piątek, 29 listopada 2019

#87.W ukryciu

W poprzednich rozdziałach: Sheria śledzi Kishindo w drodze na nielegalne walki za granica Klanu Weża. Oboje zostają schwytani przez straże. Królewska wychowanica odmawia zeznań. Mistrzostwa na Cudownej Ziemi dobiegają końca, zwyciężają lwioziemcy.

Minęły cztery doby od aresztowania Sherii. Askari nadal nie ustalił żadnych realnych zarzutów poza tym, że wychowanica królowej znalazła się za granicą, co przecież nie było karalne. Zgodnie z kodeksem Cudownej Ziemi lwica powinna zostać wypuszczona albo w wypadku wątpliwości królowa, która wcześniej nie miała prawa zwolnić więźnia, bo była z nim w bliskich stosunkach, powinna zdecydować teraz o jego losie, uzasadniając swoją decyzję. Wybór Valentine zszokował wszystkich, nawet samą Sherie, która uważała, że jej przybrana matka jest w nią ślepo zapatrzona. Królowa kazała ponowić śledztwo i przesłuchiwać Sherię non stop, do skutku.
Cała sytuacja mocno odbiła się na Shani. Lwica czuła swoją winę w przemianie Sherii, miała wyrzuty sumienia, że nie robiła nic w tym kierunku.
— Dobry wieczór Shani! — przywitał się Sawa. Zaśmiał się, widząc, jak księżniczka podskakuje ze strachu. — Długo tu siedzisz? Jest już późno.
— Ehhh straciłam poczucie czasu, zaraz się zbieram — odparła lwica, na chwilę odrywając wzrok od tafli wody, w której idealnie odbijał się księżyc.
— Mogę się przysiąść? — spytał lew, a w odpowiedzi Shani skinęła głową. Nastała niezręczna cisza. — Co cię gryzie? I nie mów, że nic, bo przecież widzę. Od kilku dni izolujesz się od wszystkich... Chodzi o Sherię?
Shani znowu oderwała wzrok od wody i spojrzała na Sawę. W głowie ciągle powtarzała sobie Tylko się nie rozbecz. Tylko się nie rozbecz. Westchnęła głęboko, próbując się uspokoić.
— Wszyscy zawsze uważali mnie za tą lepszą siostrę, lepiej ustawioną, bardziej lubianą, ale tak naprawdę po prostu każdych chciał bardziej opluć i upodlić Sherię...— zaczęła księżniczka. — Czuję się jakbym żyła w jednym wielkim kłamstwie... — ciągnęła, a z każdym słowem jej głos coraz bardziej drżał, a oczy coraz bardziej się szkliły. Sawa nie wiedząc co zrobić, szybko przygarnął do siebie Shani i mocno przytulił.
— Przepraszam, że zawracam ci głowę — szepnęła Shani, pociągając nosem. Spojrzała w oczy Sawy i mimowolnie się uśmiechnęła. Lew odwzajemnił ten gest. Na tę chwilę oboje czekali bardzo długo. Shani wiedziała jak w tym momencie rani Lie... ale nie mogła się już dłużej opierać. Ich usta złączyły się w pocałunku.
Shani oparła czoło o czoło lwa. Czuła szybkie bicie swojego serca oraz serca Sawy. Nie potrafiła określić, co teraz czuła. Pierwszy raz doświadczała tego uczucia. Oboje zaczęli cicho chichotać, widząc nawzajem swoje skrępowane miny.
— Co powiesz na oglądanie gwiazd z moją skromną osobą? — zaproponował Sawa, uśmiechając się. Shani skinęła głową.
Zaczęli iść w kierunku pobliskiego pagórka. Shani czuła się, jakby Matu dała jej całą mieszankę ziół, które trzyma w swojej jaskini. Usiedli na wzniesieniu obok siebie i zadarli głowy do góry.
— Szczerze? Na początku naszej znajomości strasznie mnie denerwowałaś — zaśmiał się Sawa.
— Nie myśl, że z tobą było inaczej — odparła Shani i oboje zaczęli się śmiać.
— A jak to właściwie było z tobą i Hakimu, bo słyszałem wiele ciekawych historii? — pytanie Sawy, speszyło Shani. Lwica na chwilę zamilkła.
— No cóż... Może na początku czułam coś do niego... Może dlatego, że był moim jedynym wsparciem, jedynym przyjacielem. Potem coś się zepsuło... A ty? Nigdy mi się z niczego nie zwierzałeś, a ja gadam jak na przesłuchaniu.
— Ja?... Nigdy do nikogo nic nie czułem, dobrze wiesz, że byłabyś pierwszą osobą, której bym o tym powiedział.
Księżniczka i Sawa jeszcze przez dłuższy czas oglądali gwiazdy. Oboje zaczynali się robić trochę śpiący, w końcu był środek nocy i nawet w najlepszym towarzystwie organizm domagał się odpoczynku. Sawa chciał odprowadzić Shani na Cudowną Skałę, ale ta uparła się, że nikt nie powinien ich zobaczyć razem. Tak więc ona odprowadziła lwa.
Shani uśmiechnęła się do Sawy. Lew odwzajemnił gest i wszedł do rodzinnej jaskini, ale księżniczka nadal stała, szczerząc się jak głupia i patrząc na miejsce, w którym przed momentem stał. Dopiero po chwili radosnym krokiem zaczęła zmierzać w kierunku Cudownej Skały. Postanowiła przespać się w Głównej Jaskini. Pomieszczenie to nieczęsto gościło pomiędzy swoimi ścianami królową, a księżniczka wiedziała, że jeśli obudzi teraz matkę, to będzie mieć szlaban do końca życia. Shani położyła się na zimnej posadzce, nie minęła minuta, a już pochrapywała.
— Shani! — głos Angi rozniósł się po całym pustym pomieszczeniu. Księżniczka aż podskoczyła ze strachu, kompletnie się rozbudzając. — Zapomniałaś o dzisiejszej lekcji?
Lwica cofnęła się pamięcią do przedwczoraj, próbując przypomnieć sobie to, co mówił Anga. Faktycznie, zapowiadał lekcje o wschodzie słońca. Pusta Jaskinia Główna mówiła jej tylko jedno-zaspała, a dziadek czekał na nią i się nie doczekał.
Shani czując wyraźną złość Angi, szybko wstała i podreptała za nim. Słońce dopiero co wzeszło i stykało się jeszcze z horyzontem, a lwice dopiero rozdzielały się na polowanie.
— Tak bardzo pochłonęło cię włóczenie się po nocy z tym Sawą, że zapomniałaś o dzisiejszej lekcji? — głos Angi był bardzo oschły. Lew nigdy nie mówił do Shani takim tonem.
— Przepraszam bardzo, śledzisz mnie? — w młodej księżniczce aż się zagotowało. Nie przez same słowa, a przez ton głosu dziadka.
— Nie tym tonem. Wiesz, że nie możesz sobie pozwolić na emocjonalne rozchwiania, a ten chłopak szybko cię zrani.
— Ty w ogóle znasz Sawę? Możesz go nie oceniać? — takie subtelne zagrania Angi, doprowadzały Shani do szału.
— Nie zawsze wszystko jest takie, jak oczekujemy. Życie by było zbyt piękne.
— A więc jaka jest dzisiejsza lekcja? Dowiem się, czy będziesz mi robić wywody? — pytała księżniczka poddenerwowanym tonem.
— To była lekcja. Zobacz, jak zareagowałaś na kilka moich uwag. Musisz nauczyć się panować nad emocjami. Kiedy trzeba tłumić je, nie dawać im przejąć nad sobą kontroli. Nie uciekać od wszystkich, gdy nie potrafisz ich poskromić. Oczywiście odcięcie się od wszystkiego na jakiś czas i poukładanie sobie wszystkiego jest nam potrzebne, ale nie bezustannie. A teraz leć do tego całego Sawy. Pojutrze nie będzie lekcji, ale przyjdź do mnie po południu. Mam dla ciebie niespodziankę. — Anga uśmiechnął się do wnuczki.
Shani odwzajemniła gest i pośpiesznie się pożegnała. Chciała szybko odszukać Sawę. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła silną potrzebę zobaczenia lwa.
— Sawa! — krzyknęła uradowana, prawie nie wpadając na lwa.
— Spokojnie Shani, nie tak agresywnie — zaśmiał się nastolatek. — I jak tam wykład od mamy za tak późny powrót?
— Nie widziałam się z nią, ale dziadek nas widział wczoraj. Raczej się nie wygada — odparła księżniczka. — Możemy porozmawiać?
— A co właśnie robimy? — Sawa zaśmiał się nerwowo. Nie wiedział czemu, ale gdy tylko usłyszał, te słowa przeszły go ciarki.
— Ale w... bardziej ustronnym miejscu. Wczorajsze wzgórze? — zaproponowała Shani. Lew bez słowa skinął głową i udał się za księżniczką. Gdy doszli na miejsce, usiedli naprzeciwko siebie.
— Czy ty... traktujesz wczorajsze zupełnie poważnie? — spytała Shani.
— Tak, a ty? — rzekł przeciągle Sawa.
— Oczywiście, że tak, ale... Lia pod żadnym pozorem nie może się o nas dowiedzieć. Zabiłaby mnie, ciebie, a potem siebie. Nie chce jej zranić — odparła księżniczka.
— Możesz wyjaśnić, bo chyba nie rozumiem.
— Mówiłam ci już, że Lia od dzieciństwa bardzo, bardzo cię lubi. Boje się, że jeśli dowie się o nas, to bardzo ją zranię, obrazi się na mnie... chociaż obrażenie byłoby najlepszą opcją. Sam wiesz, jaka jest Lia — wyjaśniła Shani.
— Ale to chyba nie jej sprawa z kim jestem, musi zaakceptować to, że jej plany nie wypalą... Jak sobie wyobrażasz jak żyć w ukryciu? A poza tym co z Leo? — zapytał lew.
— Leo... oni nawet na mistrzostwach udawali, że siebie nie widzą. To była tylko przygoda. Proszę cię, trzymajmy to w tajemnicy... tylko póki czegoś nie wymyślę... A teraz muszę się zmywać, bo mama mnie zabije, jak nie będę na śniadaniu. Pogadamy później — lwica pocałowała Sawe w policzek na pożegnanie. — Ale obiecasz mi, że na jakiś czas zachowasz to w tajemnicy?
Lew kiwał głową na boki, zastanawiając się, ale w ostateczności przytaknął i uśmiechnął się. Księżniczka zadowolona zaczęła biec w stronę Cudownej Skały.
Sawa zaśmiał się pod nosem. Sam nie wierzył w to, co się dzieje, ciągle miał wrażenie, że to tylko piękny sen, z którego się zaraz obudzi. Lew powoli podniósł się na łapy, ale nagle zakręciło mu się w głowie. Sawa zachwiał się i upadł na ziemie. Przed jego oczami przeleciały dziwne obrazy. Zacisnął powieki, próbując pozbyć się dziwnych wizji z głowy. Po chwili wszystko wróciło do normy. Lew odetchnął z ulgą, dostrzegając, że Shani jest już bardzo daleko i niczego nie widziała. Takie ataki zdarzały się Sawie coraz częściej, do tego dochodziły bardzo dziwne sny. To wszystko było na tyle osobliwe, że lew nie chciał się nikomu ujawnić. 

Mijały kolejne godziny przesłuchań Sherii. Valentine miała już wszystkiego dosyć i kazała zwolnić córkę z aresztu. Lwica po odzyskaniu wolności pierwsze co zrobiła to odszukała Sefu. Para od razu wpadła sobie w ramiona, ale po tym, jak Sheria zaczęła, opowiadać o swoich planach doszło do kłótni.
Sheria przechadzała się po Cudownej Ziemi, próbując wymyślić jakiś plan B. Lwica darzyła uczuciem Sefu, ale w tym momencie potrzebowała jakiejkolwiek jednostki, która by ją poparła, swojego pierwszego sprzymierzeńca. 
Jej wzrok przyciągnął młody bury lew. Najmłodszy członek królewskiego rodu, Zuberi Cody, wnuk nieżyjącej już siostry samego byłego króla Angi. Kociak w ostatnim czasie bardzo wydoroślał, szczerze mówiąc, ciężko było uwierzyć, że jest on dużo młodszy od królewskich potomków. Jego grzywka była już dosyć znaczna, a postura bardzo imponująca. Sheria pamiętała, że Zuberi zawsze był typem buntowniczego dziecka. Nie miała nic do stracenia, ruszyła na łowy.
— Zuuuubi! Witaj kochany kuzynku! — przywitała się słodkim głosikiem.
— Jesteśmy rodziną?! — wzdrygnął się lwiak.
— A czy musimy być rodziną, żeby mieć ze sobą dobre stosunki? No właśnie! Poza tym, gdybyś nie był moim kuzynkiem, nie mogłabym ci powiedzieć o czymś ważnym.
— O czym? — oczy kociaka aż zabłyszczały z ciekawości.
— Nikomu nie powiesz? Słowo?... Będę rządzić Klanem Węża... Już niedługo. A ty... możesz być moim prywatnym doradcą albo nawet królem... Ale... — mówiła Sheria, a jej ton był tak delikatny i przekonujący jakby mówiła do małego dziecka.
— Ale?
Sheria uśmiechnęła się chytrze i zaczęła objaśniać wszystko swojemu kochanemu ''kuzynkowi''.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka!
Czuje się jak wattpadowa aŁtOrEcZkA, która mimo że wie jakie gówno popełniła to i tak je publikuje i potem płacze jakie to beznadziejne ojej. Więc może po prostu się zamknę?
Miałam w planach skończyć w wakacje ten sezon, ale powaliły mnie trzy rzeczy: wakacyjna praca, nagła choroba mojego pyśka (boleria, do tej pory mam rekonwalescenta na głowie) i znajomi, którzy ciągle nie dawali mi się nacieszyć siedzeniem w domu... No tak, jest październik listopad prawie grudzień, a ja gadam o wakacjach. No cóż, pisałam ten rozdział pół roku XD Już bez marudzenia, sezon III prawdopodobnie zakończę do końca roku, a sezon IV będzie meega krótki (max.5 rozdziałów). HV powolutku zmierza ku końcowi, więc proszę was o głos w ankiecie umieszczonej w lewej kolumnie!
Obrazek do rozdziału to przerobiona klatka z TLG. Nie oglądałam żadnego odcinka od końca pierwszego sezonu, ale ta scena mnie kompletnie rozczuliła. Dawno nie przerabiałam (ekhem kradłam) żadnego obrazka i poczułam się jak za starych czasów XD
Tak bardzo nienawidzę siebie i tego bloga, że nawet sobie tego nie wyobrażacie.

PYTANIA:

1.Co planuje Sheria?
2.Czym spowodowane są ataki Sawy?
3.Jakie konsekwencje mogłyby wyniknąć z wyjścia na jaw związku Shani i Sawy?
4.Jaką niespodziankę szykuje Anga?

Pozdrawiam was pyśki! ~Fryjok


PS.Przepraszam was za poziom tego rozdziału, ale tak oddaliłam się od tego bloga, że ostatnio za ch000a nie mogłam sobie przypomnieć jak ma na imię ojciec Lii i kim do kufy jest Salti XD
Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony