niedziela, 19 marca 2017

#60.Coraz bliżej prawdy

Matu w końcu wyszła z gabinetu. Spojrzała na parę królewską. Z jej twarzy nie dało się wyczytać nic. Chaka poderwał się i po paru sekundach był już przed medyczką.
- Z tą złotą jest w porządku, jest tylko wychudzona i mocno poobijana - wyprzedziła króla.
- A z dziećmi!? Co z moimi dziećmi!? - dopytywał zrozpaczony.
- Shani ma otwarte złamanie, Furaha jest mocno poobijany... a Sheria... - tu Matu opuściła głowę.
- Co z nią? - przeraziła się Valentine.
- Może być ślepa na jedno oko... W najlepszym wypadku będzie wiedzieć za mgłą. Zobaczymy co czas przyniesie - odparła medyczka. - Uprzedzę pytanie, możecie do nich wejść. Podałam im zioła przeciwbólowe, powinni się obudzić za kilka minut. Tylko nie męczcie ich!

Chace i Valentine nie trzeba było drugi raz powtarzać. Oboje pognali do drugiej części jaskini. Lwiątka wyglądały na prawdę źle. Były całe w opatrunkach i gdyby para królewska nie wiedziała, w jakim są stanie, myślałaby, że już nie żyją. Furaha leciutko otworzył oczy zaciekawiony nagłym rumorem. Gdy zobaczył bliskich, szybko je zacisną. Zaczął udawać, że jest jeszcze pod wpływem leków. Valentine podeszła do Sherii i trąciła ją nosem. Lwiczka otworzyła powieki, przyszło jej to z wielkim trudem.
- To nie moja wina - szepnęła i zamknęła oczy.
Shani, kiedy tylko usłyszała głos rodziców, podniosła się, stając na złamanej łapie. Od razu runęła na ziemie, twarzą uderzając o podłoże.
- Słonko, leż i odpoczywaj - przytuliła ją Valentine i pomogła dojść do posłania.
- Ja... przepraszam...
- Ćiii... teraz to nieistotne. Ważne, że wam nic nie jest. No już, prześpij się...
- Mamo! - przerwała jej lwiczka. Głos córki królowej był poważny i nieznoszący sprzeciwu. - Muszę z wami porozmawiać. - lwiczka spojrzała na śpiącą siostrę - Na osobności.
- A więc dobrze - Valentine wzięła córkę w pysk i dała znać mężowi. Kiedy trójka była już na zewnątrz, zielonooka odłożyła beżową.
- Tato, mamo! - wyprzedziła ich niepotrzebne pytania - Ta hiena mówiła, że Sheria to przybłęda i w ogóle. Ona zawsze czuła się trochę inna. Sądzę, że tym razem... chyba już się domyśla.
- Chaka, pora wyznać prawdę. Im szybciej, tym lepiej! - oznajmiła Valentine.
- Nie jestem pewien... - zamyślił się, ale widząc wzrok żony, szybko zrozumiał, że sprzeciw jest niebezpieczny dla jego zdrowia fizycznego i psychicznego. - Masz rację. Tylko musimy wybrać odpowiedni moment, niech najpierw wyzdrowieje.
- Mamo, mogę już iść? - odezwała się w końcu Shani.
- Ty tu jeszcze jesteś słonko! - rodzice kompletnie zapomnieli o córce. Chaka chwycił ją w pysk i odniósł na miejsce. Kiedy wyszedł z jaskini, Furaha automatycznie się podniósł i podbiegł do Shani.
- Nic ci nie jest? - spytał przestraszony.
-Nie... mi nic. Sheria ma dużo gorzej. Słyszałam Matu - odparła smutno.
Rodzeństwo podeszło do siostry. Na jej powiece widniała głęboka rana.
- Sheria... przepraszam - szepnął Furaha niemal niesłyszalnie. Łzy same wdzierały mu się do oczu.

Minęło kilka dni. Sheria omijała rodzinę szerokim łukiem, zwłaszcza Shani. Chaka i Valentine wciąż czekali na odpowiedni moment, by wyznać adoptowanej córce prawdę. Ten dzień nie różnił się niczym od innych. Shani i Lia leżały na kamieniach przy boisku. Obserwowały swojego dziadka Angę ćwiczącego z chłopcami z drużyny.
- Tak bardzo chciałabym zagrać! - przeciągnęła się księżniczka, ziewając.
- Kurcze! Ty życia nie widzisz poza piłką! - westchnęła Lia. - A tak w ogóle. Co sądzisz o naszych chłopaczkach?
- Że w jakim sensie?
- Że w sensie, który ci się podoba?
- Stąpasz po cienkim lodzie siostro! Nie mam czasu na takie bzdury! Martwię się Sherią. Rodzice chcą jej powiedzieć prawdę...
- Shani! A może jednak chcesz zagrać? - Hakimu na chwilę oderwał się od gry.
Beżowa nic nie mówiła, tylko z kamienną miną podniosła zabandażowaną łapę, co sprawiło jej ból, ale zgrabnie to ukryła. Lia spojrzała na Hakimu i wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
- Kotku... coś cię ogranicza? A przed kilkoma dniami pewna księżniczka powiedział mi, że ograniczenia istnieją po to, żeby je przekraczać - wredny uśmiech zagościł na twarzy białego.
- Doigrałeś się! - odparła ostro i bez słowa udała się w stronę ćwiczącej drużyny.
- Zwariowałeś! Ona sobie coś zrobi! - przestraszyła się Lia.
- Nie bój się! Patrz i podziwiaj jak twoja psia psia wymiata! - strzelił jej oczko.
- Shani, przecież masz złamaną łapę. - zauważył Anga.
- Ograniczenia są po to, żeby je przekraczać! - odparła tylko i przejęła piłkę złamaną łapą. Bandaż był na tyle mocny, że nie sprawiało to żadnego bólu, ale też nic nie przeszkadzało.
- No co tak stoicie! - krzyknęła na zdębiałe towarzystwo.
Lwiątka zaczęły biec za swoją liderką. Anga nadal stał. Jego wnuczka była po prostu niemożliwa! No w końcu ma to po kimś... Valentine.
- Shani! Shani! Shanell! Dajesz! - darła się Lia, skacząc po kamieniu i wiwatując.
Księżniczka podała piłkę Hakimu i wpadła bramka. Nieważne, że nie było podziału na drużyny. Po prostu wygrali. Zaprzeczysz księżniczce?
- To było rewelacyjne! Jak ty to robisz? Tak ze złamaną łapą? - pytania wystrzelane były z karabinu maszynowego.
- Magia! - zaśmiała się - Dzięki dziadku, że zgodziłeś się na bycie naszym opiekunem. - dodała i odeszła do Lii.

Laari przyglądała się ze znudzeniem próbom polowania Furahy. Lwiątko biegało za drobnymi owadami i gryzoniami. Książę chciał zakończyć żywot motyla siedzącego na kamieniu. Skoczył i uderzył twarzą w głaz. Laari wybuchła śmiechem.
- A ty lepiej umiesz? - warknął.
- Nie, ale skoro wiem, że czegoś nie umiem to się za to nie biorę - odparła z wrednym uśmiechem na twarzy.
- Z takim nastawieniem nic w życiu nie osiągniesz.
- Powiedział... No cóż, będę nikim. Jak dziewięćdziesiąt dziewięć procent mieszkańców tego królestwa.
- Powoli żałuje, że cię uratowałem... - westchnął.
- Z pewnością byłabym smacznym kotletem dla króla hien - zaśmiała się złota.
- Furaha! Chodź, proszę! - zawołała Val.
- To ja lecę! Do potem! Pa!

Furaha wpadł rozbawiony do królewskiej jaskini. Szybko spoważniał, gdy zobaczył ojca. Nadal była między nimi napięta atmosfera.
- Pójdziesz dzisiaj z ojcem - oznajmiła Valentine.
- Co? Nieee - przestraszył się lewek i usiadł obok łap matki.
- Proszę cię skarbie.
Malec zgarbił się i położył po sobie uszy. Wstał niepewnie i powlekł się za ojcem. Szli w ciszy. Furaha bał się tej konfrontacji od dawna, nie rozmawiał z ojcem od ostatniego wybryku. Miał wrażenie, że od tamtego momentu ojciec go znienawidził go jeszcze bardziej. Chaka nagle się zatrzymał. Furah podszedł do niego. Szykował się już na kolejny wykład z serii ''Książę tak się nie zachowuje''
- C-co będziemy robić? - spytał cicho.
- Dziś poznasz podstawy polowania! - odparł kamiennym głosem Chaka.
- Na prawdę!? Yey! - lwiątko zaczęło biegać wokół ojca.
- Furaha! Książę się nie wygłupia - skarcił go.
- Przepraszam! A co robi książę?
- Panuje nad emocjami i umie polować! Chodź już! - król uśmiechnął się półgębkiem, ale szybko spoważniał.
Chaka westchnął z irytacją i przybrał pozycję łowiecką. Furaha, niepewnie zrobił to samo. Oczami duszy widział miny rówieśników, kiedy powie, że polował z ojcem!
- Widzisz tę antylopę? - szepnął lew.
Mały skinął głową. Oboje zaczęli się czołgać do zwierzyny. Brązowogrzywy cicho odliczał... trzy... dwa... Furaha przed czasem ruszył na antylopę. Zatrzymał się i ''zaryczał''. Maluch nie mógł uwierzyć, że z jego maleńkiego ciała wydobył się taki odgłos. Odwrócił się, ojciec stał wyprężony. TO był jego wyczyn.
- A czego się spodziewałeś?! - zaśmiał się Chaka.
Furaha wziął wdech i pisnął głośno, strasząc ptaki, które szukały jedzenia nieopodal.
- Jestem do niczego! - warknął.
- Książę nie użala się nad sobą! - zaśmiał się ojciec.
- Kiedy ja będę miał grzywę i będę ryczeć? - spytał Furah.
- Już niedługo... jeśli jesteś chociaż trochę do mnie podobny! - odparł brązowogrzywy.
- A jestem?
- No możemy to zaraz sprawdzić!- lew ruszył do przodu.
Oboje pognali do przodu. Chaka rzucił się na trawę, a obok niego Furaha. Zaczęli walczyć dla zabawy. Śmiali się jak nigdy, Furaha nawet nie zauważył, kiedy zburzył ten ''mur'', który zawsze stał między nimi.
- Tato, przepraszam, że poszedłem na Ziemię Hien. Ja tylko chciałem... - zaczął, ale nie dane było mu skończyć.
- Wiem, uratować Laari. Zmusiłem cię do tego poniekąd... i wiesz, jestem z ciebie dumny! - król przygarnął łapą syna.
- Co? Dlaczego?
- Zachowałeś się jak prawdziwy książę, postawiłeś czyjeś dobro przed swoje. To naprawdę godne pochwały, nawet w takiej sytuacji. 

Shani i Lia krążyły po sawannie. Księżniczka odczuwała dziwny ból w łapie. Wmawiała sobie, że to spowodowanie zrastaniem się kości, a nie tym, że zagrała. Jednak nie to w tej chwili przejmowało ją najbardziej. Myślała o tym, jak powstrzymała hieny... Rykiem Przodków? Nie! To niemożliwe! Lwica z tą mocą... to brzmi jak początek niezbyt dobrego żartu, ale w sumie, jeśli nikomu o tym nie powie i sama zapomni, to problem zniknie!
- Shani! Słuchasz mnie w ogóle? - wycedziła wściekła Lia.
- Tak... no... ten, Kesho ci się podoba! - Shani próbowała pozbierać wszystkie usłyszane przypadkiem słowa.
- Ja ci się zwierzam ze swoich miłosnych tajemnic, a ty... mówiłam o Sawie!
- No tak, Sawa ci się podoba! A co ja powiedziałam! Czekaj... Sawa?!
- Tak i chciałam cię prosić, żebyś mu szepnęła słówko, dwa o mnie. No wiesz?
- Da się załatwić! O Sheria! Idę z nią pogadać. Już normalnie nie wyrabiam z tą dziewczyną.
Lia pomachała głową z litością i odeszła trochę. Wolała mieć wszystko na oku, bo od odbicia Laari siostry podchodzą do siebie jak pies do jeża.
- Sheria, posłuchaj mnie, proszę! - jasna w ostatniej chwili chwyciła siostrę za łapę, uniemożliwiając ucieczkę.
- Czego? - warknęła.
Shani nie poznawała siostry. Jej wiecznie roześmiana twarz teraz była poważna. Na oczy spadała grzywka, próbująca ukryć bliznę na prawym oku. Źrenica tego oka była szara. Jak mówiła Matu, Sheria widzi nim tylko za mgłą i zamazanie.
Sory, że Shani nie ma bandażu
- Ja wiem, że to nie powinno się wydarzyć! Wiem, że ty poniosłaś największą karę, ale to nie moja wina. Nie traktuj mnie, jakbym to ja ci to zrobiła!
- No tak! Ty zrobiłaś o wiele więcej!
- Ale o co ci chodzi? - Shani starała się utrzymać spokojny ton głosu.
- Nie udawaj! - odsunęła grzywkę i spojrzała siostrze prosto w oczy. Sha nie wytrzymała i spuściła wzrok. - Jesteś żałosna, wszyscy jesteście! - krzyknęła i pchnęła siostrę. Chwile jeszcze na na nią patrzyła, a potem uciekła. Spanikowana Lia podbiegła do kuzynki.
- Nic ci nie jest? - spytała zmartwiona.
- Mi nic... ale jej...
-------------------------------------------------------------------------------------------
Witam was nocne zmory internetów! Nie mogę spać, więc postanowiłam dodać roxdzialik! xd Nie mam pomysłu co napisać...  się potem uzupełni xd

Pytania:
1.Jak zareaguje Sheria na wiadomość, ze jest adoptowana. Może już wie?
2.Czy Shani wyjawi komuś, że ma Ryk Przodków? Co powinna zrobić?
3. Czy będą jakieś skutki gry w piłkę ze złamaną łapą?
4.Laari x Furaha, to możliwe? xd

Pozdrawiam!

7 komentarzy:

  1. Nocna zmora internetów przybyła! I powie, że rozdział był bardzo fajny. :D
    Ale po tym jeszcze bardziej znienawidziłam Chakę (nie no, Dominiko, przecież wiesz, że to żarty) jak on mógł tak oszukać biednego Furahę?! Młody już się cieszył, że udało mu się zaryczeć, a tu się okazuje, że to jego brązowogrzywy ojczulek! Ja bym się śmiertelnie obraziła. XD

    Sheria w ostatnich wypowiedzianych słowach trochę przypominała mi mnie... Ja też mówię ludziom na prawo i lewo jacy to są beznadziejni, znaczy się w realu, bo w internetach to nie mam się do kogo przyczepić... A może kogoś przegapiłam?... Dobra! Nieważne! Ale w każdym razie Sheria została dziś moim bohaterem weekendu! XD

    Pytankaaaaaa!:
    1. Już wie, no bo przesz tak po prostu nie powiedziałaby, że wszyscy są żałośni, co? Albo po prostu jest przezabawna. XD Wracając do pytania, to raczej wie.
    2. Pewnie tak, Lii albo komuś z rodzinki. Co powinna zrobić? Zabić się. Żartuję. XDDD Nieśmieszne, wiem, ale najważniejsze, że próbowałam.
    3. Tylko amputacja!
    4. Tak, Laari x Furaha Forever, ale ja i tak wolę Kani. I koniec kropka.

    Dobrze, to ja czekam na następny rozdzialik.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Niecierpliwie czekam na next :)
    1. Wie.
    2. Myślę, że swojej mamie albo Lii. Powinna to zrobić, to zbyt niebezpieczny sekret by tak go ukrywać.
    3. Sztywna łapa na całe życie?
    4. To idealna para! Laari jest piękna, pasuje do Furahy jak ulał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Grasz na uczuciach mojego małego, kamiennego serducha. Moment, w których Chaka i Valentine musieli przyjść i zastać swoje dzieci w takim stanie... *smarka w kratkowaną chusteczkę*
    Nie wyobrażam sobie, jak Sheria dowiaduje się prawdy. Wygląda na to, że na razie psychiczne jest tak podłamana, że Chaka i Valentine dobrze by zrobili, gdyby poczekali jeszcze jakiś czas... Choć z drugiej strony jeśli lwiczka dowie się sama [albo już wie], to mogłoby się zrobić nieprzyjemnie. Kurczę, ciężka sytuacja.
    Od dzisiaj Shani to moja najulubieńsza bohaterka :D Żeby grać w piłkę ze złamaną nogą - ta lwiczka, jej zapał i determinacja po prostu mnie kupiły c; Od dzisiaj będę siedzieć w pierwszym rzędzie z ogromnym banerem i kibicować jej najgłośniej!
    Pozdrawiam :) ~ Kräva

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczny rozdział i oczywiście czekam na next
    1. Już wie
    2. Tak, powie mamie
    3. Nwm
    4. Tak

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam te emocje towarzyszące bohaterom w każdym rozdziale.Laari ma naprawdę gorący charakter xd Furaha i Chaka w końcu przełamali ten mur! Shani jest bardzo dzielna.Chodź czuję,że zrobisz to co w pierwszych planach,że będzie miała z łapą problem.Co do Sherii,myślę że niedługo wypełnią się słowa Matu.Może zawiąże sojusz z hienami.Jedno jest pewne,załamie siię jak dowie się o adopcji.Lii podoba się Sawa..no nieźle.Jednak ja i tak jestem za ShanixSawa i LaarixFuraha.Każdy twój rozdział jest udany i wspaniały.
    1.Będzie wściekła
    2.Powinna..może powie mamie? W końcu Valentine jest dalej główną bohaterką i na pewno mała jej to powie.
    3.Jak już pisałam..Tak
    4.TAK!!!!
    *pozdrawiam*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział :)
    1.Zapewne wie
    2. Na razie chyba będzie to jej tajemnicą, lecz moim zdaniem powinna komuś o tym powiedzieć
    3. Niestety zapewne tak
    4. Możliwe...

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam rozdział przed pójściem do szkoły, ale nie zdążyłam napisać komentarza. Rozdział fantastyczny jednak mam jedno "ale". Dokładnie dwa.
    1. Ugh ta Shani! Oszalała czy co? Możecie uznać mnie za sztywną osobę, ale takie zachowanie to według mnie przejaw czystej głupoty. Choć Sha ma charakter po Val, u jej matkimnie to nie denerwowało.
    2. Lari... Ughhhhh, tej to już w ogóle nie znoszę! Psuje mój ship forever FurahaxLia. Teraz wiem jak się czuła Mambo po niespełnionych Valoto XD Poza tym jak wspominałam w bohaterze tygodnia wzięła się znikąd i nagle sam Muhimu wie , jaka ważna pannica. Nie wiem czemu, ale ostatnio zauważyłam, że u Ciebie na blogu jestem "anty-białefutro". No dobrze nie licząc Lisy i Sherii.
    Poza tym rozdział to nie lada wyczyn i czekam na next c:
    Aha! Jeszcze pytanka!
    1. Sądzę, że już wie.
    2. Pewnie powie Lii albo Sawie, może podzieli się tą wiadomością z Furim?
    3. Oczywiście, że tak. Masz babo placek!
    4. Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee.
    Pozdrawiam c:

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony