niedziela, 27 sierpnia 2017

#69.Piłka w grze cz.2

 Shani nerwowo skubała trawę, mrucząc pod nosem. Każdy, kto znał księżniczkę, wiedział, że gdy jest w takim stanie niezwłoczne oddalenie się, może uratować życie. Shani zaprzestała swojego zajęcia, kiedy usłyszała z daleka śmiech Lii i Leo. Zmarszczyła gniewnie brwi, kiedy dostrzegła, że lwioziemiec pocałował lwiczkę w policzek i udał się w swoim kierunku. Lia jeszcze chwilę patrzyła za nim, a potem obróciła się w stronę groty.
 - Czyli obie mamy chłopaków! - zaśmiała się szara, podnosząc łapkę do piątki. Księżniczka skomentowała jej gest pytającym spojrzeniem. 
 - Obie?... Chwileczkę, chwileczkę! Ty i Leo jesteście... razem? - spytała Shani, próbując zachować spokój. 
 - Znaczy... oficjalnie nie, ale można tak powiedzieć. Lubimy się... bardzo - wyjaśniła Lia, uśmiechając się nerwowo. 
 - Ty go znasz dobę! Jeden dzień! Nic o nim nie wiesz! - fuknęła beżowa, nie mogąc już dusić w sobie emocji. Z nocnych chmur zaczęły formować się głowy lwów.  - Do tego... ile ty masz lat, co?
 - Ty i Hakimu nie mieliście z tym problemu, kiedy śliniliście się w wodopoju! - odparła z wyrzutem Lia.
Jest osoba, która tego nie widziała - pomyślała Shani i zamarła na chwilę. Wszystkie argumenty zostały jej wytrącone z łapy.
 - To było co innego! Znam go szmat czasu, a do tego ten pocałunek był wbrew mojej woli - ton księżniczki nagle złagodniał.
 - Ta jasne! Jakoś nie widziałam, żebyś się sprzeciwiała! Nie udawaj już takiej cnotki! - warknęła Lia. - Nie moja wina, że każdy pcha się, by być twoim chłopakiem, ale ty boisz się uczuć! 
 - Co to ma do rzeczy? Chciałam ci tylko uświadomić, że nie pała się tak uczuciami do osoby, którą się ledwo zna.
 - Nie jestem dzieckiem, tak?! - mruknęła Lia, mierząc kuzynkę gniewnym spojrzeniem.
 - Dziewczynki! - krzyknęła strażniczka, patrolująca strefę drużyn. - Obowiązuje cisza nocna!
 - Najwyraźniej jesteś jeszcze dzieckiem... Dobranoc! - odparła Shani i zniknęła we wnętrzu jaskini.
Lia miała iść w jej ślady, ale zaintrygowała ją lwioziemska strażniczka. Jej głos i rysy twarzy były dziwnie znajome. Szara gapiła się na lwicę, wywołując u niej lekkie zakłopotanie.
 - Ciocia Asma? - wydusiła w końcu z siebie.
 - Chwileczkę... Lia? - lwiczka skinęła głową. Asma otworzyła szeroko oczy. - Co ty tu... To była córka Valentine?
 - Tak - mruknęła lwiczka, czując się gorsza. Każdy wspominał tylko o Shani! - Ona i jej drużyna przybyli na mistrzostwa, a ja... pozwiedzać.
 - No nie wierzę! Córa mojego kochaniutkiego braciszka! - strażniczka uścisnęła mocno bratanicę. - Co tam u was?
Lia jak to Lia zaczęła nawijać jak nakręcona. Nie pomijała żadnych szczegółów. 
 - Asmo, co ty tam tak długo robisz? - krzyknęła *Vaiana, córka lwiego strażnika.
 - Już idę!... Mała muszę spadać - oznajmiła biała i pobiegła w stronę beżowej lwicy.

Pobudka, śniadanie, rozgrzewka. Tak rozpoczął się drugi dzień cudownoziemców na Lwiej Ziemi. Dziś każda drużyna miała odbyć mecz z wylosowanym przeciwnikiem. Trzy mecze miały wyłonić trzech finalistów. Widowisko rozpoczęli reprezentanci Klanu Kiburiego i Rajskiej Ziemi. Wygrali rajskoziemcy z wynikiem 2:1. Na drugi ogień został wystawiony Royal Team i kryształoziemcy.
 - O! Problemy dojrzewania idą! - zakpiła Lia, kiedy Shani przeszła obok niej. Księżniczka tylko spojrzała na nią z radosnymi iskierkami w oczach, co zbiło szarą z tropu i zajęła swoje miejsce. Beżowa spojrzała na każdego ze swoich zawodników i uśmiechnęła się, by ich pokrzepić. 
 Hakimu przymknął oczy i przyjrzał się dokładnie wrogom. Pięć ciemnych lwiątek mierzyło Royalsów podejrzliwymi spojrzeniami. Nie wyglądali na groźnych. W głowie młodego lwiątka nawet przewinęła się myśl, że wygrają mistrzostwa. Byłoby ekstra! Dziewczyny z Cudownej Ziemi by się o nas zabijały!
Jego rozmyślenia przerwał gwizdek. Czwórka lwiątek zaczęła się przepychać do piłki. Hakimu stał posłusznie na swojej pozycji. Był tylko zwykłym obrońcą. To Shani i Sawa wiedli prym drużyny. Lwiątko wybiegło do przodu i wyrwało piłkę rywalowi, kopnęło ją do Sawy i po chwili wpadła bramka. By zachować dramaturgię, dalszego ciągu meczu nie opiszę. (ale głównie bo mi się nie chce)
 Na środek wyszedł sędzia główny. Wśród zebranych wybuchła fala szeptów. Lew czekał, aż wszyscy kibice co do jednego uciszyli się i dopiero zaczął. Wszyscy doskonale wiedzieli, kto przeszedł do finału, ale formalności musiało stać się zadość.
 - Do finału przechodzą... Lwia Ziemia, Cudowna Ziemia i... Rajska Ziemia! - ogłosił sędzia i skinął głową, na co znudzony tłum zaczął się rozchodzić.
 - Finał jest nasz! - krzyknęła Shani, wskakując na Sawę. Lwiątko zrzuciło ją z siebie i spojrzało na nią surowo.
 - Niezła byłaś - odparł Sawa, uśmiechając się.
 - Taa... dzięki - odpowiedziała księżniczka. - Jak tam z łapą?
 - Trochę bolała przy mocniejszych podaniach, ale... jest spoko.
 - To był mecz! Trzy do dwóch... to chyba nasz rekord bramkowy! - zaśmiała się Shani, brązowy lwiak tylko skinął głową i po chwili niezręcznej cichy odszedł.

Lia spacerowała z Leo po Lwiej Ziemi. Lwiątko opowiadało towarzyszce o swojej ojczyźnie, jej tradycjach i pokazywało najciekawsze miejsca.
 - Leo? To prawda, że jutro twoja drużyna i drużyna Shani będziecie grać ze sobą? - spytała nagle lwiczka.
 - Tak, jutro każdy gra z każdym, ale co to ma wspólnego, z tym że tu jest najpiękniejszy widok na zachód słońca? - zaśmiał się lewek.
 - Jesteście dobrzy i Royalsi... wiesz, że to dopiero początkujący!
 - Lia, ty chyba nie chcesz powiedzieć, że...
 - Tak, podstawcie się im - wcięła się lwiczka. - Proszę!
Leo ścisnął w łapach łapkę Lii i spojrzał w jej smutne oczy.
 - Nie mogę zrobić tego chłopakom. Oni też marzą o zwycięstwie... Lia, po prostu nie mogę. Wybacz... - szepnął lwioziemiec. Lia spojrzała na zachodzące słońce. Mimo że była skłócona z Shani to bardzo chciała, żeby jej kuzynka wygrała mistrzostwa.
 - Nie pomyślałam, przepraszam, że w ogóle spytałam - mruknęła, wbijając wzrok w ziemię.
 - Nie przepraszaj, przecież każdy chce dobrze dla swoich przyjaciół - odparł Leo, podnosząc łapką pyszczek towarzyszki. Oboje spojrzeli sobie w oczy. Lwioziemiec szybko odwrócił wzrok. - Będę tęsknić, kiedy odejdziesz...

 Hakimu westchnął z rezygnacją i spojrzał na Kesho. Biały lewek wciąż miał w myślach pocałunek z Shani. Od tamtej chwili nie wymienił z nią nawet jednego zdania na osobności.
 - Stary... nie rozumiem kobiet - oznajmił, spoglądając na zachodzące słońce.
 - Kobiet się nie da zrozumieć. Dla nich tak oznacza nie, a nie to może, ale się zastanowię... ale to tylko wtedy, kiedy mają dobry humor!
 - Ja i Shani, no wiesz... zaliczyliśmy romantyczny pocałunek. Wyraźnie dawała mi znaki, że tego chce, a teraz... udaje, że się w ogóle nie znamy! I zrozum tu dziewczyny!
Kesho zmarszczył brwi, a sierść na jego karku się najeżyła. Warknął cicho i spojrzał na przyjaciela, nie dając nic po sobie poznać.
 - Może po prostu ty i ona nie jesteście sobie przeznaczeni! - odparł szorstko pomarańczowy i odszedł. Hakimu przełknął ślinę i łypnął na księżniczkę rozmawiającą z lwioziemskimi lwiątkami kilkanaście metrów od niego.

 Od rana dało się wyczuć, że Lwia Ziemia została podzielona. Wszyscy obstawiali zwycięzcę albo kłócili się i wygłaszali, że to ich faworyci są najlepsi. Godzinę przed pierwszym meczem zaczęło lać, ale nawet to nie powstrzymało kibiców do zajęcia całych trybun i rozpoczęcia finałów.
 - Pierwszy mecz rozegra Royal Team i reprezentanci Lwiej Ziemi!
Na boisko wkroczyły dwie drużyny. Shani na widok Leo zacisnęła szczęki i zmrużyła oczy.
 - Powodzenia! - krzyknął lwioziemiec, uśmiechając się serdecznie i spojrzał na Lie.
 - P-powodzenia? - wyjąkał Hakimu, który omal nie zakrztusił się powietrzem.
 - Słyszałem, że tak życzą sobie szczęścia cywilizowane lwy - odparł Leo.
Gwizdek przerwał zawodnikom dyskusję. Piłkę przejął atakujący lwioziemców. Podał ją do Leo. Beżowy lwiak uśmiechnął się i zaczął biec do bramki. Shani zastawiła mu drogę i odebrała piłkę. Kopnęła ją do Sawy, ale w połowie drogi przejął ją inny zawodnik i posłał w stronę bramki. Hofu rzucił się w stronę owocu, ale ten musnął tylko jego łapki. Wpadł goal.
 - Nie przejmujcie się przegraną... pierwszy mecz zagraliście dobrze, jak na młodzików - powiedział Leo.
 - Raz was skopaliśmy to tym razem też tamy radę! - parsknął Sawa, zaciskając z gniewem łapkę.
 - Dobrze wiesz, że tamten mecz mogliśmy wygrać... ale ze względu na twój stan daliśmy wam fory!
Shani poczuła, jak robi jej się słabo, ale nie mogła odpuścić. Nie lwioziemcą... nie Leo. Otrzepała się z wody i napięła wszystkie mięśnie. Musiało się udać! Przecież granice tego, co możliwe są tylko w naszej głowie. Chyba że to zwykłe brednie.
 Gwizdek kończący trzeci mecz spowodował euforię wśród kibiców. Zwycięzcy zostali poznani. Wszyscy skandowali na cześć wygranej drużyny i właśnie to dobiło Royal Team jeszcze bardziej.
 - Do diabła z tym Leo! - syknęła Shani, przykładając zimny kompres do stłuczonej łapy - Nie potrafimy wygrać z kimś, kogo jeszcze przedwczoraj rozłożyliśmy na łopatki... gdzie tu jest logika?
 - Ale pokonaliśmy rajskoziemców dwa do jednego! - odparł z dumą Hofu.
 - Tylko że tym samym wynikiem zwaliliśmy mecz z lwioziemcami! - fuknęła księżniczka.
 - Ale chociaż zdobyliśmy jedną bramkę nie to, co rajskoziemcy z lwioziemcami! - zaśmiał się Kesho.
 - Idziecie na imprezę? - spytała Lia, przechodząca obok załamanej drużyny z Leo.
 - Nie!... Przynajmniej ja nie - burknęła beżowa, gasząc entuzjazm kompanów.
 - Oj Shani! To ostatnia noc na Lwiej Ziemi! Nie daj się prosić! - argumentowała kuzynka lwiczki.
 - Nie ma opcji!
 - A jak ja cię poproszę? - zaśmiał się Sawa. - Nie odmówisz chyba komuś, kto prawie cię nie utopił.
 - To zabrzmiało jak groźba - Shani uśmiechnęła się niewyraźnie. - Jak nie pójdę, to znowu mnie wrzucisz do wodopoju?
 - Chyba nie chcesz się przekonać! - brązowy lwiak załapał księżniczkę za łapę i pociągnął w stronę imprezy. Ostatniej nocy w lwim królestwie nie można było spędzić samotnie w ciemnej jaskini!
------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Vaiana to córka Kiona i Tiffu w mojej wersji. Chciała jak ojciec zwalczać zło, więc została strażniczką.

Tak to jest jak się chce się w jednym rozdziale zmieścić wszystko. Wyszło chaotycznie i bez sensu... powinnam przeznaczyć trzy rozdziały na mistrzostwa. Royal Team dopiero na drugim miejscu... nie zawsze jest kolorowo, a planowałam dla nich czwarte. xd Lwia Ziemia zajęła pierwsze miejsce, a Rajska Ziemia trzecie... to tak w razie czego, jakby ktoś nie mógł się domyślić przez mój magiczny styl pisania xd
Pytania:
1.Czy Hakimu i Kesho zaczną rywalizować o Shani? Jak ich konflikt może się skończyć?
Nie mam pomysłu na pytania :\

Pozdrawiam!

9 komentarzy:

  1. Sądząc po końcu,przeczuwam pocałunek Sawy i Shani-wiem,że pewnie się myle,ale co tam! Raz się żyję c:
    1.Pewnie tak i zapewne,będzie to..poważne
    Pozdrawiam i oczywiście,czekam na next
    -Emilka Uru

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam sobie rozdział, czytam, czytam i nagle... Jeb! Asmiątko! No nie wierzę! Naprawdę jej nieliczna rola wywarła na mnie niezwykłe wrażenie. Tak dawno jej tu nie było :*
    Rozdział naprawdę spoko. Chociaż szkoda, że Royalsi nie wygrali :/ Ale przynajmniej jest oryginalnie :D Jeśli byłby to polski serial, to Royalsi wygrali by 11-0 XD
    Oj Hakimu, Hakimu... Strzeż się gniewu Kesho XD Polubiłam tego rudzielca, nie żebym miała coś do Hakimu xd Ciekawe co z tego wyniknie... Znając życie Shani nie zejdzie się z żadnym z nich xd
    Pozdrawiam i czekam na next, a także BT c;
    Ps. Zapraszam serdecznie: the-lion-king-pokolenia.blogspot.com
    Aha i na NzG nowy post, zapraszam do czytania <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, iż skoro nic nie jest takie jak mi się zdawało, że będzie (biorę też pod uwagę że, chyba zależy Ci na jakimś romansie) to jestem niemal pewna rywalizacji Kesho i Hakimu, a skończy się raczej... nie ciekawie (w sensie zostaną wrogami, czy coś, bo nudno na pewno nie będzie), ale to tylko moje przypuszczenia, bo ja wciąż bym wolała, żeby zostali przyjaciółmi. Znaczy kłócić niech się kłócą, ale nie zbyt poważnie.
    Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg historii.

    Ps. Przepraszam, że komentarz taki chaotyczny, jakoś tak wyszło...

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcialabym by Shani wybrala Sawe i by Kesho i Hakimu nie musieli walczyc ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że to niekoniecznie rozwiązałoby sprawę... :(

      Usuń
  5. Te pary... No cóż, niestety znam przyszłość Shani i reszty paczki.
    Ryoal Team na drugim miejscu?! Znając ciebie właśnie obstawiałam dla nich czwarte-piąte miejsce. Byłoby naprawdę świwtnie gdyby wygrali( nie cierpię Leo-jak dobrze, że nie rozwinął tej swojej gadki o rozstaniu z Lią. Zna ją zaledwie dzień! Żałosny typ! A z Lią to mam jeszcze do pogadani! Aż ciężko uwierzyć, że jest córką Iris), ale właśnie znając ciebie chyba tam nie będzie. Ale przecież nie zawsze chodzi aby wszystko skończyło się korzystnie dla głównych bohaterów! :D Jeżeli naszym nie poszło tak dobrze w piątek podczas meczu z Danią może chodziaż Shani się uda wygrać z lwioziemcami?

    Pozdrawiam mojego mastera x

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczaki, miałam nadzieję, że wygrają... Mimo, że nie przepadam za Leo, to niestety miał rację, że w sporcie nie ma za bardzo miejsca na litość i sentymenty, trzeba robić swoje (oczywiście zgodnie z regułą fair-play).
    Co do 1.: sądzę, iż na bank wywiążę się konflikt. Chociaż moim zdaniem Shani nie jest potrzebny do szczęścia żaden chłopak, to jak musiałabym wybierać z tych dwóch, to wzięłabym Kesho. Dlaczego? Bo... rude jest piękne. Zawsze. [cytat skądś tam] xD
    Dobra, wiadomo, że nie liczy się wygląd. Bardziej pod względem charakteru pasują do niej Hofu (na którego głosowałam! C:), ewentualnie Sawa. Hakimu jest zbyt natarczywy i momentami po prostu wredny, a Kesho czasami zbyt nerwowy i impulsywny. Karima nie biorę w ogóle pod uwagę, jest pozaklasowy. :<

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście miało być *wywiąże. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, gdzie się podział mój komentarz, do którego zrobiłam tę adnotację, może się nie opublikował, więc piszę go jeszcze raz. ;)
      Co do meczu, miałam nadzieję, iż Royalsi wygrają... :(
      No ale niestety muszę się wyjątkowo zgodzić z Leo, że w sporcie nie ma raczej miejsca na sentymenty, każdy patrzy tylko na siebie i trzeba być trochę egoistycznym (oczywiście zgodnie z regułami fair-play).
      1. Na bank w końcu wywiąże się konflikt, mam jednak nadzieję, że się nie pozabijają. Chociaż moim zdaniem Shani w ogóle nie potrzebuje żadnego chłopaka, ale jak już koniecznie jakiś musi być [xD], to niech to będzie Hofu albo Sawa. Hakimu jest, jak dla mnie, zbyt obcesowy i egoistyczny, natomiast Kesho trochę za impulsywny i dokuczliwy. No i widzę, że Lia to typowa laleczka. Liczę na to, iż wyrośnie z romansowania. xP

      Usuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony