piątek, 14 października 2016

#48.Przyjaciel, co?

Ten czas mija szybko...dzieciaki jeszcze niedawno nie potrafiły utrzymać się na łapkach dwóch sekund, a dziś dwóch sekund w miejscu nie mogą wysiedzieć. Maluchy stały się zgranym teamem, zupełnie jak my kiedyś... Jak co ranek poczet wyleciał z jaskini jak strzała. Na prowadzeniu oczywiście Furaha, czyli dowódca ekipy. Śmiały i godny następca tronu. Podobny do mnie, co mnie zbyt nie cieszy. Zaraz za nim pędzi Lia, zagrożenie dla młodego księcia. Mała twierdzi, że jeśli to ona jest najstarsza to ona powinna mieć największa rangę w grupie. Dalej wleką się Kira i Karim, jak zawsze skłóceni. Bliźniaki są podobne, ale w tym przypadku oni są jak ogień i woda. Kira jest przyjacielska i łagodna, za to Karim bardzo wybuchowy. Czas na Sherie, mała nie domyślała się niczego. Chodź wszystkie lwiątka wiedziały, że jest adoptowana siedziały cicho. Brązowa była nieśmiała, ale szybko się denerwowała...chwila kogoś mi brakuje...Shani wywlekła się z jaskini. Miała pochyloną głowę i ze smutkiem patrzyła w ziemię. Lwiczka była najmniejsza z grupy, mało jadła i wolno rosła, ale była wspierana przez swoje dwie najlepsze przyjaciółki: Sherie i Lie. Cała trójka była jak siostry.
-Co jest Shani?-spytałam.
-Nic-burknęła.
-Sha! Idziesz?-wróciła się Lia, a za nią Sheria.
-Nie-odwróciła głowę. 
-O co chodzi słonko?
-Czy... Czy ja mogę dostać ataku kiedy się trochę zmęczę, tak?-oczy małej były takie smutne.
-Słoneczko, to nie jest tak, że przebiegniesz się troszeczkę i już zaczniesz się dusić.
-No właśnie! Karim gada głupoty!-poparła Sheria.
-On ma racje... Dzisiaj idziemy grać. Nie chce stać bezczynnie obok, albo wszystko zepsuć...
-Spróbuj, na pewno będzie świetnie. Jak nie będzie ci się podobać to wróć tu, na razie się nigdzie nie wybieram.
Shani spojrzała ze zmieszaniem na resztę która była już daleko, potem na towarzyszki, a jej wzrok w ostateczności spoczął na mnie.
-Dobrze, na razie mamo!-ruszyła nagle .
-Pa mamo!-rzuciła Sheria
-Do zobaczenia ciociu!
-Miłej zabawy!

Narrator
Lwiczki próbowały dogonić resztę. Shani biegła ile sił w łapach, a towarzyszki nie śniły nawet by zwolnić. Pośpieszały kremową i przyspieszyły. Mała dała dużego susa do przodu i wtedy zderzyła się z kimś. Wpadła na znanego sobie lewka. Przeturlali się trochę, a w ostateczności księżniczka wylądowała na białym. Lia spojrzała na nich z błyskiem w oku i uśmieszkiem na pysku i zaczęła przepychać Sherię do przodu. Po chwili obie zniknęły z pola widzenia.
-Sorki Hakimu!-uśmiechnęła się nerwowo kremowa.
-Nic nie szkodzi Mała-zaczął się szczerzyć.
Księżniczka nie wiedziała dlaczego wszyscy nazywają ją MAŁĄ, skoro nawet Sheria jest odrobinę mniejsza. No, ale było to słodkie. Westchnęła z irytacją i skierowała swój wzrok na lewka, który od kilku minut gapił się w jej oczy. W końcu zlazła z niego.
-To idziemy?-odparła z przekąsem.
-Tak, może zdążymy jeszcze na mecz-poparł Hakimu.
-Ej, Hak. Moge być w drużynie z tobą. Nie chce, żeby się na mnie darli, bo ja średnio gram.
-Dobra, zagramy od początku i cie wybiorę. Niech tylko ktoś na ciebie krzyknie Mała, to będzie miał do czynienia ze mną!-zaśmiał się syn Luny.
-Jesteś the best!-popchnęła go i ruszyła do przodu śmiejąc się.
Lwiatka śmiejąc się ,zaczęły biec do reszty. Shani odzyskała pewność siebie... Może nie zawali na tym meczu.

Valentine
Leżałam z lwicami na skałkach i korzystałam z tego słonecznego, leniwego dzionka. Według moich poddanych odkąd zostałam matką, stałam się prawdziwą królową i spadły mi z nosa różowe okulary. To prawda. Zaczynałam coraz bardziej bać się puszczać dzieciaki same. Graniczymy z okrutnymi, nie odzyskano jeszcze Wolnych Ziem, ale im została tylko ona i Kryształowa Ziemia.
-Asera. Jeśli mogę spytać...Obwiniasz mnie o śmierć Lunara?-spytałam nagle wywołując szok u lwic.
-Nie-odparła krótko-Nie wierzę, żebyś była do tego zdolna. Znalazłaś się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Przecież gdybyś to zrobiła nie przyjęła byś mnie.
-Naprawdę tak myślisz? Dziękuje.-uśmiechnęłam się.
Inne lwice spojrzały na mnie dziwnie, a potem uśmiechnęły się.
-Pani jesteśmy z tobą.

Narrator
-Furaha!-wybrał jeden z kapitanów
Nadeszła kolej Hakimu. Shani uśmiechnęła się w duchu i wystawiła już łapkę z szeregu. Była pewna, że zaraz usłyszy swoje imię. Lewek odwrócił głowę i nerwowo zmarszczył brwi. Jego kompani szeptali propozycje. Biały przełknął ślinę z krępacją. Sekundy ciągnęły się jak godziny...
-Karim!-prawie szepnął.
Shani stała jak wryta. Co chwilę padały inne imiona, żadne nie należało do niej. Wybrano ją ostatnią. Jak łamagę... W drużynie bliżej znała tylko Furahe. Zaczęła się gra. Księżniczka stała na obronie. Entuzjazm, który uleciał z niej jak z balonu zastąpił gorycz zawodu. Hakimu wystawił ją do wiadru, bo obciachem przy kolegach, byłoby ją wybrać.
-Rusz się trochę co!-warknął Kishindo, czyli syn Chezo.
-Robie co mogę!-warknęła
-''Weź się w garść, potrafisz!Uwierz!''-krzyczała w myślach, ale zawiedzione miny kompanów obniżały jej morale, które były już wyjątkowo niskie.
Księżniczka otrząsając się z zamysłu przyjęła piłkę. Oszołomiona zaczęła biec do bramki przeciwników. Krok za krokiem. Czuła się nieziemsko. Nie myślała już o niczym, po prostu biegła. Nagle zrobiło jej się ciemno przed oczami. Potknęła się i uderzyła twarzą w ziemię. Owoc poturlał się dalej, przeciwnik go przejął. Wpadła bramka. Przegrali. Shani podniosła się. Jej oddech był przyspieszona i nie mogła ustać na łapach. Jeszcze kilka minut i zaczęłaby się dusić. Pogardliwy wzrok zebranych wręcz wbijał ją w ziemię.
-Shani-Furaha położył jej łapę na ramieniu.
-Zostaw!-warknęła.
-Wracaj na tron!-zaśmiał się jeden z lwiaków i odszedł, a za nim reszta.
Hakimu spojrzał z politowaniem na siedzą lwiczkę. Odpowiedziało mu smutne gniewne spojrzenie. Biały nawet się nie odezwał. Pobiegł do rozbawionych kolegów. Shani bez słowa wstała i zaczęła kuśtykać w stronę domu. Ułożyła się na skałce obok rzeki i niedaleko Cudownej Skały. Leżała tam kilka godzin.
-Shani, wszystko okey?-spytała Sheria wraz z Lią.
-Tak! Super! Idźcie sobie, co?-warknęła i zakryła łapkami pyszczek, a po chwili dało się słyszeć płacz.
-Kochana, będziesz miała czerwone oczy. Wiesz jak to okropnie wygląda. Nie płacz!-wtrąciła Lia
-Nie rozumiesz, że wygląd to nie wszystko! Chce zostać sama!...Powiedzcie mamie, że przyjdę niedługo. Niech nie przysyła Ranga i Dumy...Przyjdę.
-Lia, chodź!-szepnęła Sheria
Lwiczki sobie poszły. Błoga cisza...najlepszy moment do rozmyśleń. W tym przypadku, ta cisza była jak nóż po woli wsuwający się w ranę.''Przyjaciel, co?Jaki troskliwy!''
-Mała, łzami nie rozwiążesz problemu!-rozbrzmiał nagle głos.
Księżniczka podniosła się wściekła myśląc, że to Hakimu. Był to jednak jeden z lwów z przeciwnej drużyny.
-Przyszedłeś się pośmiać?Proszę!
-Aż tak ambitny nie jestem. Przyszedłem ci pomóc... Widzę w tobie potencjał, tylko nie wiedzę pewności siebie...
-Łatwo ci mówić! Ty nie jesteś chory!
-No nie jestem, ale...wierzę, że gdyby nie zatrzymał cię ten atak strzeliła byś. To pewne!
-Na-naprawdę tak myślisz?-poczuła przypływ wiary.
-Na początku, grałem dużo gorzej! A ty masz całkiem niezłe predyspozycje.
Shani wzięła wdech i odwróciła się. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w wodzie.
-Tak właściwie, to jak masz na imię?-odwróciła się z powrotem, ale nikogo już nie zastała.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie miałam dokładnego pomysłu na tą notkę, jeszcze do połowy pisania fabuła miała być zupełnie inna, ale tamte kąski zostawiam sobie na następne rozdzialiki.Sorki, że tak skupiłam się na Shani...ale na kimś muszę.Myślę, że wyszło nawet jak planowałam.Ludzie Doma przyznała, że napisała spoko rozdział!!!!!!Gdzie szampan!!!???
1.Które z lwiątek na ten czas według ciebie jest ''najciekawsze''?
2.Czy to wydarzenie wpłynie na relacje Hakimu i Shani?

7 komentarzy:

  1. Jak ja kocham twoją twórczość! :D Naprawdę, za każdym rqzrm wyraźnie czuję i widzę to,co nam opisujesz.

    Kocham Hake i Sawe!

    Pozdrawiam!

    Ps: Oczekuj kolejnego męczenia, jak idzie z nextem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kim był lewek, z którycm rozmawiała Shani?
    Czekam na nexta z wielką niecierpliwością 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Spoko ten rozdział,nawet ;)
    Karim zdecydowanie będzie moim ulubieńcem:) (sama nie mam pojęcia dlaczego) Mam nadzieję,że mimo,że Moto nie udało się dorwać do Val to Karimowi uda się dorwać do Shani.Jednak czuję,że zrobisz mi na złość i weźmiesz na kandydata na partnera dla Shani tego lewka z końca.
    Shani,Shani...Słabo z nią.
    Ciekawi mnie kim był lewek który rozmawiał z Shani.
    1.Jak wyżej wspominałam,Karim<3
    2.Tak,pewnie bardzo.
    Czekam na następną notkę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam I rozdział, pamiętam jak by to było wczoraj, a teraz 48 rozdział. Jak zwykle genialny rozdział <3
    1. Shani
    2. Tak
    <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam jak pod którąś notką myślałam sobie "ło matko to już tyle istnieje ten blog?". Co mam powiedzieć teraz XD. Notka wspaniała, zresztą jak zwykle. Kocham Furahę <3
    1. Furahha <3
    2. Sądzę że tak, ale na 100% się pogodzą.
    Pozdrawiam <3

    Ps. U mnie rozdział 5.

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny blog. Postaram się poczytać wszystkie notki. I zapraszam do siebie:
    http://hatin-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Shani i Furaha dziedzicznie umieją grać w piłkę tak jak Rangą i Valentine
    Roz fajny :-)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony