasz!-uśmiechnęła się pod nosem
-No fakt...ma oczy Asa-przyznałam-Myśleliście nad imieniem?
-Tak, są dwie opcje Lia i Lea, nie możemy się zdecydować!-rzuciła złowrogie spojrzenie Asowi
-Czy Lia nie jest ładne?-zwrócił się do mnie
-Owszem, ale znaczy płacz.Sądzisz że nasza córka będzie mazgajem-wtrąciła z pretensją 
-Mnie się podoba, nie przejmuj się znaczeniem.Asante wdzięczności zbyt często nie okazuje!
-Lia...Lia-powtórzyła cicho patrząc na lwiczkę-Niech będzie Lia!
-Nasza niedoszła księżniczka Lia!-Asante szturchnął nosem córkę
-A właśnie...chcę wam coś powiedzieć.Wiem o tym już od dawna, ale pewność od wczoraj...więc, jestem w ciąży!-oznajmiłam zebranym
-Ja też-Salti wyszła z tłumu-Nie wiedziałam jak to wam powiedzieć...
Nie muszę opisywać reakcji zebranych...Matka i ojciec omal nie wybuchli ze szczęścia, a znajomi zaczęli gratulować.W ciągu godziny wieść ta rozniosła się po całym królestwie, a może i dalej.Był to wprost idealny temat do plotek, wśród ostatnich dni.Wszyscy spekulowali ilość i płeć następców tronu.Z każdą chwilą żałowałam że wyjawiłam to.Wszystkiego mi zabraniali i przed wszystkim przestrzegali.Ciocię dobra rada zgrywała każda lwica.Wśród tego zamieszania wyróżniała się tylko paczka(nie licząc Chaki).Tylko oni dawali mi odpocząć.

Dzień był bardzo upalny, mimo to postanowiłam iść poznać nowych kandydatów na strażników.Dostrzegłam rząd lwów i lwic.Podeszłam bliżej.Askari krzyczał na nich tłumacząc jaki obowiązek właśnie na siebie wzięli...Być w straży to w sumie to co w Gwardii.Tylko że Gwardia...ej, Matu mówiła że potomek władców będzie liderem nowej Gwardii.Chwila łącze wątki...będę mieć syna?
-Wyrównaj!-krzyknął w moją stronę Askari-Niesubordynacja będzie karana!
Wyszłam na przód i spojrzałam na niego radosnym wzrokiem.Dowódca zmieszany ukłonił mi się.
-Prze...
-Nie szkodzi!-zaśmiałam się
-Wasza...znaczy Valentine.Co tu robisz w taki upał...w twoim stanie!-spojrzał na mój brzuch
-To nie choroba, widzę że masz nowych rekrutów, chwila...Mwzo?!-dostrzegłam w szeregu lwa
-Witam Waszą królewską Mość!-zasalutował
-Gadaj co w was!Jak z Luną?-spytałam
-Dobrze, zaszła w ciążę.Słyszałem, że ty też.
-Tak...
-Przepraszam, chcę zacząć kwalifikacje!-wtrącił Askari
Pożegnałam się i pobiegłam w stronę jaskini Matu.Medyczka chyba pierwszy raz siedziała w pierwszej części i nie czaiła się gdzieś.
-Kazałaś mi przyjść, tak?
-Połóż się-rzekła tylko
Trochę speszona położyłam się.Medyczka zaczęła badania.
-Trzy-powiedziała nagle
-Co trzy?-zdziwiłam się
-Będziesz mieć trójkę dzieci.
-Nie-nie jest za wcześnie na ustalenie!
-Nie Val, płeć mogę ustalić dopiero za parę tygodni, ale ilosć już teraz!
Dostałam jeszcze parę rad i wyszłam z jaskini.Zastałam przyjaciół leżących na skałkach.
-Hej!-zaczęłam-Jesteście...tak wszyscy...razem?
-A jak mamy być?W końcu tego chciałaś, tak?
 -Tak, ale....czyli paczka wraca!-pisnęłam z radością
-Tak, doszliśmy do wniosku, że głupio się rozchodzić z tak błahego powodu.
-Kocham was!-zaczęłam rzucać się na każdego z osobna
 -Jesteśmy nie do rozdzielenia!-krzyknęła Salti
-Szczerze to czasem mam ochotę was zabić...ale dla was zabije zawsze!-dodała Iris spoglądając z troską na Lię
-A właśnie...dowiedziałam się czegoś od Matu

Około 3 miesiące później na obrzeżach Klanu Węża 
Grupka trzech czarnych lwów siedziała w ciemnej grocie.Jedynym źródłem światła było tlące się jeszcze ognisko.Oświetlało ono twarze zgromadzonych ciepłym światłem.Na zewnątrz padało.Co jakiś czas błyskało się.Wiatr wdzierał sie do groty.Dowódca wpatrywał się w ''tanczące'' pod wpływem wiatru języki ognia.
-Wysłałeś wiadomość?-spytał nagle
-Tak.Chyba powinien się pojawić!-zaręczał lew
-On ma tam być!-uniósł się przywódca-Jeśli go nie będzie wy trzej zapłacicie głowami!
-Jesteśmy jedynymi którzy są po twojej stronie!Więc może nie zepsuj tego!-warknął jeden z lwów
Na to wódz wstał okrążył ogień i podszedł do wyjścia.
-Odebrano mi wszystko, tron, syna, honor.Teraz mam okazję się zemścić, plan jest nie do zepsucia, więc to wy tego nie zepsujcie!Możemy być potęgą...należy tylko zlikwidować jeden obiekt!-odwrócił się nagle i uderzył łapą w ognisko które zgasło
-A wiec ruszamy!-rozbłysła błyskawica, a trójka zgodnie ruszyła do biegu
------------------------------------------------------------------------------------------
W każdej książce są momenty ciekawe i momenty do kitu....Sory, ale nie mam już pomysłów.Dno dna dnem popychane.Jeśli ktoś napisze że super to, albo chce być miły, albo nie czytał xd.Mam zaplanowane wszystko tylko nie to co przed porodem Val.Więc musicie się przemęczyć tymi nudami, bo durny pusty łeb wyłączył Wyspę Kreatywności.
1.Ile i jaki będą dzieci Val?
2.Kim są spiskujące lwy?Kogo chcą ''zlikwidować''?

No i jak zwykle zapraszam do obejrzenia naszego grupowego fanduba.Zgadnijcie kim jestem, podpowiadam że tą która najgorzej wyszła.

sobota, 3 września 2016

#42.Stowarzyszenie

Spotkanie Stowarzyszenia Wrogów Uru i Simona dobiegło końca. Szamani prowadzący kazali poznać się przybyłym władcą. Osobno królową, osobno królowie. Z niechęcią udałam się za lwicami. Połowa z nich od razu zaczęła wygrzewać się na słońcu. Stałam niedaleko trochę onieśmielona. Spośród tych lwic najkrócej byłam na tronie...chyba, ale z pewnością byłam najmniej doświadczona i miałam najmniej ''kontaktów''. Nagle podeszła do mnie jasno szara lwica.
-Królowa...
-Rajskiej Ziemi, Shi!-podała mi łapę
-Valentine, królowa Cudownej Ziemi-zaznaczyłam
Widać lwica nie wiedziała z kim ma do czynienia, ale w sumie o to mi chodziło, bo nie chciałam żeby wytykano mi, że mam być Wielką Królową jak moja mama. Stałyśmy w ciszy. W końcu zdecydowałam się odejść. Trochę skrępowania podeszłam do dwóch leżących lwic. Ciemniejsza z grzywką podniosła łeb, ale natychmiast położyła go z powrotem na łapach. Słomkowa nie otworzyła nawet oczu. Poirytowana chrząknęłam.
-Królowa...Lwiej Ziemi?-skierowałam się do tej z grzywką
Lwica wybuchła śmiechem, na co druga podniosła się i spojrzała karcąco na towarzyszkę która nadal chichotała.
-To ja!-rzekła delikatnie-Królowa Kiara, to moja doradczyni Vitani
-Witam, jestem Valentine królowa....
-Cudownej Ziemi, tak wiemy, wiemy!-wtrąciła się Vitani
-Dokładnie-nie wiedziałam co powiedzieć
-Ty jesteś tą juniorką, tak?Słyszałam, że będzie tu jakaś niedoświadczona władczyni, ale żeby to była królowa Cudownoziemców-mówiła 
-Jestem tu królową o najmniejszym doświadczeniu i masz coś do tego?-wysunęłam pazury
-Nie, nic.Tylko ostatnio nie słyszałam nic o Cudownej Ziemi. Świetność minęła? Słyszałam , że podobno słabą jesteś królową.-istnie próbowała mnie wkurzyć-Nie rusza cię opinia swoich poddanych?-dodała widząc moją obojętnosć
-Ani mnie to grzeje, ani ziębi. Gdybym miała się przejmować takimi rzeczami dawno spadł bym z tronu. Coś jeszcze w temacie?-próbowałam się uspokoić, a Kiara zaczęła upominać Vitani
-Nie fochaj się, mówię prawdę.Nie każde królestwo ma tyle szczęścia do władców...
-Odszczekasz wszystko!-nie wytrzymałam i rzuciłam się na lwicę
boziu co za grzywka xd
Przycisnęłam ją do ziemi i zaczęłam podduszać. Wszystkie władczynie zaczęły gapić się na całe zajście, tylko kilka zaczęło mnie odciągać. Nie chciałam zabić Vity, tylko przestraszyć. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Lwica wykorzystała chwilową słabość i zwaliła mnie z siebie. Stałam chwiejnie na nogach, a mroczki minęły dopiero po chwili.
-Co to miało znaczyć?-spytała moja niedoszła ofiara
-Walczę o swój honor, moja droga. Nie ładnie tak mieszać rodzinę królewską Cudownej Ziemi z błotem-rzekłam dumnie i zaczęłam się wycofywać
Władczynie zaczęły krzywo patrzeć na Vitani, to było piękne. Patrzeć na to jak ktoś próbuje cię wkopać, a sam dostaje po uszach.,Miałam ochotę wracać do domu, w prawdzie po fakcie Kiara przeprosiła mnie za szwagierkę, ale to nic nie zmienia. Poszłam szukać Chaki.

-I jak na spotkaniu?-spytałam z udawanym uśmiechem

-Ten Król Rajskiej Ziemi Dark...cały czas krzywo się na mnie gapił.Ale mniejsza, co u ciebie. Czemu masz zadrapanie na ramieniu?-spytał
-Mieliśmy drobne...spięcie!-zagryzłam wargę z zakłopotaniem
Poczułam bolesny skurcz brzucha. Jęknęłam z bólu, ale szybko opanowałam się i stanęłam prosto.
-Łatwiej by było gdybyś dokładnie powiedziała co mówiła ci Matu!
-Mówiłam już to tylko jakieś zatrucie!-zkłamałam
Bałam się wyznać prawdy, nie wiedziałam jak zareaguje. Czy on tego chciał? W sumie jesteśmy dorośli i powinniśmy znać konsekwencje...ah co ja gadam.
-Wracamy?-powiedziałam coś w końcu
Lew skinął głową i udaliśmy się do wędrówki. Czterech strażników krążyło wokół. Ściemniło się, byłam strasznie zmęczona i chciało mi się pić.
-Askari, postój. Błagam!-wyjęczałam
-Się robi Wasza...znaczy Valentine. Stać!-zarządził
Strażnicy rozłożyli się i zaczęli rozmawiać. Wskazałam głową piękną polankę i oboje poszliśmy w jej stronę. Ułożyliśmy się na trawie i zaczęliśmy patrzeć na gwieździste niebo.
-Nie sądzisz, że jestem trochę nieporadna jako królowa?-spytałam nagle, wywołując zdziwienie u partnera
-Nie sądzę-przewrócił się na bok pocałował mnie i objął łapą
Odskoczyłam jak poparzona.
-A następca tronu...myślisz, że będzie dobrym królem lub królową?-nieporadnie próbowałam przejść do sedna
-Następca? Val, co ci chodzi?-zdziwił się
-Bo..........Jestem w ciąży-w tym momencie prawie nie wybuchłam płaczem i to nie ze szczęścia
-Naprawde?-lew chyba łączył wątki, bo był jakiś nieobecny
-Cieszysz się?-spytałam zakłopotana
-Czy ja się ciesze?!-uwolnił swój entuzjazm-Skarbie to najpiękniejsza wiadomość jaką mogłem dostać! Będe ojcem!Ja naprawdę będe ojcem!
Chaka przytulił mnie, lecz romantyczną chwile zepsuł Askari. Ruszyliśmy do domu, by nad ranem zrobić niespodziankę przyjaciołom. Gdy doszliśmy na miejsce zastaliśmy komitet powitalny złożony z Moto, Salti, Asmy i Asante. Wszyscy mieli podejrzane uśmiechy na twarzach.
-Musicie coś zobaczyć!-rzucił na powitanie As
-Że niby co?-odparłam z niechęcią
-Zobaczysz!Chodźcie!
---------------------------------------------------------------------------------------------
Wydaje mi się, że większość moich czytelników czyta również Historie Shi i wie o co chodzi z tym stowarzyszeniem. Dlatego nie chciałam przedłużać i zaczęłam od końca spotkania, ale jeśli nie odsyłam was do bardzoooo krótkiej lektury: KILK 
U skrócie: Stowarzyszenie zrzeszające wrogów Simona i Uru, czyli antagonistów na blogu Ali.
Miałam dodać rozdział za jakiś tydzień, ale naszła mnie wena, a rozumiecie z weną szczególnie w roku szkolnym się nie igra. Toteż prędziutko napisałam rozdział i nie mogłam sie powstrzymać od opublikowania.Wiem że jest on bardzo krótki.
1.Co takiego ważnego chce pokazać Asante?


Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony