- Poddaj się! - do jej uszu dobiega damski głos.
Lwica zaczyna się rozglądać. Dostrzega, że dalej stoi jakaś postać. Na jej ramieniu żarzy się znamię w kształcie głowy ryczącego lwa.
- Zmusiłaś mnie do tego! - nieznajoma nabiera powietrza w płuca i ryczy.
W tym momencie z lustra wyskakuje brązowa lwica. Zaczyna atakować. Przygląda się temu ta druga. Widać, że chce interweniować, ale się boi. W końcu ucieka zostawiając Sherię samą sobie. Nieznajoma unosi łapę, by zadać ostateczny cios.
Sheria obudziła się, podrywając na równe łapy. Jej oddech był szybki, a serce wyrywało się z piersi, bijąc jak oszalałe. Lwiczka od kilku dni miała dziwne koszmary. Zawsze śniło jej się to samo lustro, ta sama lwica ze znakiem na ramieniu i ta sama postać, która chciała ją zabić. Tym razem na szczęście obudziła się przed najgorszym. Miała ochotę wyściskać siostrę, bo to przez jej kichnięcie opuściła Krainę Snów. Spojrzała na nią przytuloną do matki. Smacznie spała, co chwilę cicho kichając. Taniec w deszczu dał się w znaki. Sheria wiedziała, że jak zaśnie, koszmar znowu ją nawiedzi. Postanowiła się przejść, za niecałą godzinę i tak wszyscy się obudzą. Gdy przekroczyła próg jaskini od razu dostrzegła kuzynkę swojej matki - Lisę.
- Cześć mała! Taki z ciebie ranny ptaszek? - zaśmiała się lwica.
- Można tak to ująć... - szepnęła Sheria nadal trochę oszołomiona po koszmarze.
- Widzę, że coś nie tak. Gadaj! Mnie możesz! - uśmiechnęła się beżowa.
- Ciociu... Od kilku dni śni mi się ten sam koszmar. To coś oznacza? - spytała przestraszona mała.
- Hmmm... Nie wiem, ale wiem, kto powinien wiedzieć. Matu! Ona wie wszystko - ciężarna lwica podniosła się i zaczęła iść w kierunku jaskini - Staraj się o tym nie myśleć... To na pewno nic złego.
- Łatwo mówić - szepnęła do siebie.
Zeskoczyła ze skałek i pognała w stronę wodopoju. Jej serce cały czas biło tak głośno, że przez ciszę panującą wokół z łatwością można było je usłyszeć. Lwiczka odwróciła głowę, żeby zobaczyć, jak wysoko jest już słońce. Ognista kula powoli wznosiła się nad widnokrąg. Sheria przewróciła oczami i z powrotem odwróciła głowę. W tym momencie zderzyła się z jakimś lwiątkiem. Złączyła się z nim nosem. Sawa odskoczył zawstydzony.
- A ty nie śpisz? - odezwał się w końcu.
- To samo mogę spytać cię. No koleś! Tłumacz się księżniczce! - na twarzy Sherii zagościł grymas złości.
Sawa zaśmiał się w duchu. Księżniczka Sheria? To brzmiało naprawdę zabawnie... Biedna mała nie wie, że naprawdę nie jest prawdziwą posiadaczką tego tytułu. Gdy lwiatko o tym pomyślało, natychmiast się uspokoiło. W końcu sam też był adoptowany.
- Już jasno, księżniczko. Idę złożyć Shan oraz królowej życzenia - cwany uśmiech pojawił się na pyszczku Sawy.
- One jeszcze śpią, dla twojej informacji... CO? Jakie życzenia?!
- Dziś Walentynki. O imieninach własnej matki zapomniałaś? - zaśmiał się lewek, mijając brązową. - Zanim tam dojdę, wszyscy na pewno nie będą już spać.
Sawa kroczył bardzo wolno. Marszczył brwi ze skupienia, mrucząc pod nosem. W myślach układał już życzenia... Dla księżniczki musi być delikatny, żeby nie pomyślała, że on chce być jej walentynką... Tylko nie to!
- Księżniczko. Nie tak oficjalnie! Mała... Mała, no po prostu wesołych Walentynek!
Sawa podniósł wzrok... To, co zobaczył, po prostu wbiło go w ziemię. Shani rozmawiała z Kesho... Lwiak jakoś nigdy nie przepadał za Shani, więc to było strasznie podejrzane. Sawa dostrzegł, że lwiczka pod łapami trzymała różę. Chyba od pomarańczowego. Kesho wciąż nadawał jak pozytywka nakręcona do granic możliwości. Shani jednak ciągle patrzyła na kolegę z ciekawością, pewni dlatego, że nie chciała go urazić. Kiedy kumpel odszedł, Sawa wkroczył do akcji.
- Cześć Mała!
- Hej! - beżowa wzdrygnęła się przestraszona. - Dzięki za wczoraj! - posłała mu serdeczny uśmiech.
- Taaa... ja też ci dziękuje. Ty i Kesho, czy ja o czymś nie wiem? - brązowy puścił jej oczko. Księżniczka tylko przewróciła oczami i pchnęła przyjaciela w bok.
- A co zazdrościsz? - zaśmiała się.
- Jeszcze czego! - oddał jej. - Tak w ogóle to wesołych Walentynek!
- Dzięki, ale z Kesho to serio nic.
- Wierze, wierze!
Tymczasem Sheria właśnie przekroczyła próg jaskini szamanów. W pierwszej części było pusto. Lwiczka podeszła do lian odgradzających to pomieszczenie od drugiego. Delikatnie odsunęła kilka lian. Dostrzegła Matu siedzącą pod ścianą. Była odwrócona tyłem. Marudziła coś pod nosem, bazgrając jakieś malunki. Brązowej lwiczce dało się usłyszeć jedynie urywki.
Jedna jest przeklęta
Jedna się zbuntuje
I Cudowną Ziemię wojną zrujnuje
- Muhimu... To niemożliwe!!!
Sheria przestraszona zaczęła się cofać. Wpadła na jakieś pojemniczki, rozlewając substancje i wybiegła. Obrała kierunek Cudownej Skały. Chciała jak najszybciej zobaczyć się z siostrą. W końcu wpadła w łapy Shani, która dopiero co zakończyła rozmowę z Sawą i Valentine. Księżniczka spojrzała w oczy siostrze i przytuliła.
- Znowu ktoś ci dokuczał? Pokaż mi tego knypka! Tydzień nie usiądzie! - zaśmiała się, ale widząc, że Sherii wcale to nie pomaga zamilkła.
Brązowa nie wiedziała, czy ma powiedzieć prawdę. Jeśli to o niej? Jeśli nie powinna wiedzieć?
- Tak - skłamała.
- No już, wszystko dobrze. Chmurzy się... chyba będzie padać.
Shani słyszała tą całą przepowiednię od medyczki, kiedy ta sprawdzała, czy wszystko jest już dobrze po wypadku z Sawą. Ona też usłyszała to przypadkiem. To nie może chodzić o żadną z nich. Sheria nie jest prawdziwą księżniczką, a Shani wiedziała, że nigdy nie zbuntuje się przeciw rodzinie. Do tego w przepowiedni było coś o lwicy, która zaryczy Rykiem Przodków.
- Sha... a ty nie myślałaś o tronie?
- W jakim sensie?
- No, żebyś została królową.
- Nie - odparła krótko.
W tym momencie głośno zagrzmiało i jak na zawołanie zaczęło padać. Ten deszcz jest już mega wkurzający! Lwiczki pobiegły do jaskini. Beżowa cały czas myślała o tym, że miała iść z Furahą do Klanu Hien. Leżąc pod ścianą jaskini, wodziła wzrokiem po przyjaciołach, szukając brata. Wtem zauważyła urywek jego białego futra na zewnątrz.
-Furu... Idziemy? - spytała, wychodząc. Rodzeństwo stało chwilę w ciszy. Wiatr przyjemnie muskał ich sierść. Furaha patrzył gdzieś w dal, utrudniały mu to kropelki deszczu, wpadające do oczu.
- Jutro... Nie chce ci psuć Walentynek... Dobrze? - zielonooki uśmiechnął się do siostry.
- Dobrze, ale obiecaj, że sam tam nie pójdziesz! Proszę!
- Obiecuje...
Rodzeństwo spojrzało na siebie. Shani oparła się o ramie brata. Usłyszała głośne bicie serca Furahy. Widocznie bardzo czegoś się bał. Biały przyłożył łapę do czoła siostry.
- Masz temperaturę... Było szaleć tyle wczoraj? - uśmiechnął się do niej - Chodź do jaskini, osuszysz się, bo do reszty się rozchorujesz.
Lwiątka weszły do jaskini. Shani kichnęła, potykając się o kamyczek. Na szczęście wpadła prosto w łapy ojca. Król zaczął łaskotać ją po brzuchu.
- Hahaha... Tato przestań! Tato! - powstrzymywała śmiech.
- Chaka! - uroczy chichot przerwał mroźny głos Moto. Biały lew spojrzał wymownie na króla.
- Ach... Shani, Karim. Pozwólcie z nami do drugiej części jaskini. - odparł brązowo grzywy, wstając. Karim przełknął ślinę i podążył za rodzicami i parą królewską. Dorośli zajęli miejsca i spojrzeli złowrogo na maluchy. Karim i Shani siedzieli na środku jaskini, czekając na wyrok.
- Shani, czy ten wypadek... był na pewno wypadkiem? - spytał Chaka.
- No tak, łapa mi się omsknęła i wpadłam do wody... Dlaczego pytacie? - lwiczka była trochę zdezorientowana.
- Na pewno? Pamiętasz dokładnie? To nie Karim cię wepchnął? - przed króla wskoczył Moto.
- Moto! Mówi, że nie! - Valenine traciła już cierpliwość.
- Na prawdę nikogo tam nie było! - przyznała Shani.
- Karim masz szlaban na grę i zadawanie się z Kishindą i jego bandą! - warknął niebieskooki.
- Moto! - krzyknęła Salti.
- Ale tato! Ja nic nie zrobiłem!
- Powiedziałem! - lew zgromił go wzrokiem i wyszedł z pomieszczenia.
- Możecie odejść! - zezwolił Chaka i podążył w ślad za Moto, a za nim małżonka i Salti.
- Robisz dzieciakowi krzywdę - stwierdził brązowo grzywy.
- Pozwól Panie, że JA zajmę się wychowaniem własnych dzieci, bez niczyjej pomocy!
Shani zagrodziła drogę Karimowi. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Nie wiedziała, że ten uśmiech doprowadzał czarnego do białej gorączki.
- Czego się szczerzysz? - warknął.
- Jesteśmy tu sami, wiec... Chce poważnie porozmawiać! - odparła beżowa.
- Głupia ofiaro losu! Przez ciebie wyleciałem z drużyny! - Karim nie panował nad emocjami. Wziął zamach i uderzył księżniczkę w twarz. Ta upadła. Po jej policzku spłynęła stróżka krwi. Oczy jej się zaszkliły. Nie z rozpaczy, lecz z bólu rozrywającego jej policzek.
- Chciałam zgody, ale skoro ty chcesz wojny! - warknęła zła i wybiegła z tej części jaskini.
Nie ma już taryfy ulgowej! Chciała rozejmu, chciał zgody, ale skoro ten głupi tuman tym gardzi to łaski bez! Jeszcze będzie ją błagał na kolanach!
Chaka położył się na swoim miejscu. Valentine spojrzała na syna leżącego w rogu i chrząknęła na męża. Lew podniósł głowę i spojrzał na królową. Nie wiedział kompletnie, o co chodzi. Biała ponownie chrząknęła i wskazała na Furahę. Chaka kiwnął głową i podniósł się.
- Furaha... Proszę, chodź za mną- powiedział, wychodząc z jaskini. Maluch powlekł się zanim. Usiedli na czubku Cudownej Skały.
- Nie możemy wrócić? Pada!
- Furaha! Chce cię przeprosić za wczoraj! Proszę cię. Nie rób tak więcej, komuś naprawdę mogła stać się krzywda. Książę nie powinien... - niedane mu było dokończyć.
- Zrozumiałem coś... Ciągle staram się być taki jak ty i ciągle kończy się to katastrofą... To może z tobą jest coś nie tak, nie ze mną? - warknął Furaha i bez słowa wrócił do jaskini, zostawiając ojca samego z myślami.
一一一一一一一一一一一一一一一一ーーーーーーーーーーーー一一一一一ーーーーーーーーーー
Ten rozdział umieszczam w Loży Szyderców! Nie miałam na niego kompletnie pomysłu, a przed wybraniem się na Zimie Hien musiałam dać tą przepowiednię. Jest to tylko zapychacz, ale obiecuje, że następny będzie lepsze! *Doma, ty tak zawsze obiecujesz!*
Ten rozdział umieszczam w Loży Szyderców! Nie miałam na niego kompletnie pomysłu, a przed wybraniem się na Zimie Hien musiałam dać tą przepowiednię. Jest to tylko zapychacz, ale obiecuje, że następny będzie lepsze! *Doma, ty tak zawsze obiecujesz!*
1.Kim są te lwice ze snu Sherii i co może oznaczać sam sen?
2.Kim jest lwica z przepowiedni?
3.Czy odbicie Laari uda się?
Pozdrawiam! ^^