sobota, 31 grudnia 2016

2016 rok w piguce!

Jak po tytule można wywnioskować dziś podsumujemy sobie miniony rok...no chyba można już tak powiedzieć.

Wyświetlenia
W tym roku stuknął mi rekord życia, czyli 30 tyś wyświetleń, teraz jest ich 33 686.

Komentarze
W tej chwili mam ich 599 =)

Obserwatorzy
Ich też mam osobisty rekord, bo aż 17!

Posty
Postów opublikowałam 70!

Kilka kluczowych rzeczy
1.W tym roku Historia Valentine skończyła w wakacje rok i jest najduższym blogiem "opowiadaniowym" jaki prowadziłam.
2.Zaczęliśmy sezon 2.
3.Wprowadzenie dzieci głównych bohaterów, którzy byli przygotowani już sporo czasu.
4.Dnia 4 grudnia była rekordowa liczba wyświetleń-476

No i to wszystko!Życzę wam wszystkiego najlepszego w nowym roku!

Ps.Rozdziału, ani bohatera tygodnia dziś nie będzie ze względu na nagłą awarię mojego kompa, a na telefonie pisze tak, że ludzie uciekajcie! xd

niedziela, 25 grudnia 2016

Rozwiązenie Konkursu

Nadeszła wiekopomna chwila ogłoszenia wyników konkursu z okazji 30 tyś wyświetleń...no tak 3 tysiące wyświetleń temu ogłosiłam mini konkursik...wiem to było dawno, ale ostatnio nawet rozdziału nie mogłam spokojnie napisać.

Więc pierwsze miejsce zajmuje.........................Mambo!!!!!Zdobyła max punktów czyli 10.To ja już szykuje się na te dziesięć obszernych komów w nagrodę, bo czytam twój blog!Dyplomik z Karimem leci do ciebie!Nie jestem artystą xd *3*
Blogger!Kocham cię!Jakość (*)
Drugie miejsce z 9 punktami zajmuje................Mrs.Alice! Pięć komentarzy na bloga i dyplomik z ulubioną postacią. :)



(tu jutro(chyba)będzie dyplom)


Trzecie miejsce tylko o punkt gorsze od drugiego należy do............Rysi Samosi!Gratuluje.To dyplom dla ciebie.


                                                         (tu jutro(chyba)będzie dyplom)


Rozwiązanie: 
1.Jak mają na imię Wielcy Władcy i który patronuje nad którym królestwem?-Muhimu, patronuje nad Cudowną Ziemią.Nawet obchodzi się święto.Kifo nad Kryształową Ziemią(Zakazaną), wspomniała o nim Adui.Trzeci to Msitu, patronujący nad Rajską Ziemią.Wszystko było podane na tacy na końcu postu #24.Sporo osób miało problemy, ale wiem.To było trochę trudne.2.Dlaczego Valentine została królową, zamiast Iris?-Wybrali ją Dawni Władcy, mówi o tym Anga podczas koronacji.Tu niektórzy pisali, że od zawsze była następczynią, ale nie!
3.Ile rozdziałów ma pierwszy sezon Historii Valentine?-40, to  każdy wiedział.
4.Na co chora jest Shani?-Kiedy sie zdenerwuje lub za bardzo zmęczy może dostać ataku duszności.Tu wszyscy wiedzieli.
5. ''Po chwili naszym oczom ukazał się krąg strażników, a w środku wyczerpana Ashera.'' Z jakiego rozdziału pochodzi to zdanie?-#47, to też było storunkowo proste.
6.Kim jest Kweli?-Uczeń Matu.Tu też nie ma co tłumaczyć, jest nawet w zadładce Bohaterowie
7.Czyim synem jest Kishindo?(chodzi mi tu o jednego rodzica)-Chezo, tu nieliczni mieli dobrze.Trzeba było być naprawdę bystrym.W rozdziale #48 pada ''-Rusz się trochę co!-warknął Kishindo, czyli syn Chezo'' i tylko tu o tym można się dowiedzieć.
8.Dlaczego stosunki Klanu Okrutnych i Cudownej Ziemi się pogorszyły?-Rzekomy atak Valentine na Lunara.Tu wszyscy wiedzieli.
9.Kto wymówił zdanie '' On zginął podczas jednego z wezwań, ich gwardia była potężna.'' i 

w jakim rozdziale?-Chaka w rozdziale #18.Na to pytanie odpowiedziały tylko dwie osoby.

Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku!

sobota, 24 grudnia 2016

#2.Bohater Tygodnia!+Świąteczne życzenia

Bohaterem Tygodnia tym razem zostaje Furaha z 5 głosami. Mam o nim mało ciekawostek, bo nie jest zbyt obszerną postacią.

Furaha miał mieć brązowe oczy i pomarańczowy nos.
W pierwszych planach miał podobnie jak siostra przewodzić drużynie piłkarskiej i rywalizować z nią.
Jest jedyny z królewskiego rodzeństwa, który dogaduje się z Karimem.
Niezbyt dogaduje się z ojcem, czego nie widać w rozdziałach.
Moja opinia-Lubię go, ale nie powinien na siłę próbować zaimponować rodzicom.(staram się oceniać jak czytelnik, ale znając tą postać na wylot)

Dzisiaj Bohater Tygodnia odchodzi trochę na drugi plan, może to przez to, że o tej postaci nie mam za dużo ciekawostek, a może bo są święta? W tym szczególnym dniu chce wam życzyć przede wszystkim szczęścia, bo to najważniejsze w życiu. Zdrowia i spokoju. Żebyście spędzili te święta z bliskimi w miłości. Blogerom tysięcy czytelników, a uczniom piątek i szóstek! Spełnienia najskrytszych marzeń oraz wieeeeeele weny! Pamiętajcie, prezenty nie są najważniejsze to tylko miły dodatek!
Pozdrawiam was cieplutko kochani! ❤

piątek, 23 grudnia 2016

#55.Wypadek.

-Musiałam się poświecić za królestwo-zaśmiała się Iris-No, ale mamy dla was wspaniałą wiadomość. Wszystkie złe historie o Klanie Okrutnych tracą sens. Teraz to po prostu Klan Kiburiego.
-Kibura Psychola!-szepnęła Valentine-Tak się nie robi! To było naprawdę dziwne! Chwila...dlaczego wy jeszcze nie śpicie?
Dzieciaki spojrzały po sobie i pędem pobiegły na swoje miejsca do spania. Noc mijała strasznie wolno. Była pełnia i niektórym to dawało się we znaki. Pośród nieszczęśników był Karim i Shani. Młody siedział pod Cudowną Skałą w bezpiecznej odległości, obserwując leżącą na brzegu wodopoju kuzynkę. Rysowała coś pazurem na mokrym piachu. Podniosła turkusowe oczy świecące w ciemności i spojrzała na kuzyna. Czarny odwrócił wzrok. Nie mógł pozbierać myśli. Nie wiedział co ma myśleć o poleceniu Kishindo. W jednej sekundzie miał ochotę doskoczyć do księżniczki i pozbyć się problemu, a w następnej zdawał sobie sprawę, że stanie się wtedy jak swój dziadek-Shetan. Wyrwał się z zamyślenia i łypnął w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była Shani. Poczuł zimny dotyk na plecach, aż zadrżał. To Shani przejechała mu po kręgosłupie mokrym jeszcze ogonem.
-Ja...mam nadzieje, że kiedyś mnie polubisz...i będzie tak jak, gdy byliśmy mali-uśmiechnęła się uroczo i wróciła do jaskini.
Karim tylko cicho prychnął z niechęcią i po chwili też wszedł do jaskini.

Jak tylko słońce wstało, Sawa przyszedł w odwiedziny do rodziny królewskiej. Konkretnie do Shani. Chciał jej złożyć ciekawą propozycję. Dokładnie była to propozycja spotkania dziś po południu przy dużym wodopoju. Mała zgodziła się, a Lia miała powód do dręczenia kochanej kuzynki.
-Randka? Jak randka?-wypierała Shani.
-Jesteś naprawdę taka ślepa? Nie widzisz, że on cię zaprosił na randkę!-powtórzyła już chyba setny raz Lia.
-Lecz się na łapy, na głowę już za późno!-prychnęła księżniczka, zeskakując z półki skalnej.
Ruszyła cwałem do przodu przez wysoką trawę, a kuzynka nieusilnie próbowała ją dogonić.
-Sportowca nie...-urwała beżowa zderzając się z kimś-...dogonisz-dokończyła szczerząc ząbki do lwiatka.
-Cześć Sha!-wyjąkał w końcu Kesho odrywając wzrok od pięknych ocząt rówieśniczki.
-Cześć...-przekręciła oczami-Lia, w końcu uraczyłaś nas swoją obecnością. Od jutra trenuje z tobą biegi!
-Bla, bla, bla! Ja z tobą pływać!-zaśmiała się szara.
-Ehem! Shani...bo ja...ten, masz dzisiaj czas po południu?
-Przykro mi, akurat idę ćwiczyć...zamknij się Li...ćwiczyć z Sawą.
-Szkoda-pomarańczowy wbił wzrok w ziemię.
-To my już pójdziemy...pa! Odpoczywaj na jutrzejszy mecz!
Lwiczki pobiegły przed siebie śmiejąc się.Lia co chwile kopała jakieś kamyczki w stronę księżniczki z nadzieją, że ta się wywróci, a ona sama zapunktuje.Liderka drużyny jednak nie miała zamiaru się poddać.Beztroskę Shani zburzyło wspomnienie o Sheri.Co prawda gadała z nią, ale zawsze wyczuwała dziwną atmosferę.Coś wisiało w powietrzu.Mała zwolniła, na co zdziwiła się szara.
-Co jest?-spytała Li 
-Sheria...kurde, ja nie wiem czy mam wygrać ten jutrzejszy mecz czy to spartolić!
-Ona ci po prostu zazdrości.Pokarz Karimowi jakim jest ćwokiem!
-Masz racje, ja jutro...-spojrzała z błyskiem w oku na przyjaciółkę
-Co zrobisz?
-Wygram!Za wszelką cenę!
-Dlaczego?
-By pokazać wszystkim, że mylili się co do mnie!
-Dla kogo?-spytała Lia
Shani zmieszana spojrzała na szarą.
-Dla ciebie!-zaśmiała się przytulając lwiczkę
-No dobra.Koniec czułości, trzeba cie jakoś na tą randkę ustroić!
-Spadaj Liacz!-warknęła zniechęcona
-W sumie...to ja serio spadam, bo mama mówiła, że chce ze mną pogadać!Pa!
Beżowa pożegnała się i pobiegła w kierunku wzgórza gdzie często przebywają lwiątka.Jej smutny grymas spowodowany zamyśleniem od razu dostrzegł Furaha.Przebił się przez kolegów i podbiegł do siostry.
-Coś nie tak?-spytał
-Nie...zamyśliłam się po prostu-uśmiechnęła się
-Jak tam spotkanie z Sawą?
-Idę tam dopiero za pół godziny i nie próbuj mnie szpiegować!
-Hmm...Nawet o tym nie pomyślałem!-młody w zamyśleniu zaczesał niewielką grzywkę-Właściwie to chce z tobą pogadać.
-A co robimy?-zaśmiała się
-Asz no...ale tak poważnie!Chodzi o pewną lwiczkę...Laari-zaczął
-Mój brachol w końcu ma dziewczynę!-rzuciła mu się w objęcia
-Nie!Ona mieszka na Ziemi Hien...jest sierotą, wykorzystują ją i biją.Ojciec mi nie wierzy.Musze tam iść.Tylko ty musisz wcisnąć kit rodzicom, bo nie będzie mnie długo!
-Co?Oszalałeś?Do hien...nie puszczę cię tam samego.Też idę.
-To ty oszalałaś!Jeszcze dostaniesz ataku!
-Albo ja...albo nigdzie się nie wybierasz!
-Ale!
-Furu, to nie są żarty.Nie chce cię mieć na sumieniu.
Koledzy zaczęli wołać księcia.Spojrzał poddenerwowany na siostrę.Tysiąc myśli na sekundę...sekundę , która dłużyła się niczym godziny.W końcu kiwną głową, a potem szybko pobiegł do lewków.

Shani wolnym krokiem dotarła do wodopoju gdzie miała spotkać się z Sawą.Przyszła dużo wcześniej.Wokół było zupełnie pusto.No nic...usiadła skrawku ziemi wysuniętym wgłąb wodopoju.Spojrzała na swoje odbicie.
-Serio...randka.Lia lecz się-szepnęła uśmiechając się sama do ciebie
Zaczęła nucić sobie pod nosem. Zawsze dodawało jej to pewności siebie. Wzięła wdech by znowu zacząć śpiewać, lecz zdążyła wydobyć z siebie tylko dziwny skrzek.
-Chyba minęłaś się z powołaniem!-zawołał sprawca fałszu
-Co?Ja po prostu...to było tak dla...no...nie umiem śpiewać.
-Umiesz, umiesz.W ogóle to cześć!-odparł
-Hej!Gdzie masz piłkę?-spytała 
-A po co nam?-przekręcił głową
-Po co?Do ćwiczenia!-oburzyła się
-Nie zaprosiłem cię, żeby ćwiczyć...no może tak, ale pływanie!
-Nie!
-Co się tak wystraszyłaś?Wiem, że boisz się wody, ale ze mną ci nic nie grozi.
-Na pewno?Wiesz...dziwnie się czuje kiedy się tak podejrzanie uśmiechasz...czy ty?Nie!
Lewek złapał mała za łapkę i skoczył do wody.Shani mimo, że byłą trzymana przez brązowego i nie tonęła przerażona szarpała się i piszczała.
-Mała!Spokojnie!Nie szarp się!-zaśmiał się Sawa
-Na brzeg!-pisnęła
Brązowy zrezygnowany dopłyną do ''pomostu''.Beżowa przerażona wspięła się na niego i zaczęła głęboko oddychać.Cała ociekała wodą, a jej sierść nie wyglądała już tak efektownie.
-Nie rób tak więcej!-krzyknęła oddzielając każde słowo, by dotarło to do rówieśnika-Nigdy!
Sawa zrobił głupią smutną minę.Cofną się o krok i wpadł do wody.Zanurkował aż do samego dna.Shani zaczęło wodzić nosem próbując dostrzec lwiaka.Na nic.Światło odbijało się tak, że widziała tylko swoje odbicie.W pewnej chwili za bardzo się wychyliła i chlupła do wody.Od razu spadła na samo dno uderzając głową w kamień.Zemdlała otwierając pyszczek, a woda zaczęła wlewać się jej do płuc.Sawa zauważył bezwładnie pływające ciało towarzyszki.Przerażony rzucił się do ratunku.Wyciągną ją i położył na piaszczystym brzegu.Była nieprzytomna i nie oddychała, a na jej głowie był ogromny guz.
-Matu!-pierwsze co mu przyszło do głowy-Ale ona...nie ma czasu.
Brązowy lewek łapkami zaczął uciskać klatkę piersiowa księżniczki, która po kilku minutach wypluła wodę i zaczęła oddychać.Spojrzała na niego nieobecnymi oczami i znowu straciła przytomność.Sawa wziął małą na plecy i w miarę możliwości szybko pobiegł do Matu.

Kilka godzin potem Shani była już w domu.Od czasu wypadku obudziła się tylko na kilka minut i nie do końca była świadoma co się dzieje.Według zaleceń medyczki mała powinna poleżeć dwa-trzy dni, by odzyskać siły.Wszyscy byli przerażeni całą sytuacją...wszyscy z wyjątkiem Karima.Problem rozwiązał się sam.Sawa nie mógł uspokoić się na chodź by sekundę.Wiedział, że cała wina spoczywa na nim i tylko na nim.Przez jego nieuwagę księżniczka być może będzie mogła tylko pomarzyć o wszystkim co kocha.Drużyna była tak samo załamana...jutro muszą oddać mesz walkowerem.

--------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam panie i panowie! *Doma, statystycznie 99,9% osób czytających cię to jednak panie* Mam nadzieje, że wam się podoba!Komentujcie! #żebranieokomy.Myśle, że rozdział się udał.
1.Czy będą jakieś konsekwencje zdrowotne wypadku i czy Shani wyzdrowieje?
2.Jak myślisz, drużyna księżniczki wystartuje w eliminacjach?
3.Czy dobrym pomysłem jest iść na Ziemie Hien?Lwiątka to zrobią?

Pozdrawiam ^^

sobota, 17 grudnia 2016

#1.Bohater Tygodnia!

Bohaterem Tygodnia zostaje.....Shani!Miała cztery głosy!Więc zaczynamy!

Shani to postać pierwszoplanowa sezonu II.Jest córką Chaki i Val, co za tym idzie księżniczką Cudownej Ziemi.Drugą w kolejce do tronu.Teraz kilka szybkich faktów:
  • Shani na początku miała mieć na imię Lily.Imię to wydało mi się...popularne i proste?Kiedy w słowniku zobaczyłam Shani, to po prostu się zakochałam
  • Jej początkowy wygląd był taki.Lecz wydał mi się zbyt prosty.Miała ona być wzorcowym kanonem piękna.Ostatecznie dwa dni przed wprowadzeniem postaci postanowiłam użyć desingu Amani ze starego bloga.   --->
  • Shani panicznie boi się wody.
  • W pierwszym pomyśle miała ona każdego dnia z fascynacją przyglądać się grającym lwiątkom i dopiero po namowach Hakimu spróbować swoich sił.
  • Na początku miała mieć niedowład łapki i problemy z oddychaniem, no i żałuje, że odjęłam tą jedną dysfunkcje!

  • SPOJLER-Będzie mieć dwóch duchowych przewodników.
  • Jeśli odkryje Ryk Pradawnych będzie drugą lwicą w historii, a trzecią dowodząca Strażą.
  • Jest jedyną lwicą na Cudownej Ziemi, która interesuje się sportem.
  • Pomysł na to podsunęła mi moja kochana Rysia!


  • W ludzkiej wersji wyobrażam sobie ją tak.Nosiła by okulary.


Moja opinia-Uwielbiam tą postać!Jej nie ułomność i dążenie do celu jest po prostu niezwykłe!

No i to wszystko.Przyznam, że zupełnie o tym zapomniałam i jeszcze konkurs, nauka, przedświąteczna gorączka...przepraszam i obiecuje poprawę!

niedziela, 11 grudnia 2016

#54.Sojusz.

-Co im zrobiłeś?-krzyknęłam
-Pamiętasz, że nasza kochana medyczka umie przyrządzić miksturę, która obezwładni nawet słonia...trzeba to wykorzystać puki nie umrze, nie wyjawiając przepisu, droga matko chrzestna.
-Tknij ich!-warknęłam
Kiburi machnął łapą, a strażnik trzymający Iris zaczął ją podduszać.Przestraszyłam się i doskoczyłam do niego, ale drugi strażnik obezwładnił mnie.Ukuł mnie kolcem nasmarowanym tym świństwem.Od razu poczułam zawrót głowy.Nie był to objaw podobny do tego zatrucia podczas wojny.Widać, ta broń ma wiele zastosowań.Padłam bezsilna na ziemię.Chaka zaczął się wyrywać,ale trzymali go dwaj strażnicy.Kiburi podszedł do Iris.
-A więc na niej ci tak zależy?-spytał kładąc jej pazury na szyi-Życie ich wszystkich, czy wojna?
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w oczy swojego chrześniaka.W jego granatowych ślepiach, kryło się coś czego nie umiałam rozpoznać...złość, czy może stoicki spokój?
-Gadaj!-wrzasnął, pazurem delikatnie raniąc szyje siostry
Po białej jak śnieg sierści popłynęła mała stróżka krwi.Krzyknęłam i próbowałam wstać.Tym razem nie było taryfy ulgowej.Dostałam w twarz.Upadłam na ziemię z myślą, że to już koniec.

Hłe hłe!Polsat się kłania!

Narrator
Karim kroczył samotnie w kierunku boiska, gdzie za chwilę miał odbyć się mecz świeżo upieczonej drużyny Shani z jakimiś tam knypkami.Musiał obejrzeć to niezwykłe widowisko, kiedy to daleka kuzyneczka przez przegraną znowu popada w depresje.Miejsce baby jest na polowaniu, nie na boisku!Ciemny czuł, jednak wewnętrzny niepokój.Wyprawa rodziców od razu wydała mu się dziwna.Zamyślony zajął miejsce na trybunach obok swojej drużyny.
-Siemasz Karim, ta wywłoka jednak założyła drużynę!-zaczął Kishindo-Trzeba z nią coś zrobić.
-Spokojnie, ona sama coś ze sobą zrobi.Przegrają, a jak nie teraz to na eliminacyjnym.-odparł z lekkością-Naprawdę, tak się jej boisz?To zero!

Shani wyjrzała zza kamieni, które odgraniczały boisko od ''szatni'' zawodników.Chodź decydujący mecz miał się odbyć za dwa dni, to ten był dla niej równie ważny.

-Cykasz się?-spytał nagle Kesho
-Kesho!Boże...nie strasz mnie!...No tak, trochę boje!-przyznała odrywając nieśmiało wzrok od ziemi
Pomarańczowy widział, że mała zaraz zemdleje ze stresu.Objął ją łapami.Cała się trzęsła.Wolne bicie serca lwiątka uspokajało księżniczkę, która po chwili wyrwała się z objęć.
-Lepiej-uśmiechnęła się zawstydzona-Idziemy?
-Tak, nadszedł czas-odpowiedział i razem weszli na boisko, a po chwili reszta drużyny

Valentine
Ostatkiem sił podniosłam się i podbiegłam do Kiburiego.Spojrzałam mu groźnie w oczy prawie stykając się z nim nosem.
-Więc?-dopomniał się
-Puszczaj ich-warknęłam
Lew machnął ręką.Wszyscy zostali uwolnieni.Asante przerażony podbiegł do Iris, a Chaka do mnie.
-Nic ci nie jest?-objął mnie
Wyrwałam się od niego i odsunęłam.
-Masz mnie...oni wrócą, ja zostanę.Nie chce więcej wojny-powiedziałam z powagą
-Co?Zgłupiałaś?-uniósł się Chaka-Jak już to ja!
Kiburi zaczął się śmiać, a z nim strażnicy.Rozglądaliśmy się zdezorientowani.Jest tu gdzieś ukryta kamera?
-Jestem genialnym aktorem-powiedział Kibur powstrzymując się od śmiechu
-Co?
-Piękne graliście w moją grę.
-Co?-warknęłam i powaliłam nastolatka-Ja prawie nie zeszłam na zawał, a ty mi tu żartujesz!
-Oj, matko chrzestna.Musiałem wiedzieć czy jesteś zdolna do poświęceń i czy jesteś dobrym materiałem na sojuszniczkę.-odparł ze stoickim spokojem
-Sojuszniczkę?-wciął się Chaka
-A no sojuszniczkę...poznałem całą prawdę od tego uratowanego knypka i chcę pokoju.Jako młody władca na wojnie dużo bym stracił.A teraz zapraszam was na obiad, opowiem wszystko po kolei.
Z grymasem złości zaczęłam podążać za lwem, a za mną reszta.Obgadaliśmy wszystko i najedliśmy się do syta.Kamień spadł mi z serca, wreszcie w pełni zostałam oczyszczona z zarzutów.Późnym popołudniem zaczęliśmy swoją podróż w kierunku powrotnym.

Narrator
Drużyna Kishindo zszokowana patrzyła na triumfującą Shani.Ta mała zepsuła wszystko.Miała przegrać!Te łzy radości miały być łzami smutku!
-Masz coś z nią zrobić!-fuknął Kishindo do Karima-Złamać łapę....byle by już nigdy nie dotknęła piłki!
-Co mam zrobić?-spytał Karim, jakby właśnie usłyszał bełkot szaleńca
-Unieszkodliwić.-wycedził 
-Co?Jak?
-No chyba nie tchórzysz?Kończyny nie umiesz trochę pogruchotać?-zaśmiał się-Wierze, że coś zrobisz-poklepał go po ramieniu i odszedł
Karim przełknął ślinę i spojrzał na Shani, która aktualnie okrążona była przez ''fanów''.
-Przecież to moja kuzynka-szepnął
W jego głowie walczyły teraz dwa przekonania.Dobro czy zło?Przyjaciele czy Shani?
-Bez skrupułów!-warknął mrużąc oczy z nienawiścią

Shani kilka godzin po meczu zarządziła zbiórkę.Chłopcy nie mieli pojęcia o co chodzi.Patrzyli tylko po sobie z głupimi minami.
-Ten mecz to była porażka!-oceniła księżniczka
-No przecież wygraliśmy!
-Jednym punktem!To jest wygrana?Gdyby Kesho nie strzelił w ostatniej minucie to nie było by wam tak wesoło!Mam większe aspiracje.
-To co proponujesz?-spytał jeden z lewków
-Jak to co?Zmieniamy pozycje!-krzyknęła
-Zmieniajcie sobie co chcecie, ale ja na atak nie pójdę nigdy w życiu!-wciął się Hofu
-Ciebie skarbie daje na bramkę.Masz refleks i jesteś szybki.Hakimu, ty na ataku wypadasz nieźle.No właśnie nieźle, a nie fenomenalnie!Umiesz dobrze blokować.Jesteś na obronie!Twoim zadaniem jest odbierać piłkę wrogów biegnących do bramki i przekazywanie jej atakującym.Czyli mi i od tej pory też Sawie.Sawa jesteś szybki i nie boisz się wkroczyć do akcji.No i Kesho...obrona.Jakieś pytania?Nie?To ja wracam do jaskini bo Mlezi się wkurzy.Do jutra!

Mlezi-opiekunka lwiątek siedziała na królewskim podwyższeniu w jaskini, kontrolnym wzrokiem obserwując igraszki lwiątek.Zauważyła smutnego Furahe pod ścianą.
-Coś nie tak książę?-spytała
-Nie-warknął 
-Na pewno?
-Furu, co jest?-zainteresowała się siostra, książę przemówił dopiero po kilku minutach męczenia
-Mama i tata już nie wrócą!Rozumiesz?Okrutni ich zabili!-zaczął łkać opierając głowę o ścianę 
-Co?Nie gadaj głupot!-zaśmiała się Shani
-Mama mówiła, że nie wie czy wrócą, a jest już wieczór.Oni nie żyją!
-Żyją, żyją.Na pewno!-zaręczyła
-Skąd wiesz?
-Bo już wrócili!-zaśmiała się podbiegając do matki, która z przyjaciółmi przed chwilą przekroczyła próg
-Mamo, co ci się stało w szyje?-spytała Lia wdrapując się na grzbiet Iris
-Musiałam się poświecić za królestwo-zaśmiała się-No, ale mamy dla was wspaniałą wiadomość.Wszystkie złe historie o Klanie Oktutnych tracą sens.Teraz to po prostu Klan Kiburiego.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Za dużo mandarynek, oj za dużo...nie wiem czy udało mi się wytworzyć to napięcie na początku, ale chyba nie xdddd.No i kochani, głosowanie na Bohatera Tygodnia zaczęło się od wczoraj, a nie skończyło.Dopiero za tydzień poznamy pierwszego zwycięzce.Jeszcze jedno, nie znam się na piłce, ale u mnie w historii jest inny szkielet drużyny: bramkarz, dwaj obrońcy, dwaj atakujący.
1.Czy Karim odważy się zrobić coś Shani?
2.Czy drużyna księżniczki wygra mecz eliminacyjny?
Pozdrowionka!Wasza Val i mandarynki

niedziela, 4 grudnia 2016

30 tysiecy!Jeeeeeej!

Szok!Niedowierzanie!Radość!No tego się nie da opisać...30 tysięcy!Jeeeeeej!Naprawdę dziękuje wam wszystkim z całego serca.Nie zdołam wymienić wszystkich...a co tam zdołam!Dziękuje Rysi Samosi, Jannet, Alice, EvilRay, Mambo, Marii Kołtun, Roselinie, Pati Nie, Mfalme Lioness, Emily, Milenie Drop, Nelly, Silver Dapple, Emilce Lmani i oczywiście Sabinie oraz wielu innym osobą bez których ten blog by nie istniał.Naprawdę, wyściskała bym was teraz porządnie!Z okazji tego hucznego święta mam dla was, aż(albo tylko) dwie niespodzianki!Tak!Dwie!To zaczynajmy!

Pierwsza ''niespodzianka'' to konkurs!Króciusieńki dosłownie jedno zadaniowy teścik dla prawdziwych fanów.Odpowiedzi wysyłajcie mi na maila laguna.blyskawica@gmail.com do 15 grudnia.
Zad 1.Odpowiedz na pytania (8 pkt)
1.Jak mają na imię Wielcy Władcy i który patronuje nad którym królestwem?
2.Dlaczego Valentine została królową, zamiast Iris?
3.Ile rozdziałów ma pierwszy sezon Historii Valentine?
4.Na co chora jest Shani?
5. ''Po chwili naszym oczom ukazał się krąg strażników, a w środku wyczerpana Ashera.'' Z jakiego rozdziału pochodzi to zdanie?
6.Kim jest Kweli?
7.Czyim synem jest Kishindo?(chodzi mi tu o jednego rodzica)
8.Dlaczego stosunki Klanu Okrutnych i Cudownej Ziemi się pogorszyły?
Pytanie dodatkowe 9.Kto wymówił zdanie '' On zginął podczas jednego z wezwań, ich gwardia była potężna.'' i w jakim rozdziale?(za postać 2 pkt ,a za rozdział drugi)

1 miejsce-dyplom z wybraną postacią i obserwacja bloga jeśli tego nie robie, a jeśli już go czytam to 10 kometarzy.
2 miejsce-dyplom z wybraną postacią i 5 komentarzy
3 miejsce-dyplom z wybraną postacią
Dała bym stworzenie postaci, ale nie chciałabym zawieść jak ostatnim razem.

Panie, panowie...od przyszłej soboty wprowadzam Bohatera Tygodnia!Wiwaty!Krzyki!Jej!Jako że bohaterów mamy trochę dużo, a normalna ankieta była by potworem na cały boczny pasek to zrobię zakładkę, gdzie od niedzieli do piątku będziecie głosować na swoich faworytów.Żaden z bohaterów nie może być nominowany dwa razy.Jeśli się tak zdarzy to sama zdecyduje kto zostanie gwiazdą tygodnia.O każdym wybranym będę dawać ciekawostki, różne zdjęcia itp.

Uff...to już wszystko *ociera ręką pot z czoła* Zapraszam do uczestniczenia w tych atrakcjach i jeszcze raz dziękuje wam za to jak się w tego bloga angażujecie!Naprawdę jestem dumna, że mam tak wspaniałą garstkę czytelników *3*
Pozdrowionka wasza Val!

sobota, 3 grudnia 2016

#53.Konfrontacja

-Nie tak szybko mała!Masz jeszcze rezerwę!-oczy wszystkich zwróciły się w stronę lwiątka
-Ty?
-Co?Niespodzianka?
-Ty!Ty...jak śmiesz w ogóle tu przychodzić!-Shani poderwała się i uderzyła lwa w szczękę-Dawno powinnam to zrobić.-dodała zacierając łapki
Wszyscy zaczęli wiwatować i bić brawo.
-Osiem za styl, dziesięć za celność!
Nikt nie próbował go bronić.Słyszeli jak kilka dni temu Hakimu zmieszał księżniczkę z błotem i odmówił dalszych treningów.
-Widocznie zasłużyłem-biały pomasował obolałą szczękę i w głupim uśmieszkiem zaczesał grzywkę do tyłu
Shani syknęła ze złością i oczami pełnymi nienawiści prześwietliła Hakimu.Odwróciła się i zamykając oczy zaczęła liczyć do dziesięciu.Wiele przekleństw pchało się jej teraz na usta.Debil...jeden, dwa...bęcwał, idiota!Cztery, pięć, sześć...bez mózg i dupek!Siedem, osiem...Sawa podszedł do księżniczki i szepną jej na ucho.
-Wiesz, zawsze można potem go wywalić i znaleźć kogoś lepszego.
Beżowa zmarszczyła brwi i spojrzała na lewka...w sumie to nie głupie.
-Stoi!-odwróciła się nagle z szerokim uśmiechem
-Co?Serio?-niedowierzał Hakimu
-Tak...serio-odparła z niechęcią
-Czyli komplet?-spytał Hofu
-Komplet!-potwierdziła rozpromieniona Lia-Ja będę waszym managerem!
-Dobra, jutro po południu załatwię jakąś drużynę i zagramy na próbę.Nawet nie wiem jak gracie.Przepraszam głowa mnie boli!-Shani mrużąc z bólu oczy wycofała się
-Mam pomysł!Chodźmy popływać.Woda poprawia humor!-zaproponował Hakimu
-Popływać!?-krzyknęły jednocześnie przerażone lwiczki
-No tak, chodźmy!-zgodził się Kesho
Shani sztywno szła za grupą.Przypomniała się jej sytuacja z wczesnego dzieciństwa, kiedy przez wodę i lekkomyślność siostry omal nie straciła życia.Od tamtej pory miała ogromną traumę.Już nigdy nie zamoczyła się wyżej niż do tułowia.

Księżniczka siedziała znudzona patrząc na pływających kompanów.Myślała o Sheri.Z perspektywy czasu Shani doszła do wniosku, że przybrana siostra przesadza.Nie chce jej ranić, ale żeby mieć nie można tylko chcieć.Nie stanie się kimś od siedzenia i użalania się nad sobą.
-Nurkuj!-Hakimu pociągną beżową za łapę
zgłębiam tajemnice gimpa, nie bijcie za to cherlawe tło xd
Mała wylądowała w wodzie.Przerażona zaczęła rozpaczliwie machać łapkami i chlapać woda na wszystkie strony.Udało jej się ''dopłynąć'' do kamienia.Wczołgała się na niego z przerażeniem obserwując wodę, która była coraz bliżej.Jej wyspa ocalenia pomniejszała się z każdą sekundą.Z brzegu dobiegły do niej oklaski.
-Brawo!Wymyśliłaś nowy styl...na szaleńca?-zaśmiał się biały lewek
-Zaraz wymyślę styl, którym cię zabije!-warknęła w ostatniej chwili zeskakując z topiącego się głazu
Zgrabnie przeskakiwała z kamienia na kamień, aż w końcu z dumą stanęła obok dowcipnisia.
-Teraz to cię ukatrupię!-uśmiechnęła się szyderczo
Brązowo grzywy rzucił się do ucieczki.Shani pognała za nim wykrzykując żeby stał i co mu zrobi gdy ustanie.To nie była zbyt dobra taktyka.Shani padła na ziemię nie mogąc złapać tchu.Wybałuszyła oczy próbując oddychać.Uciekinier przeraził się i szybko zawrócił.Wszyscy wybiegli z wody.
-Shani!Oddychaj!Biegnij po Matu!
Shani podniosła się szybko przygniatając do gorącego piasku Haka
-Oj, przeszło mi!-zaśmiała się
-To nie fair!-burknął wypluwając piach 
-Może i nie fair, ale działa!Styl na ofiarę losu?-zaśmiała się sypiąc na niego piachem
-No może...-mruknął nadąsany-Teraz ja cię zabije!
Shani zaczęła uciekać wzdłuż brzegu śmiejąc się.Towarzysze patrzyli na to z politowaniem i wrócili do kompieli.Po kilku minutach pogoni, lewek potknął się i uderzył w księżniczkę.Przygniótł ją do ziemi i spojrzał w oczy.
-Wybaczysz? 
-Wybaczam.

Valentine
-Furaha, synku...jesteś najdojrzalszy ze swojego rodzeństwa...Chce ci coś powiedzieć.-zatrzymałam Furahę przed jaskinią
Widziałam, że młody zaczął się stresować.Błądził wzrokiem gdzieś za moimi plecami, co chwilę spoglądając mi w oczy.
-Ja i tata jutro z rana wyruszamy do Klanu Okrutnych.-powiedziałam
-Co?Dlaczego?-Furaha wystraszył się na te słowa
Pewnie słyszał wiele historii o krwiożerczym klanie, że nie mają litości i zabijają każdego kto wejdzie na ich ziemię.Oczywiście to nie była prawda, chodź pewności nie mam.Ostatnie wiadomości o sytuacji na tamtej ziemi przekazała mi mieszkająca u nas już na stałe Ashera, matka Kiburiego.
-Popełniłam kilka błędów i nie chce, żeby wszyscy musieli za to płacić.-próbowałam nie zdradzać nic, by nie przestraszyć syna
-Nie jestem małym dzieckiem!Powiedz...będzie wojna?
-Nie wiem Furaha, od tego zależy jutrzejszy dzień-przytuliłam go
-Ale wrócicie?Tak?-spytał z nadzieją
-Tak,ale obiecaj mi, że zaopiekujesz się siostrami!-powiedziałam
Malec przytulił mnie szepcząc mi do ucha ''tak''.
-Nie mów im na razie nic, nie chce by się martwiły, proszę-dodałam
-Dobrze-Furaha wciąż obejmował moją szyje łapami, jego oczy się zaszkliły 
-Nie myśl o tym, co będzie to będzie.-próbowałam się uśmiechnąć-Idź się bawić.
Mały z zakłopotaniem pobiegł do rówieśników.Wytarłam łzy i odwróciłam się.Przede mną stała wkurzona Iris.
-Proszę, nie kłóćmy się.Nie teraz.-zaczęłam
-Kiedy chciałaś mi powiedzieć?
-Mówiłam ci to kilka dni temu, przytaknęłaś, więc o co chodzi?-starałam się być spokojna
-Nie rozumiesz, że Kiburi stał się nieobliczalny, a ty idiotko chcesz wepchnąć się w środek wojny!Jesteś królową, córką, ciotką i co najważniejsze matką!-uniosła się Iris
Złapałam ją za ramiona i spojrzałam w oczy.Obie czułyśmy powagę sytuacji.Oczy siostry jakby pytały: Gdzie podziało się to rozbrykane lwiątko z przed lat?
-Tak, jestem królową, a moim obowiązkiem jest troszczyć się o poddanych.Nawet kosztem życia prywatnego.Musze, zrozum Iris...Muszę!
-Ale...-nie dokończyła, tylko rzuciła się na mnie 
Przytuliła mnie bardzo mocno.Kilka łez spłynęło jej po policzkach.Po chwili ja też się rozryczałam.Chwilę nawet nie drgnęłam.Zamknęłam oczy i powstrzymywałam płacz.Żelazny uścisk niedoszłej królowej rozluźnił się.Jeszcze raz spojrzałyśmy sobie w czerwone oczy.
-Idę z tobą!-rzuciła pociągając nosem
-Co?Nie!To niebezpieczne!-protestowałam-Jestem twoją królową!Zostajesz i koniec!
-A nas też przywiążesz do drzewa?-z jaskini wyszła reszta paczki
-Czy wy zawsze musicie wyskakiwać z nie wiadomo skąd?-zaśmiałam się przez łzy
-Taka rola przyjaciół.Idziemy z tobą!-Asante utulił mnie wycierając łzy
Na to zazdrośnie łypnęła Iris i dołączyła do przytulasa, a potem reszta.Teraz to się dopiero rozryczałam.
-Super Seven znowu wraca na tor?
-Super Six, moja siostra niedługo się wyprowadza.Znalazła swojego księcia, podczas jednego z patroli(Asma pracuje w straży)-oznajmił Asante
-Wiecie, że to może być ostatnia misja?Nadal chcecie iść.Osierocić dzieci, zostawić swoich rodziców, ostatni raz zobaczyć wschodzące słońce nad tą piękną ziemią?-powiedziałam czując wielką kulę w gardle
-Tak-głuchą cisze przerwała Salti

Wstaliśmy bardzo wcześnie i ruszyliśmy w stronę Klanu Okrutnych.Obejrzałam się by być może ostatni raz zobaczyć wschód słońca.Eh, Valentine nie idziesz na jakiś wyrok tylko rozmowę pokojową.Minuta wlekła się za minutą, godzina za godziną.Wreszcie!Dostrzegłam znajome mi tereny.Ze smutkiem spojrzałam na strome zbocze.Tam Lunar zaatakował Tess, przyczyniając się do jej śmierci, a na tamtym pagórku prawie nie zginął Moto.Jest jeszcze jaskinia w której przeżyłam najgorsze chwile swojego życia.
Podeszliśmy do skałek.Na kamieniach wygrzewały się lwy.Gdy nas zobaczyły wskazały tylko głowami na jaskinię.Weszliśmy do ciemnego pomieszczenia.Nie było widać żywej duszy.Chaka wbiegł przede mnie tłumacząc się, że to dla bezpieczeństwa.Zaczęłam się rozglądać.
-Halo?-odbiło się echem po jaskini
Nagle grota się rozjaśniła.Naszą grupę zaczęły atakować ciemne lwy wyskakujące z zakamarków.
-Chronić władców!-krzyknął Askari
Otoczył nas gęsty sznur lwów z gwardii.Po chwili wpół odurzeni kompani stali wokół mnie z pazurami na gardle.Zaczęłam się rozglądać.W końcu pojawił się Kiburi.Od ostatniego razu strasznie urósł.Wtedy był tylko wyrośniętym kociakiem.Teraz rosła mu już grzywa.
-Co im zrobiłeś?-krzyknęłam
-Pamiętasz, że nasza kochana medyczka umie przyrządzić miksturę, która obezwładni nawet słonia...trzeba to wykorzystać puki nie umrze nie wyjawiając przepisu, droga matko chrzestna.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po wielu godzinach, dzieło zostało ukończone i opublikowane!Szał!Chciałam zakończyć już tą końcową scenę, ale co tam...pomęczę was trochę.Hłehłehłe *złowieszczy śmiech*
1.Czy jest jeszcze szansa dla przyjaźni Shani i Hakimu?
2.Jak skończy się konflikt między królestwami?


Ps.Zapraszam na Szansa Życia

poniedziałek, 21 listopada 2016

#52.Na rozdrożu

Post dedykuje Rysi Samosi! Pomysłodawczyni drużyn. Rysiek for ju!

Yep!Wiem, ze jest wyjaechane.
-Kiedyś powiedziałaś do mnie ,,To głupie,rezygnować z pasji przez tytuł''.Wiedziałem wtedy, że będziesz dobrą królową, bo nie liczyło się dla ciebie to kim jesteś, ale jaka jesteś, a dziś zabraniasz własnej córce rozwijania swojej pasji tylko przez tytuł.Czyli myliłem się wtedy?-Anga poderwał się i zaczął zmierzać do wyjścia z jaskini by zostawić córkę samą ze swoimi myślami.Valentine spojrzała na Shani siedzącą przed jaskinią.Ich spojrzenia spotkały się.Valentine ze zmartwionym wyrazem twarzy leciutko pomachała głową na ''nie''.Mała zwiesiła głowę, a ogniki nadziei natychmiast zgasły w jej oczach.
-Tato...mi nie chodzi o to, że jest z królewskiego rodu.Chociaż to też, ale o jej chorobę!-odezwała się w końcu królowa
-Chorobę?-Anga zatrzymał się i spojrzał na córkę z uniesionymi brwiami-Powołujesz się na chorobę?Ona ćwiczy już prawie od tygodnia i jeszcze ani razu nie dostała ataku, a ty mówisz o chorobie?-dawny król ponownie chciał wyjść z jaskini
W głowie zielonookiej zabłysł pomysł.Była przekonana, że jej córce sport znudzi się po dwóch dniach lub nawet nie zbierze drużyny.
-Dobrze!-Val sama nie wierzyła w to co mówi
-No nie wierzę-uśmiechnął się lew-Chodź powiemy to Shani, eksploduje z radości


Tymczasem na dworze maluchy debatowały o słuszności decyzji księżniczki.Każdy chciał powiedzieć coś na temat, a każda opinia powodowała tylko wzmożenie dyskusji.Shani znudzona była myślami daleko stąd.Myślała o tym komu zawdzięcza to wszystko.Temu kto wskazał jej drogę do zatartej już ścieżki, którą należy kroczyć tylko z odpowiednim nastawieniem.Beżowa zauważyła, że jedyna milczky Sheria.Miała już spytać o co chodzi, kiedy z jaskini wyszedł dziadek i matka.
-A więc...-zaczął niepewnie były król-Zgadzamy się, możesz założyć drużynę.
-Mamo, to prawda?-spytała lwiczka, nie ciesząc sie jeszcze, by nie przeżyć urazu
-Tak-odparła z uśmiechem Valentine
Młoda pisnęła z radości i zaczęła przytulać matkę, a potem dziadka.
-Kocham się skarbie.-szepnęła biała tuląc córkę
-Ja ciebie też mamo, nawet nie wiesz jak się ciesze!

Shani spojrzała na towarzyszy.Wszyscy mieli płomyki w oczach i jakby wstrzymali oddech z przejęciem.Lia która miała złożone łapki, zaczęła delikatnie klaskać.Księżniczka mimowolnie się uśmiechnęła, a wtedy przyjaciele rzucili się na nią i zaczęli przytulać.Rodzice przyglądali się temu z uśmiechem.Nikt nie dostrzegał stojącej z boku Sheri na której twarzy można było dostrzec smutek i urazę.
Lwiątka późno poszły spać i jeszcze późnej wstały.Cały wieczór Lia nadawała jak radio i dopiero interwencja Iris ją uciszyła.Jednak nie na długo.Po chwili znowu zaczęła swoją przemowę.Shani nie chcąc urazić kuzynki pilnie jej słuchała i próbowała nie zasnąć.Po godzinie poległa na polu bitwy, zapadając w sen.
Shani zaspana wyszła z jaskini, ale gdy zaczerpnęła świeżego porannego powietrza trochę się rozbudziła.
-To ja lecę do Fariego!-zawiadomiła matkę
-Pana Fariego.-upomniała ją Valentine
-Pana Fariego-powtórzyła przedrzeźniając ją i pobiegła żegnając się pospiesznie
Fari był opiekunem drużyn.To on kontrolował wszystko związane z tym sportem i sędziował oficjalne mecze.Lew wygrzewał się na głazie przed swoją jaskinią.Gdy Shani wyjaśniła, że chce założyć drużynę weszli do jaskini.Biały zanurzył łapę w farbie i odcisnął ją na ścianie następnie zaczął czegoś szukać.Shani zaczęła się rozglądać.Na ścianie odciśnięta była cztery razy łapa, a obok nazwa i imię opiekuna.Wokół natomiast imiona członków.
-Członkowie?-spytał nagle lew
-Ja...chciałam najpierw się zarejestrować, a potem zebrać drużynę.
-Mała, jest zupełnie odwrotnie.Przyjdź tu z członkami potem, dobrze?
-Okej!Będę za max godzinę!
-Na pewno...Wybierz mądrze!-zaśmiał się Fari
Księżniczka krążyła po sawannie.Nie wiedziała nawet kogo szuka.Może Hakimu się nada?Nie, on ma już drużynę.Furaha?On się tym nie interesuje.Ten nieznajomy?No właśnie, nieznajomy.Nawet nie zna jego imienia i nie wie jak dokładnie wygląda.Karim?On by ją zabił z zimną krwią.
-Lia!-przestraszyła się kuzynki, która na nią wpadła
-Co ty taka zamyślona?
-Zastanawiam się kogo wziąć do drużyny.
-Hmm...pamiętasz tych z Strachonocy?
-Hofu i Kesho?
-Dokładnie!Kishindo ich wylał z drużyny.Lecimy ich szukać!-pisnęła Lia, ciągnąc kuzynkę za łapę


Furaha
Udało mi się namówić ojca by poszedł ze mną na granice po Laari.W końcu obiecała, że będzie.Szedłem z przodu nakręcony tym, że zaraz ją zobaczę.Złota stanie się Cudownoziemką i skończą się te katusze!Wreszcie dobrze wykorzystam swoją pozycje.Ojciec kroczył niepewnie z tyłu i po chwili się zatrzymał.
-Furaha?-zaczął-Po co my tam właściwie idziemy?
-Po Laari-odparłem i ruszyłem dalej
-Synu!Posłuchaj mnie!...eh, czasem możemy nie odróżniać rzeczywistości od fikcji...czy twoja przyjaciółka, ona nie jest wymyślona?-mówił delikatnie król
-Ona jest prawdziwa!-fuknąłem
Pognałem w stronę granicy, po chwili ojciec dołączył do mnie.Byliśmy już na miejscu.Zacząłem się rozglądać i wołać.Lwiczki nigdzie nie było.Spojrzałem załamany na ojca.Pewnie myśli, że jestem nienormalny i mam wymyślonych przyjaciół.
-Ona naprawdę tu była...miała przyjść!
-Dosyć!Wracamy do domu!-fuknął zły i zaczął wracać

Narrator
Lii i Shani dało nam się znaleźć poszukiwanych-Hofu i Kesha.
-Zgadzacie się?-spytała podekscytowana Shani
-Jasne!-powiedzieli jednocześnie
Shani spojrzała z euforią na chłopców.Wyprężyli się, a jeden próbował być dumniejszy od drugiego.
-To brakuje jeszcze dwóch-pomyślała głośno
-Hofu!Kesho!Chodźcie!-zawołała ich matka
-Dobra idźcie, ja może pogadam z innymi i kogoś znajdę-wyszczerzyła się księżniczka nadal mocno podekscytowana
-Dobra, Sha to ja też lece!Pa!-pożegnała się Lia
-Witam!-po chwili beżowa usłyszała za sobą znajomy głos
-Kishindo-zacisnęła zęby i odwróciła się unikając ciosu
Lwiątko które chciało ją powalić szybko się podniosło i dołączyło do szyku.Banda okrążyła beżową szczerząc kły i jeżąc grzbiety.
-Pięciu na jednego, genialnie.Serio wyglądam na taką groźną?-prychnęła
-Jesteś taka mocarna, co z nami sobie nie poradzisz?Bandą, jak wy to mówicie idiotów?A tak w ogóle jak się podobało na cmentarzu.
-Przez was Furaha miał problemy, ale w końcu powiedziałeś coś mądrego jak na idiotę.
W tym momencie Kishindo doskoczył do lwiczki.Walnął ją w policzek, że ta upadła.Następnie docisnął jej głowę do ziemi, zbliżając swoja twarz do niej.
-Masz odwołać swoje zgłoszenie!Rozumiesz?-zaczął jej jeździć pazurem po twarzy
-Spadaj!-szarpnęła się
Kish podniósł łapę i chciał już ją uderzyć.Nagle jakieś lwiatko wybiegło z gromadki
-Zostaw ja!-brązowy lwiak wskoczył między księżniczkę, a lidera drużyn
-A ty co?-warknął biały
-To księżniczka!Będą problemy!-szepnął
-Faktycznie, upiekło ci się!-zaśmiał się i mocno przejechał jej pazurem po policzku tworząc głęboką ranę
Banda zaczęła się oddalać.Brązowy lewek, jednak wciąż stał obserwując Shani.Miał na twarzy dziwny uśmiech.
-Twoja odwaga graniczy z głupotą, wiesz?
-Tak!-wyszczerzyła się głupio-Jak ci na imię?
-Sawa.
Shani zaczęła chichotać.Brązowy lewek skrzywił się.Nie miał pojęcia o co jej chodzi.
-Oj, przepraszam!Po prostu ciocia Salti zawsze powtarza Sawa na tofauti!-powstrzymywała się od śmiechu-To oznacza ''Podobne, a różne''
-Śmieszne, tak moje imię oznacza ''podobny''...widzę, że w waszej rodzinie stawia się na logikę...-powiedział trochę zbity z tropu
-Logika przede wszystkim.Mam niadzieje, że nie oznacza to, że jesteś podobny do tych idiotów-zachichotała
-Dobra mała lecę!-zaśmiał się i zaczął odchodzić
-Czekaj!Czy to nie ty...wtedy wieczorem...
-Co?Nie świruj mała!-zdziwił się i odszedł
Księżniczka podniosła się pocierając policzek.Musnęła nosem swoją siostrę, stojącą nad nią jak widmo.
-Hej?!Nie gadałam z tobą od rana!-odezwała się speszona wzrokiem brązowej
-Hej?Tyle masz mi do powiedzenia?Olewasz mnie od kilku dni, bo jakieś głupie kopanie owocu jest ważniejsze i mówisz Hej?
-Słucham!Ja cię olewam?To chyba ty masz mnie gdzieś!Gdy chce pogadać udajesz, że ktoś cię woła, albo po prostu mówisz, że się źle czujesz!
-Dlatego nie wiesz, że jestem pośmiewiskiem!''Bo co mnie obchodzi jakiś mały karaluch''
-Znowu robisz dramat z koloru furta...jestem beżowa jakbyś nie zauważyła.Jesteśmy siostrami!
-Tylko, że ty i Furaha odnaleźliście swoje przeznaczenie!Moim jest chyba tylko stanie obok tronu, wiesz zaczynam wątpić, że jesteśmy spokrewnione!
-Ja musiałam zapracować na swoje.Kiedy ty stałaś sobie przy tronie, ja ćwiczyłam całymi dniami.Nic nie spadnie ci z nieba.Skończ już.
-To ty skończ!-warknęła Sheria-Mam nadzieje, że kiedyś coś ci się stanie przez tą nogę.-dodała,a widząc stan siostry odeszła
Shani wzięła kilka głębokich wdechów.Z każdą chwilą przychodziło jej to z większym trudem.Oparła się o pobliski głaz próbując się ogarnąć i pozbierać myśli.Stała teraz na rozdrożu.Ratować relacje z siostrą czy oddać się dziwnej jak dla lwiczki...ale pasji.Była gotowa wybrać to pierwsze.
-Shani, co jest?-zmartwiona Lia biegła z chłopcami
-Nic...co ma być?-burknęła łapiąc powietrze
-Sheria minęła nas taka wkurzona.Coś nie tak?
-Ostatnio nam się nie układa.
-No nie ważne.Zobacz kogo tu mam.
-Lia...ja zdecydowałam, że
-Tadam!-lwiatka się rozsunęły, a oczom Shani ukazał sie...
-Sawa?-zdziwiła się
-A no ja...z dwojga złego wole wariatów od idiotów.
-Fajnie...ale brakuje jednego członka...rozwiązujemy się-Shani w duszy zatriumfowała
Mogła teraz nie ranić siostry, ale też nie mieć poczucia, że zmarnowała szansę.Po prostu się nie udało...trudno.
-Nie tak szybko mała!Masz jeszcze rezerwę!-oczy wszystkich zwróciły się w stronę lwiątka
-Ty?
-Co?Niespodzianka?

*Furaha ma grzywkę jak Simba, ale nie mogłam jej bardziej zmniejszyć.Bardzo spostrzegawczy wiedzą jaką będzie mieć(niekoniecznie białą)

---------------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------
Znacie to okrutne uczucie, kiedy zbieracie wenę i macie już pisać rozdział tempem antylopy gnu, a po chwili pewna wiadomość zwala waz z nóg i blokuje umysł przez trzy dni?...No nie ważne, ale postanowiłam mimo wszystko napisać cokolwiek, przecież nie ma już rozdziału dwa tygodnie!Na przeprosiny gó...znaczy tylko gif.Bez przymiotników! xd
1.Dlaczego Laari nie przyszła?Co się z nią dzieje?
2.Kto ma racje, Sheria czy Shani?
3.Kim jest lewek z końca rozdziału?
Pozdrowionka-Wasza Val!

poniedziałek, 7 listopada 2016

#51.Lwiczka z granicy

Młoda lwica stoi przed wielką lustrzaną ścianą. Patrzy w swoje lawendowe oczy z powagą i dumą. Księżniczka Cudownej Ziemi. To z pewnością brzmi dumnie. Z prostej linii wnuczka Muhimu. Brązowa bierze kilka głębokich wdechów i powoli wypuszcza powietrze, pokrywając parą lustro. Podchodzi do niego i przeciera łapą. Wtedy zauważa za sobą parę świecących oczu. Jedno przymrożone i jakby szare.
-Kim ty...-nie dokańcza.
Postać rzuca się na nią. Uderza jej głową o lustro rozbijając je. Po chwili do Sheri dociera, że walczy sama z sobą. Każdy cios który zadaje, odczuwa na swoim ciele.
-Śpij słodko!-śmieje się agresorka zatapiając pazury w brzuchu ofiary.

Sheria obudziła się zlana potem. Otworzyła szybko oczy, ale natychmiast je zamknęła z powodu słońca, które świeciło prosto na jej twarz. Wizja była bardzo dziwna i rzeczywista.
-Hej Sher! Nie śpij!-skoczyła na nią nagle Kira-Wujek Anga ma dziś urodziny!
-Wujek? Chyba dziadek!-poprawiła ją-A nie...em, mów sobie co chcesz! Ja śpię!
Lwiczka zacisnęła oczy i przykryła uszy łapkami. Już miała z powrotem zapaść w sen, kiedy na poliku poczuła wilgotny nos matki.
-Skarbie, dziadek ma urodziny. Chcemy wspólnie złożyć mu życzenia-szepnęła Valentine delikatnym głosem.
-Niech wam będzie!-mruknęła i poderwała się na równe łapy.
Gdy Anga wszedł do jaskini wszyscy zaczęli śpiewać ‘’Sto lat’’, a następnie składać życzenia. Pomysłodawcy wczorajszego pomysłu pójścia na cmentarzysko szybko złożyli życzenia i zaczęli się wycofywać.
-A wy to dokąd?-warknął Chaka, zasłaniając lwiatką drogę ucieczki.
-My, tato…zrobiło nam się duszno!-wykombinował na poczekaniu Furaha.
-Synu uważaj, bo się udusisz. Myślisz, że nie pamiętam?…Zachowaliście się wczoraj nieodpowiedzialnie! Wiedzieliście, że mnie i mamy nie będzie.
-Tato…-mruknęła Shani-My chcieliśmy do was iść…
-A no właśnie Kishindo mówił, że chwaliliście się, że jesteście tacy odważni, żeby w nocy iść na cmentarzysko. Wiem też o tym, że pobiłeś Hakimu, Furaha!
-Ja? Ja go tylko…trochę postraszyłem.-bronił się malec.
-Jego mama z którą akurat mam dobry kontakt powiedziała mi o wszystkim.-Chaka z każdym słowem był coraz ostrzejszy.
-Ale…
-Żadnego ale! Zawiodłem się na was…na tobie!-warknął król i wrócił do jaskini.
Shani gdzieś pobiegła z Angą, a młody książę chciał wrócić do jaskini.
-On jest taki nieodpowiedzialny!-uniósł się Chaka.
-To jeszcze dziecko, pamiętasz nas? On przy nas to złote lwiątko-zaśmiała się Valentine
-Może i tak, ale na razie nie widzę w nim godnego następcy…
W tym momencie Furaha po cichu zaczął się wycofywać z jaskini. Gdy miał pewność, że już go nie usłyszą zaczął biec.
-Hej Furaha!-wpadł na Sherię.
-Hej?-odparł trochę wyrwany z rozmyśleń.
-Bawimy się?-zaproponowała siostra.
-Wiesz…może…kiedy indziej? Idź do Shani i dziadka.
-Ale oni grają, ja tego nienawidzę!
-No nic…to pa!
Furaha łaził po sawannie. ''Nie widzę w nim godnego następcy!'-ciągle brzmiało mu w głowie. Książę wziął rozpęd i przeskoczył rzekę, która w tym miejscu była bardzo wąska. Spojrzał za siebie. Wciąż widział Cudowną Skałę. Jedyne czego teraz chciał to spokoju. Samotnie pozbierać myśli, przemyśleć wszystko. Dotarło do niego co mogło się stać mu...co mogło się stać Shani i Sheri, zwłaszcza Shani. Mogła dostać ataku. Gdyby któraś z nich ucierpiał, nie wybaczył by sobie tego. Malec przysiadł pod drzewem. Z zamyśleniem obserwował pogrążone w spokoju królestwo. Czy pewnego dnia będzie umiał zachować je w takim samym spokoju?
-Robią z tego aferę!-mruknął odwracając wzrok.
Nagle od strony granicy z Ziemią Hien usłyszał piskliwy śmiech hien i powarkiwania. Krzyki były coraz głośniejsze. Książę nie wiedział co ma robić. Ryzykować kolejne punkty minusowe u rodziców czy komuś pomóc? Jak sprawdzi co się dzieje to chyba się nic nie stanie? Pobiegł w stronę granicy i schował się za wielkim głazem. Po względnych oględzinach ustalił, że to złota lwiczka walcząca z czwórką szczeniaków hieny. W sumie jest księciem, a oni zapędzili się za granice. Nie mają prawa go tknąć. A jeśli nawet hieny nie wyglądały na zbyt groźnie, nawet trochę głupkowato.
-Raczycie zostawić tą panią?-rzucił na totalnym luzie wychodząc z ukrycia
-A ty to co? Kiciuś się zgubił? Spadaj z naszej ziemi!-wrzasnął szczeniak puszczając lwiczkę.
-Z waszej? Chyba z mojej! Jesteście na Cudownej Ziemi, której jestem księciem!-prychnął Furaha bez krzty strachu-Papa!
-On może poskarżyć się ojcu-szepnęła hiena do swojego ''szefa''.
-Następnym razem, książę nie pchaj się w nieswoje sprawy!-warknął na odchodnym-A ty mała język za zębami!
Furaha podszedł do lwiczki. Miała rozcięty prawy policzek. Mała była bardzo drobna i chuda.
-Wszystko okey?-spytał niepewnie zielonooki.
-Wy cudownoziemcy zawsze musicie wcisnąć swój nos!-warknęła.
-Heh, zdaje mi się, że cię uratowałem.-zbulwersował się lewek.
-Tak, zdaje ci się! Będę miała jeszcze większe problemy! Mogli mnie już pobić jak zawsze, to by było lepsze!-w tym momencie furia zamieniła się w rozpacz.
Głębokie jasno błękitne oczy zaszkliły się, a po chwili po złotych polikach popłynęły łzy mieszając się z krwią.
-Co? Oni się nad tobą znęca?
-Nie...znaczy tak. Nie twoja sprawa!-próbowała jeszcze stawiać opór, ale po chwili się rozsypała-Moja matka umarła podczas porodu, mój tata chyba nie żyje. Władca hien przygarnął mnie. Myślałam, że zaznam wreszcie miłości, ale...oni traktują mnie jak poduszkę do wyładowywania agresji!
-Powiem to tacie! Uwolni cie, będziesz żyć z nami na Cudownej Ziemi!-powiedział z ekscytacją obejmując złotą.
-Nie rozumiesz!-odparła odchodząc od niego i siadając dalej.
-Nawet nie wiesz jak rozumiem! Właściwie to jak masz na imię?-podszedł do niej
-Laari-powiedziała wycierając łzy.
-Ładnie, ja jestem Furaha!-lwiątka podały sobie łapy.
-Właściwie, co tu robisz książę?-spytała.
-O to samo chciałem spytać, ale już wiem.
Lwiczka zaczęła chichotać. Łzy z oczu zniknęły, a krew przestała lecieć. Teraz można było podziwiać prawdziwe piękno Laari. Miała delikatne rysy.
-Berek!-ożywiła się nagle lwiczka.
Książę chwilę z powagą przyglądał się biegającej wokół niego lwiczce, by po chwili wkroczyć do akcji.
-Berek!-rzucił się na nią.
Wtedy od strony Ziemi Hien dało się słyszeć krzyk złości. Laari przerażona zwaliła z siebie Furahe.
-To Sada! Pewnie mu już na kablowali. Muszę lecieć! Pa!-złota zaczęła się oddalać
-Laari! Zaczekaj!
Mała odwróciła się z zaciekawieniem
-Fajna jesteś! No i…czekaj na mnie jutro o tej samej godzinie, tu! Pomogę ci!-uśmiechnął się.
-Dobrze książę! Do jutra!

Furaha wpadł na Cudowną Skałę z uśmiechem od ucha do ucha. Ku jego zdziwieniu było tu strasznie cicho.
-Sheria, co się dzieje?-spytał siostry.
-Shani do łba wpadło założyć drużynę. Dziadek ją poparł i zaczęła się wojna.-odparła ze znudzeniem.
Furaha zajrzał do jaskini. Anga patrzył tylko z zawiedzeniem na swoją córkę. Valentine nie dopuszczała do siebie tej myśli. Jej niepełnosprawna córka ma mieć drużynę, startować w między królewskich zawodach (no międzynarodowych xd) To przecież jest niemożliwe! Po pierwsze, bo jest lwicą, po drugie jest księżniczką, po trzecie jest chora!
-Kiedyś powiedziałaś do mnie ,,To głupie, rezygnować z pasji przez tytuł''.Wiedziałem wtedy, że będziesz dobrą królową. Bo nie liczyło się dla ciebie to kim jesteś, ale jaka jesteś, a dziś zabraniasz własnej córce rozwijania swojej pasji tylko przez tytuł. Czyli myliłem się wtedy?-Anga poderwał się i wyszedł z jaskini zostawiając córkę samą ze swoimi myślami
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za takie opóźnienie, ale nie miałam czasu nic napisać. Wena też mnie nie rozpieszcza. Następna notka będzie cudowna! Gwarantuje!
1.Czy uda się uratować Laari?
2.Założenie drużyny przez Shani to dobry pomysł?
3.Uda się to?
Pozdrowionka!I dobrej nocy, dnia, popołudnia...dobrego...no kiedy to czytasz!
Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony