czwartek, 20 kwietnia 2017

#63.Propozycja

Sheri nie było do kilku godzin. Mrok powoli zapadał na Cudownej Ziemi. Rozpętała się burza. Lwiątka siedziały w jaskini pilnowane przez Mlezi, a Valentine i Chaka z resztą paczki udali się na poszukiwania.

- Gdybym tylko wiedziała... - fuknęła Shani. Miała wyrzuty sumienia, że sama nie wzięła sprawy w swoje łapki i nie wyjawiła Sherii prawdy.

- To nie twoja wina! - ziewnął Furaha. Niezbyt był poruszony tą sytuacją. Przynajmniej w tym momencie. Kilka godzin temu wy martwił się za wszystkie czasy, a teraz ciekawsza wydawała się rozmowa z Laari.

- Ale z drugiej strony... nie rozumiem jej. Ma wszystko, a ciągle jej coś nie pasuje... Nie teraz! Zawsze - odparła Shani, kładąc się koło brata.

- Taki charakter - stwierdziła złota lwiczka. - Tak w ogóle to, co ona ma takie uprzedzenie do mnie?

Odpowiedź nie padła, ponieważ ktoś wszedł do jaskini. Wszystkie oczy zwróciły się w kierunku wyjścia. Przybysz otrzepał się z wody i po chwili wyszedł z cienia. Był to Sawa. Od razu podszedł do królewskiego rodzeństwa.

- Gratuluje! - mruknął z niechęcią, spoglądając na Shani.

- Siostra, ja o czymś nie wiem? - zainteresował się książę.

- Ja... no... nie wiesz o czymś i nigdy się nie dowiesz! - rzuciła szybko i odeszła z Sawą na bok, a raczej go tam zaciągnęła. - Słuchaj! Ja i Hakimu, my nie jesteśmy razem! 

- Aramis, jego ekipa, Kishindo i reszta jakoś tak nie twierdzili. Na prawdę ciszę się, że jesteś szczęśliwa. - smutny grymas zastąpił szczery uśmiech.

- Ehhh... Hakimu nagadał coś Aramisowi, a ten to źle zinterpretował, a potem już wszyscy się dowiedzieli. Ja nie mam chłopaka i nie mam zamiaru go mieć! - wytłumaczyła księżniczka.

- No dobra Mała, tłumaczysz mi się jak przed królem... właściwie przyszedłem się spytać jak z nogą. Słyszałaś o mistrzostwach?

- Tak słyszałam, Matu powiedziała, że jeszcze jakiś miesiąc-dwa i będę mogła normalnie funkcjonować. - Shani uśmiechnęła się znanym każdemu uśmiechem, którego tak nienawidził Karim.

- Tylko masz nie trenować! Rozumiesz? Hakimu nie powinien cię wtedy prowokować.

Shani miała coś odpowiedzieć, ale w tym momencie do jaskini weszli rodzice, dziadkowie i reszta ekipy poszukującej. Byli cali mokrzy. Kira od razu pobiegła do ojca i matki, tak samo ,jak Lia. Shani już chciała ruszyć w kierunku pary królewskiej, jednak kiedy zobaczyła śpiącą Sherię w pysku matki, speszyła się. Zdecydowała się podejść, dopiero kiedy Valentine odłożyła brązową lwiczkę na jej miejsce do spania.

- Znaleźliśmy ją, śpiącą w jakieś małej jaskini - oznajmiła królowa. - A wy dzieciaki? Dlaczego jeszcze nie śpicie? Jest już bardzo późno!

Na te słowa wszystkie lwiątka ruszyły na swoje miejsca. Królowa uśmiechnęła się w zamyśleniu. Bardzo martwiła się o Sherię.

- Sawa? Co ty tu robisz? - spytała, zauważając lwiątko u swojego boku.

- Ja... ja właściwie... dobranoc! - Sawa pośpiesznie się pożegnał i pobiegł do swojej rodzinnej jaskini.

- Ja chyba też już się pożegnam! Dobranoc! - rzuciła Laari i pobiegła śladem rówieśnika. 

Przez całą noc padało. Rano jednak burzowe chmury odgoniło słońce. Nadal było pochmurno, a cała Cudowna Ziemia przemoczona. Jednak to nie przeszkadzało lwiątką w zabawie na zewnątrz. Mimo wyraźnego sprzeciwu rodziców maluchy wybiegły z jaskini. Gdy rodziciele zobaczyli ich dziecinne igraszki, cała złość minęła i pozwolili im potaplać się w kałużach. 

Valentine przeciągnęła się i wtuliła w grzywę Chaki. Ten dzień był idealny. Żadnych bójek, żadnych wrogów... żadnych problemów! Słońce świeciło na jej pyszczek, ogrzewając go.

- Chaka? I jak tam polowania z Furu? - spytała królowa.

- Mały sobie radzi...

- Bo ma najlepszego nauczyciela na całej Cudownej Ziemi! - zaśmiała się Valentine, przypomniało jej się jak przed laty, partner uczył ją polować. Poderwała się na równe łapy, zwracając uwagę swojej paczki.

- Dobra staruszki! Robimy zawody! - postanowiła. - Dziewczyny kontra chłopaki!... Mlezi, spojrzysz na dzieciaki?

Jasna lwica skinęła głową. Valentine uśmiechnęła się szeroko. Mimo wieku nie straciła młodzieńczego wigoru. Niektórych to denerwowało, ale niektórzy kochali taką królową. Super Six pognało na środek sawanny. I wtedy zaczęła się prawdziwa walka.


- Uwaga! - krzyknęła Kira, kilka sekund przed tragedią. Czarna lwiczka skoczyła z dużego kamienia prosto w dosyć głęboką kałużę. Błoto pochlapało siedzące nieopodal Shani i Lie.

- Co ty wyrabiasz? Moje futro!... Jak ja cię zaraz! - Lia wpadła w szał. Pognała w stronę rówieśniczki z zamiarem ''utopienia'' jej w kałuży. Jednak córka Moto jednym zgrabnym ruchem powaliła szarą. Lwiczka wpadła w błoto. Zaczęła się walka na śmierć i życie. Nikt nie reagował. To było zbyt komiczne, by coś robić. Ostatecznie wygrała Kira, zatapiając twarz rywalki w błocie.

Shani oglądała całe zajście z rozbawieniem, jednak jej uwagę przyciągnęła Sheria, wychodząca z jaskini. Siostra dopiero co się obudziła. Księżniczka zaczęła powoli dreptać w kierunku brązowej. Szła bardzo wolno, cały czas patrzyła na siostrę, próbując wyczytać, czy ma już zawracać, czy może jest cień szansy powiedzenia chociaż hej. Wzrok Sheri był pusty i bez emocyjny.

- Mogę? - spytała, będąc już blisko Sheri.

- Nooo - mruknęła brązowa i od niechcenia spojrzała na beżową. 

- Chciałam cię przeprosić i powiedzieć... że dla mnie zawsze będziesz siostrą - Shani zrobiła krok w przód. Jej twarz była bez emocyjna, bała się, że jakimś głupim uśmiechem zrani Sherie.  

- Siostry się nie okłamuje. - rzuciła lwiczka z grzywką, odwracając się tyłem do siostry. Zawiesiła wzrok gdzieś na horyzoncie.

- Sheria... wiem, jestem głupia, ale... - liderka drużyny zamilkła nagle. Nie wiedziała co powiedzieć.

- Albo wiesz... nie chce gadać! - odparła fiołkowooka i ruszyła w kierunku jaskini.

Shani wzięła głęboki oddech. Łapy miała jak z waty, a przed oczami robiło jej się ciemno. Ta rozmowa była naprawdę stresująca... Bardziej niż skarcenie matki, mecz, czy rozmowa z nie wiadomo kim. 

- Witaj Shani! - Kishindo wyszczerzył zęby w ironicznym uśmiechu. 

- Witaj? A gdzie twoje spadaj mała kreaturo? - prychnęła księżniczka.


- Daruje sobie tego... ponieważ mam propozycję nie do odrzucenia! - lwiątko przeczesało pazurkami grzywę i badawczo zlustrowało Shani. 

- No jaką? - spytała turkusowooka niezbyt zainteresowana słowami towarzysza.

- Czy chciałabyś dołączyć do Drużyny Kishindo, najlepszego zespołu na Cudownej Ziemi? - spytał szarmancko.

- Ty tak serio, czy zeżarłeś te roślinki, co to nawet mucha na nich nie usiądzie? - odparła lwiczka trochę zdezorientowana.

- Mówię serio!... Niedługo mistrzostwa, a my jesteśmy bez atakującego. Ty i twoja ferajna może jesteście dobrzy, ale nie zakwalifikujecie się, a ze mną masz otwartą drogę do mistrzostwa!

- Nie skorzystam - odparła krótko beżowa i zaczęła odchodzić.

- Chcę cię tylko wypromować... Zastanów się jeszcze! To twoja Życiowa Szansa! - krzyknął za nią.

Shani przewróciła oczami i zaczęła wracać do przyjaciół.

- Łeb to ty masz, żeby pchać się na moje miejsce. -zaczepił ją Karim.

- Wcale nie chce grać z Kishindo! - prychnęła Shani. W końcu kiedyś postanowiła, że skoro Karim jest dla niej chamski, to ona też zacznie... Tylko z jej usposobieniem niezbyt to wychodziło.

- Taaa... stałem tuż za skałą i widziałem jak ci oczy zabłyszczały na słowa Kisha - czarny zaczął okrążać towarzyszkę. Jego wzrok wręcz prześwietlał ją.

- Nie jestem taka jak ty! Nie mieszam przyjaciół z błotem i nie zostawiam ich w najgorszych sytuacjach! - Shani próbowała się jakoś bronić.

- A kiedy ja niby coś takiego zrobiłem, księżniczko Shani? - ostatnie słowa wypowiedział z drwiną.

- Kesho, Hofu... pamiętam, że kiedyś się przyjaźniliście, ale ważniejszy był dobry skład drużyny? 

- Nie interesuj się moim życiem, co? To przez ciebie zostałem wykluczony z drużyny! - lewek warknął, ale nie poruszył tym Shani. Nie bała się go. Miał gadane, ale nic by jej nie zrobił.

- To nie moja wina! Mam cię jeszcze przepraszać za to, że się urodziłam!? - księżniczka zaczęła się nakręcać.

- A wypadałoby! - mruknął pod nosem czarny i zaczął się wycofywać.

- Co ja ci takiego zrobiłam? Dlaczego mnie tak nienawidzisz? - Mała zaczęła biec za nim. - No tak! Milcz sobie!

- Jeśli ty jesteś córką króla mojego narodu... to zmieniam obywatelstwo - szepnął do siebie.

Księżniczka jeszcze chwilę wpatrywała się w kuzyna, a potem pobiegła do jaskini, by spędzić tam resztę dnia. Nie miała już ochoty nikogo widzieć, tym bardziej Sherii i Karima.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam! Starałam się jak mogłam z tym rozdziałem! Ale zawsze wychodzi tak samo... Doszłam do wniosku, że muszę dać trochę gazu, jeśli chcę zamknąć historię w minimum 100 rozdziałach, więc następny rozdział będzie miesięcznym przeskokiem. I w następnym rozdziale będzie się działo! Shani już się poddaje, co może się stać? 

Pytania:
1.Czy Kisnindo coś knuje, czy naprawdę chcę Shani w drużynie?
2.Czy księżniczka powinna zignorować taką szansę?

Na więcej pytań nie mam pomysłu xd
Pozdrawiam!

5 komentarzy:

  1. 1. on coś knuję
    2.moim zdaniem tak
    Fantastyczny rozdział i oczywiście czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za opinię! Na prawdę jest fantastyczny? *rzuca się na nią i zaczyna przytulać* Pytanie pierwsze... no blisko. Co jeszcze powiedzieć?
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Mi tam rozdział się podobał.A teraz płacze z tego powodu,że będę musiała aż miesiąc czekać :( ale wiem,że zapewne będzie warto.Dzisiaj pojawiła się dwójka moich ulubionych bohaterów,czekam tylko jeszcze na jednego (chyba wiesz kogo) :)
    1.knuje coś
    2.powinna ją zignorować
    *pozdrawiam*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje! Nie płacz *biegnie z paczką chusteczek* Rozdział będzie za... tydzień? Chodzi mi o to, że w rozdziale akcja będzie przesunięta o miesiąc. Chodzi ci o... Furahę? xd
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. *przyjmuję jedną chusteczkę i podciera sobie oczy* ulżyło mi,już myślałam,że na te cudne rozdziały,będę musiała tyle czekać.Furaha i Kira,są moimi ulubionymi bohaterami,ale nie o nich mi chodzi.Zgaduj zgadula xd :)

      Usuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony