środa, 7 czerwca 2017

#65.Wstać... by znowu upaść

Pięciominutowy bieg zakończył się upadkiem. Shani nie miała już siły wstać... Po co się podnosić skoro za kilka minut popełnisz ten sam błąd i znowu upadniesz? Czy to ma sens? Nie. Podobnie jak życie. Zawsze chcesz, żeby coś potoczyło się dobrze, starasz się, dwoisz i troisz... a ktoś jednym słowem potrafi zniszczyć wszystko i wbić nóż w plecy. Przyjaciele zostawiają cię w najgorszym momencie, kiedy stajesz się zbędnym ciężarem, kimś za kogo muszą się wstydzić przy innych... kimś niepotrzebnym. Nie masz nikogo, tylko pustka, z którą musisz się oswoić. Los kontra ty. Pytanie, kto wygra?

Shani zacisnęła zęby i wstała. Zamknęła oczy i uniosła głowę. Czuła jak krople obmywają jej pyszczek z błota. Łzy znowu zaczęły spływać po jej policzkach. Księżniczka próbowała przerwać szloch. Nadaremnie. Żal nie dawał o sobie zapomnieć nawet na sekundę.
- A teraz mażesz się jak dzieciak! - ryknęła i uderzyła łapkami o ziemię. Powtórzyła desperacki czyn jeszcze kilka razy, póki na puchatych łapkach nie pojawiły się krwawiące ranki. Lwiczka wytarła nimi załzawione oczy, zostawiając na twarzy krew. Pociągnęła nosem i stabilnie stanęła na czterech łapach. Jej wargi zadrżały, a serce stanęło w piersi. Zaczęła cicho śpiewać z początku drżącym i niepewnym głosem.

(Za podkład służy nightcore piosenki Somebody to die for, jeśli chce ktoś oryginał to tylko oficjalny, ponieważ to krótsza wersja)

Zepsuć wszystko jednym słowem *wskakuje na kamień*
Zmarnować tysiące szans
To typowe dla księżniczki * pochyla głowę i zeskakuje na ziemię*
Która chciała zdobyć świat 
Co mam siostro ci powiedzieć? *kropelki deszczu układają się w kształt Sherii*
Głupie żale, przeprosiny
To niczego już nie zmieni *Shani rozprasza obraz łapą* 
Sama wiesz

Dlaczego wciąż traktujesz mnie jak wroga?
Dlaczego wciąż...

Chcesz mojej zguby
Kolejny nóż w serce *kładzie łapki na sercu*
Kolejny upadek...

Widzę blask w twych oczach, 
kiedy zadajesz kolejny cios *patrzy na odbicie w kałuży*
Ból potraja twoje szczęście 
Jest jak woda dla spragnionego
Wciąż powtarzasz ,,Jesteś nikim!'' *potyka się i upada w błoto*
Wiem to... ale te słowa ranią
Wciąż tą zagadkę  próbuję rozwikłać:
Jak wreszcie zadowolić cię 

Dlaczego wciąż traktujesz mnie jak wroga?
Dlaczego wciąż...

Chcesz mojej zguby
Kolejny nóż w serce

Kolejny upadek... *biegnie przed siebie siebie jak najszybciej może, powoli opadając z sił*

Shani jeszcze chwilę biegła przed siebie, w końcu po raz kolejny upadła. Uderzyła twarzą prosto w kamień, w efekcie przecięła sobie wargę, a nos zaczął ją niemiłosiernie boleć. Teraz już wiedziała, że to koniec. Była głupia. Teraz już nic z tym nie zrobi. Za późno. Jedyne, do czego była zdolna to zwinięcie się w kłębek i nieprzerwany szloch nad ,,olbrzymimi'' problemami.

Sawa biegł w kierunku Cudownej Skały, jak najszybciej potrafił. Był już zmęczony pogonią za Shani, na którą się jednak zdecydował, a deszcz wcale nie pomagał mu w szybkim dotarciu do celu. Czuł, że żołądek podchodzi mu do gardła, a w uszach słyszał zagłuszające otoczenie dudnienie swojego serca. Kiedy łapy piłkarza zaczęły już odmawiać posłuszeństwa, dostrzegł on swoje wybawienie -  księcia Furahę. Przyspieszył i po chwili już stał przed lwiątkiem.
- Sawa! Widziałeś Shani?... Miała trenować maksymalnie dwie godziny. - spytał zielonooki, a w jego głosie słychać było nutkę strachu.
- Shani... uciekła... go-goniłem ją... ale po prostu się rozpłynęła! - wysapał na jednym wdechu.
- Co?! Biegnę do rodziców! - rzucił lewek i zaczął biec w stronę Cudownej Skały. - A ty idź po chłopaków. Może wiedzą gdzie może być! - dodał przez ramię.
Sawa westchnął, wyrównując oddech. Takiej zadyszki nie dostał jeszcze na żadnym meczu. Pobiegł pod pobliskie drzewo i otrzepał się z wody. W miedzyczasie wzrokiem przeczesywał okolicę. Pod rozłożystym drzewem dostrzegł chłopaków z drużyny. Śmiali się i żartowali. Sawa mruknął z irytacją i pognał w ich kierunku.
- Brawo! - burknął, otrzepując się. Woda pochlapała lwiątka. 
- A ciebie to, co ugryzło? - Hakimu przewrócił oczami z frustracją.
- Po tobie to się tego nie spodziewałem. Słyszałem, że ty i Shani jesteście sobie bliscy od dzieciaka. Podobno nawet to było coś więcej... - Sawa nie spuszczał śmiertelnego spojrzenia z Hakimu. Biały głośno przełknął ślinę i nerwowo się zaśmiał.
- Nie wtrącaj się w moje sprawy! Poza tym to przesadzasz! Nasza Princessa da sobie radę! - odparł, a jego głos z każdym słowem coraz bardziej się łamał.
- No właśnie nie da. Uciekła... i nie wiem jak wy, ja idę pomóc w poszukiwaniach! - fuknął brązowooki i pobiegł do pary królewskiej i grupy poszukiwawczej. Lwiątka z drużyny spojrzały po sobie. Hofu szybko poderwał się na łapy i podążył śladami brązowego. Za nim ruszył jego brat Kesho. Ostatni z wahaniem dołączył Hakimu.
- Askari! Ty ruszaj na gra... Sawa, gdzie dokładnie pobiegła? - Valentine zwróciła się do atakującego drużyny.
- Wydaje mi się, że w stronę Rajskiej Ziemi- odpowiedział brązowy lwiak. 
- Askari! Ty i chłopaki pobiegniecie na granicę z Klanem Kiburiego, będziecie zmierzać w stronę Rajskiej Ziemi. Kly! Leć do króla Rajskiej Ziemi, niech nas zawiadomi, jeśli ją zobaczy, potem do Kiburiego! - zarządziła królowa.
- Kochanie... czy to nie za dużo? - Chaka złapał małżonkę za ramię.
- Shani jest uparta, sama na pewno nie wróci... do tego w każdej chwili może dostać ataku. Zemdleje gdzieś... nawet nie chce o tym myśleć! Najpierw Sheria, teraz ona. Co się dzieje!?
- Plotki ją zniszczyły - odezwał się Hakimu. Para królewska spojrzała na niego pytająco. - Że niby chciała odejść do drużyny Kishindo, nie tolerowała Sherii i inne bzdety. - odpowiedział biały. 
Źrenice króla rozszerzyły się. Przełknął ślinę i uśmiechnął się wymuszenie do lwiątek.
- Nie ma czasu do stracenia. Zwiewajcie chłopcy, bo się przeziębicie! Porozmawiamy o tym, kiedy wrócimy!-  rzucił Chaka i pobiegł w stronę granicy, a za nim reszta. Lwiątka jeszcze przez chwilę przyglądały się oddalającym sylwetką, potem udały się w stronę Cudownej Skały, rozmówić z Sherią.

Shani otworzyła zmęczone oczy. Nawet nie wiedziała, kiedy zmorzył ją sen. Straciła poczucie czasu. Wydawało jej się, że leży tu od kilku godzin. Z trudem dźwignęła się na przednich łapach. Była wyczerpana wędrówką, jak i samym płaczem. Jej futro było posklejane, a oczy straciły blask, jej pyszczek był bez wyrazu. Czuła się, jak wyglądała, czyli okropnie. Lwiczka spojrzała na odbicie w kałuży. Obraz rozproszyło kilka łez, które do niej spadły. Beżowa przykryła łapkami głowę i ponownie próbowała zasnąć. Poczuła ciepło na plecach. Podniosła głowę. Jej oczom ukazał się stojący przed nią lew. Wystraszyła się i poderwała na łapy.
- Nie bój się strażniczko Shani. Nic ci nie zrobię. Jestem bratem twojego dziadka, mam na imię Hasira - oznajmił lew. Kiedy to mówił Shani zdążyła przyjrzeć się dokładnie samcowi. Miał białą jak śnieg sierść i niezbyt pokaźną, ale też nielichą grzywę. Jego oczy były spokojne o szafirowej barwie. Jedno z nich - prawe, przecinała blizna. Najpewniej po niemiłym spotkaniu z hienami w dzieciństwie niedoszłego króla. Tak przynajmniej mówiła legenda, którą Shani znała na pamięć.
- Wiesz, dlaczego ci się ukazałem? - spytał Hasira, widząc, że lwiczka nie odezwie się sama z siebie.
- Bo jest pan jednym z tych wybitnych władców... znaczy... nie chciałam pana uradzić. Wiem, że pan nigdy nie zasiadł na tronie, bo uratował mojego dziadka... - odpowiedziała grzecznie księżniczka.
- W pewnym sensie. Mam do ciebie prośbę, mów mi wujku - lew uśmiechnął się ciepło. - Ty i twoja siostra nie za dobrze się dogadujecie.
- No jakoś tak wyszło... to moja wina, prawda?
- Dlaczego tak sądzisz? - spytał, a Mała wbiła wzrok w ziemię. - Shani, dlaczego nie powiedziałaś o tym rodzicom lub przyjaciołom?
- Sama bym sobie poradziła!
- Weź ten patyk - polecił Hasira, wskazując na leżący niedaleko krótki kij.
- Po co?
- Proszę, weź... a teraz złam.
Shani przełamała patyk bez problemu. Spojrzała pytająco na ducha. Hasira uśmiechnął się.
- A teraz weź więcej i spróbuj złamać wszystkie naraz - powiedział.
Księżniczka wzruszyła ramionami i chwyciła w łapki więcej patyków. Siłowała się z nimi, ale za żadne skarby nie mogła złamać. W końcu z rezygnacją rzuciła je na ziemię.
- Jakieś wnioski? - spytał lew.
- Żadne mówiąc szczerze - mruknęła lwiczka. - Nie zamierzam w przyszłości zostać drwalem.
Biały lew zaśmiał się głośno i złożył łapy. Kiedy je rozłożył, trzymał taki sam patyk jak przed chwilą księżniczka.
- Jedni są słabsi, a drudzy silniejsi. Taka kolej rzeczy i nic z tym nie zrobimy, ale zdarzają się momenty, kiedy nawet największy twardziel potrzebuje oparcia, bo... - w tym momencie Hasira przełamał trzymany badyl. Lew ponownie złożył łapy, a w nich pojawiło się więcej drewna. Złapał wszystkie patyczki razem i spróbował złamać. - Razem jesteśmy silniejsi.
- Sugerujesz... - zamyśliła się lwiczka.
- Czy sugeruje? Ale co, panienko? - lew uniósł brwi.
- Mam pogodzić się z Sherią? - spytała niepewnie lwiczka.
- A czy tego pragniesz? - odpowiedział pytaniem na pytaniem i zniknął. Shani usiadła zrezygnowana, jeszcze przez dłuższą chwile wpatrując się w pustą przestrzeń, gdzie przed chwilą stał Hasira. Czuła jeszcze większe rozdarcie... jeszcze większe niż wcześniej. Teraz już naprawdę nie wiedziała co robić.


sory za niepasujące tło
Drużyna, a raczej jej resztki, bo Hofu i Kesho musieli wrócić do domu, wpadła do królewskiej groty. Zastali tam Lie walczącą z Karimem... chyba już nie dla zabawy. Lwiczka warczała zaciekle i próbowała zatopić pazury w jego ciele. Czarny jednak skutecznie się bronił. W jaskini były tylko dzieci par bliskich z parą królewską, które nie zważały na utarczki rówieśników. Wszyscy inni poszli zobaczyć nowo narodzonego mieszkańca Cudownej Ziemi. Lia uderzyła łapą prosto w nos Karima, powodując jego krwawienie. Syn Moto nie pozostał jej dłużny i przygniótł ją do ziemi. Sawa i Hakimu w końcu otrząsnęli się z szoku i rzucili w kierunku zwaśnionych przyjaciół. Brązowy lewek odciągnął Karima, a Hakimu chwycił Lie.
- Wiedz, że nie biję dziewczyn - warknął czarny, liżąc rany bitewne.
- A Shani to walnąłeś! Widziałam!
- Możecie, powiedzieć co tu się odprawia? - spytał Sawa.
- Przez tego podziurawionego psychicznie łachudrę, debila, kretyna i perfidnego chama Shani uciekła! - ryknęła lwiczka, szarpiąc się.
Sawa westchnął z rezygnacją i stanął przed Lią. Ta na zawołanie się uspokoiła i omal nie zarumieniła.
- Prze-przepraszam... poniosło mnie - jęknęła szara. - Co z Shani?
- Nie wiemy. Władcy ruszyli na poszukiwania. - odezwał się w końcu Hakimu.
- Aha - wydukała Lia i położyła się pod ścianą. - Po co przyszliście?
- Pogadać z Sherią - odpowiedział Sawa i chrząknął znacząco.
Brązowa lwiczka podniosła głowę, szybko oceniła sytuację i z powrotem położyła się z nadzieją, że została niezauważona.
- Sheria? - Hakimu podszedł do siostry Shani i trącił ją nosem.
Lwiczka przeklęła pod nosem i podniosła głowę, odrzucając grzywkę na bok.
- Możemy pomówić o... dzisiejszym? - spytał biały, czując, że pod wpływem wzroku lwiczki zapada się pod ziemie.
- Ja nie mam co do dodania w tej sprawie... - fuknęła Sheria, podnosząc głos. Szybko została upomniana cichym warknięciem przez Sawę. Lia przysłuchiwała się wszystkiemu z ciekawością. Nie miała pojęcia, o co chodzi i to właśnie było najgorsze w przypadku urodzonej plotkary.
- Może jednak... możemy wyjść? - wtrącił się Sawa.
Lawendowooka niepewnie podniosła się i udała w kierunku wyjścia.
- Idziecie całą obstawą... chcecie mnie zabić, czy jak? - spytała, widząc, jak cała trójka szykuje się do wyjścia.
- Ja z nią pogadam! - odezwał się brązowy, pozostali kompani skinęli głowami.
- Chcesz mi teraz robić wywody, jaką to okropną siostrą jestem? - zaśmiała się lwiczka. Widać było, że ta sprawa wcale ją nie ruszała. Chociaż była zdziwiona, że Shani aż tak się tym przejęła. To nie było w jej stylu, przynajmniej ostatnimi czasy.
- Ty to powiedziałaś - palnął brązowy. - To, co wtedy... to było świństwo!
- No i co? A świństwem nie było oszukiwanie mnie cały czas?! Ona jest święta! Bo to Shani! Na królową ją weźcie! Chociaż nie... popłacze się i zamknie w jaskini! - ryknęła Sheria. Zmoknięta grzywka opadła jej na oczy, dzięki czemu Sawa nie dostrzegł łez w jej oczach.
- Ona cię kochała... a raczej kocha! Mimo wszystko, czy ty nie umiesz tego zrozumieć!? To, że jesteś adoptowana, niczego nie zmienia!
- A co ty możesz wiedzieć... każdy, kto nie jest w mojej sytuacji, się wymądrza!
- Tak się składa, że także jestem adoptowany.
Lwiczka zastygła w bezruchu. Odgarnęła grzywkę, ujawniając zapłakaną twarz. Zbliżyła się kilka kroków i usiadła obok brązowego.
- Od początku wiedziałeś, czy... - głos Sherii się załamał.
- Ojciec wmawiał mi, że odziedziczyłem futro po dziadku, byłem jeszcze smarkiem, więc wierzyłem, że są moimi biologicznymi rodzicami. Nie myślałem nawet, że może być inaczej. I w końcu przyszedł dzień prawdy... świat legł w gruzach. Uciekłem z domu i wtedy nauczyłem się jednego. Nie liczy się, kto wydał cię na świat, tylko kto wychował. On są moimi prawdziwymi rodzicami i nawet jak dane mi będzie poznać biologicznych, zawsze będą na pierwszym miejscu.
Sheria położyła uszy i zgarbiła się. Od środka zżerał ją wstyd. Nigdy nie myślała, że para królewska może ją kochać jak prawdziwą córkę.
- Może jednak wiesz, co czuje - lwiczka uśmiechnęła się niewyraźnie i wróciła do jaskini.
Tylko skoro rodzice ją kochają to, dlaczego wciąż faworyzują Shani? Teraz powinni być przy niej, a nie uganiać się za kochaniutką córunią, która płacze, bo ktoś powiedział jej prawdę.
- Nie jestem jedną z krewnych Muhimu... więc nie mogę być księżniczką - szepnęła Sheria, zaciskając szczęki. - Żegnaj kochany tytule... i kochana rodzinko.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam po długiej przerwie! Mam nadzieje, że ktoś tu jeszcze żyje! Nie jestem do końca dumna z rozdziału (cóż za nowość!). Miał być dwa tygodnie temu, ale poprawa ocen, bierzmowanie, wyjazd, problemy z piosenką Shani itp. skutecznie mi to utrudniły xd Podczas tej przerwy zrobiłam sobie taką ogólną analizę notek na blogu. Doszłam do wniosku, że niektóre to po prostu zapychacze. Historia ukazana w 65 rozdziałach zmieściłaby się spokojnie w 50-55 rozdziałach. Więc jak już wiecie z poprzednich pogadanek, chce przyspieszyć bieg historii (który i tak jest już szybki) by bloga zamknąć w 100 rozdziałach i uniknąć takich bezsensownych notek niewnoszących nic do fabuły. No i to tyle z moich niezrozumiałych planów. xd

Pytania:
1.Czy zmienią się relacja Shani i drużyny po ucieczce?
2.Czy Shani coś się stanie i czy wróci?
3.Co zamierza Sheria?
Pozdrawiam!

3 komentarze:

  1. Fantastyczny rozdział i oczywiście czekam na next,oraz skończoną piosenkę Shani.Swoją drogą,bardzo mi się podoba.Uważam,że Sheria zachowuje się nie fer.Wkońcu,jest księżniczką,nie zwykłą lwiczką..kimś kto ma wysoką pozycję,a jej to nie wystarcza?
    Tak długo czekałam na ten rozdział,jestem taka szczęśliwa ;)
    1.Myślę,że tak
    2.Wróci,zapewne
    3.Coś okropnego..na pewno
    Czyli pierwszym duchowym przewodnikiem Shani,jest Hasira.Trochę się tego spodziewałam,ale tak ociupinkę ^^
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Z góry przepraszam za spóźnienie, ale jestem strasznym leniem.
    Rozdział jak każdy-wyjątkowy na swój sposób, ale za dużo Shani xd Nie bierz sobie oczywiście mojego lamentu o niej do serca bo przecież jest główną bohaterką i będzie jej dużo, co jest do przewidzenia. Mimo wszystko mam nadzieję, że wróci.
    Ojojoj, Sheria kombinuje coś bardzo złego. Nad Cudowną Ziemią znów zawisły ciemne burzowe chmury. Można spodziewać się ostrego rozlewu krwi.
    Pozdrawiam i czekam na next c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Shani i Sheria ;c Ile ja bym oddała aby ich relacje były takie jak dawniej, ale wszystko się zmienia, zbyt często na gorsze. ;c
    Pierwsze prześwity LiaXKarim! *piszczy z radości* Chyba znów mam atak fangirlizów(Matko, co się ze mną dzieje). Znasz moje zdanie jeżeli chodzi o ten parring, prawda? ;D
    1. Myślę, że zbliżą się do siebie. Tragedie zbliżają. I wyczuwam trójkącik- Sawa, Shani i Hakimu^^
    2. Wydaję mi, że zostanie odnaleziona cała i zdrowa przez rodzinę. Hasira zostawił ją z trudnym orzechem do zgryzienia, ale powrót dawnej relacji między siostrami zależy też od Sherii, która nawet o tym nie marzy. Jej serce z dnia na dzień napełnia się nienawiścią. Rozumiem ją, nie jest z królewskiej krwi, więc jak ma czuć się księżniczką?
    3. Ucieknie i stanie się głownym antagonistą.
    O! Jak fajnie, że ukazał się pierwszy przewodnik Shani! Może tym drugim będzie...Jakiś zdrajca?

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony