Mrok spowił Cudowną Ziemię. Burza, która dała o sobie zapomnieć na kilka godzin, znowu się rozszalała. Shani i Lia leżały w kącie wtulone w siebie. Valentine podeszła do lwiczek i trąciła nosem córkę.
- Nie martw się... Askari jej szuka - pocieszyła ją królowa. - Wiele razy tak znikała i wracała cała i zdrowa.
Do jaskini wszedł Duma i Rang. Opiekunowie królewskich dzieci otrzepali się z wody i spojrzeli na siebie ze zmieszaniem. Valentine natychmiast do nich podbiegła.
- Wciąż nic... Askari przerwał akcję. Burza się rozsrożyła - odparł gepard, patrząc w smutne oczy wychowanicy. - Wyruszamy, gdy tylko przestanie padać.
- Dziękuje wam kochani... tyle dla mnie zrobiliście - Val wysiliła się na uśmiech. Westchnęła głęboko i pochyliła głowę. Chaka, który dotychczas rozmawiał z Asante podszedł do kochanej i przytulił ją.
- Wszystko będzie dobrze... zobaczysz - szepnął jej na ucho.
Nastał ranek. Cudowna Ziemia była pokryta rozległymi kałużami. Wodopoje były przepełnione, a gdzieniegdzie leżały powalone drzewa i krzewy. Tajfun zebrał spore żniwa. Przez sponiewierane królestwo spacerowały dwie lwiczki.
- Nie rozumiesz, o co chodzi... muszę po nią iść! - odparła Shani, patrząc prosto w oczy Lii.
- Nie powinnaś się nią przejmować! Sama się prosiła! - prychnęła z kpiną. - A jak mam być szczera... nie znajdziesz jej. Strażnicy przeczesują całe królestwo, granice i jej nie znaleźli, to ty sama masz dać radę?
- Nie jest mi jej żal... po prostu jak jej się coś stanie, to będzie na mnie. Poradzę sobie! - rzekła księżniczka, zwracając się w stronę granicy z Ziemią Hien. - Jak rodzice będą pytać, to powiedz, że jestem na lekcji polowania z Mlezi, ok?
Lia niepewnie skinęła głową, na co księżniczka pognała przed siebie na ile pozwalała stłuczona łapa. Po chwili zniknęła z oczu przyjaciółki.
- Wyczuwam kłopoty...
Szara lwiczka westchnęła i udała się w stronę pastwisk, gdzie pewnie czekała już na nią Iris. Lwica miała nauczyć córkę podstaw polowania, bo w końcu czas pozostały do Pierwszego Polowania nieubłaganie się skracał.
Shani zdyszana zatrzymała się przy granicy. Czuła wyraźny zapach siostry, a na wysuszonej od słońca ziemi dostrzegła odciski łap lwiątka jej wielkości. To jeszcze bardziej utwierdziło ją, że Sheria wbiegła prosto na Ziemię Hien.
- Sheria! Wyłaź! Nie mam zamiaru się za tobą uganiać! - ryknęła zła i przeszła przez granicę. Jej głos odbił się echem po pustej okolicy. Księżniczka rozejrzała się. Ziemia Hien pokryta była zielonymi krzewami, a na ziemi rosła mała trawa. Otwarcie musiała przyznać, że jest tu ładniej niż w dniu, kiedy odkryła ryk.
- Sheria, wy... - przerwała nawoływania, gdy dojrzała w pobliżu hieny. Padlinożercy krążyli po okolicy, ze znudzeniem obserwując horyzont. Shani przycupnęła za kamieniem i rozejrzała się w poszukiwaniu dalszej drogi ucieczki. Dostrzegła Sherię śpiącą za dużym liściastym krzakiem. Westchnęła z politowaniem i zakradła się do niej. Uderzyła siostrę w policzek i zatkała jej usta.
- Wracamy do domu! - burknęła Shani, ciągnąc za sobą młodszą księżniczkę. Na ich nieszczęście kilka metrów od nich krążyły hieny, które od razu dostrzegły obecność lwiczek.
- Intruzi! - krzyknął jeden z psów. Królewskie siostry pisnęły przerażone i rzuciły się pędem przed siebie. Ciepły oddech wrogów na grzbiecie przyprawiał o dreszcze, a ciągłe krzyki i chichoty wciąż stawały się głośniejsze. Jedna z hien przyspieszyła i trąciła łapą Sherię. Księżniczka wywróciła się i trafiła wprost pod nos oprawcy. Shani w tym czasie dopadła do granicy i wdrapała się na klif. Dopiero wtedy dostrzegła, że jej siostra kuli się do ziemi, otoczona przez hieny.
- Możemy się dogadać - jęknęła cicho Sheria. Hieny uniosły brwi.
- Nie układamy się z lwami... a szczególnie z małymi, biednymi lwinkami... jak ty - jeden z psów wziął księżniczkę w łapę i uniósł nad głowę. Od razu dostrzegł ślepe oko i leciutką bliznę przebiegającą przez nie. - No proszę, proszę! Księżniczka Sheria. Mamy niewyrównane rachunki...
- Sheria! Uciekaj! - ryknęła Shani, wybudzając siostrę z dziwnego transu. Młodsza księżniczka przeorała pazurami po twarzy hieny i puściła się dzikim pędem w stronę klifu. Nim potężne szczęki ją chwyciły, zdążyła się schować w niewielkiej wnęce w ścianie. Padlinożercy zaczęli ją rozkopywać. Shani krzyczała i wygrażała się. Czuła się bezradna.
- Daje wam ostatnią szansę! Odejdźcie! - warknęła księżniczka.
- Mówisz to piąty raz... czekam na twój ruch! - zaśmiała się jedna z hien.
Jak ja mam to zrobić... Nie potrafię! - pomyślała. Nie mogła zrozumieć dlaczego, kiedy nie miała zamiaru użyć Ryku Przodków, ten nagle się zjawił, a kiedy naprawdę go potrzebowała, była bezsilna.
Nie myśl! Po prostu działaj! - w głowie Shani zabrzmiał dziwny, damski głos. Słowa te cały czas odbijały się echem w myślach lwiczki. Zamknęła oczy i poczuła dziwny przypływ mocy. Rozstawiła łapy i po chwili z jej gardła wydobył się potężny ryk. Hieny odleciały kilkanaście metrów i przestraszone uciekły. Shani upadła na ziemię. Na jej ramieniu zaczął się żarzyć dziwny znak, który wręcz palił skórę. Przez chwilę balansowała na granicy świadomości, w końcu nie mogła już wytrzymać i zemdlała.
Księżniczka ocknęła się po kilku minutach. Z trudem otworzyła oczy, wciąż czuła się bardzo słabo. Ramie strasznie ją bolało, ale znamię zniknęło. Shani spostrzegła, że leży w tym samym miejscu, w którym zemdlała. Wokół niej zbierali się cudownoziemcy, którzy dostrzegli głowy lwów na niebie i nie mogli powstrzymać ciekawości.
- Ona ma Ryk! Sam wiedziałem lwy na niebie! Lwica z Rykiem! Księżniczka jest lwią strażniczką! Przecież to jest niemożliwe! - dało się słyszeć szepty wśród tłumu. Przed lwami stała Sheria, nadal trochę wstrząśnięta wydarzeniami sprzed chwili.
- Co... co się stało? - spytała słabo Shani, unosząc głowę. Dopiero po chwili przypomniała sobie, co się wydarzyło.
- Co tu się... - dowódca gwardii przepchał się przez tłum. Kiedy dostrzegł leżącą Shani i poranioną Sherie, zmroziło mu krew w żyłach. - Zabierzcie królewskie córki do medyków i wezwijcie króla!... I do cholery rozejść się! - warknął Askari. Wszyscy spłoszeni zaczęli odchodzić, stary strażnik miał posłuch wśród tłumu prawie tak duży, jak sam król.
Minęło pół godziny, odkąd królewskie siostry zostały przetransportowane do jaskini medyków.
- Co ty tam robiłaś... Co wy tam robiłyście? - spytał szorstko Chaka, miażdżąc spojrzeniem córki.
- Ja tylko poszłam jej szukać - odparła zuchwale Shani.
- Sheria... możesz już iść - odparła szorstko Matu, przemywając ostatnie zadrapanie. Młodsza księżniczka skrzywiła się.
- Sheria, porozmawiamy później. Idź! - powiedziała Valentine, wymieniając z medyczką porozumiewawcze spojrzenia. Sheria wymaszerowała z jaskini w milczeniu. Matu odprowadziła ją wzrokiem i spojrzała na Shani z politowaniem.
- Wszyscy wiedzą? - spytała lwiczka, próbując powstrzymać łzy. Chaka i Valentine spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- Tak, a ci najbardziej wścibscy czekają przed jaskinią. Chcą wszystko wiedzieć - odparła królowa. - Jak chcesz, możesz tu zostać, puki sprawa nie ucichnie.
- Mogę? - Shani wbiła wzrok w podłogę, bała się spojrzeć rodzicom w oczy.
- Nie może się tu ukrywać całe życie, ryk to nie tylko jej osobista sprawa! - odparł Kweli, który dotychczas w milczeniu porządkował lekarstwa.
- Może ma od razu założyć straż? - warknęła zła Valentine, szaman zlękną się, ale po chwili zmarszczył gniewnie brwi.
- Tak Wasza Wysokość, księżniczka ma taki obowiązek. Wielcy władcy nigdy nie wybierają nikogo bez powodu - oznajmił urażony mandryl i zniknął za lianami odgradzającymi drugą część jaskini.
- Przywykłam już do jego fochów... Val, Chaka możecie już iść - powiedziała Matu, uśmiechając się serdecznie.
- Shani, chcesz, żebyśmy poszli? - spytał Chaka, jego córka szybko skinęła głową.
- Może lepiej...
- Damy sobie radę... opowiem młodej o ryku i gwardii. Możecie wracać do obowiązków! - Matu wręcz wypchnęła parę królewską z jaskini i uśmiechnęła się do księżniczki.
- Dlaczego znowu zemdlałam? - spytała Shani, starając się wstać.
- Coś, co jest twoim przeciwnikiem, nie może ci pomagać. Twój organizm jest za słaby, jeśli nie opanujesz ryku, za każdym razem będziesz mdleć... a może nawet...
- Nie kończ!... Jak mam go opanować?
- Ryk nie będzie co służył, kiedy nie będziesz żyć w zgodzie sama z sobą. To znaczy, że musisz go zaakceptować, zaakceptować to, jaka jesteś i nie próbować tego zmienić.
Lia ze znudzeniem wlokła się za Iris, co chwilę wzdychając z przygnębieniem. Pierwsza praktyczna lekcja polowania zakończyła się oczywiście rozbitym nosem. Samce to jednak mają dobrze, polują tylko dla rozrywki, a biedne samice? Ciągle muszą się męczyć, aby wyżywić stado. Te myśli budziły w Lii feministyczne odczucia.
- Do Pierwszego Polowania będziesz najlepszą lwicą polującą - pocieszyła córkę Iris, widząc jej smutną minę. Lwiczka uśmiechnęła się słabo i wyprzedziła matkę. Po chwili obie przybyły na Cudowną Skałę. Panowała tam dziwna atmosfera.
- Ale o co wam chodzi? Po prostu nie chcę nią być, tak? - warknęła Sheria, robiąc kilka kroków w tył. Wyglądało to, jakby chciała uciec. Valentine spojrzała bezradnie na męża i westchnęła głęboko.
- Masz takie prawo... ogłosimy to po kolacji - odparła królowa, zwieszając głowę. - Jest mi tylko żal, że winisz o to wszystko mnie i tatę, chociaż robimy wszystko, abyś miała jak najlepiej.
- Cóż... mi też jest żal - ucięła Sheria, odwracając wzrok. Miała ochotę z płaczem rzucić się do łap przybranych rodziców, ale zacisnęła mocno szczęki i z dumnie podniesioną głową opuściła Cudowną Skałę. Iris podbiegła do siostry i szturchnęła ją nosem.
- Co ta mała znowu wymyśliła? - spytała, przytulając Valentine.
- Cudowna Ziemia straciła księżniczkę - szepnęła lwica, zaciskając powieki. - Jestem beznadziejną matką... Sheria zrzekła się tytułu, a ryk Shani został ujawniony.
Lia pobiegła na boisko, skąd dało się słyszeć głośne krzyki. Usiadła na trybunach obok Sawy i westchnęła przybita.
- Kto to? - spytała, dostrzegając pięć nieznanych lwiątek. Nie wyglądały na tutejsze.
- Drużyna z Rajskiej Ziemi, za godzinę rozgrywają mecz towarzyski z drużyną Kishindo. Chłopaki tego nie rozgłaszali, bo nie wiedzieli, czy rajscy dadzą radę przybyć - odparł Sawa. - Byłaś u Shani?
- W...w sensie g...gdzie?... Wróciła już z lekcji? - wyjąkała lwiczka.
- To ty nic nie wiesz? - odezwał się Hakimu. Lia spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- Shani ma Ryk Przodków!? Nie widziałaś lwów na niebie!? - krzyknął biały lewek, podrywając się na łapy.
- Serio... - córa Iris przygryzła wargę, próbowała choć trochę udawać zdziwienie. - Byłam z mamą na północnym pastwisku, więc nic nie widziałam. Gdzie ona jest?
- U medyczki... pewnie cię nie wpuszczą. Nas nie chcieli.
Zapadła cisza, wszyscy zwrócili wzrok na boisko. Rajskoziemska drużyna wciąż się rozgrzewała. Jeden z lwiątek kopnął piłę, a ta uderzyła w twarz Kesho. W pomarańczowym lewku zagotowało się. Wbiegł na boisko i pchnął sprawcę czynu.
- To był zwykły wypadek! - mruknął rajskoziemiec, powstrzymując się od chytrego uśmiechu.
- Widziałem, jak ci się japa cieszyła śmieciu! - warknął Kesho, zamachując się do ciosu.
- Chłopaki, chłopaki... spokojnie! - jeden z rajskoziemców rozdzielił rywali. Lwiątka warknęły i zmierzyły się krzywym spojrzeniem.
- Możemy to rozwiązać inaczej - oznajmił, uśmiechając się tajemniczo. - Słyszałem, że wasza czwórka należy królewskiej drużyny... Co powiecie na meczyk?
- Ale...
- Stoi! - przerwał Kesho, ściskając łapę rywala. Sawa przewrócił oczami z irytacją.
- Czuję, że będą kłopoty... - szepnął Hofu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam was kochani!
Znowu wszystko spie... ekhem odnośnie bloga i prywatnego życia. Niektórzy wiedzą, że w tym tygodniu miałam próbne egzaminy, a jak nie to tuż wiecie. Poszły mi... tragicznie. Do tego mam doła życiowego, bo muszę wybrać szkołę ponadgimnazjalną. W tym właśnie momencie uświadomiłam sobie, że do niczego się nie nadaje (Walić to! Zawodówka... Nieee, ja tam się zabiję) Nie wiem dlaczego robię takie wywody zamiast po prostu powiedzieć, że nie miałam ochoty pisać rozdziału. Co was obchodzi moje życie prywatne? xd
Pytania:
1.Jak stado będzie traktować Shani po ujawnieniu Ryku?
2.Co to był za głos, który Shani słyszała przed użyciem Ryku?
3.Czy dojdzie do meczu między Royal Team a rajskoziemcami?
Pozdrawiam!