piątek, 3 grudnia 2021

#90.Jedna z gwiazd - 3 sezon ost.

Śmierć Angi bardzo zjednoczyła zrozpaczonych, ale i przestraszonych cudownoziemców. Sprawca zbiegł, a wojnę było czuć w powietrzu. Sheria nie była już postrzegana jako niegroźna nastolatka, a wyrachowana manipulantka. Pozostawało pytanie Kiedy? a nie Czy? znajdzie podobnych do siebie i wróci, dokończyć to co zaczęła. Nikt jednak nie znał prawdziwej wersji zdarzeń, a Shani bała się, że na jaw mogą wyjść jej decyzje popełnione w emocjach. Cały ten strach i napięcie nie przeszkodziło jednak w uczczeniu pamięci byłego króla. Na jego pogrzeb przybyli wszyscy mieszkańcy Cudownej Ziemi, a także władcy innych królestw, będący dobrymi przyjaciółmi króla. 
Shani patrzyła, jak ciało jej dziadka przysypuje ziemia. Wszyscy wokół płakali. Ona nie potrafiła już uronić nawet łzy. Przez ostatnie godziny tylko płakała i płakała, teraz nie miała już siły. Czuła ogromną pustkę. Tak jakby wszystkie emocje ją opuściły. 
Kiedy ciało króla zostało całkowicie zakryte, a zgromadzeni zaczęli rzucać na grób kwiaty, Shani odeszła. Szła przed siebie ze wzrokiem wbitym w ziemie. Zmierzała w miejsce, w którym zakończył się żywot jej dziadka. W myślach cały czas przewijały jej się wspomnienia. Pierwsza lekcja, ten niesamowity moment na szczycie góry, jego ostatnie spojrzenie... To wszystko teraz ogromnie bolało.
Księżniczka podeszła do krawędzi wąwozu. Ziemia przed nią lekko się osunęła, a kilka kamyczków spadło na dno wąwozu. Oddech Shani nagle przyspieszył, a do oczu ponownie napłynęły łzy. Jej wzrok skierowany był teraz dokładnie w miejsce, w którym jeszcze kilka godzin temu leżało ciało króla. Miała teraz w głowie wiele myśli, w tym tą jedną. Najgłośniejszą.
— Chyba nie chcesz tego zrobić? — lwica usłyszała za sobą znajomy głos. Odwróciła się i padła w ramiona Angi, płacząc. 

(Przetłumaczony tekst Truce z drobnymi zmianami)

Teraz gdy dzień chyli się ku końcowi
Słońce zajdzie i zabierze twój żal 

Żyj dalej, żyj dalej dla mnie
Ja odszedłem, ale twoje życie trwa
Więc proszę walcz dalej

Wiem, że teraz jest ci źle
Mam nadzieje, że posłuchasz mnie

Żyj dalej, żyj dalej dla mnie
Ja odszedłem, ale twoje życie jeszcze trwa
Więc proszę walcz dalej...

Anga otarł łzy z policzka księżniczki, okrążył wnuczkę i znikną w mroku. Shani czuła jeszcze większe rozdarcie niż wcześniej. Spojrzała na nocne niebo. Przypomniały jej się słowa dziadka Kiedy odejdę, spójrz na jedną z gwiazd. Na samo wspomnienie w jej oczach ponownie pojawiły się łzy. Anga mówił, że będzie z księżniczką zawsze i wszędzie. 
Wierzyła mu na słowo. 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Za kilka dni wyjaśnię, co dalej z blogiem c;

#89.Twój duch jest ze mną

Większość z was na pewno wpadła w ekscytację, widząc nowy rozdział. No trochę się rozczarujecie :')

Wstawianie o świcie. Shani kochała to, a jednocześnie nienawidziła. Kochała widok wschodzącego słońca i zimne poranne powietrze, ale była strasznym śpiochem. Dzisiaj jednak nie miała wyboru. Razem z dziadkiem wyruszała w podróż. Nie znała żadnych szczegółów, wiedziała jedynie, że idą daleko. 
Oboje po cichu wykradli się z jaskini. Wszystkie potrzebne rzeczy były uszykowane już wczoraj, tak więc posilili się, wrzucili tobołki na grzbiety i ruszyli w drogę. 
— Powiesz wreszcie, gdzie idziemy? — spytała zniecierpliwiona Shani, kiedy przekraczali granicę.
— Wysoko — odparł lew, uśmiechając się tajemniczo. 
Shani pokiwała głową z dezaprobatą. Anga jedynie zaśmiał się i gwałtownie przyspieszył. Księżniczka prychnęła wyraźnie zdenerwowana i dogoniła dziadka.
Droga mijała bardzo szybko. Krok za krokiem, godzina za godziną, kilometr za kilometrem. Anga i Shani dyskutowali na wszystkie możliwe tematy. Lwica nie chciała robić żadnych postojów, była zbyt ciekawa tego, co chciał jej pokazać dziadek i chciała tam dotrzeć jak najszybciej. 
— Za tą górką jest nasz cel — oznajmił Anga. Shani niewiele myśląc, zaczęła pędzić przed siebie.
Po chwili oczom księżniczki ukazały się imponujące góry. Shani pierwszy raz w życiu miała przed sobą taki widok. Była nim tak zauroczona, że chciałaby tu zostać na zawsze.
— Czasem przychodziłem tu z ojcem i bratem. Zawsze prześcigaliśmy się na tamten mały szczyt. Oczywiście Hasira zawsze wygrywał. Raz udało mi się go dogonić... To był ostatni raz, kiedy byłem tu z nim — Anga zawiesił wzrok na jednym ze szczytów. W głowie słyszał śmiech dwóch małych lwiątek sprzed lat.
— Hasira... znaczy wujek ukazał mi się w dzieciństwie... Ale już nigdy więcej... Czy to znaczy, że jest moim duchowym przewodnikiem?
— A jak ty uważasz? — król odpowiedział pytaniem na pytanie.
— Szczerze mówiąc... Wole żywych niż duchy — zaśmiała się Shani.
— Pradawni są nam bardzo potrzebni. Pomagają nam, podnoszą na duchu, a czasem potrafią wpłynąć na nas do takiego stopnia, że czujemy się niezwyciężeni.
— W takim razie ty jesteś moim duchowym przewodnikiem — odparła Shani, posyłając dziadkowi uśmiech.
— A ty chyba moim — zaśmiał się Anga.

Następnie Anga i Shani odśpiewują piosenkę napisaną pod melodie Skillet-Brave, ale mam tylko jedną zwrotkę, która jakby to ująć dupy nie urywa. Księżniczka dowiaduje się dużo o istocie Duchowych Przewodników, a Anga obiecuje jej wsparcie, nawet kiedy go zabraknie. Wracają na Cudowną Ziemię.
W nocy Anga zostaje obudzony przez wykradającą się z jaskini Sherię. Odczekuje chwilę i udaje się za nią. Lwica zmierza w kierunku granicy Klanu Węża, kiedy przechodzi przez usyp z kamieni na drugą stronę kanionu, były król postanawia wyjść z ukrycia. Między bohaterami dochodzi do kłótni. Sheria znając przepowiednie o tym, że pogrąży rodzinę królewską woli odejść sama. Zapewnia, że nie ma złych zamiarów, mimo że rozważała takie opcje. Anga gwarantuje jej, że póki on żyje, nikomu nie stanie się żadna krzywda i będzie ją chronił. Lwica ze złości uderza łapą o podłożę. Kamienie zaczynają się staczać. Sheria zdąża wskoczyć na stabilny grunt, Anga zawiesza się łapami o krawędź kanionu. Lwica rzuca się do pomocy, jednak nie jest w stanie wciągnąć byłego króla, który po chwili spada na kamienie na dnie kanionu. Sheria sparaliżowana strachem chwilę patrzy na leżące ciało i przerażona zaczyna biec w stronę Klanu Węża. Przytomnieje, postanawia zawrócić i wezwać pomoc.
Shani jakieś dziwne przeczucie nie pozwala spać. Dostrzega brak dziadka w jaskini i natychmiast ją opuszcza. Już prawie świta, więc postanawia go poszukać. Zderza się z roztrzęsioną Sherią, która opowiada jej wszystko. Shani każe jej biec po medyka, a sama bez zastanowienia pędzi w stronę granicy.

Shani zbiegła w dół klifu. Ciało Angi było zupełnie bezwładne i zakrwawione. Lwica przewróciła go na bok. Żył.
— Spokojnie zaraz będzie pomoc... Ratunku! Tutaj! — księżniczka poderwała się, chcąc pobiec na górę, wskazać miejsce pomocy. 
— Nie odchodź — Anga ostatkiem sił chwycił wnuczkę za łapę. Shani chwilę nie wiedziała co robić, ale posłusznie usiadła koło lwa i objęła go łapami. — To wszystko już na nic, zostań tu ze mną.
— Nie mów tak! Zaraz ktoś przyjdzie, pomoże ci...
Shani zaczęła płakać, nie była w stanie wydusić z siebie już żadnego słowa. Cała dygotała i ledwie oddychała z przerażenia. 
— Znienawidzisz mnie, za to co teraz powiem, ale... może dzięki temu to wszystko nie będzie dla ciebie aż tak bolesne... wiedząc jakim dupkiem bylem. W dniu, w którym się narodziłaś, pradawni wyszeptali twoje imię... Shani, czyli niezwykła. Długo nie mogłem cię rozgryźć. Nie widziałem niezwykłości, tylko słabą, niepewną siebie lwiczkę... Lwiczkę, która niedługo później zawstydziła mnie. Dojrzałaś, zmieniłaś się... Lekcje z tobą... Rozświetliłaś życie głupiego starca i pokazałaś mi, jak bardzo się co do ciebie myli. Przepraszam cię za wszystko... 
— Dziadku przestań, to nie koniec, pomoc już idzie — gdy to mówiła, uścisk łapy Angi na jej łapie nagle zaczął się rozluźniać. Księżniczka wiedziała, co to znaczy. Wtuliła się mocniej w ciało dziadka i zaczęła jeszcze mocniej płakać. 
— Shani?! Matu jest już na górze, jeszcze chwila — Sheria niepewnie zbliżyła się do siostry. 
Shani siedziała chwilę w ciszy z pochyloną głową, przełykając łzy.
— Ty to zrobiłaś... To twoja wina — szepnęła, wypuszczając z objęcia ciało króla. Głowę miała nadal opuszczoną. 

Shani podrywa się nagle i uderza Sherię w pysk. Brązowa lwica przyjmuje to z godnością i próbuje się wytłumaczyć, jednak ponownie dostaje cios od siostry. W tym czasie Matu i strażnicy zabierają ciało króla na górę, zostawiając lwice same. Shani w imieniu swoich rodziców skazuje Sherie na wygnanie. 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na usprawiedliwienie powiem, że ja też jestem zawiedziona. 
Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony