sobota, 1 października 2016

#46.Rodzina zastępcza

Zbiegłam na dół i skierowałam swoje kroki ku skałką przy schodkach do jaskiń. Piszczenie ustało, ale nie na długo. Podeszłam bliżej. Dostrzegłam leżąca pod skałkami brązową malutką lwiczkę. Podniosłam głowę, by zobaczyć czy nie ma kogoś w pobliżu. Było pusto.
-Jest tu ktoś?-spytałam, ale odpowiedziała głucha cisza.
zdj. jest dobrej jakości, tylko blogger zepsuł
Bez wahania wzięłam malutką w pysk i zaczęłam biec do jaskini. Była bardzo wyziębiona. Minęłam przyjaciół bez słowa. Musiałam szybko ogrzać małą. Towarzysze wbiegli zdezorientowani za mną.
-Wezwijcie Matu!-krzyknęłam tuląc brązową w łapach.
Medyczka po chwili przyszła i zbadała znalezione maleństwo. Powiedziała, że jest wyziębiona co jest niebezpieczne dla kilku godzinnych lwiątek...tylko co za matko zostawiła by tak małe lwiątko zupełnie same, wiedząc, że wieczorem temperatura się obniża.
-No, no Shani nam rośnie!-powiedziała Matu z rozczuleniem patrząc na trójkę bawiących się szkrabów(włącznie ze znalezioną lwiczką).
-O tak, ale wciąż jest malutka-przytaknęłam.
-Jeszcze przerośnie brata...a z nią co chcesz zrobić?-spytała lwica-Lepiej nie trzymaj jej przy sobie...dzieciak się przywiąże i co?
-Nie przesadzaj, jutro zbierzemy całe stado. Jej matka na pewno się znajdzie! Miałaś mi coś wcześniej powiedzieć...
-Ach tak, ty i Chaka...przyjdźcie jutro do mnie.-odparła na odchodne-Obgadać szczegółowy prezentacji-dodała widząc mój pytający wzrok.
-Po co? Jakie szczegóły?
-Po prostu przyjdziecie!-warknęła i zniknęła w ciemnościach.
Chaka położył się bez słowa obok mnie, wokół zrobiło się strasznie cicho. Wieczorem zawsze wszyscy rozmawiają i się śmieją. Teraz słychać było tylko ciche świsty wiatru wdzierającego się do jaskini.
-Dobranoc-szepną Chaka, na co ja jeszcze ciszej odpowiedziałam.
Iris i Asante z Lią ułożyli się obok nas. Siostra szturchnęła mnie.S pojrzałyśmy na siebie bez słowa. Nawet miedzy nami panowało dziwne napięcie.
-Nie myśl, że wszyscy myślą jak Moto. Dobranoc-szepnęła ostrym tonem i opuściła głowę
Leżałam myśląc nad tym...lecz po chwili zasnęłam.

Poranek minął cicho...tak cicho! Między nami nadal panowała sztywna atmosfera. Wyluzowało się dopiero przed południem, kiedy Moto przyszedł mnie przeprosić. Jak zgaduje Salti go namówiła...ale nie to martwiło mnie najbardziej, ale to że matka znalezionej lwiczki się nie znalazła. Wiadomości rozesłaliśmy nawet na sąsiednie ziemie, te wrogie także. Jednak nikt się nie zgłaszał. Nadszedł czas iść do Matu. Dałam dzieci pod opiekę Iris i Salti i udałam się z Chaką do medyczki.
-Więc?-chrząknęłam znacząco, ale Matu nadal milczała rozrabiając jakieś zioła.
-Nie chodzi tu o prezentacje, tak?-domyślił się Chaka.
-Tak...
-Więc o co?...Ach, Matu nie będziemy cię tak ciągnąć za język!
-Chodzi o wasze dzieci!-wykrztusiła wreszcie.
Spojrzeliśmy na siebie, a potem na lwicę. Miała tak samo tępą minę jak my.
-Pamiętacie może dlaczego po was nie wybrano nowych Lwich Strażników? Bo przepowiadano syna władców, posiadającego Ryk Pradawnych.
-Fauraha...-szepnęłam.
-Shani-pomachała głową.
-Jak to Shani?-zdziwił się Chaka.
-Przywódcą może być każdy wybrany, ale ryk posiada tylko drugie dziecko władców. Miał być to Hasira...lecz w tym wypadku to Shani jest druga.
-Chcesz powiedzieć, że ona będzie mieć ryk? Nie znam żadnej lwicy z rykiem!-wpadłam w histerię
-Może mieć....-odparła z przekąsem-ale nie musi. Zobaczymy czy go odkryje.
-Przecież ona jest chora. Dobrze wiemy, że Lwia Straż to nie zabawa. A jeśli...-zaczął Chaka-Jeśli coś jej się stanie?
-Zobaczymy co przyniesie czas. Tyle miałam do powiedzenia. Możecie już iść. 
Po drodze spotkaliśmy Lunę i Mwzo z synem...nie wspomniałam już, że Luna urodziła dwa dni przede mną synka Hakimu. Mały był biały z oczami matki i brązową łatką na pyszczku. Wróciliśmy zamyśleni na Cudowną Skałę. Nic nowego...jak matki znalezionej lwiczki nie było, tak jej nie ma.Do tego strażnicy znaleźli ciało lwicy z futrem w odcieniu futra lwiczki. Teraz trzeba było szukać matki zastępczej, bo jak domyślam się historia wywołana była przez ''kochającego'' tatusia. Miałam już dla malej idealną rodzinę...tylko muszę to przedyskutować z Chaką. No nic...dzisiaj miała się odbyć prezentacja naszych dzieci. Wszystkie zwierzęta zebrały się pod Cudowną Skałą. Kweli wziął Furehe na ręce, a Chaka Shani. Oboje weszli na sam szczyt skały. Tłum zamarł. Ja zamyślona stałam z tyłu.
tu tak samo 
-Wasza Wysokość!-upomniał mnie Kweli
Podeszłam do nich i uśmiechnęłam się do Chaki. Shani zaczęła się wiercić i śmiać. Wtedy szaman uniósł Furehe do góry, a następnie Chaka Shani. Tłum zaczął wiwatować. Niektórzy zaczęli wiwatować imię przyszłego władcy. Lwiątka zostały namaszczone i prezentacja się skończyła.
-Chaka...musimy pogadać!-zatrzymałam go
-Tak? O czym?
-Ja już podjęłam decyzje...znaczy razem musimy ją podjąć, ale ja się zgadzam...tylko czy ty...
-Val do diabła, gadaj!
-Chce adoptować tą małą, którą znalazłam-powiedziałam jednym tchem
Chaka przez chwilę stał patrząc na mnie z miną w stylu ''Co ty do mnie rozmawiasz?''. Uśmiechnęłam się nerwowo. No mów coś głąbie! Dawaj!
-Czy to na pewno dobry pomysł? A może ona ma rodzinę, która zjawi się za kilka dni.
-Jej matka nie żyje...ojciec na pewno zwiał. A jak nawet to kto normalny zostawia kilku godzinne lwiątko same w nocy?
W końcu Chaka się odezwał. 
------------------------------------------------------------------------------------------
Ten moment kiedy nie masz pomysłu na tytuł rozdziału xdddd
Mój mózg odmawiał posłuszeństwa przy pisaniu tego rozdziału...mimo, że miałam na niego pomysł...to wyszedł jak zawsze :/.Mam nadzieje, że chodź jeden czytelnik wytrzyma do momentu kiedy lwiątka podrosną xd
1.Dlaczego rodzice porzucili lwiczkę?
2.Czy dobrym pomysłem jest adopcja jej przez parę królewską?Jaka będzie ostateczna decyzja?

No i jak w zwyczaju, na koniec mój jutubowy twór xddd


7 komentarzy:

  1. Zostawiam nowe wiadomości dlq Ciebie na hangoucie i lece tutaj, gdzie nie było mnie od dawna, czytam sobie tytuł i co od razu nuce sobie pod nosem?! Z jednej tkaniny, wszyscy jesteśmy... :D

    Uroczy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział.
    Mam nadzieję,że w następnych rozdziałach będzie więcej akcji.

    1.Może mieli jakieś problemy w związku?

    2.Według mnie taka decyzja wymaga dużej odpowiedzialności w końcu taka dzieciarnia będzie potrzebować dużo uwagi.I najważniejszą rzeczą jest to czy Val z chaką(możesz zakazać mi pisać o chace źle,ale nie możesz zabronić mi pisać jego imię z małej literyXD) będą traktować na równi tą lwiczkę z Furahą i Shani.Myślę,że ostatecznie wezmą brązową pod swoją opiekę.

    Bardzo ładny jutubowy twór.

    Czekam na następny rozdział.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdanie na końcu przypomina mi sytuacje u mojej Shi :D
    Cudo-rozdział!
    Lwiątko na pewno zostanie adoptowane bo mi kiedyś pisałaś XD
    Bardzo ładny filmik <3
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna notka, czekam na więcej
    1. Może chcieli ratować swoją córkę przed kimś
    2. Moim zdaniem to dobry pomysł

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział ciekawy. Czyżby Shani miała Ryk pradawnych?

    1. Może ojciec nie chciał mieć dzieci i zabił matkę i córkę.
    2. Sądzę, że tak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe że Shani będzie miała Ryk pradawnych . A swoją drogą :( ty czytasz w moich myślach ? U mnie ( w umyśle ale ciii ) też jest Shani tylko oczy ma zielone )

      Usuń
  6. Świetny rozdział. Mam nadzieję, że Chaka się zgodzi na przygarnięcie lwiątka. Ciekawe kto je porzucił. Zastanawia mnie też czy Shani będzie miała ryk i jak sobie z nim poradzi. Zapraszam na http://zaczarowanalwica.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony