niedziela, 8 października 2017

#70.Mały sekret

  Rozstania są ciężkie, każdy doskonale to wie. Lia niestety musiała poznać prawdziwość tych słów na własnej skórze. Całą drogę powrotną rozmyślała o Leo, o tym, co robi, czy o niej myśli, czy też tęskni. Mimo że znała go raptem kilka dni, to zdążyła go na prawdę polubić.

  - A ty wciąż o nim myślisz? - zaśmiała się Shani, zasiadając obok zamyślonej kuzynki. Lia przewróciła oczami i spojrzała z politowaniem na księżniczkę.

- Jak będziesz starsza to zrozumiesz - westchnęła z przygnębieniem szara lwiczka.
- Przepraszam panią starszą o cztery miesiące! Za tobą to już połowa życia, co? Staruszku... - odparła teatralnie Shani.
- Dobra dosyć! - uniosła głos córka Iris. Wbiła wzrok w ziemię i zaczęła nerwowo skubać trawę. -Kiedy idziemy do jaskini Lwiej Straży!?
Shani uniosła brwi i spojrzała pytająco na kuzynkę. Lia przewróciła oczami z irytacją i westchnęła.
- Sama mówiłaś, że chcesz się pozbyć Ryku Przodków!
- Nie tak głośno! - syknęła Shani, rozglądając się. Nie na łapę by jej było, gdyby jakiś przypadkowy lew czy lwica dowiedział się o jej sekrecie.
- Tam na pewno jest jakaś wskazówka - szepnęła szara lwiczka, konspiracyjnie nachylając się nad księżniczką. - A poza tym, to może być niezła zabawa! 
- Po pierwsze to zwykła jaskinia z kilkoma malunkami, a po drugie nie chce robić nic robić bez wiedzy Matu, to jest zbyt poważna sprawa... Ej! Co tak nagle zmieniłaś zdanie? Jeszcze niedawno tak zachwalałaś ten ryk!
- Na Lwiej Ziemi prawie go na mnie nie użyłaś... Stracić panowanie nad emocjami zdarza się najlepszym. Nie chce, aby coś ci się stało - Lia położyła łapę na ramieniu przyjaciółki i spojrzała jej w oczy.
- Spokojnie, dam radę... - ucięła księżniczka, kiedy zauważyła obecność przybranej siostry. Półślepa lwiczka stała przed Shani i Lią, a jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Shani... - zaczęła Sheria. Wszystkie bawiące się nieopodal lwiątka zaprzestały czynności i wlepiły w nią ciekawskie spojrzenia. Młodsza księżniczka zazwyczaj włóczyła się z nikomu bliżej nieznanymi lwiątkami lub zostawała z ciotką Lisą. - Możemy pogadać na osobności? - wydukała brązowa lwiczka, czując na sobie spojrzenia rówieśników. Shani prychnęła i odwróciła głowę, lekko ją unosząc w znak dumy. Nie maiła zamiaru po raz kolejny zostać potraktowana jak śmieć.
- Shani, proszę - szepnęła Sheria łamiącym się głosem.
- Od kiedy rozmawiasz z nieudacznikami, co?! - krzyknęła Shani, podrywając się na łapy. Lia chwyciła ją za łapę w obawie, że dojdzie do rękoczynów. Sheria przestraszona wzdrygała się i cofnęła półkroku. Starsza księżniczka zacisnęła zęby i zmarszczyła gniewnie brwi. - Chodź Lia! Idziemy!
- Muszę z tobą porozmawiać... proszę - w oczach Sherii zaczęły zbierać się łzy.
Shani trochę się zmieszała, spojrzała na Lię. Córka Iris wzruszyła bezradnie ramionami. Shani przerzuciła wzrok na przybraną siostrę i skinęła głową. Lwiczki ruszyły przed siebie. Młodsza księżniczka pewnie parła przed siebie, liderka drużyny stąpała za nią i w przeciwności do siostry nie czuła pewności siebie. W pewnym momencie nawet żałowała, że dała się przekonać. Lwiczki po krótkim marszu dotarły na niewielkie wzgórze. Sheria przyspieszyła i położyła się na trawie ze skrzyżowanymi łapkami. Shani po chwili niepewnie zrobiła to samo i wbiła w siostrę pytające spojrzenie.
- Mam nadzieje, że masz powód, dla którego mnie tu przywlekłaś - wycedziła szorstko beżowa lwiczka.
- Chcę cię przeprosić - odparła cicho Sheria, patrząc w oczy siostrze. Shani szybko odwróciła wzrok i gestem łapy ponagliła towarzyszkę. - Nie byłam wtedy sobą... Sama rozumiesz. Informacja o adopcji kompletnie mnie zaskoczyła.
Shani prychnęła i bez słowa wstała. Spojrzała na Sherię wzbudzając u niej poczucie winy.
- Dlatego robiłaś te wszystkie świństwa, dlatego chciałaś nastawić wszystkich przeciw mnie, dlatego przez ten cały czas uświadamiałaś mi jakim śmieciem jestem?! - uniosła głos. Sheria zgarbiła się, a jej uszy oklapły. Lawendowe oczy ponownie się zaszkliły.
- Po co ja ci zajmuje czas... nie jestem warta twojej uwagi - młodsza księżniczka podniosła się i już chciała odejść. Shani przewróciła oczami i westchnęła.
- Na Muhimu stój! - krzyknęła za siostrą. W jej głosie dało się wyczuć nutkę obojętności lub nawet irytacji. - Już dawno powinnyśmy sobie wszystko wyjaśnić. 
- A więc? - Sheria w duchu triumfowała, ale starała się nadal sprawiać wrażenie przygnębionej.
- Ja także nie do końca grałam fair. Kiedy założyłam drużynę, kompletnie cię olałam... nie miałaś we mnie wsparcia. No i wiesz... Skoro pierwsza wyciągasz do mnie łapę... to ja też przepraszam.
Siostry jeszcze przez chwilę patrzyły na siebie w ciszy. W końcu rzuciły się sobie w ramiona. Shani mocno uścisnęła Sherię, a po jej policzkach popłynęły łzy szczęścia.
- Wiesz, jak mi tego brakowało! - zaśmiała się beżowa lwiczka, wyrywając z objęć siostry.
- Jest jeszcze jedna sprawa... Słyszałam, że organizujecie mini turniej podczas święta Muhimu. Możesz zagrać z drużyną Sefu? - spytała bez ogródek Sheria.
- Słucham?... Nie rozumiem... Niby jak mam to zrobić? Przecież losujemy sobie przeciwników- zmieszała się Shani. Dopiero co się pogodziła z siostrą, a ta już zaczyna kręcić. - Dlaczego tak ci na tym zależy?
- Nieważne. Wiem, że wykombinujesz coś, żeby wyciągnąć ten szczęśliwy los... inaczej - lawendowooka zaczęła okrążać towarzyszkę.
- Inaczej, co? - Shani zaostrzyła lekko ton.
- Jeśli zagrasz pierwszy mecz z kimś innym, jeden z twoich sekrecików może już przestać nim być.
- Szantażujesz mnie!? Dopiero co na nowo ci zaufałam! - warknęła liderka drużyny. - Poza tym nie mam pojęcia, o czym mówisz...
- Dobrze wiesz Shani... a może raczej Lwia Strażniczko - na ostanie dwa słowa, beżową lwiczkę przeszedł dreszcz.
- Skąd o tym wiesz? - ledwo wydarło się z gardła Shani.
- W Klanie Hien byłam na tyle świadoma, żeby widzieć, jak używasz go, by przepędzić hieny. Wiem również, że chcesz, aby to była tajemnica - Sheria uśmiechnęła się wrednie i uniosła brew. - Wiesz, że ja nie chce wojny, jeśli zrobisz to, co ci mówię, to będzie naszym małym sekretem... Nara siostra!
Shani zacisnęła szczęki i podniosła wzrok. Chwilę patrzyła na oddalająca się siostrę. Głośno przeklęła i kopnęła w pobliskie drzewo. Wciąż nie mogła zrozumieć, dlaczego Sheria wiedząc o Ryku Przodków i mając tyle możliwości do wyboru, chciała akurat gry z drużyna swojego przyjaciela. Mruknęła pod nosem i pognała tam, gdzie zostawiła Lię.
- Cześć!... Shani - krzyknęła, wesoło Laari do biegnącej księżniczki. Beżowa lwiczka w odpowiedzi jedynie mruknęła coś. - Co ją ugryzło? - spytała przyjaciółka księcia, patrząc za znikającą w oddali Shani.
- Nie mam pojęcia, ale mogę się założyć, że znowu coś z Sherią - westchnął Furaha.
- I nic z tym nie zrobisz? - złota lwczka ułożyła się na rozgrzanym kamieniu i łypnęła na księcia. Biały lewek wzruszył ramionami.
- Jeśli znam dobrze Shani to pewnie chce zostać sama - odparł Furaha, uśmiechając się lekko do Laari. Lwiczka zmarszczyła brwi.
- Wiem, o czym myślisz... Wybij sobie to z głowy! Po co ci ta informacja, co? - warknęła złota lwiczka, podrywając się na równe łapy. Spojrzała gniewnie na towarzysza i odwróciła się, w zamiarze mając odejście.
- Co ci szkodzi?! Po prostu powiedz! - Furaha w ostatniej chwili złapał Laari za łapę i przyciągną do siebie. Dostrzegł w jej oczach łzy. - Proszę...- Nie dasz mi spokoju, co? - mruknęła złota lwiczka, a na jej pyszczku pojawił się malutki uśmiech. Furaha wyszczerzył się i pokiwał głową.
- Nie wiem, co ci to da, ale okey. Usiądź, bo to będzie długawa historia... - na te słowa Furaha prędko ułożył się obok przyjaciółki w obawie, że ta się rozmyśli. - Moje stado było niewielkim, wędrownym stadem. Na jego czele stał stary lew. Zmarł krótko po moich narodzinach, nie zostawiając po sobie żadnego potomka. Zgodnie z tradycją, w takich wypadkach przywódcą zostaje prawa łapa króla, czyli mój ojciec... Tego feralnego dnia... mieliśmy po po prostu niepostrzeżenie przemknąć przez obrzeża Klanu Hien...


Złota lwiczka biegała przed stadem lwów, śmiejąc się. Wszystkie lwy z uciechą patrzyły na igraszki córki przywódcy. 
- Laarka, skarbie! Nie oddalaj się, tu jest niebezpiecznie! - przestrzegł ją złoty lew.
Malutka zaśmiała się i pognała za motylem, który przeleciał koło jej noska. Ojciec jeszcze kilka razy upominał córkę, ale ta wciąż biegała za motylem i głośno się śmiała.
- Laari! - zaniepokoił się przywódca, słysząc szmer i cichy śmiech. - Uwaga! Hieny!
Zza głazów wyskoczyło kilka hien. Przywódca chwycił Laari i oddał ją zaufanej lwicy, sam starał się odwrócić uwagę hien od uciekającego stada.

-... Po tym zdarzeniu już nigdy nie zobaczyłam ani ojca, ani nikogo ze stada. Wychowały mnie hieny... a resztę już znasz. Przeze mnie wszyscy zginęli.
- Ale... nie możesz się tak obwiniać! Byłaś przecież małym dzieckiem! - argumentował Furaha. Laari spojrzała na niego zaszklonymi oczami.
- Może tak, a może nie... co to zmieni? Oni nie żyją... - Złota lwiczka pociągnęła nosem, a po jej policzkach spłynęły łzy. - Chcę zostać sama... - odparła cicho Laari, odchodząc. - Nie idź za mną! -wrzasnęła, widząc jak Furaha zaczyna podążać za nią. Książę przestraszony nagłym uniesieniem przyjaciółki cofnął się pół kroku.
- Przepraszam - szepnęła Laari i pognała przed siebie, zanosząc się płaczem. 

  Dni mijały bardzo szybko. Był to wieczór przed świętem Muhimu. Przez minione dni nie działo się nic istotnego, nie licząc tego, że Shani i Sheria przestały się odnosić do siebie z wrogością. Nikt jednak nie zwracał na to uwagi. Wszyscy uważali, że siostry po prostu się pogodziły. Tylko jedna osoba czuła pismo nosem.
- On chyba na prawdę cię lubi! - zaśmiała się Kira, spoglądając na swojego bliźniaka i Zuburiego ciamkającego mleczakami ucho lwiątka.
- Bardzo śmieszne! Spadaj mały! - warknął Karim, odpychając malucha.
- Karim, bo zrobisz mu krzywdę! - upomniała go Lisa.
Czarny lewek przewrócił oczami i spojrzał na Furahę. Ten jedynie wzruszył ramionami. 
Książę dostrzegł Sherię, wymykającą się z jaskini. Rodzice rozmawiali, a lwiątka zajęte były sobą lub spały. Nikt nie dostrzegł nieobecności młodszej księżniczki. Furaha zmarszczył brwi i podążył tropem siostry. Wybiegł z jaskini i rozejrzał się. Zobaczył Sherię, idącą przez sawannę. Książę przemknął przez trawę i schował się za drzewem. Jego siostra usiadła na brzegu wodopoju i zaczęła się rozglądać, jakby kogoś szukała. W końcu z krzaków wyszedł biały lewek. Furu kojarzył go, wydawało mu się, że to Sefu - jedno z lwiątek, z którym Sheria się zadawała.
- Wytłumacz mi, dlaczego nie dasz mi spać? W dzień nie możemy się spotkać? - warknał Sefu.
- Musiałam pomagać w przygotowaniach i nie mogłam się urwać, ale ważniejsze jest to, że się zgodziła!
- Poważnie? Jak ty to zrobiłaś? 
- Mam swoje sposoby - zaśmiała się młodsza księżniczka. - A ty masz wykonać swoją robotę, tak?
- Tak myślałem... to na pewno dobry pomysł? - zawahał się Sefu.
- To nie myśl! Ty masz to po prostu zrobić! - warknęła Sheria. Lewek tylko przeklnął pod nosem i zaczął się oddalać. Młodsza księżniczka po chwili także zaczęła się wycofywać. Furaha starając się nie zostać zauważonym pobiegł do jaskini. Nie miał pojęcia o co chodzi, ale czuł, że coś może grozić bliskiej jemu osobie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam was kochani po tak długiej przerwie! Przepraszam jeśli rozdział jest do kitu, chaotyczny, nudny itp. Pisałam go tyyyle czasu, że to nie może być dobre. Nie wiem co jeszcze napisać.... Pytanka!
1.Czy Shani powinna pozbyć się Ryku Przodków?
2.Dlaczego Sheria chciała od Shani gry z drużyną Sefu? Co może knuć?
3.Czy Laari powinna się obwiniać i jak inni mogą zareagować na jej historię? 
Pozdrawiam!

10 komentarzy:

  1. No nie wierzę, nareszcie rozdział! Po tak długim czasie :) *skacze ze szczęścia jak wariatka* I to taki interesujący! Jej!
    1.Nie, może jej być niedługo potrzebny.
    2.Zapewne Sheria chce pozbyć się Shani, albo coś w tym stylu, a Sefu ma wykonać brudną robotę.
    3.Nie powinna, to nie była jej wina. Wszyscy zapewne będą jej współczuć.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział ;)
    Mfal

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Podbijam, bo nie kojarzę gościa. xD

      Usuń
    2. Sefu to jeden z kumpli Sheri, jak można się domyślić ma swoją drużynę. Wiem, że trudno się połapać, ale tak to jest jak się wprowadza postać na ostatnią chwilę xd (Sorry, że odpisuje dopiero teraz ale chyba mi powiadomienie nie przyszło xd)
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Nie ma problemu, dzięki za odpowiedź. ;)

      Usuń
  3. I znowu wróciło to cudowne uczucie,kiedy kładąc się spać,mogłam przeczytać cudowny rozdzialik.Jak już mówiłam,rozdział cudowny i czekam na next.
    1.Nie,to wielki dar,chodź też ciężar i obowiązek,ale zdecydowanie będzie jej kiedyś potrzebny.
    2.Zgadzam się z Mfalme
    3.To nie była jej wina,mam nadzieję,że i oni to zrozumieją,chodź czuję,że może też zostać wygnana(coś spominałaś,że będzie musiała opuścić Cudowną Ziemię z pewnych powodów)
    Pozdrawiam! c:

    OdpowiedzUsuń
  4. Lektura przed spaniem. Może nawet lepsza niż Quo Vadis :)
    1. Raczej nie powinna, ale ja na jej miejscu chętnie bym to zrobiła.
    2. Nie wiem, jestem chora, ostatnio kiepsko sypiam, nie chcę mi się myśleć xb. Jednak nic dobrego z tego nie wyniknie.
    3. Myślęę, że nie mogą ukarać jej za to, że zachowywała dziecko. Pewnie ją zrozumieją. Choć głęboko w sercu mam nadzieję, że przeżyli spotkanie z hienami i gdzieś tam sobie coś robią...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę spóźniony, ale jednak, komentarzyk. ;)
    Wreszcie rozdział, zdecydowanie warto było czekać! Wcale nie jest do kitu, to jeden z lepszych ostatnio (oczywiście tamte też były spoko). :)
    1. Nieee! Zabraniam! o0o A na serio, to lepiej niech się z tym przynajmniej wstrzyma. Podobnie, jak moje poprzedniczki, uważam, że może się jej kiedyś przydać.
    2. Myślę, że chce, żeby przegrała. A ta drużyna ma do tego doprowadzić. A może coś więcej się za tym kryje?
    3. Nie, była przecież za mała. Ale pewnie znajdą się niestety tacy, którzy będą ją potępiać...
    Do napisania. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam ,że tutaj piszę, ale chciałam się coś zapytać odnośnie twojego szablonu. Jak umieściłaś swój nagłówek? Bo wiem, że w takich szablonach z zaczarowanych szablonów się nie da zmienić samemu? Z góry dziękuję za informację :) i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu nałożyłam swój nagłówek na ten szablonowy i wyrównałam wielkość kodem CSS. Nic nie usuwałam.
      Mam nadzieje, że trochę pomogłam ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony