sobota, 10 listopada 2018

#83.Wszystkiego najlepszego...

W poprzednim rozdziale: Sheria wdraża swój plan w życie. Zeznaje Askariemu, że noc spędziła z Kishindo. Lew posyła po niego straże. Laari mówi Shani o tym, że jutro ma urodziny. Lwica nie chce aby ta informacja dotarła do Furahy, jednak książę podsłuchuje rozmowę nastolatek. 


Poprzedniego wieczoru Askari przesłuchał Kishindo. Jego zeznania pokrywały się z zeznaniami Sherii, więc nie miał wyjścia i musiał wypuścić nastolatkę. 
Lwica opuściła areszt dopiero następnego dnia rano. Nie chciała natknąć się na rodziców czy rodzeństwo, więc od razu pobiegła w kierunku boiska, by rozmówić się z Kishindo. Spotkała nastolatka po drodze.
— Widzę Mała, że już cię wypuścili — zaśmiał się lew, głaszcząc Sherie po głowie jak małą lwiczkę.
— Zabieraj łapy! Nie jestem słodką Shani! — warknęła nastolatka. — Przyszłam tylko spytać, jak ci poszło z przesłuchaniem.
— Powiedziałem, że gadaliśmy cały wieczór. Łyknął to — odparł biały lew. — Poza tym, nie pchaj się do Klanu Węża. To nie miejsce dla takich księżniczek jak ty... Tu gra nie toczy się tylko o schwytanie przez strażników, ale o życie...
— Słuchaj, każdy robi swoje i nie wchodzi sobie w drogę, ok? Jeśli ktoś się o mnie dowie, to będę wiedziała z czyich ust, więc uważaj na siebie — warknęła lwica i w pośpiechu odeszła.
Nastał wieczór. Furaha prowadził lekko poirytowaną Laari w kierunku małego wodopoju. Nastolatka nie była świadoma tego, że książę wie o jej urodzinach. Jego zachowanie jednak było na tyle dziwne, że była coraz pewniejsza, że Lia nie wytrzymała z językiem za zębami.
— A więc to jest to, co chciałeś mi pokazać? — Laari westchnęła z poirytowaniem, kiedy zatrzymali się obok wodopoju.
— Sto lat! Sto lat! — zza głazów nagle wybiegli znajomi nastolatków.
Ktoś rozpalił jedną latarnię, a od niej zapaliła się reszta, rozświetlając okolicę. Dopiero teraz można było dostrzec dekoracje rozciągające się między drzewami i specjalnie przygotowanymi palikami.
— Najlepszego kochana! — pisnęła Lia, rzucając się na szyje Laari.
— Najlepszego — przyłączyła się Shani, uśmiechając się słabo. Czuła, że złota lwica jest na nią wkurzona.
Po złożeniu życzeń jubilatce wszyscy zajęli się sobą. Laari nadal stała na środku nie za bardzo wiedząc, co ma robić. Spojrzała pytająco na Furahę
— Jak ty to tak szybko zorganizowałeś? — spytała lwica, nie mogąc wyjść z podziwu. Owszem była zła, ale widząc, że impreza jest bardzo spokojna, zorganizowana i nikt za przeproszeniem nie drze mordy non stop, uspokoiła się.
— Ma się swoje sposoby... — zaśmiał się, puszczając jej oczko. — Mogę prosić panią do tańca?
Laari zachichotała i wystawiła łapę, a Furaha ujął ją swoją łapą. Wyszli na środek i zaczęli tańczyć w rytm spokojnej muzyki. Oprócz nich tańczyły tylko dwie pary i kilka pojedynczych lwic i lwów, więc szybko zwrócili na siebie uwagę. Wszyscy zaczęli się dyskretnie uśmiechać i szeptać do siebie. Para była tak zajęta sobą, że nawet tego nie dostrzegła.
— Przepraszamy za spóźnienie! Wszystkiego najlepszego Laari! — nagle na przyjęcie wkroczył Kishindo ze swoją bandą i kilkoma nastoletnimi lwicami, które w środowisku królewskich potomków uchodziły za plotkary.
Nowi goście nie tracąc czasu, zaczęli się bawić, robiąc przy tym niesamowity hałas.
Laari westchnęła głęboko, jej oczy zaszkliły się, myślała, że Furaha ją rozumie... Zaczęła przedzierać się przez tłum. Chciała jak najszybciej opuścić to miejsce. Po chwili biegu usiadła pod drzewem.
— Laari? Dlaczego uciekłaś? — książę, który cały czas biegł za lwicą, usiadł obok niej.
— Wiesz, dlaczego nie mówiłam ci o swoich urodzinach? Bo wiedziałam, że będziesz chciał zorganizować jakąś durną imprezę... — fuknęła Laari, nagle się podnosząc.
— Przecież zaprosiłem tylko najbliższych przyjaciół... — odparł książę.
— Kesho, Karim, Kishindo i inni to według ciebie moi przyjaciele?
— Sami się wprosili!... Serio Laari, wściekasz się o głupią imprezę? — Furaha nie wierzył, że lwice wyprowadziła z równowagi taka błahostka.
— Nie o imprezę, a o to, że masz gdzieś moje zdanie... Nie wiesz, a może nie chcesz wiedzieć, że nie lubię tego typu uroczystości. Nie lubię być w centrum uwagi, nie lubię bezmyślnego darcia się i skakania jak małpa... Myślałam, że zauważyłeś.
— Zrobiłem to, żeby udowodnić ci, że cię kocham — odparł Furaha, trochę zbity z tropu.
— Udowodnić mi czy sobie?... A może wszystkim? Żeby się popisać... Pokazać jakim super chłopakiem jesteś... Nie dostrzegasz tego, jak się różnimy?... Ty jesteś perfekcyjnym księciem, którego wszyscy uwielbiają, który może mieć każdą, a ja jestem przybłędą, z którą nikt się nie liczy...
Po policzkach lwicy spłynęły łzy. Odwróciła się i chciała odejść, ale Furaha złapał ją za łapę.
— To nie mogło się udać... przykro mi — szepnęła lwica, odchodząc.

Poranek... Nad ziemią wisiała gęsta mgła utrudniająca widoczność. Wśród niej krążyła Laari. Nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić. Nie mogła przecież tak po prostu wrócić na Cudowną Skałę. Nie żałowała wczorajszych słów, żałowała, że zrozumiała wszystko tak późno.
— Shani?... Nie śpisz? — złota lwica, dostrzegła księżniczkę, która tak jak ona snuła się po Cudownej Ziemi.
— Jakoś nie mogę... Cały czas myślę i... sama wiesz — odparła Shani, uśmiechając się słabo. — Ty i Furaha... zerwaliście?
— Tak szczerze to nie wiem... nie wiem, jak on to odebrał — Laari pochyliła głowę.
— A ty? Jak ty to odebrałaś? — drążyła księżniczka.
— Ale chyba tym nie jesteś taka przybita... Co się dzieje? — nastolatka szybko zmieniła temat.
— Jeśli... jeśli miałabyś zrobić coś, co zraniłoby bardzo bliską ci osobę, ale tobie dałoby szczęście... zrobiłabyś to? — spytała Shani, przypominając sobie wczorajszy wieczór.
Laari spojrzała na księżniczkę i zastanowiła się dłuższą chwilę.
— Zależy, jak bardzo by ją to zraniło... Shani?... Czy coś się dzieje? — odparła lwica, patrząc pytająco na przyjaciółkę.
— Nie, nie... tak w ogóle to muszę już iść... mam lekcję z dziadkiem — wyjąkała Shani, nie mogła znaleźć lepszej wymówki.
— Ściemniasz... — ucięła Laari. Księżniczka wzruszyła bezradnie ramionami i szybko odeszła, udając, że się spieszy.
Jeszcze pół godziny powłóczyła się po okolicy i udała się na miejsce lekcji. Anga stał już na jednej z wyższych wydm i wypatrywał księżniczki. Po woli wątpił, czy w ogóle się zjawi.
— Dziadku... najmocniej przepraszam! — sapnęła Shani, wdrapując się na wzniesienie.
— No dobrze... domyślasz się, co będziemy dzisiaj robić? — spytał Anga.
Księżniczka rozejrzała się po pustej okolicy i wbiła wzrok w dziadka. Po chwili pomachała przecząco głową.
— Ryk Przodków... Jest to dar od dawnych władców. Podczas gdy jego właściciel ryczy, oni ryczą z nim. Zazwyczaj posiada go drugie dziecko władców, od wielu pokoleń jest to...
— Lew... ale tym razem coś się popsuło — ucięła opryskliwie Shani.
— Dzisiaj się popiszesz — zaśmiał się Anga, widząc niechęć nastolatki. — Idź na ten głaz między tymi wydmami i ryknij.
— To tak można?... Nadużywać ryku? — zdziwiła się księżniczka.
— To tylko w celach ćwiczebnych — odparł były król
Shani wzruszyła ramionami i skoczyła z wydmy. Piasek, na który wylądowała, osunął się i poniósł ją pod sam głaz. Wskoczyła na niego i spojrzała niepewnie na dziadka. Lew skinął głową.
Księżniczka zamknęła oczy i skupiła się maksymalnie, nie czuła jednak nic. Po chwili zakręciło jej się w głowie. Zachwiała się, ale w ostatniej chwili złapała równowagę i nie spadła. Usiadła zrezygnowana i wbiła wzrok w ziemię.
Anga podszedł do niej i położył jej łapę na ramieniu. Zaczął cicho śpiewać.

(Niedosłowne tłumaczenie piosenki Hawk Nelson - Drops In the Ocean. Słowa są także w rytm tej piosenki. Wersja o zmienionej tonacji przerobiona jest przeze mnie)

Kocham Cię taką jaką jesteś, nie jaką musisz być

Proszę, podnieś swoją głowę i uwierz mi
Wstyd, który ogarnia Cię teraz, paraliżuje
Widok tego jak cierpisz, łamie mi serce

Jestem po Twojej stronie

Nie jestem przeciwko Tobie

Jeśli chcesz wiedzieć

Jak daleko sięga moja miłość
Jak głęboko, jak szeroko
Jeśli chcesz zobaczyć
Jak dużo dla mnie znaczysz
Kiedy odejdę, spójrz na jedną z gwiazd
Gdybyś mogła policzyć, ile razy powiedziałbym, że cię kocham
To więcej niż kropel w oceanie

Nie myśl, że mówię Ci, to co chcesz usłyszeć

Mimo że tego nie dostrzegasz, doceniam cię

Jestem po Twojej stronie
Nie jestem przeciwko Tobie
Jestem po Twojej stronie
Nie jestem przeciwko Tobie

Jeśli chcesz wiedzieć
Jak daleko sięga moja miłość
Jak głęboko, jak szeroko
Jeśli chcesz zobaczyć
Jak dużo dla mnie znaczysz
Kiedy odejdę, spójrz na jedną z gwiazd
Gdybyś mogła policzyć, ile razy powiedziałbym, że cię kocham
To więcej niż kropel w oceanie

Uwierz w siebie
To już czas, abyśmy zaczęli od nowa
Uwierz w siebie
To już czas, abyśmy zaczęli od nowa

Jeśli chcesz wiedzieć
Jak daleko sięga moja miłość
Jak głęboko, jak szeroko
Jeśli chcesz zobaczyć
Jak dużo dla mnie znaczysz
Kiedy odejdę, spójrz na jedną z gwizd
Gdybyś mogła policzyć, ile razy powiedziałbym, że cię kocham
To więcej niż kropel w oceanie

Bo jestem po Twojej stronie
Nie jestem przeciwko Tobie
Bo jestem po Twojej stronie
Nie jestem przeciwko Tobie
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemanko!
Cóż... rozdział miał być o wiele wcześniej, ale... w tygodniu nie mam czasu pisać, a w weekendy rządzą psy... -.-
Nie będę się rozpisywać... Wszelkie sprawy blogowe ogarnę jutro (odpiszę na komy itp.) a tymczasem pytania:
1.Co tak ciągnie Sherie do Klanu Węża?
2.Czy Laari i Furaha wciąż będą razem?

Chcę wam jeszcze powiedzieć, że równolegle z HV piszę drugą opowieść. Psim tropem do domu
W wyniku wypadku młoda border collie Maya traci to co dla psa najważniejsze - węch. Na domiar złego znajduje się setki kilometrów od swojego domu. Jest zdana tylko na siebie. Na jej drodze staje stary, opryskliwy owczarek belgijski imieniem Logan. Czy psy dadzą rade odnaleźć drogę powrotną, czy zdecydują się prowadzić życie włóczęg i cieszyć się wieczną wolnością?

Pozdrawiam!
~Shani

PS. Tak, scenka zarypana z Riverdale :P

niedziela, 14 października 2018

#82.Przesłuchanie

W poprzednim rozdziale: Wychodzi na jaw, że Sheria nie nocowała u Sefu. Nastolatka zawiera umowę z Kishindo, którego widziała w Klanie Węża podczas nielegalnych walk przy granicy, że oboje będą się kryć. Sheria zostaje zabrana do aresztu. Shani wyznaje Sawie, że rozważa odejście z drużyny, jednak po jego namowach postanawia nie podejmować pochopnie tej decyzji. 

Sheria zaraz po tym, jak z matką przybyła do siedziby gwardii została zamknięta w areszcie, jakoby nie zwiała. Mimo że Valentine była temu przeciwna nie mogła łamać prawa, którego sama kazała przestrzegać.
Nastolatka siedziała oparta o ścianę i zirytowanym, znudzonym wzrokiem patrzyła zza kraty. Kiedy do celi wszedł Askari, nawet się nie podniosła. Przed wejściem dostrzegła Valentine i Chakę.
— Byłaś wczoraj w nocy na granicy? — spytał strażnik, stając naprzeciwko młodej lwicy.
— Nie... całą noc byłam u Sefu. Ile razy mam powtarzać?... — odparła lwica, ale wiedziała, że została już dawno zdemaskowana. 
— Sefu twierdzi, że ostatni raz widział cię przed kolacją — oznajmił Askari, marszcząc brwi. 
Sheria pochyliła głowę. Wiedziała, że teraz już wszystko pójdzie z górki... Askari i rodzice byli tak naiwny. Niczym małe lwiątka. 
Lwica zacisnęła powieki i przygryzła dolną wargę. Wyglądało to, jakby powstrzymywała płacz.
— Ja i Kishindo... noc spędziliśmy razem — powiedziała lwica, spoglądając do rodziców. W jej oczach zakręciły się łzy.  — My... przyjaźnimy się, ale... nie chciałam, żeby ktoś o tym wiedział... Mieszkańcy zaczęliby gadać... Sefu... zostawiłby mnie... Proszę, nie mówcie mu!
Askari w milczeniu patrzył na młodą i po chwili wyszedł z celi.
— Ona mówi prawdę — szepnęła Valentine, konspiracyjnie nachylając się nad lwami.
— Mwzo! Przyprowadź mi tego całego Kishindo! — rozkazał Askari, kompletnie ignorując słowa królowej. — Bez konkretnych dowodów nie wypuszczę jej stąd, przepraszam Valentine —  po tych słowach strażnik wyszedł z jaskini. 

Lia wracała na Cudowną Skałę. Nadal myślała o Sawie i Shani, których przed paroma minutami widziała razem. Wiedziała, że księżniczka tylko przyjaźni się z Sawą... przecież nie brnęłaby w to dalej, wiedząc, że Lia czuje coś do niego... Jednak córka Iris nie do końca potrafiła określić, co czuje do Sawy, ale była o niego zazdrosna.
Nastolatka wyrwana z rozmyśleń głośną rozmową dostrzegła Shani i Laari. Lwice nie widziały jej, mimo że była bardzo blisko. Na tyle blisko, aby usłyszeć większość ich rozmowy.
— To ty masz jutro urodziny?! — krzyknęła zdziwiona Lia, przebijając się przez lwicę. 
— Lia?! Na Muhimu tylko nie ty... Spróbuj komuś powiedzieć! — warknęła wkurzona Laari. Bardzo nie chciała, aby ta informacja rozeszła się po sawannie, a szczególnie dotarła doszła do Furahy.
— Luzik, luzik. Zabiorę tę tajemnicę do grobu — szara lwica zaśmiała się nerwowo. 
— No ja mam nadzieje... Shani? — Laari spojrzała wymownie na księżniczkę.
— Przypilnuję jej — odparła Shani, poklepując Lie po ramieniu. Laari uśmiechnęła się pobłażliwie i odeszła.
— Dlaczego ona nie chce, aby ktoś się dowiedział? — spytała zaciekawiona Lia.
— Wiesz... są osoby, które nie szukają atencji — odparła złośliwie Shani.
— A może... urządzimy Laari przyjęcie niespodziankę? — zaproponowała szara lwica, z rozmarzeniem wyobrażając sobie dekoracje jak z bajki i dziką imprezę, na której tańczyłaby z nikim innym niż z Sawą.
— Myślę, że ostatnie czego ona by chciała to impreza urodzinowa... 
— Laari ma urodziny? — z krzaków wylazł Furaha, który od jakiegoś czasu przysłuchiwał się rozmowie.
— Tak... znaczy nie! Przesłyszało ci się... — Shani jeszcze przez chwile próbowała walczyć, jednak uznała, że to bez sensu. — Ona mnie zabije...
— No, no... Lia dobrze mówi! — powiedział książę, ignorując siostrę. — Trzeba zorganizować przyjęcie! 
— Nie sądzisz, że był powód, dla którego Laari sama nie powiedziała ci o swoich urodzinach? — odparła Shani, próbując jeszcze ratować sytuacje.
— Po prostu chciała mi jutro utrzeć nosa, że zapomniałem... Lia, szykuj dekoracje przy małym wodopoju. Mają być zjawiskowe!
— Robi się! — szara lwica, przytaknęła, z takim przejęciem jakby od tego zależało jego życie.
Shani westchnęła z bezradności. Wiedziała, że to nie może skończyć się dobrze.

Sefu z bezpiecznej odległości obserwował jaskinię, w której była zamknięta Sheria. Kiedy zauważył, że wszyscy wyszli na zewnątrz, zakradł się do środka.
— C-co tu robisz? — przelękła się Sheria, widząc nastolatka. 
— Myślałaś, że się nie dowiem? — fuknął biały lew. — Straże zgarnęły Kishindo podczas treningu. Spotykacie się potajemnie... ciekawe, prawda?
— Sefu... to nie tak!
— To jak?! Jeśli jest inaczej, to proszę, powiedz! — Sefu przeszył Sherie pogardliwym spojrzeniem i odsunął się od krat. — Wiedziałem...
— Nie, nie, nie! Sefu nie odchodź, wytłumaczę ci wszystko — Sheria złapała lwa za ramie i przyciągnęła bliżej krat. — Ale nie teraz... Nie chcę cię w to wciągać — w oczach nastolatki zakręciły się łzy.
Sefu nie ruszyło to ani trochę... a raczej udawał, że go nie rusza. Zrzucił łapę Sheri ze swojego ramienia i zaczął kierować się do wyjścia.
— Jeśli z nim jesteś szczęśliwsza... — zaczął lew, zatrzymując się przed wyjściem. — To życzę wam powodzenia.
—————————————————————————————————————————————————

Znowu nawaliłam, za co bardzo przepraszam... Nie chce już nic obiecywać, bo nie wiem jak się dalej potoczy.
Pisanie tego rozdziału szło mi jak krew z nosa. Właściwie to pisałam go fragmencikami zaczynając zupełnie od końca i sama jestem zdziwiona, że scenki są spójne xd

Pytania:
1.Czy dla Sefu i Sheri jest jeszcze jakaś szansa?
2.Dlaczego Laari ukrywała to, że ma urodziny?

Pozdrawiam!

PS. I jeszcze coś co nie ma nic wspólnego z postem. Polecam wam tą piosenkę Kygo - Stranger Things (ft. OneRepublic) Po prostu xd Jest zajebista i serdecznie polecam ♥

czwartek, 20 września 2018

#35.Bohater Tygodnia

Kolejnym trzydziestym piątym BT zostaje... Kweli, czyli drugi medyk na Cudownej Ziemi.

  • Kweli powstał tylko do jednego wątku z Sherią. Gdyby nie to, nigdy nie stworzyłabym go.
  • Jak widać szaman toleruje Sherię, w przeciwności do Matu. Na początku miało być odwrotnie.
  • Jego desing jest już kolejnym do którego nie przyłożyłam nawet paluszka. Mam nadzieje, że nikt mnie nie zabije.
Teraz się trochę rozpisze... Przepraszam za tą cisze. Szkoła mnie dobija. Nie umiem się zaaklimatyzować, nie umiem się wbić w ten rytm. Każdego dnia mam ochotę płakać... Myślałam o zawieszeniu bloga, jednak wciąż z tyłu głowy mam Walcz Doma! Tyle lat już to trzymasz i chcesz odpuścić pod koniec! Więc będę się starać do ostatniego czytelnika... Chyba jeszcze nigdy na blogu nie napisałam niczego tak poważnie i tak chaotycznie, więc może zakończmy.
Do napisania kochani! ♥
~Doma, Rocky i banda kudłaczy

niedziela, 29 lipca 2018

#81.Układ

W poprzednim rozdziale: Shani udaje się na pierwszą lekcję z Angą. Były król uświadamia księżniczce, że dobry strażnik nie powinien być zbyt pewny siebie, ale nie powinien też w siebie nie wierzyć. 
Sheria nie wraca na noc do domu. Twierdzi, że nocowała u Sefu. Tej samej nocy strażnicy dostrzegają niewielką lwicę krążącą przy granicy Klanu Węża. Valenitne postanawia udać się do Sefu, by potwierdzić alibi córki.

Valentine zatrzymała się przy progu jaskini rodziny Sefu. 
— Tatiana?! — zawołała, a po chwili na zewnątrz wyszła biała lwica o szarych oczach. Była wyraźnie zdziwiona wizytą królowej. — Witaj... chciałam się tylko spytać, czy Sheria dzisiaj u was nocowała?
— Nie... w ogóle to ostatnio coraz rzadziej ją widuje. Czy coś się stało? — Tatiana zmarszczyła podejrzliwie brwi.
— Nieee... nic się nie stało — odparła nieco zakłopotana Valentine. — Jest Sefu?
Odpowiedź nie była zadowalająca dla królowej. Nastolatek wyszedł rano. Val jednak nie mogła wrócić na Cudowną Skałę. Pewnie czekał tam na nią Askari, aby powiedzieć swoje słynne A nie mówiłem, Valentine? Moi strażnicy rozwiązywali takie sprawy, zanim jeszcze potrafiłaś mówić. Nie mogła... ale musiała.
Jak się spodziewała. Askari krążył wokół Cudownej Skały. Gdy dostrzegł królową, zaczął iść w jej kierunku.
— Nic nie mów Valentine. Złapałem tu przed chwilą Sefu... Nie nocowała u niego Sheria, a ostatni raz widział ją przed kolacją — powiedział strażnik. Jego głos był wyjątkowo poważny. — Muszę zabrać Sherie do aresztu. Nie jest księżniczką, takie są procedury.
Valentine otworzyła usta, by coś powiedzieć, lecz nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Westchnęła głęboko.
— Przyprowadzę ją do was. Mieszkańcy nie dadzą jej żyć, gdy zobaczą, że prowadzili ją strażnicy — odparła po chwili królowa i w milczeniu odeszła. Dopiero do niej dotarło, w co wmieszała się jej córka.

Trening Royal Teamu trwał w najlepsze. Drużyna podzieliła się na dwa dwuosobowe zespoły, a Hofu bronił. Obie drużyny musiały strzelić do tej samej bramki, co tylko brzmiało łatwo. Zespół złożony z Kesho i Hakima wygrywał. Shani i Sawa nie mogli się zgrać, ponieważ księżniczka myślami była zupełni gdzie indziej. Z rozmyśleń wyrwało ją mocne uderzenie piłki. Poczuła silny ból nosa, że aż pociemniało jej w oczach i padła na ziemię.
— Shani? — Sawa podbiegł do księżniczki. — Nic ci nie jest? Przepraszam.
— Zaraz mi przejdzie... — mruknęła tylko, pocierając lekko krwawiący nos. Nadal czuła promieniujący ból.
— Dobra chłopaki, koniec treningu! — zawołał lew, chcąc pomóc przyjaciółce wstać.
W momencie, kiedy Sawa wyciągnął do Shani łapę, Kesho przepychający się z Hofu pchnął go na młodego lwa. Nastolatek stracił równowagę i poleciał na Shani, stykając się z nią nosem. Na początku oboje się trochę zawstydzili.
pierwsze cieniowanie w gimpie ever >.<
    — Luzik... — zaśmiała się księżniczka, widząc dziwny wzrok Sawy. Lew uśmiechnął się i pomógł Shani wstać.
— Idziesz na Cudowną Skałę? Mogę cię odprowadzić. — zaproponował nastolatek. — Lia? Też idziesz? — spytał po chwili, widząc dziwną minę przyjaciółki księżniczki.
Shani przypomniała sobie, że całemu treningowi przyglądała się Lia. Odsunęła się od Sawy, a uśmiech znikł z jej twarzy. Szara lwica z początku miała zmarszczone brwi, jednak jej twarz się rozchmurzyła.
— Idźcie sami — odpowiedziała, uśmiechając się. Mimo że miała zamiar iść na Cudowną Skałę to nie w towarzystwie tej dwójki.
Sawa i Shani przez dłuższy czas milczeli. Oboje czuli wyczuli dziwne zachowanie Lii.
— Na boisku byłaś cały czas zamyślona — zauważył lew. Shani potrząsnęła głową i spojrzała na niego z wyszczerzonymi oczami. — Teraz też.
— Przepraszam... Byłam dzisiaj rano na lekcji z dziadkiem. Cały czas o tym myślę... Wydawało mi się, że to wszystko będzie takie proste — Shani przystanęła i pochyliła głowę. — Odchodzę z drużyny na to parę tygodni... może miesięcy.
— Dlaczego? — spytał Sawa, jednak Shani milczała. — Chcesz zostawić nas na lodzie dwa tygodnie przed mistrzostwami? Tak postępuje dobry kapitan? 
— Nie rozumiesz... Ty niczego nie rozumiesz! — odparła księżniczka, próbując odgonić od siebie poczucie winy. Zapadła krótka cisza. Sawa podszedł do Shani i pogładził jej ramię łapą.
— Jeśli dzieje się coś złego to wiesz, że mi możesz powiedzieć — powiedział, patrząc w oczy przyjaciółce.
— Zastanowię się jeszcze nad tym odejściem, ok? — odparła lwica. — Chodźmy... I ani słowa chłopakom, bo dopiero zacznie się marudzenie.
Sawa skinął głową i uśmiechnął się lekko. Wiedział, że odpowiedź Shani znaczy, że wybiła sobie z głowy ten cały pomysł z odejściem.

Sheria czuła, że strażnicy ją rozpoznali i najpewniej o wszystkim wiedzą już rodzice, a jej alibi z Sefu było bardzo słabe. Wolała więc nie kręcić się koło Cudownej Skały. Przechodząc koło boiska dostrzegła Kishindo. Szybko przyspieszyła kroku, nie chcąc zostać zauważona. Schowała się za skałkami. 
Tej nocy, kiedy gonili ją strażnicy i udało jej się przejść do Klanu Węża, widziała grupkę lwów w tym Kishindo. Sheria nie widziała dokładnie, ale chyba były to nielegalne walki. 
— Co tam robiłaś?! — białe cielsko przygniotło ją do głazu, podduszając.
— To samo pytanie mogę zadać tobie — mruknęła lwica. — Bierzesz udział w nielegalnych walkach, tak? Szkoda by było, gdyby się ktoś dowiedział.
— I tak ci nikt nie uwierzy... mam zapewnione alibi — zaśmiał się Kishindo.
— Askari zacznie węszyć, kiedy się dowie, a wtedy... całe to wasze genialne przedstawienie zostanie ujawnione — odparła Sheria, nawet nie ukrywając satysfakcji w głosie. 
— Co chcesz za milczenie? — spytał z niechęcią nastolatek.
— Zapewnij mi alibi... Powiedz, że tę noc spędziliśmy razem na Cudownej Ziemi. Jeśli będziesz mnie krył, ja będę kryła cię — zaproponowała lwica. 
— Zgoda — przytaknął Kishindo, nawet się nie zastanawiając.
— Kishindo! — zza skał z rykiem wybiegł Karim. Nie słyszał on rozmowy Sheri i Kisha, ale widział, jak oboje idą za skałki. — Wciągnąłeś ją w to? Zwariowałeś?! — warknął, łapiąc białego lwa za kark i odciągając go od wychowanicy królowej.
— Sama tam przyszła! Poza tym nie interesuj się... Przecież uważasz, że to wszystko głupi pomysł... — prychnął Kishindo.
— To mordobicie jest debilne, a co ważniejsze... nielegalne — odparł Karim, robiąc kilka kroków stronę białego lwa. Nastolatek cofnął się trochę przestraszony. — Jeśli w końcu was namierzą, nie licz na moją pomoc... ani chłopaków z drużyny. 
— Oni wezmą na siebie całą winę na moje skinięcie palcem — zaśmiał się Kishindo.
Karim nie wytrzymał i rzucił się na rówieśnika. Przygwoździł go do ziemi i zaczął dusić. Sheria w porę go odciągnęła. Kishowi zaczęło się już robić słabo.
— Przejmuję drużynę... Nie wylatujesz, bo nie mam zastępstwa, ale jeden przekręt i nie masz czego u nas szukać, rozumiesz? — wycedził czarny lew i odszedł. 
— Pamiętaj o umowie — przypomniała Sheria i także oddaliła się. 
Gdy tylko wyszła zza skały, ujrzała przybraną matkę kilkanaście metrów od siebie. Gdy królowa tylko ujrzała córkę, zaczęła szybkim krokiem iść w jej kierunku. Sheria wiedziała już, o co chodzi... Co innego chciałaby od niej Valentine?
— Pomożesz mi w czymś? — spytała Valentine z szerokim uśmiechem to jedyny pretekst, jaki wpadł jej do głowy. Sheria niepewnie skinęła głową. — To chodź!
Obie zaczęły iść w kierunku aresztu.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka!
Powiem szczerze, że rozdział dzisiaj jest tylko z dwóch powodów: przez tydzień u mnie lało i musiałam siedzieć w domu oraz mam kontuzjowanego psa xd
Wiecie... wakacje. Łażenie po wsi, dżogyng, oglądanie seriali, nagrywanie z Rabarbarkiem. Są rzeczy ważne i ważniejsze. xd
Powiem szczerze, że rozdział pisało mi się bardzo przyjemnie i bez dłuższych zawieszeń (pisany był kilka dni, po trochu i kończyłam pisać, bo musiałam, a nie bo nie miałam już weny)

Pytanka:
1.Czy ,,alibi'' Sheri przejdzie? Czy Kishindo w ogóle dotrzyma układu?
2.Czy Lia jest zazdrosna?
Pozdrawiam

Zapraszam na insta @rocky__paws #chamskareklamaxd 

czwartek, 19 lipca 2018

#34.Bohater Tygodnia

Zawaliłam na całej linii... wiem, przyznaje się. Przekładałam tego BT z dnia na dzień i obiecywałam, że będzie jutro, że po jutrze, że za tydzień. Mam nadzieje, że mnie nie zabijecie. Przepraszam.

Dzisiaj szybko... Bohaterem Tygodnia zostaje Muhimu!
  • Muhimu miał jednego syna.
  • Jego syn ustanowił święto po śmierci swojego ojca na jego cześć. 
Nie mam pomysłu na więcej, a chce w końcu dodać, bo mnie zabijecie. Lubię Muhimu, bo to w końcu bóg bogów na tym blogu xd
Pozdrawiam!

Ps.Pewnie wszyscy myśleli, że będzie z base Muffiego. Bum! xd



niedziela, 1 lipca 2018

#80.Lekcja pierwsza

Anga trącił nosem śpiącą Shani. Lwica otworzyła oczy i nieprzytomnym wzrokiem spojrzała na dziadka. Chwilę zajęło jej zorientowanie, o co chodzi i przypomnienie sobie o porannej lekcji. Ociężale dźwignęła się na łapach i podążyła za byłym królem. Gdy tylko przekroczyła próg jaskini, wschodzące słońce oświetliło jej twarz delikatnym szkarłatnym światłem. Młoda lwica po chwili marszu przystanęła zauroczona widokiem wschodzącego słońca. Dlaczego zawsze zachód słońca jest tak wychwalany? Przecież to od wschodu wszystko się zaczęło... Pomyślała i upomniana przez Angę ruszyła przed siebie. Nim udało jej się dogonić lwa, ten siedział już na wzgórzu, wpatrzony we wschodzące słońce.
Minęło kilka minut. Biały lew nadal siedział, podziwiając widok i co jakiś czas głośno wzdychając. Na jego pysku można było dostrzec delikatny uśmiech.
— Więc? — szepnęła Shani, znudzona bezczynnym siedzeniem. — Jaka jest lekcja numer jeden?
— Powiedz mi... jaki powinien być dobry strażnik? — odparł Anga, nawet nie odrywając wzroku od widoku wschodzącego słońca.
Shani przygryzła wargę i zastanowiła się chwilę.
— Pewny siebie... odważny, skłonny do poświęceń... wierny.... waleczny... cierpliwy i... — królewska córka, zamilkła nagle i skierowała wzrok na lekko przyrumienione światłem słonecznym niebo nad sobą. Usiłowała znaleźć jeszcze jakieś cechy.
— A czy znajdujesz, którąś z tych cech u siebie? — spytał Anga, spoglądając tajemniczo na wnuczkę.
— Hmmm... Jestem... jestem... Hmmm... No dobra. Nie jestem taka!... Zrozumiałam, okey? — fuknęła Shani, odwracając się i odchodząc parę kroków. Anga dźwignął się na łapy i podszedł do wnuczki. — Naprawdę sądzisz, że jestem aż tak beznadziejna?
— Przecież od trzech minut nie odezwałem się ani słowem... — biały lew westchnął ciężko. — Dobry strażnik przede wszystkim powinien znać swoje możliwości... Nie powinien nie dostrzegać swoich zalet, ale przede wszystkim nie powinien przeceniać swoich umiejętności... Skoro poprzednio szło ci tak opornie, to teraz powiedz jakie cechy wykluczają cię z bycia gwardzistą?
Shani przełknęła ślinę trochę zbita z tropu i po chwili zastanowienia niepewnie zaczęła mówić.
— Nie jestem cierpliwa?... Czasami nie jestem pewna siebie i łatwo wyprowadzić mnie z równowagi... No i oczywiście predyspozycje fizyczne.... Jestem chora i mało wytrzymała — powiedziała królewska córka, a jej ton z każdym słowem stawał się coraz bardziej ironiczny. Chciała jeszcze coś dodać, ale Anga zaczął mówić.
— To już wiesz, co będziemy robić na następnych lekcjach. Pojutrze przy Piaskach po śniadaniu, dobrze? — odparł biały lew i wstał. — Nie zapomnij o śniadaniu — dodał były król, widząc, że Shani nie chce jeszcze wracać na Cudowną Skałę.
Młoda lwica była oszołomiona tym, że to już koniec lekcji. Sądziła, że będzie to trzy godzinny wykład. Zerknęła, jak daleko jest już dziadek. Lew uśmiechnął się do wnuczki, na co ona odpowiedziała wymuszonym uśmiechem. Gdy Anga oddalił się, Shani odwróciła się w stronę wschodzącego słońca i położyła głowę na łapach. Przez dłuższy czas patrzyła w dal, rozmyślając. Nie wiedziała, czy dzisiejsza lekcja miała na celu uświadomienie jej, jak daleko jest od tego, co chce osiągnąć... czy po prostu pokazanie jej, że nigdy nie będzie w stanie stać się godną Ryku Przodków.
Shani wstała, twardo stawiając łapy na wilgotnej ziemi. Wzięła głęboki wdech i zmarszczyła brwi. Uśmiechnęła się lekko i wolnym krokiem ruszyła w stronę Cudownej Skały. 

Dopiero co skończyło się śniadanie, a resztki zwierzyny zostały uprzątnięte z jaskini. Królowa niespokojnie krążyła przy wejściu do królewskiej jaskini, co chwilę zerkając na sawannę. Kiedy na horyzoncie ujrzała swoją młodszą córkę, przystanęła i po chwili wolnym krokiem ruszyła przed Cudowną Skałę.
— Nie wróciłaś na noc... — powiedziała karcąco Valentine.
— Byłam u Sefu. Gadaliśmy i zasnęłam — odparła opryskliwie Sheria. — Uznałam, że lepiej będzie mi zjeść śniadanie z jego rodziną.
— Następnym razem powiadamiaj mnie, kiedy będziesz spać poza domem. Martwiłam się — westchnęła biała lwica, chcąc, chociaż dotknąć ramienia córki. Sheria jednak gwałtownie się odsunęła, mierząc matkę piorunującym spojrzeniem. Po chwili bez słowa odeszła w swoją stronę.Valentine miała ochotę skrzyczeć młodą, lecz natychmiast opanowała emocje, kiedy zobaczyła Askariego i Chakę idących w jej stronę. 
Lwy stanęły przed nią i spojrzały na siebie porozumiewawczo. 
— Ktoś w nocy krążył przy granicy Klanu Węża. — oznajmił lwi strażnik. — Strażnicy widzieli sylwetkę.
— Lew? — spytała królowa, domyślając się, że mógł to być szpieg. Askari pomachał głową.
— Lwica, niewielka... miała ciemne futro. Dobrze znała teren, szybko uciekła strażnikom.
— Dlaczego nas nie obudziliście? Ustaliliśmy przecież, że w takich sytuacjach macie podnosić alarm! To mógł być szpieg, a wy ją tak po prostu puściliście! — fuknęła Valentine, uderzając łapą o ziemię.
— Valentine, chodzi właśnie o to, że... to była Sheria — wtrącił się Chaka.
— Co ona miałaby robić w nocy na granicy? Skąd w ogóle taki pomysł? — oburzyła się królowa.
— Jeden ze strażników podczas pościgu widział ją bardzo blisko. Dałby sobie łapę uciąć, że była to Sheria.
— Przecież ona... nocowała u Sefu — Val, choć z początku nie przyjmowała tej informacji w ogóle, zorientowała się, że jest to wysoce prawdopodobne. 
— Wasza wysokość ma pewność? — spytał Askari, pozbawiając królową wszelkich argumentów. Valentine milczała dłuższą chwilę.
— Matka Sefu... Jeśli Sheria spędziła u niego całą noc, z pewnością o tym wiedziała — odparła lwica, kierując się w stronę jaskini rodziny Sefu.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka!
Wiem, rozdział jest baardzo długi, no ale chciałam coś w końcu opublikować. Nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć... Pamiętacie o projekcie 62? Startuje właśnie dzisiaj! 


Pytanka:
1.Czy na granicy faktycznie była Sheria?
2.W jakim celu miałaby się tam wybrać?

Pozdrawiam <3

PS.Niedługo pojawi się pewna ankieta dotycząca piosenki, więc obserwujcie lewą kolumnę ^^

niedziela, 24 czerwca 2018

#33.Bohater Tygodnia

Hejka! Dzisiaj trochę spóźniony Bohater Tygodnia, ponieważ poprzednio pojawił się tylko jeden głos. Zwycięzce wybrałam ja, bo... wszystkie głosy były różne, a więc wygrywa... Adui!
  • W koncepcji miała mieć szpiega na Cudownej Ziemi - Juana, ponieważ doszły ją słuchy, że Anga chce zająć jej tereny. 
  • Dawno nic o niej nie było, więc może odświeżmy sobie jej historię? Adui została osierocona podczas wojny w Zakazanej Ziemi. Znalazła się w Klanie Okrutnych, gdzie zakochał się w niej młody książę - Shetan. Pobrali się, a krótko po tym na świat przyszedł Lunar. Shetan zaczął szkolić syna na przyszłego króla i zaczął obsesyjnie bać się o swoją pozycję. Adui ponownie urodziła, tym razem córeczkę - Salti. Shetan odebrał jej pozycję królowej, a za przeciwstawnie wygnał ją z królestwa. Adui dotarła na Zakazaną Ziemię. Szamanka odkryła, że jest z rodu Kifo, co za tym idzie jest prawowitą dziedziczką tronu.
  • Adui umarła na przełomie sezonu I-II. 
Osobiście nie przepadam za Adui. Znaczy... nie to, że jej nie lubię, ale... to jest jedna z tych postaci, które mega zepsułam. Jej charakter... ona właściwie nie ma charakteru. Raz jest do potęgi zła, potem troskliwa... Pozdrawiam młodszą mnie -.-

❣️Chamska kryptoreklama❣️
Zapraszam was na Sforę Psów Wolności! To mój nowy blog stadny, ponieważ dawno nie bawiłam się w takie rzeczy i chcę do tego choć na chwilę wrócić.
https://sfora-wolnosci.blogspot.com/

niedziela, 10 czerwca 2018

#32.Bohater Tygodnia

Pierwszym Bohaterem Tygodnia po baaardzo długiej przerwie zostaje... Sefu!
  • Sefu miał mieć heterochromię. Jedno jego oko miało być takie jak teraz, a drugie czerwone. 
  • Sefu był wyśmiewany przez rówieśników, ponieważ był bardzo wrażliwy i uważano go za mazgaja. Jednak to się zmieniło.
  • A tu bobo Sefu na specjalne życzenie!
  • W koncepcji jego życie było bardzo krótkie... jednak teraz pożyje sobie dłużej. Chyba *podły uśmieszek*
Nie mam już pomysłu, a muszę jeszcze szybko z Żulem wyjść, wiec... to by było na tyle! Ja Sefcia lubię i szanuję, ponieważ jest on jedynym powodem, dla którego Shani żyje. Sheria by ją już dawno zamordowała.

Jeszcze takie małe info: Od wtorku do soboty jestem w Karpaczu, więc rozdział będzie za 2 tygodnie.
Pozdrawiam!

PS.Czy tylko mi przestały przychodzić powiadomienia o komentarzach na maila? Przez to ciągle muszę sprawdzać na bloggerze i mnie to już wkurza ;-;

czwartek, 31 maja 2018

#79.Problem rozwiązany

Lekcje Shani miały odbywać się co trzy dni po godzinie. Matu liczyła, że młoda księżniczka do czasu pierwszego spotkania ochłonie i postanowi przyjść. Tak się nie stało za pierwszym razem, potem za drugim... i za następnymi także. Shani puszczała koło uszu gderaniny starej szamanki. Nie miała zamiaru szkolić się na mordercę. Bezsilna Matu musiała zainterweniować do pary królewskiej.
— Tu nie chodzi tylko o przepowiednie. A poza tym Ryk w niedoświadczonych łapach to nie przelewki! — Matu uniosła głos, niespokojnie drepcząc przed Valentine i Chaką.
— Po pierwsze usiądź i uspokój się, a po drugie mamy świadomość wszystkiego. Tylko jak mamy ją zmusić do chodzenia na lekcje?... Chyba nie zaniosę jej siłą do twojej jaskini i nie zamknę tam — odparła królowa.
— A może wypadałoby, wasza wysokość — ucięła Matu. Anga, który dotychczas niezauważony stał kilka metrów dalej, prychnął, zwracając na siebie uwagę.
— Ty tak serio Matu? - wtrącił się Anga. — Jeśli Shani nie chce się uczyć, to możesz nawet nad nią stać i gadać zdrów, a nic nie wyniesie z twoich lekcji.
— A więc co proponujesz wasza wysokość? — spytała wyraźnie urażona medyczka, unosząc brwi. 
Były król przygryzł wargę i chwilę się zastanowił.
— Ja ją będę uczył - odrzekł wreszcie, tonem jakby wynalazł lek na jakieś nieuleczalne schorzenie. — W końcu jako drugi syn króla, musiałem wysłuchiwać o Ryku i całkiem dużo wiem... No i w razie czego mogę podpytać naszej kochanej Matu, prawda?
Chaka i Valentine spojrzeli na siebie, a potem na zakłopotaną medyczkę i Angę.
— Wątpię, aby się zgodziła. Ma do ciebie słabość, ale... nie zapominajmy, że Shani jest dosyć uparta — odparła Valentine trochę zmieszana.
— Mogę się założyć, że nawet nie będę się musiał wysilać — Anga uniósł dumnie głowę i posłał córce tajemniczy uśmieszek. Valentine pokiwała głową z politowaniem. — A więc, gdzie przebywa nasza księżniczka? — spytał i zaraz po usłyszeniu odpowiedzi ruszył przed siebie, nie chcąc tracić czasu.
Po chwili marszu były król dostrzegł swoją wnuczkę. Shani leżała na kamieniu łapami podpierając głowę i oglądała trening swojej drużyny. Młoda lwica była zamyślona, jednak nie na tyle, żeby nie zauważyć zbliżającego się dziadka. Jej twarz dotychczas obojętna przybrała zirytowany grymas.   
— Zapewne przysłali cię tu rodzice i ta starucha, myśląc, że tobie ulegnę... Daruj sobie, szkoda śliny. Nie będę chodzić na lekcje... zabijania... Chłopaki! Dołączam! — fuknęła Shani i podniosła się.
Anga wziął głęboki wdech. Do prawdy nie wiedział, jak wychował Valentine na tak rozsądną lwicę, uprzednio jej nie zabijając, skoro wszyscy mówią, że Shani to jej odbicie w lustrze.
—  Shani! Proszę! — wycedził, starając się nie podnosić głosu.
Księżniczka posłusznie się odwróciła i wbiła w niego pytające spojrzenie. Szanowała Angę... no na pewno bardziej niż Matu. Nie bez przyczyn stary lew był opiekunem jej drużyny.
— Shani... - powtórzył dziadek księżniczki już opanowanym głosem. Lwica opuściła głowę, nie mogła wytrzymać miażdżącego spojrzenia byłego władcy. — Będę cię uczył jak panować nad Rykiem... a nie jak mordować tłumy, rzucając im się do gardeł — zaśmiał się Anga. Shani podniosła głowę, nie do końca zrozumiała to, co powiedział lew.
— Będziesz?... Co? — księżniczka uniosła pytająco brwi.
— No tak! Matu zgodziła się, że to ja będę cię szkolił! — Anga spodziewał się nagłego wybuchu ekscytacji, czy czegoś w tym rodzaju, jednak młoda lwica w ciszy skinęła głową. —Nie cieszysz się?
— Czuję się postawiona pod ścianą... bo nie mogę odmówić — Shani niepewnie uśmiechnęła się do dziadka. — Możesz mnie nawet uczyć mordowania tłumów! — zaśmiała się księżniczka i rzuciła na szyję Andze.
— Szeregowa baczność! Jutro o wschodzie słońca na wzgórzu przy małych skałkach pierwsza lekcja! Spocznij! — oboje zaśmiali się i po chwili odeszli w swoje strony.
Shani zgodziła się, ponieważ nie chciała urazić dziadka... Pokładał w niej duże nadzieje. Czuła to i nie chciała go zawieść.


Laari czekała pod Cudowną Skałą, aż Furaha skończy lekcje z ojcem. Książę nie mógł się skupić, kiedy pod Skałą widział swoją przyjaciółkę. Ciągle był w nią wpatrzony i ukradkiem machał do niej. Chaka westchnął głośno, a Furaha przestraszony przerzucił na niego wzrok.                 
— Słucham! — wykrzyknął z triumfem, widząc poirytowany wyraz twarzy ojca.
— Każdego słówka, co? — odparł pobłażliwie lew. — No już! Idź do niej!... I tak już niczego się dzisiaj nie nauczysz.
Furasze nie trzeba było drugi raz powtarzać. Pognał na dół i nawet nie czekając, na przyjaciółkę zaczął iść przez sawannę. Złota lwica szybko go wyprzedziła i otarła się o jego bok. Oboje przyspieszyli i zniknęli z pola widzenia Chaki. 
Król uśmiechnął się. Czuł, że nie musi się już bać, że nie doczeka się kandydatki na przyszłą królową.
Nastolatkowie zatrzymali się na pobliskim pagórku. Furaha rzucił się w głęboką trawę i westchnął głęboko. Laari usiadła obok i zaśmiała się cicho.
— Czym cię dzisiaj męczył ojciec? — spytała, udając, że ogromnie ją to interesuje. Książę otworzył jedno oko i spojrzał na lwicę. Zamyślił się chwilę. 
— Mówił, o dawnych władcach i ich osiągnięciach... prawie każdy z nich dokonał czegoś wyjątkowego i... i trochę mnie to przeraża — odparł Furaha, podrywając się na łapy. Jego pysk przybrał smutny grymas. Laari natychmiast to zauważyła i zrobiło jej się szkoda księcia. 
— Będziesz wspaniałym królem! — szepnęła i przytuliła nastolatka. Gdy usłyszała, że ktoś się zbliża, speszona odsunęła się, na co dziwił się Furaha. 
— O co chodzi? — spytał książę, nie rozumiejąc zachowania lwicy.
— Wśród lwic w naszym wieku... tych, co to tylko siedzą na skałkach i plotkują, krąży informacja, że spotykam się z tobą, bo chcę się ustawić w życiu, a sieroty nikt nie będzie chciał...  — odparła Laari, a jej głos znowu stał się drwiący jak zawsze. 
— Od kiedy przejmujesz się opinią innych? — westchnął Furaha.
— A dlaczego ty przejmujesz się, że nie będziesz dobrym królem?... No właśnie, masz odpowiedź... — fuknęła lwica. — Wszystkie moje działania są postrzegane jako próba wychylenia się z szeregu...
— Nie możesz im po prostu zrobić na złość i mieć pod ogonem wszystkie te ploteczki?... No, chyba że to prawda — głos księcia nagle stał się poważny. 
Oboje patrzyli na siebie osłupieni, po chwili zaczęli chichotać. Furaha objął Laari i pocałował w czoło.  

Po skończonym treningu Shani chciała jak najszybciej się ulotnić. Przebywanie w towarzystwie Hakimu i Kesho bardzo ją krępowało, a obecność ich obu w tym samym czasie niemal ją paraliżowała. Wszyscy zaczęli się rozchodzić, więc Shani szybko się pożegnała i szybkim krokiem zaczęła odchodzić.
— Shani? — Kesho w ostatniej chwili zatrzymał księżniczkę, łapiąc ją za bark. Jego głos był dziwnie stłumiony i delikatny. — Możemy pogadać? — spytał, spoglądając, jak reszta drużyny odchodzi. 
— Nie widzę potrzeby — mruknęła Shani, nawet się nie odwracając. 
— Zachowujemy się jak dzieciaki... — Kesho okrążył księżniczkę i stanął przed nią. 
Shani podniosła wzrok i westchnęła cicho. 
— Przepraszam, że cię uraziłam... wtedy — odparła, zabierając łapę lwa ze swojego ramiona. 
— Jesteś na mnie wkurzona, tak? Masz prawo... a teraz daj się przeprosić! — Kesho zrobił błagalną minę, która wydała się Shani wyjątkowo żałosna. — Shani... nie jestem takim smarkaczem, jak ci się wydaje!... To było głupie, nieprzemyślane... uległem chwili. Zrozum... proszę — nastolatek kontynuował, widząc, że księżniczka jest niewzruszona.
— Nie przepraszaj... nie jestem zła. Raczej wstyd mi... za moje zachowanie — Shani odezwała się w końcu, jednak nie tego oczekiwał Kesho.
— Czyli... między nami wszystko okey? — spytał speszony lew. Shani, która zaczęła odchodzić, odwróciła głowę.
— Oczywiście - szepnęła lwica, uśmiechając się delikatnie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Heloł!
Nie sądziłam, że dwie piosenki (które i tak na siłę interpretuje po swojemu >.<) potrafią mnie tak zmotywować do pisania... i podpowiedzieć mi cały wątek z postacią, której tak bardzo potrzebowałam, a nie umiałam jej użyć... Anguś nauczycielem Shani! Mam już pomysł na kilka niezłych scen!... Kocham ten wątek całą swoją lewą komorą serca <333
Miałam dodać jeszcze dodać akapit z Kirą, ale jakoś beznadziejnie wychodził mi ten fragment, więc dałam Laari i Furahę (którzy mieli być w następnym rozdziale) a Kirę dam w nexcie.

PYTANIA:
1.Czy Shani będzie chętnie uczęszczać na lekcje z Angą, czy zrezygnuje po pierwszej?
2.Czy Kesho nadal będzie zalecał się do Shani?

PS.Chciałabym stworzyć coś gdzie bym mogła sobie z wami pogadać itp. bo czuje, że fandom (a raczej ten mój skrawek internetu) umiera, a ja się od niego oddalam. Myślałam o grupie na G+, ale tam nikt nie wchodzi, grupa na Fb lub messie... wątpię, że ktoś by chciał podać swoje konto (ja mam dwa jakby ktoś chciał to śmiało podam fandomowe) Macie jakieś pomysły?

PS2.Jako że na lekcji polskiego mieliśmy o formatowaniu tekstu... Trochę mi się otworzyły oczy... Dosyć już rządów łączników w dialogach! Robienia akapitów spacją! Cz to formatowanie wygląda dobrze?... Bo średnio się znam xd (I że niby z lekcji polskiego nie można nic wynieść!)

PS3.Ostanio sobie przeglądałam ciekawostki o imieniu Shani... Czy ten opis w niektórych momentach nie jest o niej? xd
To już koniec! Pozdrawiam!
Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony