sobota, 28 stycznia 2017

#4.Bohater Tygodnia

Witam, witam! Piszę ten post z strasznym bólem głowy...więc jeśli by były jakieś błędy to sorki xd
A więc, panie i panowie Bohaterem Tygodnia tym razem zostaje *werble proszę* ...Sawa! Szał, szok, fajerwerki! Dostał on, aż 5 głosów!
  • Sawa nie zna swoich prawdziwych rodziców. Jako maluch został porzucony, odnalazła go pewna para, która nie mogła mieć dzieci i przygarnęli go.
  • Piłką nożną zaczął się interesować, ponieważ jego przyszywany ojciec był kiedyś w reprezentacji królestwa.
  • Gdyby Lia nie zaproponowała mu bycia w drużynie, najpewniej duma by mu nie pozwoliła samemu(jak skrycie chciał) się zgłosić.
  • Rozwiewam wszelkie wątpliwości, tak to on przyszedł pocieszyć Shani pod koniec rozdziału 48.
  • Jego początkowy wygląd był taki(kliknij, a zobaczysz). Zmieniłam go, bo według mnie był okropny. No i pewien wątek fabularny jest z tym związany. 
Czy go lubię? Bardzo! To mój ulubiony lewek z drużyny!

Dodam tylko, że obrazek koncepcyjny i sama postać(podobnie jak inne) jest z ery dinozaurów. Ten obrazek jest z marca tamtego roku, a już wtedy całe pokolenie było dokładnie przygotowane. No to wyobraźcie sobie ile nad tym pracowałam i będę pracować jeszcze długo!
~Pozdrawiam!

wtorek, 24 stycznia 2017

Sama nie wiem...

Pewnie w notkach widać, że ostatnio mam kryzys twórczy *Boże, jak to brzmi xd* Czuje, że się wypalam jeśli chodzi o ten blog i widzę, że wam też to już zbrzydło.Chodź najlepsze(okres nastoletni i dorosły bohaterów) dopiero przed nami i bardzo chciała bym szybko to zrealizować to czuje, że wam już ten blog się nie podoba i nudzi.Ostatni czas spędziłam tylko na Szansie Życia, bo meeega związałam się z tamtym blogiem(przy okazji zapraszam link obok -->) i serio nie wiem co z HV...Bardzo kocham tą historię i nie chce poddać się przed najlepszym...ale może już czas zejść ze sceny?A wy co sądzicie?Nadal chcecie tego bloga?

PS.Chyba znacie już decyzję ^^
PS2.Dziękuje za miłe słowa!
PS3.Kocham was! ♥

piątek, 20 stycznia 2017

#3.Bohater Tygodnia

Trzecim już Bohaterem Tygodnia i pierwszym w tym roku zostaje.............Lia!Postać bardzo barwna i jedna z moich ulubionych z nowego pokolenia.
  • Lia na początku miała być Leą, jednym z powodów dla których zmieniłam jej imię to to, że nie wiem jak to się odmienia!!! Xd
  • Lwiczka będzie miała co najmniej…trzech chłopaków, w tym nie będzie znała imienia jednego z nich.Pozna ich na wyjazdach z Shani i drużyną, gdzie będzie szaleć!
  • Jej praprapraprababka(matka Tabii) miała na imię tak samo jak ona, co najlepsze rodzice dowiedzieli się o tym już po wybraniu imienia.
  • Skrycie ''podkochuje się'' w Sawie…ale ćiii!Nie mówcie jej, że wiecie!
  • Jest związana z Shani tak, że czasem do Valentine mówi ,,mamo’’.
  • W pierwotnej wersji rozdziału 49, miała zacząć uwodzić Hakimu, żeby zgodził się na lekcje z Shani.
  • Ona też miała dostrzec talent Shani i namawiać ją do rozwijania talentu.
Czy ją lubię?Jak już wspomniałam: uwielbiam! Mimo, że gra na uczuciach innych ma w sobie to coś, że wybaczysz jej nawet morderstwo. xd

I jeszcze takie pytanko, kiedy macie ferie?Tak z ciekawości xd Ja mam od 30 stycznia *.*
Pozdrowionka!

środa, 18 stycznia 2017

#56.Mecz

Shani
Otworzyłam zmęczone oczy i rozejrzałam się. Gdy tylko poruszyłam głową, zimny kompres zleciał mi na nos. Byłam w pustej jaskini. Leżałam na puszystej, mięciutkiej skórze...sama nie wiem czego, a przykryta byłam skórą zebry. Zamrugałam kilka razy wy wyostrzyć obraz i spojrzałam na wejście. Stał w nim Hakimu ze smutnym grymasem, jednak gdy tylko mnie ujrzał, rozpromienił się i pognał w moją stronę.
-Oh! Mała...tak się bałam!-objął mnie.
Po chwili walki też go przytuliłam. Położył mi łapkę na czole. Poczułam lekki ból. Czułam, że mam guza na łbie.
-Jesteś rozpalona-ocenił.
-Ciekawe...bo czuje się jak kostka lodu!
Lewek położył mi łapki na ramionach i spojrzał w oczy. Nie powiem, że poczułam się trochę niezręcznie. Nagle Hakimu zamknął oczy i zaczął zbliżać swój pyszczek do mojego. Zaczęłam panikować...czy on chce mnie pocałować?Shaniś, luzuj!... Przestraszona chwyciłam za kompres leżący pod moimi łapami i wsadziłam go między nasze pyszczki. Lewek szybko otworzył oczy i spojrzał z obrzydzeniem na przedmiot.
-Przez ciebie przeżyłem swój pierwszy pocałunek...z kompresem?-zaśmiał się.
Spojrzałam na niego rozbawiona i zaczęłam się śmiać.Hakimu dołączył do mnie po chwili. Znaliśmy się jak stare małżeństwo i takie sytuacje wcale nas nie onieśmielały.
-Właściwie to jest jutro czy dziś?-spytałam, ale Hak zrobił tylko głupią minę-Znaczy...mecz jest dziś czy jutro?-sprostowałam.
-Jutro, przecież jest raptem wieczór. Aż tyle nie spałaś, a co do meczu...nie chcę cię martwić, ale...-wskazał łapką w górę.
Spojrzałam w górę i ostrożnie położyłam łapkę na głowie. Syknęłam z bólu i szybko ją zabrałam
-Jesteś jednorożcem!-zaśmiał się.
-W graniu mi to nie przeszkodzi. Do tego mam plan!... Z młodzikami będzie prościutko, a mistrzów trzeba na początku zmęczyć i ciągle blokować Kishindo. Musimy zdobyć tylko jedną bramkę, możemy przegrać, wygrać...jeden punkt!
-Pani strateg! Nie śmie nic zmieniać!
-Mam tylko nadzieje, że Karimek się do mnie nie przyczepi.
-W najwyższym razie kopniesz go w czułe miejsce i już!
-Komisja skarbie, a teraz mogę się przespać?-spytałam.
-Jasne!-odparł, schodząc z posłania
Przykryłam się i pogrążyłam w śnie.

Narrator
Kira moczyła łapki w zimnej wodzie wodopoju. Co chwilę spoglądała na brata bliźniaka, ganiającego za jakimś gryzoniem w trawie. Próbowała odgonić z myśli pewną teorię spiskową. Nie wierzyła, że ona-siostra Karima może o nim tak myśleć. Jej myśli nagle jakby znalazły potwierdzenie. Poderwała się i podbiegła do brata.
-Zrobiłes to?-spytała twardo.
-Co?-zdziwił się.
-Czy ty zepchnąłeś Shani do wody?
-Oszalałaś? Jasne, że nie!
Lwiątka nie wiedziały, że obok przechodzącej Salti ich rozmowa wydała się podejrzana. Matka bliźniąt rozsunęła łapami krzaki i przysłuchała się. Teraz właśnie uświadomiła sobie, że jej syn naprawdę mógł to zrobić.
-Karimie proszę, żebyś poszedł ze mną...mamy sobie coś do wyjaśnienia-wyszła z zarośli.
Po zimnym głosie matki i sposobie, w jaki wymówiła jego imię, lewek nie wróżył nic dobrego. Spoglądając z wyrzutem na Kirę zaczął iść za Salti. Na Cudownej Skale czekał na nich Moto. Uśmiechnął się do syna, ale żona skarciła go wzrokiem.
-Twój syn... Karimie, powiedz, co zrobiłeś.
-Ja? Kiedy ja nic nie zrobiłem!-bronił się lewek.
-I może wcale nie spowodowałeś wypadku Shani?-ciemny stąpał po kruchym lodzie.
-Co?-Moto, aż się poderwał-To ty zrzuciłeś księżniczkę?
-Mówię, że nie!
-Ale chwila...czy jutro czasem nie ma meczu między twoją drużyną, a jej? No jasne! Bałeś się, że przegracie i wolałeś, ją unieszkodliwić?-Salti zaczęła mówić łagodniej.
-Nie!-Karim nie miał, żadnego argumentu potwierdzającego swoją niewinność.
-Synku, proszę, miej, chociaż honor się przyznać!-konturował Moto.
-Do czego mam się przyznać? Ile razy mam powtarzać!NIC NIE ZROBIŁEM!-warknął.
-Nie tym tonem! Porozmawiamy jeszcze z Valentine i Chaką, a na razie ciesz się wolnością i życiem bez szlabanu...
-Co my mamy z nim zrobić?-westchnęła Sal, patrząc na oddalającego się syna.
-Wpadł w złe towarzystwo, trzeba go odizolować od ''przyjaciół''.

Zapadła ciemna noc. Furaha wciąż siedział na kamieniu obok Cudownej Skały, lustrując horyzont oświetlany przez księżyc...tam gdzieś jest ona...a może nawet nie żyje. Książę zeskoczył z kamienia i przybrał pozycje walki. Wystawił pazury i obnażył kły. Uderzył łapą w powietrze, udając, że jest to przeciwnik. Jego warknięcia wciąż były takie dziecięce. Pochylił głowę.
-Dlaczego nie mogę być jak ojciec?-westchnął.
Książę rozstawił łapki i chciał zaryczeć, lecz z jego krtani wydobył się tylko cichy pisk. Po chwili w jego uszach zabrzmiał głośny ryk. Spłoszył on ptaki śpiące na pobliskim drzewie. Młody odwrócił się. Był to Chaka. Lewek z pochyloną głową wrócił na swój kamień i znowu bezmyślnie zaczął patrzeć na ciemny horyzont.
-I jak chłopie?-zagaił ojciec, szturchając go.
-Świetnie, wiesz!
-Od tygodnia codziennie siedzisz na tym kamieniu, co jest?
-Jestem takim księciem, że...że...właściwe co cię obchodzą moje problemy?!
-Furu to, że nie umiesz ryczeć i nie masz jeszcze grzywki nie, jest twoją winą...po prostu jesteś wcześniakiem. Zobaczysz, jeszcze zadziwisz kolegów.-król domyślił się wszystkiego
-Dobra skończ tato! Wiem, że tak nie myślisz.-książę ponuro spojrzał w oczy ojca-Słyszę jak gadasz z mamą o tym, jaki jestem nieodpowiedzialny i mam jakieś urojenia!-dodał i wrócił do jaskini.


Brutalna pobudka to norma, kiedy się ma za kuzynkę Lię. Niestety Shani, była tym szczęśliwcem...choć nie narzekała. Dziś szczególnie nie przeszkadzała jej mordercza pobudka, bo nie spała od trzech godzin i właśnie przez te trzy godziny namawiała rodziców na zgodę udziału w meczu. Para królewska poległa i dopuściła córkę do gry. Księżniczka była taka podekscytowana. Od pierwszego meczu z młodzikami dzieliły tylko minuty. To może niech zawodnicy się przygotują, a ja opowiem o przebiegu eliminacji, co? Nie widzę sprzeciwu, więc…w eliminacjach zazwyczaj biorą trzy drużyny młodzików. Na początku każdy gra z każdym. Dwie drużyny, które zdobędą najwięcej punktów, przechodzą do drugiego etapu, gdzie walczą z drużyną tak zwanych Mistrzów, czyli drużyną Kishindo. Walczący o miano drużyny muszą zdobyć tylko jeden punkt, by zagwarantować sobie wpisanie na oficjalną listę. Jeśli obie się zakwalifikują to, obie stają się oficjalnymi drużynami.

-Gdzie ten huncwot Shani!?-warknął zły Kesho.
-Może źle się czuje i jednak nie będzie grać.-próbował uspokoić go Hakimu.
Tymczasem Lia i Shani pędziły ile sił w łapach w stronę stadionu.
-Gdybyś godzinę nie zastanawiała się nad kolorem kwiatka za uchem już bym tam była!
-Luzuj Shanell! Ja nie mogę się pokazać publicznie, jakbym z grobu wstała!
Księżniczka pokręciła głową i ruszyła strojona prędkością do przodu. Po trzech minutach była na miejscu. Zastała tam chłopców ze swojej drużyny urabiających sędziów.
-Ależ kochani, nie trzeba nic przekładać...nie zmęczyłam się aż tak tym biegiem!-wyszczerzyła ząbki.
-O jest wielebna królowa! Gramy!-warknął poirytowany Sawa.
Wszyscy weszli na boisko i ustawili się na swoich pozycjach. Shani rozgrzana biegiem obserwowała piłkę leżącą pod łapami jakiegoś lewka, czekającego na sygnał.

Czterdzieści minut później
Sędziowie wyszli na środek po dosyć długiej naradzie, choć niektóre lwy ze zdolnością matematyczną znały już wyniki, to pośród zebranych widać było ciekawość. W końcu sędziowie mogą dodać komuś jakiś punkty premium za na przykład dobrą akcję.
-Ekhem! Do drugiego etapu naszych eliminacji przechodzi…
-Spokojnie ludziska, mamy zapewnione drugie miejsce-szepnął Hofu.
-...Drużyna Aramisa!... Za to kolejną ekipą jest nasza gwiazdeczka…Drużyna Królewska, czyli Shani!
Wszyscy zaczęli wiwatować wygranym. Księżniczka spojrzała na rodziców i posłała im buziaka. W tej chwili dostrzegła, że nigdzie nie ma Furahy. Tylko Sheria walecznie wymachiwała chorągiewką z wyciętą koroną. Shani uśmiechnęła się do niej zmartwiona.
-Obiecał.-szepnęła.


Tymczasem Furaha siedział w miejscu, którego można się domyślać, czyli kamieniu niedaleko Cudownej Skały.
-Ryczek!-krzyknął ktoś.
Książę podniósł głowę z łap i rozejrzał się. Dwa lwiątka o białym umaszczeniu, ze zmierzwionymi grzywkami i brakiem kilku zębów zmierzały w jego kierunku.
-Hej! A wy nie na meczu?-spytał Furaha.
-Nudne to, idziemy się pobawić?-spytał jeden.
-Em…w co?-odparł Furu znudzony.
-No nie wiem…poganiajmy antylopy!-zaproponował jeden z kumpli.
-Nie! Mogą zrobić komuś krzywdę.Tata mówił…
-Oj, nie przesadzaj! Twój ojciec w twoim wieku pewnie gorsze rzeczy robił. Do tego…my tylko ćwiczymy polowanie!
-No dobra!
Trójka lwiątek pognała do najbliższego stadka antylop. Nastraszyli je. Roślinożercy zaczęli biec przed siebie. Wtedy młodzi wybiegli im naprzeciw i pognali z powrotem. Zabawa trwała kilka minut, póki antylopy nie pobiegły w bok.
-To papa mięsko!-zaśmiał się lewek.
-Haha…papa!...Chwila, tam jest stadion! One pobiegną prosto na tłum!-domyślił się Furu-Stop! Zatrzymajcie się!


Drużyna Aramisa przegrała z mistrzami 2:4, tym samym zapewniając sobie miano oficjalnej drużyny. Należy też dodać, że z nikomu nieznanych powodów do gry nie przystąpił Karim. Od jakiś pięciu minut z ekipą Kishindo zmagała się Shani ze swoimi.
-Bądź groźny! Szybki!-szeptał do siebie Sawa.
-Wiesz, że gadanie ze sobą w osiemdziesięciu procentach może być przyczyną choroby psychicznej?-zaśmiała się księżniczka.
-Ty się tak nie śmiej, tylko graj! Na razie przegrywamy 0:4 i jakoś nie wygląda na to, by coś się zmieniło!
Piłka znowu w grze. Kishindo zaczął pędzić na bramkę przeciwnika, na jego odebrał mu piłkę Hakimu, podał ją do Sawy. Brązowy chciał dokończyć swoją robotę, niestety był zablokowany.
-Shani łap!-krzyknął, podając owoc księżniczce.
Beżowa chwilę stała oszołomiona, po chwili ruszyła na bramkę. Zgrabnie omijała obronę i w końcu oddała strzał, rzucając się ze zmęczenia na ziemie. GOAL!
-Jesteśmy drużyną! Shani zrobiłaś to!
-Cicho!
-Co? Dlaczego?
-Czuję drganie…antylopy!
Nagle na stadion wpadło stado antylop, zaczęły taranować lwy i przewracać kamienne trybuny. Król wparował na boisko i chwycił córkę w pysk. Wtedy dostrzegł za antylopami Furahę. Wpadł prosto pod łapy Chaki. Antylopy po chwili rozproszyły się, a wszystkie lwy z powrotem przybiegły. Brązowo grzywy puścił Shani i spojrzał z pogardą na syna.
-Hehe…widzisz, przyszedłem na mecz, jak chciałeś!-uśmiechnął się nerwowo.
-Więc to jest takie śmieszne?!-burknął król, jak najdelikatniej mógł, w końcu obserwowali go poddani.
-Ja…ja po prostu…
-Godzinami siedzisz na tym kamieniu i masz mi za złe! Chodzi o to, że nie umiesz ryczeć?!-krzyknął-Furaha…-złagodził ton.
Pośród tłumu wybuchła fala szeptów. Mały opuścił uszy i zgarbił się.
-Ja…wiesz co robię, kiedy godzinami siedzę na tym swoim kamieniu? Myślę jak fajnie by było, gdyby moim ojcem nie był król Chaka!-zaostrzył ton książę.
-Ale Furaha…
-Może taka sierota jak ja miałaby wtedy łatwiejsze życie!
-Furaha, nie…uciekaj!
Biały pędzelek ogona mignął tylko w krzakach. Król westchnął ciężko i pochylił głowę.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tadam!Nie wyszedł mi zbyt ten rozdział jak planowałam, ale nie chciałam was już męczyć. Sorki za ta przerwę, ale teraz powinno być już ok.W piątek będzie Bohater Tygodnia :D
1.Shani i Hakimu, jest szansa dla tego związku? (ja już mam dla niej partnera ^^)
2.Czy jak Shani dowie się o sprawie z Karimem powie prawdę i będzie go bronić?
3.Czy niewinność Karima wyjdzie na jaw?A jak nie, to jaka będzie kara?
4.Czy Chaka pogodzi się w końcu z synem?

Pozdrawiam! ^^
Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony