- No powiesz coś w końcu? - spytała wkurzona, po długim milczeniu złotej lwicy.
- Twój ojciec prosił mnie, abym pomogła ci opanować Ryk Przodków - odparła Matu, wstając.
- Ale po co? - zdziwiła się księżniczka, jednak jej pytanie nie zyskało odpowiedzi. Szamanka udała, że nic nie usłyszała i ruszyła w kierunku drugiego pomieszczenia.
- Przynajmniej raz w tygodniu będziesz do mnie przychodzić na lekcję. Poznasz dokładnie moc i działanie ryku oraz historię lwich strażników.
- Ale po co mi to? - Shani dalej szła w zaparte.
- W dodatku twoja choroba utrudni nam to zadanie... będziemy musiały popracować nad twoją wytrzymałością - dodała Matu, znikając za lianami.
Shani zagotowała się ze złości. Wiedziała, że kolejne próby dowiedzenia się czegokolwiek też spełzną na niczym.
- Nie ignoruj mnie! Dobrze wiesz, że ja nie odpuszczę - księżniczka uniosła głos i zagrodziła drogę Matu. Medyczka przygryzła wargę i wyraźnie się speszyła. Sama chciała, aby Shani o wszystkim wiedziała, ale tkwiła w niej nić niepewności. - No więc?
Cudowna Ziemia krwią splamiona
Przez księżniczkę swą zdradzona
Nadzieje ma w niej
Lwicy z Rykiem Przodków
Która darem Bogów zwalczy przeklętą
Matu szybko wydukała przepowiednię, nie zważając czy Shani coś zrozumie. Medyczka tyle razu już powtarzała te słowa, że obudzona o trzeciej w nocy wyrecytowałaby wszystko bez zająknięcia.
- To niezbyt dobre rymy - odparła księżniczka, nie zastanawiając się nad sensem słów lwicy.
- Tu nie o rymy chodzi!... Nie powinnaś wiedzieć... Nie mogę!
- Możesz, ale nie chcesz! - ciągnęła Shani. Wbiła błagalny wzrok w Matu. Złota lwica wzięła głęboki wdech i na chwilę zastygła w bezruchu. Czuła, że traci w oczach nastolatki... przecież bez trudu wyciągnęła z niej informacje.
Matu powtórzyła przepowiednie słowo po słowie. Spodziewała się bardziej histerycznej reakcji Shani. Młoda lwica jedynie głośno wciągnęła powietrze, cała drżąc i wbiła wzrok w Matu.
- Ty jesteś lwicą z Rykiem Przodków, czyli darem Bogów, a przeklętą jest...
- Sheria... Domyśliłam się - odparła Shani, odwracając głowę. - Nie zrobię tego... nie chce się uczyć panowania nad Rykiem, tylko żeby spełnić tę chorą wizję.
- Shani! Nie mamy pewności, że chodzi o Sherie! W końcu nie jest księżniczką... Chociaż praktycznie rzecz ujmując, tytułu nie można się ot, tak zrzec i w oczach Bogów nadal nią jest. Oprócz tego nie mamy żadnej pewności - Matu próbowała jakoś zgrabnie wybrnąć z całej sytuacji, lecz z każdym słowem jeszcze bardziej się pogrążała.
- Przecież sama to wiesz - odparła Shani i wybiegła z jaskini. Nie miała najmniejszego zamiaru uczestniczyć w tym wszystkim.
Laari i Furaha wylegiwali się w miękkiej trawie. Ich ciała ogrzewały promienie słoneczne. Lwica cały czas mówiła, a książę tylko przytakiwał. Tak naprawdę myślami był gdzieś daleko, co powoli zaczynało denerwować jego towarzyszkę.
- I co o tym sądzisz? - spytała Laari głośno i wyraźnie, aby zwrócić uwagę księcia. Lew jedynie spojrzał nią i uśmiechnął się głupio, przełykając ślinę.
- A co mam sądzić? To... dobra decyzja - Furaha postanowił strzelać, a nuż trafiłby z odpowiedzią.
- Wiesz w ogóle, o czym mówię? - odparła Laari z politowaniem. - Pytałam, czy idziemy nad rzekę - kontynuowała, widząc tępą minę przyjaciela. Młody lew wzruszył ramionami i wstał. Laari chwilę się ociągała, ale także się podniosła. Oboje zaczęli zmierzać w kierunku rzeki, która wpływała do dużego wodopoju. Furaha ciągnął się z tyłu, cały czas rozmyślając. Potknął się o kamień i wpadł na Laari, przewracając ją.
- Gdyby był konkurs dla pierdoł, zająłbyś drugie miejsce... Wiesz dlaczego? - zaśmiała się lwica, udaremniając próby podniesienia się księcia. - Bo jesteś pierdołą!
Furaha starał się udawać rozbawionego. Ten żart był po prostu żenujący. Lwica spojrzała na mu w oczy, nadal cicho chichocząc. Pocałowała go delikatnie w policzek, na co książę trochę się speszył. Oboje usłyszeli gwizd. Ich wzrok powędrował na Hakimu.
- Ja już nie przeszkadzam - zaśmiał się lew, znikając za krzakami. Po chwili dyskretnie wyjrzał zza zarośli, oczekując na jakiś rozwój akcji.
Furaha i Laari wstali, cały czas zerkając na siebie z delikatnymi uśmiechami. Wolnym krokiem ruszyli w stronę rzeki, milcząc przez całą drogę.
Sheria wieczorem wykradła się z jaskini. Dzisiaj przez przypadek usłyszała rozmowę Valenitne i Chaki o jej historii, którą rzekomo wyznała Matu. Lwica niewiele myśląc, postanowiła, że musi się wszystkiego dowiedzieć za wszelką cenę. Wpadła do jaskini medyków, przewracając jakieś miseczki i pojemniki. Matu i Kweli aż podskoczyli przerażeni.
- Sheria? - szamanka rozpoznała w sylwetce tajemniczej postaci wychowanice królowej. - Wynoś się skąd! - warknęła, kiedy nastolatka zbliżyła się parę kroków, przypierając ją do ściany.
- Czego chcesz? - spytał Kweli, który w przeciwieństwie do Matu ufał Sheri i nie rozumiał, dlaczego wszyscy tak martwią się o jej przyszłość.
- Wiecie coś o mnie... czego ja nie wiem - szepnęła Sheria. Medyczka zrozumiała, o co chodzi. Zmarszczyła gniewnie brwi i zapaliła pochodnię, pocierając ją o kamienną posadzkę. Pomieszczenie rozświetlił ogień.
- Słyszałeś Kweli, ona chce znać swoją przeszłość - w głosie Matu słychać było szyderstwo. Mandryl obrzucił medyczkę krzywym spojrzeniem i odszedł do swojej części jaskini.
- Mów! - upomniała się Sheria.
- Urodziłaś się daleko stąd, gdzie przepowiedziano, że ciemne lwiątko o lawendowych oczach przyniesie zgubę królestwu i obali króla. Rodzice nie chcieli cię wydać. Twój ojczulek zginął, a matka uciekła i zostawiła cię na Cudownej Ziemi, a potem podzieliła jego los... Już wiesz, a teraz się wynoś! - Matu opowiedziała całą historię na jednym wdechu, bez najmniejszych emocji. Nie za bardzo przejmowała ją też reakcja młodej lwicy.
Sheria przygryzła wargę, próbując powstrzymać się od jakiejkolwiek oznaki słabości i zwróciła się w stronę wyjścia. Po chwili młoda lwica zniknęła w mroku. Potrzebowała kogoś. Natychmiast. Wiedziała gdzie go znajdzie. Zawsze tam był. Sheria skierowała się w stronę dużego wodopoju. Już z daleka dostrzegła białą sylwetkę. Przyspieszyła i po chwili była już w ramionach ukochanego. Zaczęła płakać.
- Sheria? Co tu robisz? - Sefu nie miał pojęcia, dlaczego Sheria nie jest na Cudownej Skale i co ważniejsze, dlaczego płacze.
- Byłam u Matu... Moi rodzice zginęli przeze mnie... Jestem przeklęta - lwica z trudem, coś wykrztusiła. Jeszcze mocniej przytuliła się do Sefu, starając się powstrzymać łzy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka!
Już po egzaminach... uffff... Możecie być dumni, policzyłam, że mam tylko 2 błędy z polaka w zamkniętych! Kim jesteś? Zwycięzcą! Resztę przemilczmy.
Rozdział krótki, bo myślałam, że prędzej umrę niż napisze coś więcej... I tak wyszło gówniane. Jak cały blog, jak całe moje życie...
Chociaż... mam Żula! Życie jest jednak pinkne (pozdro dla kumatych... czyli nikogo xd)
Taka ciekawostka, że podczas tej przerwy cztery razy pisałam post pożegnalny i cztery razy prawie nie kliknęłam opublikuj... Mniejsza. Kogo to obchodzi? Jeszcze parę miesięcy będę zaśmiecać fandom ;-;
Kłeszczyn:
1.Czy Shani zgodzi się uczęszczać na lekcje do Matu?
2.Furaha i Laari... Czy miłość rośnie wokół nich? xd
3.Czy Sheri zmieni swoje postępowanie?
Ostatnio żegnałam was z kotem, a dzisiaj z żulem... znaczy Rockym!
Już po egzaminach... uffff... Możecie być dumni, policzyłam, że mam tylko 2 błędy z polaka w zamkniętych! Kim jesteś? Zwycięzcą! Resztę przemilczmy.
Rozdział krótki, bo myślałam, że prędzej umrę niż napisze coś więcej... I tak wyszło gówniane. Jak cały blog, jak całe moje życie...
Chociaż... mam Żula! Życie jest jednak pinkne (pozdro dla kumatych... czyli nikogo xd)
Taka ciekawostka, że podczas tej przerwy cztery razy pisałam post pożegnalny i cztery razy prawie nie kliknęłam opublikuj... Mniejsza. Kogo to obchodzi? Jeszcze parę miesięcy będę zaśmiecać fandom ;-;
Kłeszczyn:
1.Czy Shani zgodzi się uczęszczać na lekcje do Matu?
2.Furaha i Laari... Czy miłość rośnie wokół nich? xd
3.Czy Sheri zmieni swoje postępowanie?
Ostatnio żegnałam was z kotem, a dzisiaj z żulem... znaczy Rockym!
Ps.Znowu kreatywny tytuł xd