środa, 1 lutego 2017

#57.Niewinny taniec?

-Chaka! Co to miało być? Ah...mogłam się domyślać. Te udawane słodkie rozmowy...-wzburzyła się Valentine.
-Pozwól mi wyjaśnić...
-Chaka, jesteśmy małżeństwem. Mieliśmy przed sobą nic nie ukrywać! Idę po niego...-fuknęła i zaczęła odchodzić.
Król zrozumiał swój błąd. Pobiegł za żoną. Był na siebie wściekły.
-Za dużo od niego wymagasz-przerwała ciszę zielonooka.
-Tak wychowywał mnie mój ojciec i zobacz...
-O ile pamiętam, wpadłeś w złe towarzystwo...Cudna metoda!-prychnęła.
-Ale... 
Valentine przystała i spojrzała w dal. Wydawało jej się, że przed nią nie stoi już lew, którego kochała. Ten, który śmiał się z obowiązków i za nic miał zasady, ale był odpowiedzialny! Teraz Chaka za główny cel stawiał sobie wychowanie syna na prawdziwego, dumnego króla.
-Może i masz racje, powinienem dać chłopakowi trochę luzu...to jeszcze dzieciak-przyznał w końcu Chaka.


Furaha biegł przed siebie, nie płakał, nie był nawet smutny...był wściekły i rozczarowany. Gdyby ktoś wszedł mu teraz drogę, mógłby tego nie przeżyć. Książę przeklinał pod nosem i pędził przed siebie. Zatrzymał się nagle i usiadł. Wciągnął powietrze i delikatnie je wypuścił. Próbował się opanować. Własny ojciec ośmieszył go publicznie! Usłyszał rozmowy rodziców, nie miał ochoty z nimi rozmawiać. Ukrył się w krzakach i poczekał, aż przejdą. Gdy byli już daleko, rzucił się w stronę stadionu. Pilnie musiał porozmawiać z Shani.
Lwiczka rozmawiała z Sherią. Wolnym krokiem zmierzały w kierunku imprezy urządzonej z okazji eliminacji. Lwiczki pogodziły się.
-Ale naprawdę już nie będziesz zła?-beżowa szturchnęła siostrę.
-No jasne, będę twoją największą fanką! Królewscy górą!-zaśmiała się.
-No już przestań! W sumie to głowa mnie boli...nie chce mi się iść na imprezę.
-Serio, źle wyglądasz...idź, połóż się-poparła Sheria-Nie będziesz zła, jak ja tam pójdę?
-Nie! Baw się dobrze!-zaśmiała się Shani.
-Dzięki, na pewno będę się dobrze bawić! Bo Hakimu tam będzie!-pisnęła i pobiegła.

Księżniczka pokręciła głową i zaczęła iść w kierunku Cudownej Ziemi. Tak naprawdę czuła się świetnie, ale po prostu nie miała ochoty iść na imprezę...w końcu będzie tam Hakimu. Nie che się przy nim wygłupić. Na samą myśl o lwiątku uśmiech wdarł jej się na twarz, a na policzki, po których już od dawna nie płynęły łzy, wlały się rumieńce.
-Shani!-małe ciałko beżowej lwiczki przygniótł Furaha.
-Właśnie miałam cię zacząć szukać! Złaź ze mnie!-mała zepchnęła z siebie brata-Już wszystko ok?
-Tak! Powiedziałaś, że pójdziesz ze mną na Ziemię Hien po Laari...chce tam wyruszyć jutro. Idziesz ze mną, tak?
-Ty to serio mówisz...ja myślałam, że wtedy to był tylko żart...
-Idziesz czy nie?-lewek zaczął szykować się do odejścia.
-Idę!-odparła.
-Dzięki! Choć w tobie mam oparcie!-rzucili się sobie w ramiona.


Kiedy odkleili się od siebie, Furaha rzucił siostrze tylko ciepły uśmiech i poszedł dalej. Lwiczka potrząsnęła głową, by otrząsnąć się i pognała dalej. Spojrzała na pochmurne niebo. Uśmiechnęła się i zrobiła piruet. Ciepłe promienie zachodzącego słońca oblały jej roześmianą twarz. Shani czuła się niezwykle. Nie chodziło o pomyślnie zakończone eliminacje, pogodzenie się z siostrą czy inne bzdety. Była szczęśliwa, po prostu! Ot, tak! Wszystko układało się według dokładnie ustalonego planu. Porażka nie wchodziła w grę, a jak nawet byłaby tylko paliwem napędzającym. Księżniczka rzuciła się do biegu. Śmiała się i ścigała z ptakami. Energia rozrywała ją od środka. Była wolna!
-Witaj książę!-z marzeń wyrwał ją znany głos.
-Kishindo!... Przyszedłeś mi pogratulować?-zaśmiała się.
-Ty mały karaluchu! Miałaś przegrać! Karim mówił, że cię załatwił!-białemu wymsknęło się o kilka słów za dużo.
-Karim? Niby co miał mi zrobić?-lwiczka wlepiła w niego pytające spojrzenie.
-To...on cię nie zrzucił? Cóż...ja wykonam czarną robotę!-warknął Kishindo i zaczął zbliżać się do naszej optymistki.
Lwiczka próbowała jakoś uciec, lecz napastnik skutecznie torował jej drogę. Był tak blisko, że czuła jego oddech na pyszczku. W końcu lwiakowi udało się powalić jego główny życiowy ''problem''. Zbliżył głowę do pyszczka księżniczki, warcząc przy tym groźnie.

-Zostaw ją!-na pagórku pojawiła się postać znajomego lwiątka. Wybawiciela oświetlało zachodzące słońce, uniemożliwiając rozpoznanie. Shani w duchu wiedziała kto to...zdziwienie...tak to było dokładnie to, co poczuła, poznając tożsamość swojego bohatera...było to Sawa. Ostatni lewek z drużyny, którego posądziłaby o ratunek.

-Witaj Sawa, stary przyjacielu!-zaśmiał się tylko Kishindo schodząc z księżniczki.
Base
Brązowy wparował między niego a beżową. Nie spuszczał go z groźnego oka nawet na ułamek sekundy. Obnażył kły i wystawił pazury. Był gotowy do walki. 
-Pilnuj się!-fuknął biały i z zawiedzeniem odszedł.
-Mała, czy ty zawsze musisz się pakować w kłopoty!-warknął Sawa.
-Cóż...tak już mam.-uśmiechnęła się i zaczęła odchodzić.
-Ej, ej! Nie myśl, że puszczę cię samą!-Sawa w ostatniej chwili złapał koleżankę za ogon-Muszę cię odprowadzić...jeszcze rozwalisz pół sawanny.

Lwiątka szły w ciszy. Ich wolne kroki perfekcyjnie się zgrywały. Brązowy w końcu się przemógł i postanowił podjąć jakiś temat.
-I jak z Sherią...pogodziłyście się?-spytał
-Tak...znaczy chyba. Tak myślę, czy to dobrze, że ona nie wie, że jest adoptowana.-Shani lekko przystała i spojrzała za siebie.
-Uważałaby się za gorszą...wiesz, nie chwalę się tym na prawo i lewo, ale ja też jestem adoptowany.-przyznał się po wielu kłótniach z własnymi myślami.
-Przykro mi...ale dzięki, że mi powiedziałeś...czyli ufasz mi?
-A nie powinienem?-spytał z lekkim speszeniem-Wiesz...ja chyba idę na imprezę.
-W sumie...nie chce mi się gnić w jaskini. Też idę!
W końcu Hakimu tam będzie! Chwilka! Shani w tej chwili dopiero uświadomiła sobie co Sheria jej powiedziała. Jej siostra miała chrapkę na Hakima...po jej trupie! Pomyślała i pognała przed siebie. Po chwili marszu słychać było już głośną muzykę dochodzącą gdzieś z bliska. Lwiczka bez namysłu przyspieszyła. Gdy byli na wzgórzu, dokładnie widzieli tłumek tańczących nastolatków. Muzyka była bardzo żywa i szybka, lecz to tylko zachęcało bawiących się do tańca.
-Chodź!-księżniczka zaczęła zbiegać z górki.
-Twoje słowa są dla mnie rozkazem!-zaśmiał się i dogonił towarzyszkę.
Oboje wparowali między tańczących, nikt nie widział, że dwójka dołączyła...a jak nawet by widział, to co z tego? Shani złapała Sawę za łapkę i przyciągnęła bliżej siebie. Brązowy prawie się nie wywalił, na co księżniczka zareagowała wybuchem śmiechu.
-Tak pogrywasz?!-na twarzy lewka pojawił się tajemniczy uśmiech.
Lewek klasnął w łapki i łapiąc Shani wykonał z nią obrót. Jasna odepchnęła go, uśmiechając się chytrze i zaczęła tańczyć. Zapomniała już o Hakimie. Czy to on zziajany przed chwilą przebieg obok? O! Za nim biegnie Sheria. Ruchy Shani były delikatne, ale pewne. Idealnie zgrywała się z muzyką. Nad nią zleciały się świetliki, delikatnie oświetlając jej sylwetkę. Sawa stał obok, przyglądając się jej. Wyglądała nieziemsko. Wszystko jakby się uciszyło. Lewek myślał, że to przez jego rozmarzenie. Jednak to nie było powodem. Jak na zawołanie zaczęło padać. Wszyscy zaczęli odchodzić, muzyka ucichła. Lwiątka spojrzały na siebie z zawiedzeniem.
-Co powiesz na taniec w deszczu?-Shani nie czekała na odpowiedź, zaczęła nucić zapamiętaną piosenkę.

Lwiątka zbliżyły się do siebie i zaczęły z powrotem tańczyć. Raz po raz jedno nadeptywało drugiemu na łapkę, lecz komentował to tylko śmiech obojga. Z każdą chwilą wstępowało w nich coraz to większe rozluźnienie i otwarcie względem drugiego. Oboje byli już cali mokrzy i ubłoceni, a było już trochę późno. Jednak to ich nie zrażało. Sawa przestał czuć dziwny dyskomfort, kiedy przebywał obok Shani...może nawet ją polubił...bardzo polubił.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam i od razu przepraszam za poziom tej notki!...w tej ''przerwie'' nic tykałam HV nawet koniuszczkiem palca. Dlatego wyszło jak wyszło...a tak przy okazji chce wam powiedzieć jacy jesteście kochani! Czytając komy z posta ,w którym mówię o usunięciu bloga...no po prostu ciepło mi się w serduszku robi! Kocham was i dosłownie i w przenośni! *3* 

1.Czy Shani wyda Furahe, czy może jak obiecała pójdzie z nim?
2.Czy Shani i Sheria pogodziły się ostatecznie?
3.Kishindo zrobi coś Karimowi za to, że to on nie wrzucił Shani do wody?

Pozdrowionka!


4 komentarze:

  1. Cudowny rozdział !
    1. Chyba z nim pójdzie...
    2. Myślę że tak
    3. Obawiam się że tak

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Jasne że go nie wyda, pójdzie z nim
    2. Tak
    3. Myślę że tak, lecz mam nadzieję że się mylę
    Genialny rozdział, czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetniy rozdział :) Przeraszam że nie komentuje, ale zwykle nie mam na to czasu, ale wiedz że każdy rozdział czytam i naprawdę podziwiam cię że oparłaś się temu zbiorowemu braku weny ;) (Dzięki temu jest co czytać 😘)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Chce żebyś wiedziała,że już wcześniej przeczytałam ten rozdział,ale byłam w Anglii i nie mogłam zbytnio komentować.Rozdział jak zawsze mega :D uwielbiam Furahe <3
    1.Nie wyda go,ale z nim nie pójdzie
    2.Nie
    3.Tak
    -pozdrawiam-

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony